Marek Gajowniczek, 13 listopada 2019
Prezydentury naszych miast,
a potem także senatorów -
oddali niby nic...szast - prast!
To sukces wygranych wyborów?
.
Zdarza się to nie pierwszy raz
w centrum o wiarygodność sporu,
gdy obietnice mamią nas
i nie brak dobrego humoru.
.
To wpływy i skuteczność kast
i geniusza słabnące wodze
oraz sondaży stromy zjazd -
mogą nas rozczarować srodze!
.
Destrukcji czas potrwa do maja.
Medialny kocioł słów nie wstrzyma
i myśli: "Nasza chata z kraja...",
a "złapał Kozak Tatarzyna"
.
Kto występować chce publicznie
w dawno znoszonym garniturze,
łatki tragicznie lub komicznie
zszywa na wypalonej dziurze.
.
Iskry kampanii gasną szybko,
a zapomnienie - nie pierwszyzna.
Zapał nie bywa złotą rybką.
Do morałów nikt się nie przyzna.
RENATA, 13 listopada 2019
przypadkiem ukradkiem
rozmieniała się na drobne
nie będąc idealną zbyt
krótkie spódniczki kusiły
męskie czlonki światem marzeń
nachłeptała się mleka
z cudzego talerza
potem powiedziała
że to tylko film
cząstka prawdy
wyfrunęła
doliną popiołów
po
kocham i nienawidzę
ostatecznie oddała się
w pokorze w kilkudniowych
porcjach z rekomendecji
dzikiej duszy
kupił ją jeden z chętnych
prawem nazwiska
została zastrzeżona
dla innych
RENATA, 13 listopada 2019
widziała go raz
jedyny
na zabawie
a zniszczył jej życie
na zawsze
zakręcił się
i wszedł
pod spodnicę
urodziła co jej
dał skrycie
i została zakonnicą
RENATA, 13 listopada 2019
rodzice wygonili ją w świat
dyplomatycznie
używając perswazji
miała szukać chłopa
by wyjść za mąż
wiecznie pijany gadali na niego
cichociemny kombinator
wódę chlał miał majaki
tu coś ukradł tam zamienił
żadną pracą się nie zhańbił
był taki zabawny
że se go wzięła
by mieć gdzie mieszkać
poniekąd
lepiej we dwoje
bidę klepać
minęło lat parę
i morze wódki
styrana bidą i wyzwiskami
zrobiła to czym straszyła
stale
odleciała jej dusza
wraz z puszczonym gazem
jak królik z kapelusza
Marek Gajowniczek, 12 listopada 2019
Po zwycięstw bezkrwawych etosie
zagrano nam wszystkim na nosie.
Trudno opinii zaprzeczyć,
że coś musi leżeć na rzeczy!
.
I nie jest to niedorzeczność:
Przyczyną jest nieskuteczność
i pewność siebie nadzorcy,
gdy nie szanuje wyborcy!
.
Kto lekceważy przestrogi,
na ciemnej doliny drogi
z kijem na losu potrzaski,
nie może utracić laski!
.
Powinien się nią podpierać.
Potknięcia gubią pyszałka,
zwłaszcza, gdy w plecy uwiera
z plecaka laska marszałka.
smokjerzy, 12 listopada 2019
Siedzą naprzeciwko siebie - on, już prawie pusty,
i on, zmaterializowany strach. Sprośny jęzor światła
deformuje twarze. Meandrują stróżki cieni. Ale
to nieobecność jest prawdziwa. Wchodzi przez otwarte rany.
Krzyczy. Milknie. Rośnie nic. Wyskakuję z tego snu.
O spójność walczą strzępy dnia. Obok stóp dwie gwiazdy
głoszą miłość, której nie rozumiem. Odnajduję blizny
w miejscu rozstań. Tam się ich wyrzekłem. Sączy się
niechciana pamięć. W lustrze klucz. Użyć go, to umrzeć
z bólu. Przedtem zjem śniadanie. I napiszę list. Do psa,
do blizn, do nieobecności. Strach był wymyślony. Chyba.
Yaro, 12 listopada 2019
telepatycznie widzę błękit w oczach
słowa zbędnością wyrażają cię
postać nade skromna podoba się
wyjeżdżam na jakiś czas
wyobraź sobie ciepło na dłoniach
dotyk w pamięci smak ust
wzajemności brakiem zastąp ciepłą czekoladą
wracam przez jeden długi dzień
droga skrócona w obliczu wieczności
rozpływamy się w myślach
czuły jeden gest jedno słowo
będę wiatrem wodą
objąć cię w ramiona
usnąć tak na jeden rok
kocham rozpuszczony we włosach pośród tańcu
odliczam kroki rytm bitem na skroniach
bez ciebie znikam zapadam się pod gruntem
wspominam lato boso było nam
Yaro, 12 listopada 2019
pociąg nie przyjechał
wymarły potworny peron
zegar wybił dwunastą
wyczekałem się przez dzień
wybacz płakałem dziś
nie wystarcza mi
twoich słów i żartów
śnisz sen gdzieś daleko
śpię niespokojnie
myśl o tobie zabija zgniata
jestem rzeką płynę przed siebie
nie czuję twojego oddechu
małym kochałaś mnie
im bardziej dalej
mniej i mniej
zostałem sam z problemem
czy spotkać nam się wypadnie
pobłogosław dzień prawdy
powiedz słowo uspokój
daj żyć marzeniom
życia rytm dobija bretnalem w deskę
Yaro, 11 listopada 2019
widzisz mnie
zaczynam płonąć
spalam się na popiół
brakuje tchu serca rytm
układa do snu zakochane
dłonie pod głową
zrób ze mną co zechcesz
podpal ten ląd bym odpalił się
petarda uczuć emocje na wodzy
jeśli zechcesz spłoszysz mnie
z kormoranami do lotu
powietrze przecina amory
kolorowy gdy widzisz mnie
onieśmielony z makaronem w ustach
niezdarny gdy ty lądujesz blisko
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.