Sztelak Marcin, 5 lutego 2020
Uprzedniość:
Upał, aż do pęknięcia termometrów,
drobiny szkła wbijają się w pęknięcia
zgęstniałego powietrza.
Taki niezbyt trwały konstrukt,
tylko gdzieniegdzie upstrzony dogmatem
doskonałości.
Płonące rękopisy szeleszczą niczym wyschnięte
skóry węży. Milczymy jak zaklęci,
chociaż słów w nas dosyć.
Na każdy z możliwych początków.
supełek.z.mgnień, 5 lutego 2020
Usta odbite od powierzchni lustra powielają drganie bezruchu,
więc przewijam swoje teksty by się nie skurwić, dociskam
ołówek do obcych zdań. Jako tło wymodlona smuga światła
parzy uniesione dłonie, ból z objęć do objęć,
utworzonych by odwrócić uwagę od opadłych liści, bezmlecznych
piersi. Ciemność nie jest wszystkim co nam umknęło, wraca
w różnych formach przesłyszeń i przypisów. Nie obchodzą nas
długotrwałe deszcze, przerzutnie na głodzie umierania, gdy nasze
koty siwieją. Wszystkie barwy w jednym mgnieniu oka mają w sobie
więcej trwania. Papier rozstępuje się na wiele języków, twarze
głównych peelów, bez znaków przestankowych.
Za dużo jesieni, zmarłych których imiona brzmią jak zmyślone,
niechaj im kwitną śliwy nad kwadratem łóżka. Skraj drogi
z niewywołanych zdjęć. Zwłaszcza, gdy wiersze są stabilne,
i naga wchodzę w ledwo naszkicowaną wodę.
Teresa Tomys, 5 lutego 2020
opowiedz mi o szczęściu
choćby o takim w kropli deszczu
i o tym w dobrej myśli
już od samego rana
o pięknych spotkaniach
mów
co z rozmów wynika
posłucham
pojąć spróbuję
tymczasem jestem tu tylko
z szumem wiatru
i myślą
której wciąż nie rozumiem
II.2020/T.Tomys
Marek Gajowniczek, 5 lutego 2020
Po żydowsku, czyli na opak.
To zamiennik, albo sześciopak.
To dać w mordę tak, jakby nie dać.
To ustąpić, a z zyskiem sprzedać.
.
Po żydowsku to znaczy cierpliwie.
Nie od razu i nigdy w porywie.
Po drobinie i na długie raty.
Znaleźć z biednym, a zgubić z bogatym.
.
Z całym światem się naraz nie kłócić.
Sytuacja się może odwrócić.
I nie wszystkim się trzeba podobać.
Drogo sprzedać a tanio kupować.
.
Jednoznacznie, pochopnie nie sądzić.
Nie wiadomo, kto nami rządzi?
Kogo zna? Ile ma i co może?
Jest, jak jest i szelest... Było gorzej!
.
Po żydowsku, po europejsku -
To dostojnie, a nie po plebejsku.
To wystawnie i władczo - szampańsko!
Zawsze z wiarą judeochrześcijańską!
.
Po żydowsku to salomonowo.
Dobry zastaw, a ważniejsze słowo
I milczenie, gdy wiem, że nic nie wiem...
I Ustawa Cztery - Cztery - Siedem!
