Janusz38, 19 lipca 2019
UTRACONY RAJ
gdy z klocków pierwszych dom zbudowałem
czując ich piękno kolorów
wtedy z radością
wszystkim krzyczałem
o wielkim domie dla gnomów
pierwszą w ukryciu zerwaną rożę
tak aby w dom ten tchnać życie
prysznicem wtedy zlali mi głowę
morderca - słyszałem skrycie
zbyt trudno było przyczynę pojąć
zielone przecież zielone
w dobie widm, genów, czarnych dziur, promów
wolności smak zatracony
nie mów że tak, nie mów, że nie tak
bezpieczniej jest nic nie mówić
milczenie złotem, mówienie
często - w czasie złym sznytem pokryte
gdy potem sami w sieciach swych cieni
utkanych wszędzie dokoła
dla bezbolenia wtedy nam mowią
korona z cierni kręcona
gdyby zielone zielonym było
w zieleni o tym wykrzyczeć
w lodu pożarze , w gorączce mrózu
wycedzić że boli życie
gdy pierwszy klocek łączymy w domy
w kolorach jakie widzimy
nie Ewa temu wszystkiemu winna
przysiegam to Lego winny
Pavlokox, 18 lipca 2019
Tym razem we wrześniu nie poszedłem do szkoły.
Cieszyły się z tego niemal wszystkie matoły.
Jednakże wolność została nam odebrana.
Tragedia to była wprost nie do opisania.
Źli żołnierze w obcym języku zwykli mówić.
Za małym był, by cokolwiek z tego rozumić.
W moim domu nowe osoby się zjawiły.
Wszystkie w piwnicy lub na strychu zamieszkały.
Zabroniono mi o tym komukolwiek mówić.
Głucha cisza nawet, gdy ktoś miał się pierdolić.
Rodzice stali się jacyś bardziej nerwowi.
Karali mnie tak, by być pewnym, że zaboli.
Cieszyłem się, że w domu brakło alkoholu.
W końcu mogłem mieć w domu ciut więcej spokoju.
Niejeden raz z byle powodu oberwałem,
Aż w końcu za nocny powrót kablem dostałem.
Poszedłem spać bez kolacji i obolały.
Wszystkie osoby w domu bardzo mnie wkurwiały.
Ze snu wyrwało mnie walenie do drzwi głośne.
Towarzyszyły temu okrzyki donośne.
Nagle grupa żołnierzy do nas wparowała
Oraz każde piętro dokładnie przeszukała.
Niektórzy byli naprawdę bardzo przystojni.
W płaszczach, z bronią wydawali się tak dostojni.
Wszystkich naszych gości do salonu zabrano.
Rodzice mieli miny jakby się coś stało.
"Wer ist für diese Situation verantwortlich?"
Wskazałem, że ojciec współdziałał z nimi ongiś.
"Heraus!!! Tod für alle! Prügelstrafe auch für ihn."
Doszukano się najpewniej jakichś przewinień.
Wszystkich oprócz mnie i ojca wyprowadzono.
Potem zdarto z niego spodnie i położono.
Dawniej ojciec często lanie kablem mi sprawiał.
Teraz sam głośno krzycząc szpicrutą obrywał.
Jak go sprali również wyprowadzony został.
Jeden żołnierz wraz ze mną w salonie się ostał.
Z kuchni czuć było zapach wczorajszego żuru.
Patrzyłem przez okno. Wszyscy stali wzdłuż muru.
Każdy, kto się tam znalazł został zastrzelony.
Ceglany mur stał się nieco bardziej czerwony.
Zmartwiłem się. Czekałem na rozwój wydarzeń.
Czy mnie to czeka? Nie zrealizuję marzeń?
Zabrano mnie i dano zaległą kolację.
Dali mi spać i jeść w zamian za informacje.
Czasem mi też nacisnąć na spust pozwalano.
Po wojnie do nowej rodziny mnie oddano.
Moi przybrani bracia Helmut oraz Uwe
Pomogli mi ogarnąć niemiecką maturę.
Po dziś dzień zamieszkuję w Garmisch-Partenkirchen.
Do Polski i Polaków daleko mi jest hen.
Czy powinienem był kraj i rodzinę zdradzić?
Raczej nie, ale trzeba sobie jakoś radzić.
Marek Gajowniczek, 18 lipca 2019
Pająk wzmacniał więzy przędzy,
by chwytać każdy okruszek.
Ogłosił: "Nie ma piniędzy!"
i podatek brał od muszek,
ściągając od licznej nędzy,
więcej niż od trutni tłustych.
