Marek Gajowniczek, 9 września 2019
Będziemy krajem dobrobytu...
i wkrótce pomrzecie z zachwytu!
.
Nie mają moralnego kaca.
Emerytura to nie płaca,
a zapewniamy was radośnie,
że minimalna p ł a c a wzrośnie,
tak, jak wam szybko rosną groby.
To w naszej wersji jest DOBROBYT!
Dziś, odejścia z powodu lat,
nie zaliczmy już do strat!
Miliardy wstydu i pogardy -
miarą sukcesu zasad twardych!
Deadbat, 9 września 2019
I jeszcze boję się zasnąć
zbyt łatwo mój lęk wsiąka w pościel
Boję się zasnąć
gdyż wiem że ten sens mnie opuści
jeszcze zanim się jemu przyjrzę i nazwę
Boję się zasnąć
ponieważ prawda jest zbyt krucha
stłucze się i rozpadnie nim na dobre zasnę
Boję się zasnąć
Bo pytanie i odpowiedź nie będą już nic znaczyły
gdy wstanę
nie dla mnie
To jest jak wieczysta katedra Światła
któremu cień i mrok dają formę i barwę
To jest jak promień czarnego światła
co równoważy i tłumaczy każdy kształt każdą barwę
(...to jakby sam punkt widzenia nadawał sam sens a nie jedynie wykładnię)
Teraz tutaj wydaje mi się rozumiem coś zanim w pył się wszystko rozpadnie
Zanim sens pierwszy we mnie zamrze bezpowrotnie zgaśnie
Zanim znów sam zostanę
Janusz38, 8 września 2019
wy inspektorzy
dusz kształtu i percepcji
od wizerunku twórcy niebezpieczni
zbierzecie żniwa wy deformatorzy
pokłosie wasze do grobów was ułoży
wam polifałsze
niezgody twórcy i pogoni
w migotających fleszach obietnic mit-ziszczonych
miodem miraży karmiących dzieci czyste
historia was oceni pragmatycznie
wam dysonansu
sprawcy choć w habicie
morale straży - za niestraż zapłacicie
bo kur nie zapiał wy społem z diabłem skrycie
cnoty nadzorcy najbardziej zapłacicie
piosenka( zmiana wy cnót nadzorcy na cnoty nadzorcy 13,05)
Marcin Olszewski, 7 września 2019
Jesteśmy powietrzem. Bez oczu, serc. Pamięci
Spakowane, w toni rzeki z napisem „przeszłość”
Nie rozmawiam, dopóki nie zapytasz. Z cierniem
Nie pomogę, dopóki nie poprosisz. Jestem przecież
…. powietrzem
Nie ma uśmiechu na zawołanie. Przejścia do porządku
Świat jest już inny. Zmieniłem się. Zmieniłaś mnie ty
A zatem jestem tym, czym jestem. Powietrzem
Nie ma niewolników serc. Każdy ma swoją wolę
I wybór
Mój wybór pozostaw mojej osobie. I moje życie
Nie straszę. Nie kłócę się. Odchodzę w swoją stronę
Jeżeli zatem jestem kilka kroków od Ciebie. Nie kocham
Nie nienawidzę. Nic nie robię. Jestem tylko powietrzem
Marek Gajowniczek, 7 września 2019
Lipce. Jesień. Koniec lata.
Idzie na żebry Agata,
bo oferta niebogata
padła z ust Prezesa.
W centrum kraju - nie na kresach,
raju starość nie ma,
Władza ciągle ma dylemat,
odkłada na potem,
jak ominąć trudny temat -
zwiększyć wolną kwotę?
Polną drogą od Lublina
idzie sama kobiecina
na żebry do ludzi,
a Prezes emocje studzi,
chociaż sam jest stary.
Wiarygodność pragnie wiary,
lecz nie powie, czemu
ma być nadal po staremu -
tak jak u Reymonta?
