Marek Gajowniczek, 1 października 2019
Z nowych mód poszukiwaczy
wierszy czytać nikt nie raczył.
Nie usłyszysz. Nie zobaczysz
odniesienia w żadnych mediach.
Obojętność - gra powszednia,
jest dzisiaj właściwym stylem:
"W tyle mam, gdy się pochylę,
umiejętność, zdolność, sztukę".
Nikt nie chodzi po naukę
do tandety kabaretu.
W telewizjach, ale nie tu
ma poezja swe salony -
pozytywnie zakręconych
na rządowej karuzeli.
.
Mickiewicza by wyśmieli -
ośmieszyli Słowackiego,
na zasadzie: Nic polskiego
modernistom nie dorówna!
Bogoojczyźniana - trudna
narodowa jest poezja,
a blask, warsztat i finezja
przynależne są masonom.
Cynizm - formą ulubioną
jest w unijnej dyrektywie.
O prawdzie piszą prawdziwie
wyłącznie, sami Nobliści.
Nikt dziś koła nie wymyśli,
rozglądając się dokoła.
Mistrzowie tkwią na cokołach -
podziwiani w wielkim świecie!
...
Zamilkł wierszyk w internecie.
Marek Gajowniczek, 1 października 2019
Dziś też Rydle, Tetmajery -
tuzy nadzwyczajnej sfery
chcą po wsiach z ludem się bratać
i czworaki z dworem swatać
w polityczne mezalianse.
Chochoł z Różą dostał szansę
wydłubania słomy z buta.
Żyd w myślach przelicza utarg
śledząc giełdę i kurs złota,
a pod strzechą i na płotach
rozwieszają już banery.
Z przysłowia cztery litery
gej obnosi na paradach.
Sondaż stan poparcia bada.
Wkrótce gumno i ulice
zamienią nam w Bronowice.
Jak się bawić - to się bawić!
Czapkę sprzedać! Róg zastawić,
nawet jeśli nie jest złoty!
Niech stare, krakowskie cioty
plotą, że to zemsta strony
nieuków - niedocenionych
w czasach świetności komuny.
Wrzą emocje i rozumy,
a zrzut trzewia niepokoi.
Do Wesela się zagoi!
Bez znaczenia: Lepiej - gorzej!
Jest z buraka sok w komorze
i pomoże, jeśli kac
odrzuci minimum płac!
.
W obrotowych fotelikach
sztab kampanii - sitwa dzika
gorączkowo zmienia plany
mnożąc kłody i szykany.
Szpileczki Fakira Voodoo
wbija w kuper kukły cudu,
jaki miałby się wydarzyć.
Nie pozwolą ludziom marzyć.
Przywołują Skargi ducha.
Kto się zjawi, jeśli plucha
i szlam cuchnie w koleinie?
Oddany przez miasto gminie -
dla natury - nieszkodliwy.
Wesele - w dramat prawdziwy
rzeczywistość nam odmienia
i jedynie siłę chcenia
refleksyjnie wspiera Bóg:
"Miałeś Chamie złoty róg..."
Belamonte/Senograsta, 1 października 2019
Tam wszedł mi palec w leżak, zszedł paznokieć,
darłem się jak mnie uwalniali
Tam szedłem nago przez cmentarz w drodze nad jezioro
w którym mama zgubiła wiosło
a tata odnalazł
i dopłynęliśmy szczęsliwie do brzegu
Muzyka z dyskoteki wywabiła mnie spośród drzew i huśtawek
gdy studiowałem zagadnienie równowagi w ruchu
i nieskończoności zieleni wśród huśtawek czy huśtawek wśród zieleni
i szumu powietrza w wilgoci wnikającego wraz z życiem do płuc..