Brzuch już miał pełny, jak księżyc,
lecz wciąż ciągnął odwłok pusty.
Przeciągając nić pająki,
wiele tracą z własnej winy.
Ten, utrzymując wyjątki,
sam się urwał z pajęczyny.
smokjerzy, 17 lipca 2019
złego dobre początki
pomyślał aleksander drapiąc się
po czubkach korzeni
i dla pogłębienia nastroju
zerkając przez dziurkę od snu
na przenikające się warstwy autoportretu
w neutralnej przestrzeni lustra
Pi., 16 lipca 2019
kiedy milczę
odejmuje mi
mowę
kiedy się odezwę
odejmuje mi
rozum
tak czy siak
jestem na
minusie
jesienna70, 15 lipca 2019
cicha jak leśne jezioro
na chwilę przed brzaskiem
wyplata spokój z wierzbowych witek
ledwie zanużonych w niebieskiej toni
szukam jej wśród migotliwych drgań
rozgrzanego powietrza
wśród rozrosłych szuwarów tataraku
pachnącego kamforą i cynamonem
Pi., 15 lipca 2019
na pierwszy rzut oka wygląda na taką nie stąd. zbyt krótkie
spodenki, zbyt długie paznokcie, zbyt skrzywione nudą usta.
ucieleśniony przypadek. wiesz, kumpel miał być, ale nie mógł,
ja mogłam, to jestem. dopiero rozgrzewka. pierwsze piwo,
pierwszy papieros, trwa pierwsza zazdrość. przyjdą następne,
zostawią głębsze ślady. cięcie na plastikowym kubku broczy
bursztynem. wiesz? nie pozwalają wnosić butelek, a plastik
nie doleci na scenę. tam zmieniają się artyści, tu scenariusze.
już mamy za sobą epizod, już mamy za sobą katalog gagów.
wszystko idzie w przewidywalne momenty. lasery, ektoplazma
oraz multikrotny gejzer próżności. wiesz? mamy za sobą więcej
wspólnego, niż tylko to ciepłe powietrze przedychane z ust
do ust. wymykamy się, gdy wszystko wokół opada. kurz, emocje
i niezapowiedziana kurtyna. coś grają, czegoś więc słuchamy.
jeszcze jest coś do sfałszowania w taniej kodzie. niebo topi się
pomiędzy cieniem, a mrokiem czerwca. wierz mi? szczerze
wątpię żebyśmy spotkali się w następnym życiu. zawsze wiem.
kiedy trafi swój na swego, naga zazdrość brzmi w szeptach.
Pavlokox, 15 lipca 2019
Co rok jeździłem latem do Krynicy Morskiej.
Uwielbiałem klimat tej miejscowości swojskiej.
Nazwę „Relaks” miał mój ulubiony ośrodek.
Mógłbym tam normalnie wykopać sobie dołek.
W tym roku wziąłem hulejnogę elektryczną.
Jak zwykle poznałem gromadę bajtli liczną.
Wszyscy hulejnogi mi bardzo zazdrościli.
Gdy jeździłem wokół placu – za mną gonili.
Co tydzień odbywał się festyn rodzinny.
Były gry, zabawy oraz ogródek piwny.
Maj rodzice nie chcieli jednak brać udziału.
Przychodziły do nich informacje z oddziału.
Wobec tego bawiłem się grillem znudzony.
Z ogniem byłem już od dawna zaprzyjaźniony.
Jakaś baba zabrała mi jednak pogrzebacz.
„Bo się poparzysz!” rzekła, gdy chciałem go wyrwać.
Głupia cipa nie wie, że na wsi w piecu palę.
Na ognisku upiekłbym wursztów całą halę.
Wróciłem więc na plac, by jeździć hulejnogą.
Na miejscu spotkałem kolegę z miną błogą.
Powiedział mi, że mógłbym szybciej na niej jeździć.
Na początku nie chciałem wcale mu uwierzyć.
Zabrał hulejnogę i pobiegł do pokoju.
Wbiegłem za nim po schodach. Nie ufałem gnoju.
Na górze był jego starszy brat – programista.
Wszędzie z laptokiem siedział ten antymarksista.
Ponoć zarabiał dwieście tysięcy miesięcznie.
Nie wiedzieć czemu z rodzicami bywał wiecznie.
Grubas, od laptoka oczu nie odrywając,
Podłączył doń hulejnogę i ją hakując,
Zniósł z niej limit dwudziestu pięciu kilometrów.
Linijki kodu mignęły zza jego swetru.