Starość szuka kąta!
Ustawicznie poniżana,
wójta, pana i plebana
o łaskawość prosi,
a żydowi rzucić grosik
wiara nie pozwala.
Prędzej poda ci gwintówkę,
ale czeka na łapówkę -
odsyła do księdza,
a wciąż na wsi nędza.
Chciała w mieście zostać sługą,
a tam gówno płynie strugą
i jak zmiany obietnica
już nikogo nie zachwyca,
by żal w Wiśle topić...
Oto skrót - Smród... "Chłopi"
Deadbat, 7 września 2019
W mojej naturze jest milczeć
Lubię czekać na tę niepozorną chwilę
która przemija bezpowrotnie i bezimiennie
niczym kolejna fala na morzu
Aby zrodzić się ponownie odmiennie
Oto nadchodzi
I patrz to kolejna
Taka różna a taka tożsama
Tożsamość wypływa z niewiedzy
jest wynikiem poznawczego błędu
Kiedy patrzysz zmieniasz się patrzeniem
Kiedy słuchasz naprawdę
słuchaniem się stajesz
Kiedyś nadejdzie ta chwila
owszem już nadchodzi ten czas
Oto czas aby zagubić
Okpić kolejny raz prawdę
Tuż zanim opadną ostatnie złudzenia
I rozedrze się zasłona Świątyni
Lecz nie jest tak jak jest przecież
Tak jak i ja nie jestem kim piszę
Kiedy milcząc patrzę na liście
kiedy raz po raz szum morza chcę słyszeć
Ciche wołanie
I wszystko staje się mgnieniem
Yaro, 6 września 2019
zmarłych poetów kocha się
za to że nie zapiszą niczego
co mogło by nas osłabiać
by nie byli lepsi od naszych
zakompleksionych czystopisów
o miłości lęku i mgłach
mętnych jak ścieki w Warszawie
bez pośpiechu płyną w kierunku Bałtyku
stanowiska nie padają
słoików mnogo
przybędę wpisany na papierze
niczego nie odmienię
stoczę walkę z samym sobą
wojna potrzebna by po niej
zazieleniły się gruzy naszej Ziemi
prawdziwi poeci odeszli
pozostały układy kolesi
nikt tego nie zmieni
różni nas strona historii
zabrane dobra imiona
kasty nas na podeptanych ramionach
wpatrzony w niebo
nie słyszę płaczu
cisza co w gromy się zamienia
wyjdą zmory walczyć czas
nadchodzi
poeci są wśród nas
słowa zapisane na kamiennych sercach
dodatek111, 6 września 2019
przychodzi gdy ciemność zabija obrazy
wyjmując je z objęć zimnego księżyca
rozkłada paletę mnożących się szarzyzn
by czas zniewoliła zmieniona w mrok cisza
dryfując do zmyśleń gdzie chowa się trwoga
zamyka fabułę śmiertelnym szablonem
ukryty w ciemności przytula chłód noża
i kradnie świadomość bezgłośnie jak złodziej
Pi., 6 września 2019
kiedy chce mnie rozgniewać, mówi do mnie: mój
ty mosiądzu. że niby jestem taki zatwardziały, zimny
i nierdzewny na komunikacyjne sygnały z tamtej strony.
podobno cierpliwie puka. kiedy chce mnie zachwycić,
mówi: serduszko, to nie tak, i od razu ma każdą,
oczywistą rację, którą zdolna byłaby sobie wyobrazić,
a ja z wdzięcznością biorę na siebie błąd, winę i kaca
po ewentualnych wyrzutach sumienia. kiedy chce
by zabolało - milczy. kara dotkliwsza, niż pęknięcie
paznokcia na syberyjskim mrozie. więc uważam. chowam
pazury, nadstawiam zachłanny policzek, posłusznie
rozszyfrowuję kropki i kreski. w jedyny, prawidłowy rytm.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.