Tam w dyskotece Człowiek podniósł mnie w górę, gdy się wśród drzew nóg
zaplątałem, w próbach tańca jak Oni
i zapytał ze śmiechem: - Co to jest? - po czym puścił
Dla mnie to było wysoko dość Panie go skarciły za nieznośność
Uciekł stamtąd ten grubasek
Opowiadam to z kofeiną we krwi po 40 latach
z ożywieniem poetyckim
czując na sobie wzrok kobiet -
(jedna z nich to zaprzyjaźniona z nami staruszka rodem ze Zbąszynia właśnie)
Tam widziałem jak gęsi ucinano głowę i biegała bez głowy po podwórku
To było tajemnicze zwycięstwo życia według mnie
już chyba wiedziałem że można i trzeba coś zabić
mama zgubiła wiosło
zszedł paznokieć
istota bez głowy
śmiech kobiet
droga przez cmentarz nad jezioro
kula śnieżna dotoczyła się aż tutaj na stację benzynową
do rozmowy z kobietami: starą i dojrzałą
i tego przypominania sobie siebie
dwie z obsługi przerywają nam i pytają czy umiem tankować gaz
wstaje żona i idzie im pomóc
zostaję z głową na miejscu
więc dotoczyłem się aż tutaj
wiosło, leżak, facet ucinający, ktoś ucinający głowę
droga przez cmentarz, nago
nad jezioro
mama zgubiła wiosło w trakcie żeglugi
tata odnalazł
wiosło zgubione i odnalezione
zaprowadziła mnie do huśtawek na polanę
do momentu rozmowy
ktoś kto chyba nie stracił głowy
skoro biega i rozmawia
wiosło dobrze użyte
zapewnienie ruchu w kierunku brzegu
po jeziorze
do brzegu, do huśtawek, do rozmowy
do użyteczności samczej
ludzkiej
Beata znalazła wiosło - poszła odczepić pistolet
i bryczkę tej paniusi uwolniła z uwięzi
wiosło do żeglowania przez morze życia i morze śmierci
z głową lub bez głowy
wiosło jak gęsie łapy
jak młotek
wiosło jak głowa? jak miecz? metoda?
końskie siodło, nowa głowa
droga zieloności drzewa pnącego się cierpliwie i spokojnie
jezioro ogrodów
elan vital
rzeźnik i skalpel
uszkodzenie
uwolnić się z leżaka
nago i bez głowy przez morze życia i śmierci
do jeziora, które jest być może pałacem ukrytym w pałacach
w gąszczach życia i śmierci
kobiety i śmiech - jakże dwuznaczne połączenie
RENATA, 30 września 2019
adrenalina
przełknięta ślina
robię test
rozkaz jest
wielkie łapczywe oczy
rozwiane wokół włosy
w rękach jego spoczywały losy
małomiasteczkowych kur
przerażenie wprawiło strach w ruch
posłuszeństwo i poklony i wszelki duch
tak terror zagościł i na walkę nie ma siły
podzielił się kurnik na głosy już nie jest miło
wydatny brzuch przed nim szedł
i czerwony dywan rozkladały
cymbały
orli nos wietrzył wciąż podstęp
kiedyś było ich więcej byliśmy w matni
teraz on tłusty się kręci ostatni
RENATA, 30 września 2019
szukała już od młodych
lat miłości
z samotności
w sercu gościł żal
szukała wśród nocy
tanich win zimnych nocy
ogrodków działkowych
w szukaniu traciła głowę
było chłopców paru
co mózg przeorało
on jeden obudził żar
a to chyba jakiś żąrt
dziewczę ma dwadzieścia pięć lat
troje dzieci obsmarkane
on do domu wraca pjany
płacz odbija się od ściany
lat kilka mija
to twoja wina
dziewczyno
w tym szukaniu widziałaś życia sens
on widzi go gdy piwo w lodówce jest
Yaro, 30 września 2019
leżę całkiem rozbity
jak butelka po winie
szlam dookoła
zarzygane tramwajowe tory
uciec stąd
lecz nie mam dokąd
miłość odeszła przybyło lat
w siwych włosach gra wiatr
muzyka amok uspokaja
chwile ciągną się latami
nie są piękne
minie nostalgia
naciągam kaptur na garb
włóczę się bez sensu
glany pogniły demony w nich
sypiają
lecz ja nie mogę usnąć
bo gdy mi się śnią nade mną
wieczna noc
Marek Gajowniczek, 30 września 2019
W polityce gra pozorów,
a na stole brak kawioru!