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 3 lutego 2020
Babcia Halina brała życie za rogi
nawet odejście męża
nie wywaliło jej z butów
krzątała się w nich często
gęsto podśpiewując
wolne godziny
pielęgnowała równie ochoczo
jak marchewki i róże
Boga podejmowała z uśmiechem
ubrana w nocną koszulę
Babcia Marynia do głębi liryczna
w kapeluszach chciała dorównać
prawdziwym damom
połykając romanse zalewała się łzami
przy losie Stefci Trędowatej
wyprzedzała o kilka kroków
nieszczęścia
przebywała jakby
tylko na pół gwizdka
w codzienności
ogólnie
dwa razy krócej niż Halina
yakub, 3 lutego 2020
rzeczy bardzo potrzebne wyginały plecy
od dawna oglądałem tylko runo leśne
wydeptaną ścieżkę i buty trekkingowe
zapach asfaltu przestał drażnić nozdrza zwierząt
zootoca vivipara obserwowała szlak
nic się nie zmieniła przez ostatni milion lat
ciemne oczy mówiły gdy zmieniłem trasę
..australopitek homo sapiens dokąd teraz
czy na pewno zna drogę idzie w dobrą stronę
yakub, 3 lutego 2020
na pokładzie i w kambuzie
dominował Bosman Michu
pewny siebie i na luzie
krzyczał tylko on w kubryku
lecz gdy łajbę cumą spięto
pokład już się nie kołysał
dominacji nie pamiętał
bo się z Micha robił misiek
więdły muły chudła klata
pogodniała groźna mina
zamiast sieci nosił siatkę
zwykłą fokę przypominał
flauta była też w sypialni
nie bujało nawet koją
tylko czasem pewna pani
rumpel brała w rękę swoją
a gdy misiek poczuł falę
wytworzoną zwinnym ruchem
wówczas znowu był w żywiole
i powracał Bosman z Michem
tyle razy szczytowali
że zawstydził się wiatr halny
Beaufort nie określił skali
bo to sztorm był sztorm sypialny
rano wolno się ubierał
czuł się teraz jeszcze gorzej
- to nie miejsce dla skippera
pora płynąć wyjść już w morze
Marek Gajowniczek, 2 lutego 2020
Zjawi się, by w czerwień zmieniać biel,
mówił, że na kilka chwil...
Nie zapomni zabrać żel.
W masce skryć wirusów gil.
.
Ruszył va banque w burzy wydarzeń,
by nas na szwank wystawić z marzeń.
Miał to być gest w prawniczą stronę.
Myślał, że jest Napoleonem!
.
Zawsze gdy chciał, pod ręką miał
uliczny szał brutalnych pał.
Sceny del arte - nic były warte.
Przyleci zagrać ostatnią kartę!
.
Nie będzie tu - elf kurdupel
zniewolenie brać za cel.
Straszyć lud pomysłem swym!
Sprzeciw wszelki rozwiać w dym.
.
A w Polsce deszcz. W Warszawie mgła
i jest jak jest. Comme çi, comme ça...
Kiedy śpi rząd - ktoś zbudzi się!
Kopniak za drzwi, nie "s'il vous plaît!"
.
Znacie go! To mały elf.
Odwiedza swego pochlebcę.
Gdy nadepnie nam na nerw -
jeszcze szybciej wrócić zechce!
Marcin Olszewski, 2 lutego 2020
Nie dziecko, tej zabawki nie bierz z półki
Bo ty musisz mieć samochód sterowany
Choć byś nie chciał się tym bawić
Może dla mnie to ambicje
Może mnie to bawi?
Na zajęcia dodatkowe kalendarz rozpisany
24 na 24 masz być w życiu kimś, rozumiesz
Ja wiem, że to jest dla Ciebie przydatne
Ty jeszcze tego nie wiesz, dla swojego dobra
Od początku życia wiem lepiej co ważne w życiu
Jako autorytet z zerową punktacją błędów
Słuchaj się, a wyjdziesz na ludzi
Wstajesz i wiesz co robisz, chcesz czy nie chcesz
Dla twojego dobra
Jeżeli dostaniesz w dupę od życia
Bo masz tylko pokazaną jedną stronę
Trudno, takie jest życie, pamiętaj jednak
Bez laurów nie pokazuj się w domu
Spełniasz moje cele i marzenia
Jeżeli spotkamy się na pogrzebie
Bo rzucisz się w akcie desperacji pod pociąg
Po prostu uznam to za swoją porażkę
Zawiodłem się na tobie
A takie to dobre dziecko było
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.