Yaro, 13 sierpnia 2019
otoczeni żywiołami zasypiamy spokojnie
opętani życiem w świecie nierealnym
rajem dla innych dla drugich piekłem
wnurzam się w dźwięki
wysłuchany w słowa
rozpuszczam się w strumieniu
by kamieniem się stać
być wszystkim bez znaczenia
opada poranna mgła tonę w niej znikam
spalam się na popiół szary jak twarz bez imienia
porywa wiatr myśli rozsypuje liście nasiona
zakwitam wiosną na polach
w ogrodach kwitną wiśnie
sny budują spokojny dom
na tyłach wrogów nie mam
każdy dzień spędzam otoczony
samotnym dąsem
zatańczyć z tobą
pójść w balet na kilka dni
zapomnieć drogę do domu
odnaleźć miejsce na ziemi
by sobą być
bez zamazanych niejasnych obrazów
Marek Gajowniczek, 13 sierpnia 2019
Parafraza?
Tło?
Obraza?
Tęczowa aureolka.
Ideologia - zaraza?
Przedwyborcza trwa demolka.
Nie przestaną na wyrazach
i na czarnych parasolkach.
Sąd zezwolił. Rząd zakazał.
To już było. Nie płacz Jolka!
Czarna owca bywa w stadzie,
ale nie czyni kłopotu.
Większy problem jest w zasadzie:
Nie bierz żon do samolotu!
Nie popłyną do Wenecji,
bo ta nie chce wycieczkowca.
Zwyczajów Borgii Lukrecji
nie wróci wysoki obcas.
To, co jednym zakazane,
niektórym jest dozwolone!
W świat wysłano Dobrą Zmianę.
Nam pozostał wzlot balonem.
Z koncertem na dwoje skrzypiec.
Z wielką burzą w szklance wody.
Żywym ogniem mogą przypiec -
Standardy, tęcza i schody.
Pi., 12 sierpnia 2019
siedzimy. skwierczy powietrze nad bezrobotnym grillem.
skwierczą lekkomyślne komary. nawet chmury skwierczą
dookoła księżyca. i dobrze. gdy się wypalą - będzie nam
bliżej do perseid. bliżej do jeszcze nie sprecyzowanych
marzeń. boimy się. jesteś nieprzygotowana na o! popatrz,
spada gwiazda, szybko pomyśl życzenie. sam czuję się
jak odłamek kosmosu, który bezsilnie mknie w kolizyjny
kurs ze wszystkim co przewidziałem. dołóż do ognia,
więc dokładam. drew, słów i emocji. cofa się wilgoć w dym.
wysycha w nas kolejne źródło. to jest najcieplejszy sierpień
w tym stuleciu - mówi radio - a ja nie mam już nawet siły
na bezwiarę. milczymy. perseidy jak oszalałe komary, kręcą
te swoje piruety, spirale i zygzaki, byle tylko ominąć nasz
nieboskłon, nasze pragnienia i naszą niedoczekaną
przyszłość. nie ma się czym dosączyć. sobie wygasamy.
jesienna70, 11 sierpnia 2019
pozłocona słońcem
przechadzam się po miedzach
z rękawów strzepuję puch podbiału
obserwuję lot jaskółek
kreślących ósemki wśród obłoków
rzeźbisz mnie w myślach
nadajesz kształt pszenicznych kłosów
uformowana pragnieniami
odkrywam swoje nowe ciało
pachnę chlebem wyjętym prosto z pieca
RENATA, 11 sierpnia 2019
Tymczasem jesteś gołębiem
kursujesz między wyborami
w tandemie myśli
papier nie dotknie ust
mimo upływu czasu wciąż
dla siebie jesteśmy
najważniejsi
Dla równowagi przydługich
nocy siostra whiskey
przywłaszcza część mózgu
karmi nadgniłe serce tęsknotą
samotna poduszkato latający
dywan w perspektywie
już tylko światy równoległe
i piąty wymiar
W imię dobra serce płacze
na zewnątrz lód neuron twoje
ma imię wszystkie wtyki elektryczne
dudnią w głowie
rozum wie swoje
gwiazdki z nieba nie będzie
Marcin Olszewski, 10 sierpnia 2019
Jak niewiele nam potrzeba
Zwykły stół, kawa. Oczy i usta
Świat odkrywany, słowem za słowem
Kilka lat, a jak by to było wczoraj
Ruchy ust, wspólny śmiech i treść
Zrozumienie na tych samych falach
Zegar poza linią wzroku. Bez chwili
Bo chwile są tu i teraz. Pomiędzy nami
Nie ma stołu, nie ma kawy. Nie ma czasu
Jesteśmy tylko my. Twarze w zapomnieniu
Rozmowy budzącej lata wspomnień
Niekończąca się chwila mocnych doznań
Z ruchu warg, ze śmiechu, więzi zawartej
W dotyku palców zamieniających słowa
W najpiękniejszą między nami rzecz
Bez względu na odległość. Rozmowę
Sztelak Marcin, 10 sierpnia 2019
Od zawsze pełen dwuznaczności
przetykam życie przez pełnie.
I nie chodzi o księżyc
– aby nie było trywialnie.
Chociaż może to jego wpływ
każe iść stroną w półmroku.
Najdziwniejsze, wcale nie wracam
z dalekiej podróży.
Ani nie wznoszę szeptów w martwych
językach. Jedynie przesiąkam
deszczem, padającym w tajemnicy.
Od czasów Noego.
I wcześniej. A ten nieustający
grzechot to tylko kości
nieśmiertelnych.
Marek Gajowniczek, 9 sierpnia 2019
Loty z Warszawy do Gdańska
to tradycja wielkopańska,
a z Warszawy do Rzeszowa,
to już raczej ta - ludowa.
Konsekwencje to nie żarty,
gdy wysokie są standardy!
Wówczas tylko te przyziemne
uznawane są za ciemne.
Narażają rząd na kpiny
częstym przeciąganiem liny,
szarpiąc wewte albo wte
sponsoring Marcina P.
Wkrótce będzie po kłopocie.
Upchnąć w jednym samolocie...
zabronią teraz rygory -
inaczej, niż do tej pory.
Wystarczyło jedno słowo,
żeby było honorowo
wśród tych, co z unijną gażą
mogą nadal świecić twarzą.
I tak bardzo teraz świecą,
że bez mrugnięcia przelecą
nad poziomem emerytur,
krojąc już nowy garnitur.
Najwyraźniej im ten stary
nie potrafił trzymać miary,
a i przy każdym pokłonie
coś świeciło przy ogonie,
kiedy diabeł na mszę dzwonił,
powtarzając; MY! - nie ONI !!!
Yaro, 8 sierpnia 2019
mógłbym ukraść dla ciebie
dywan w pełni nocy
wypleciony gwiazdami
nie taki z Bułgarii
księżyc na stół na lampę
blade światło
ochłodzi gorące noce latem
pod głowę rzucę poduszkę z mgieł
zbiorę rosę w dzbanek
wypije cały
tobie zapach jaśminu
oddam w dłonie
delikatne jedwabne
zakochaj się na molo
będę czekał słów
od nowa
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.