Nikt niczego nie tłumaczy.
Kto zawinił? Kto spartaczył?
Jesień - nostalgiczna pora.
Nie wystrzeli Aurora,
co najwyżej błyśnie spotem
kampanii " Tam i z powrotem".
Skończy się letnia posucha.
Jesiotr Wiśle oddał ducha,
ale nie zważał na rurę
płynąc pod prąd i pod górę.
Mimo to kraj się bogaci,
chociaż ratusz nie chce płacić.
Czeka, zwleka przez rok ruski
i już plusów słychać pluski.
Ciągnie się do morza smuga.
Dobra, bracie, rzecz - bieługa.
Jeśli śnią ci się kawiory -
Nie świruj! Idź na wybory!
Białe walce. Białe noce.
Nie prześpij czyniąc pod kocem
to, co inni pod dywanem.
Jest kumulacja wygranej!
supełek.z.mgnień, 30 września 2019
Oszalała tylo raz, ale już jej tak zostało. Odrobina światła
rosła w brzuchu: mając niebo zbyt blisko, to jak życie po życiu,
w domku na drzewie. Konary i pień, niby zarys dogasającego
ogniska. Kilka zwierzęcych kości dyndających na sznurku
od świtu do mocnego słońca, żeby ją uwieść na sam wierzchołek,
przez przezroczyste skrzydła much. Musiała to komuś opowiedzieć,
lecz tylko poszeptywała, niby fale w spokojnym strumieniu: zdrowaś
matko, łanów pełna, uczyń mnie bardziej przejmującą — jak
każdą śmierć, jak nawoływanie z ust przerysowanych węglem.
Belamonte/Senograsta, 30 września 2019
uciec ale dokąd, uciec ale gdzie, uciec ale z kim
w głąb lasu lub w siebie
co na jedno prawie wychodzi
spotykając kapliczki przydrożne i Bogów i Bestie,
które chcą cię przemienić
i tęczowe mosty
zostawiając swoje śpiące martwe rozpadające się ciało
na brzegu
zagubienie się w sobie i w świecie
by odkryć ten dziwnie oceniający błysk rozpoznania w oczach konia
swoje imię wymówione przez nieznajomą
(niepewne oparcie w siodle, pewna moc pod siodłem)
potłuczenie lustra w hotelu
przenoszące nas z powrotem do swych prawdziwych ja
a przy tłuczeniu szkła niektórzy się mogą poranić
jak ten ktoś zrzędliwy, chory, winny i płaczliwy
a la Obywatel Piszczyk, aktor -
marnota, a jednak rozbił lustro, znikł z hotelu
dziewczyna w zielonej bluzce, buntowniczka z wielu
wywyższających ją powodów, też zbiła lustro i widać było
jak śpi gdzieś z rumieńcami na twarzy, spokojnie
w czerwonej bluzce, jakby wróciła ze snu do siebie -
słodka, lżejsza
trzeba te wszystkie sny pomimo bólu odnaleźć
te warte rozpłynięcia się i te warte potłuczenia luster
w podążaniu naprzód
tak bez roztkliwiania
w poczuciu rosnącego apetytu na nowe umiejętności
we śnie na jawie
oszukując wizjami i prawami rozwoju dolegliwości ciała i duszy
polityka grubej kreski
i powrotu do siebie jako brzdąca,
śpiącej dziewczyny i znikającego pana Piszczka
to już z górki, czas żniw
Janusz Józef Adamczyk, 30 września 2019
odciąć korzenie
zgasić świetlane wizje
nakarmić manekina bobem
i spokojnie czekać
aż namaszczony żelami padnie
albo poprosi o eutanazję
Janusz Józef Adamczyk
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.