Wnet straciłem gwarancję i ubezpieczenie,
Ale nie to było najgorszym wydarzeniem.
Miałem przeto moją siostrzyczkę przypilnować.
Zmartwiony na plac zabaw zacząłem drałować.
W krótkiej sukieneczce na zjeżdżalni siadała.
Sęk w tym, że ta zjeżdżalnia w pełnym słońcu stała.
Dało się we znaki globalne ocieplenie.
Kto zaprzeczy – ten w mordę dostanie ode mnie.
Dziewczynka, podczas gdy z urządzenia zjeżdżała,
Równocześnie rozpaczliwie głośno krzyczała.
Trzymając się za pupę, wpadła mi w ramiona.
Metalowa zjeżdżalnia była rozpalona.
Czy na pewno nikt nie patrzy, się upewniłem
I sukienkę siostrzyczki w górę podwinąłem.
Skóra z tyłka i ud zaczęła już odchodzić.
Szkoda, że nie mogliśmy w zimnej wodzie brodzić.
Wziąłem ją na ręce, do pokoju zaniosłem.
Matka wściekła się. Nazwała mnie głupim osłem.
Ojciec zapowiedział pozew i karę dla mnie,
Lecz tym razem nie planował sprawić mi lanie…
Wieczorem, gdy skończył czytać Gazetę Polską,
Wszystkie rzeczy z dużego stolika uprzątnął.
Wziął świeczkę i wstawił do kubka na kuchence.
Matka razem z siostrą trzymały mnie za ręce,
A ja, nagi od pasa w dół, ległem na stole.
„Za pińcet plus kupiliśmy ci hulejnogę,
A ty szwestrą nie umisz się zaopiekować?”
Ojciec wziął kubek, aby woskiem mnie polewać.
Poczułem parzący ból ud oraz pośladków.
Darłem się, aż do drzwi pukała para dziadków.
A czy oni mieli do tej kary obiekcje?
Nie wiem, ale u ojca dostrzegłem erekcję…
smokjerzy, 15 lipca 2019
dla odzyskania wolności
w jednej chwili zrezygnować z imion i nazw
urzeczony tą ideą aleksander wyobraził sobie jabłoń
z której słowa sypią się jak zbyt dojrzałe owoce
tylko co mam zrobić ze sobą zadał pytanie
gdy zauważył że wprawdzie wszystkie już znikły
lecz jabłoń została i natychmiast zakwitła nową pamięcią
to na nic westchnął
następnie poszedł po rozum do głowy
czyli na ryby
Deadbat, 14 lipca 2019
Witaj nieznajomy
Ty który nie znasz umysłu własnego osnowy
Witaj wrogu śmiertelny
Najbliższy przyjacielu
Rwiesz czas na fragmenty
i splatasz na krośnie jaźni
nowe wciąż wzory i nowe tkasz barwy
Starym wątkiem i nicią zetlałą przeplatasz
w pośpiesznie pisany
wątpliwej jakości gobelin
jeden mikrosupeł na wielkim obrazie
który sensu mieć nie może
jeżeli nie istnieje go Oglądający
Witaj złudzenie
które chwila po chwili opowiadasz nam siebie
wciąż niedowierzając że jesteś
istniejesz bo zrozumiałeś
jak i kiedy nie wiesz
że jesteś jedynie efektem stawania się
nie zaś stałym sobą samym
Dziś-teraz w tym miejscu-tutaj
patrzysz nie sobą
lecz jesteś Patrzeniem
My tobą nieświadomym będąc
żalimy się tobie
Tak drogo kosztuje nas twoja niewiara
tyle życia wysiłku energii
bytów niepowstałych i nieupadłych bo nienarodzonych
aby odkryć na nowo
na jaki sposób trwać pragniesz w tej konkretnej chwili
W jakże nieświadomy sposób
chcesz widzieć słyszeć i rozumieć
W jaki istnieć wobec siebie
w jaki wobec świata
i w czasie
Który punkt jest twoim i zwiedzie twe serce
Czy nienawiść czy miłość
co droższe ci było jest i będzie dla ciebie
co cięższe do zarzucenia na wątpiące barki
trudniejsze do udźwignięcia
kiedy/jeśli/zanim się z tego otrząśniesz
co mocniej cię zrani
Życie każde jest zmianą
zagadką pierwotnie wpisaną w gobelinu ramę
i samo siebie o sobie potrzebuje marzyć
To co niezmienne nie żyje
więc wybrać brak zmiany
to wybrać nieszczęście tym większe tym cięższe
jeżeli więzienie świadomym
i boli
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.