Towarzysz ze strefy Ciszy, 19 czerwca 2021
Za każdym razem gdy
Chcę opisać
Twój aksamitny brzuch
Jako centrum świata
Centrum środka
Do którego schodzą sie wszystkie drogi z Rzymu wybłąkane
Z pióra kapią łzy tęsknot
Palce które po omacku - Braillem czytają zgodność z mapami
Zaczynają iskrzyć przed burzą
Spłonie każda kartka nim spocone ciała
Zmierzą się z pytaniem
Czy jeszcze jest człowiekiem ten
Który się żywi niewysłowionym
Nienazwanym
Nienasyceniem?
Yaro, 19 czerwca 2021
po co pisać że kochasz
przecież wiadomo
wejdziesz przez otwarte okno
miłości położysz obok
słowami rozbierzesz
zasłonisz zasłony
podniecony umrzesz na dupy zagonach
Yaro, 19 czerwca 2021
piszą wiersze
skaczą do gardeł
jak lwy jak bestie
wyzywają się wzajemnie
tłum chce krwi
tłum pragnie śmierci
podzieleni na ludzi
podzieleni na bydło
na białych
na czerwonych
różny duch
w sercu krew
w sercu rdza
skaleczone rany
posypują solą
każdy ważny
każdy prezesem się ma
gdzie poezja która rodzi ból
gdzie poezja która ludziom służy
dziś już nie zamiesza w głowach
dziś poezja czystą polityką
polem niezaoranym niezasianym
są ważniejsze sprawy
nie będzie chłopie strawy
Unikat, 19 czerwca 2021
mój brat stał się odstający i z czasem odszedł
wypuścił tylko kilka słów nosem
no dobra, nie miałem brata
siostra przyszła na świat w innym znaczeniu tego słowa
kiedy ojciec pukał o zlew najbrzydszym z palców
jesteśmy spokrewnionym rodzeństwem
wszyscy w trójkę siedzimy na jednym krześle
śmiejemy się ze stołu czasem ktoś wbije w ścianę widelec
łapiemy muchy i oddajemy w opiekę pająkom
ich sieć potrafi opleść
choruję na brak wiadomości o sobie
nie mam komu powiedzieć jak bardzo pragnę milczeć
popycham się do różnych rzeczy
jem bo jem, bo śmierć to wątpliwa rozkosz
chodzę, ale tylko w kilku głównych kierunkach
no i myślenie przychodzi mi zbyt łatwo
jak na kogoś, kto wpadł w pułapkę bycia sobą
Towarzysz ze strefy Ciszy, 19 czerwca 2021
Nadal nie mamy żadnych wiarygodnych metod
Precezyjnego datowania wierszy
Rozkład namagnesowania
Półprzewodników
Bywa zwodniczy
W miarę liczenia impulsów
Autor w stopce-niby koronne to
{cóż za przeklęte słowo - ktoś za
Użycie go w takich okolicznościach
Bedzie pociągnięty}
Da sie sprawdzić w jakich aktach notowany
Życiorys nieznanych systemów
Kalendarzowych
Datowniki fałszuje się łatwo
Nadpalone papiery
Bywają rozwarstwiane
Na nieczyste zamówienie
Metoda rozpadu izotopów
Fraz i porównań
Potrafi się wychylić
O cały gmach ministerstwa
W zależności od personaliów
Szczegółowe opisy detali
Wyrafinowanymi hiperbolami
Metaforami wielu warstw
DNA- to nie porównawcza analiza-
To niedochowanie tajemnicy
Klanowej
Wysoki sądzie - wnoszę o unieważnienie
Materiałów dowodowych w sprawie
Bo nie może tak być ze osądzają nas jacyś tam
Poeci
Ze szczurzych nor i lochów tałatajstwo
Nieobarczeni ciężarem wydawania rozkazów
Naoczni świadkowie
Dźwigania odpowiedzialności
Po korytarzach
Bursztynowych komnat
Towarzysz ze strefy Ciszy, 19 czerwca 2021
W tym cyklu Milankovicia
Kazde z nas już swoją
Miłość życia
Spotkało
To ciągleżycie trawimy z uśmiechem
Wysmarowane jakimś tam niby
Gorzkim żalem
I w sumie wiemy ze światło
Że drzwi ktoś musi zamknąć
Tak żeby zbłąkanych wystraszyć
Uczymy się tam - po ciemnej stronie księżyca
Jak napisać wiersz który okazałby się
Drugą arką przymierza
Naszych stron stąd już nie widać
I to przeplatanie dwóch tygodni palącego żaru
Z dwoma tygodniami czarnego przenikliwego zastygu
Na ziemi nazywali - dwubiegunówką
Wytykanie palcem ospałych
Sabotażystów dobrze naoliwionej ekonomii
My tylko wspominamy - spleceni
Objęciami myśli
Siedzimy na krawędzi tej samej kaldery
I wzrok spokojny możemy w świętą czerń zakotwiczyć
W tej ciszy im niedostępnej
Palec w górę podnoszę
Patrz! Fobos!
Towarzysz ze strefy Ciszy, 19 czerwca 2021
Na gwiazdę rocka
Nigdy bym się nie nadawał
Owszem - gażę zagospodarować
I pomysły i iskra z Polski
Ale wyjść tam między nich
W światła
To jak z więzienia po trzydziestu latach
Gdzie nic takie samo
Rzuciłbym im nad głowy szare
Ryzę kartek - jak żagle - białych
Z pytaniem jednym
Jaki wiersz chciałbyś dziś przeczytać?
Na chwiejnym klifie sceny
Z rozpostartymi rękoma
Wdychałbym szumnie ciszę
Aż urosłyby mi skrzydła
Oni tam - w dole
Zmienią się w drzewa
A Anioł za mną śpiewa refren nieprzerwanie
Nie skacz... Nie... Jeszcze nie dzisiaj
Deadbat, 19 czerwca 2021
W ciężkiej opresji
w koleinach żyć wszelkich
pędzimy obcym metrem
w nieznane przystanki
Jak na ławce siądziesz
i zieleń parku otoczy cię
girlandami barw wszystkich
opadnie na oczy
pochwyci twe serce
fontann sztucznymi ogniami
mrocznymi witrażami przedwiecznych kaplic
pachnących wilgotnych kamieni
niemymi świadkami i sędziami krwi twojej
krążącej jeszcze w ciele żywym ogniem
jeszcze niesprzedanej
Poskręcanym czarnym metalem
zgrabnie młotem ręcznie formowanym
na podobieństwo pnączy i lilii
w momencie pełnej chwały swojego rozkwitu
oddech zjednoczysz z przelotnym zefirem
I plamki światła odnajdziesz
równocześnie zapragniesz je schwytać
Te zaraz obok ciebie
i te w twarzach które rozpoznajesz
I tej twarzy nieznanej niespodzianie spotkanej
pełnej magii niecodziennej
której pojąć nie zdołasz
przed czasem
O jednym pamiętaj
Ciesz się tym towarzyszeniem
zanim dzień się skończy
i to nieświadome siebie światło przeminie
i zgaśnie
Arsis, 19 czerwca 2021
Oślepia mnie dzisiaj bardzo pomarańczowe, zachodzące słońce… Pot ścieka mi z czoła…
Otaczają dziwne projekcje…
Jakieś obrazy
dawno minionych epok…
Jestem tu, albo gdzie indziej… Pomiędzy sennym widzeniem a otchłanią przeszłości…
Napastują widma,
chowające się
w smugach cieni…
W wywołujących
efekt stroboskopu
— ostrych prześwitach…
… dwa małe okna na piątym piętrze starej kamienicy…
Spójrz,
Elijosie…
Widzisz?
Tam zatrzymał się czas,
który dręczy
— moje zmysły
… małe mieszkanko z czasów Carskiej Rosji…
Jakiś wewnętrzny ruch…
Czyj?
Czy to ty, Sonio Siemionowno?
Czy twój pijany na umór ojciec,
Marmieładow?
Dlaczego płaczesz?
… jakaś postać —
przytknęła
smutną twarz
— do zaplamionej szyby…
Dokąd mnie prowadzisz, Elijosie?… Czuję lodowatą dłoń na ramieniu…
Wąskie,
kręte,
drewniane schody…
— wiją się w nieskończoność…
… mżące drobinki kurzu przesuwają się przed moimi oczami…
… ogłuszająca cisza…
W uszach
— piskliwy szum…
Dokąd mnie
prowadzisz?
Twój dom…
… zapętlony czas…
Drzwi zamknięte na kłódkę…
… nasłuchuję… — milczenie ściska pulsujące skronie…
Rozpływasz się…
Przez otwarty
lufcik —
wpada promień
— drżącego światła…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-18)
***
https://www.youtube.com/watch?v=QfFnXUbmA7U
Unikat, 18 czerwca 2021
wiatr rozwiewa ręce na wszystkie strony
choć jest tak silny, że mógłby zdmuchnąć z głowy włosy
ogranicza się do okradania wróbli z ziaren ryżu
lubię czuć go na twarzy
jest bardziej rzeczywisty niż ludzie
ostatnio nawiązałem z nimi nawet kontakt
choć to dopiero alfabet Morse'a i nie wiążę z tym nadziei
co innego takie ptaki
kiedy do nich mówisz, kiwają głowami
ba, potakują nawet, kiedy nie mówisz
tak, z ptakami można by się zaprzyjaźnić
gdyby latały niżej i później chodziły spać
motyle też mają w sobie potencjał
i każde zwierzę na ziemi
nawet piranie są w porządku
tylko trzeba im zapchać szczęki gumą do żucia
nieźle można dogadać się z drzewami
zawsze skore by towarzyszyć w staniu
i ławkami w parku na których przesiadują termity
nawet z cmentarnymi nagrobkami można zagrać w kości
i tylko ten cholerny alfabet nie daje mi spokoju
kiedy puszczam trzy krótkie trzy długie trzy krótkie
odpowiada mi warkot odjeżdżających stóp
światła palą się po cichu i gasną bez większego rozgłosu
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.