Belamonte/Senograsta, 23 stycznia 2019
szliśmy do Kościeliskiej
ale skręciliśmy w prawo, przez strumień, na łuk łagodnie powracający do głównego szlaku
biegnący równolegle i trochę pod górę
na odnodze była kapliczka Okres świąteczny Więc była tam myślę Rodzina Święta
domek dusz, może on-ja, ona-ona-siostra-matka-kochanka, dzieci-my
mijamy kapliczkę, obrzucam ją zdawkowym spojrzeniem
pcham wózek na kółkach jak z listami, wiem że niepotrzebnie mam go ze sobą
ale to chyba walizka, wiem że muszę ją ze sobą ciągnąć
w pewnym momencie tłumaczę wesołej towarzyszce
sam będąc smutnym albo na odwrót
będę z tobą zawsze, nie idziesz sama
wystarczy że jest tu mój uśmiech, moje oko, spojrzenie
jestem tu choć mnie tu nie ma tak do końca
zawsze tak będzie i niech to ci wystarczy To ci wystarczy
od tej kapliczki do nieznanego schroniska
mój uśmiech, patrzenie i wózek
nasze małżeństwo i schronisko przed nami
a ja jestem w kapliczce, albo na innej drodze
też chyba z wózkiem i czyimś patrzeniem, śmiechem
za towarzysza podróży
z kim dojdę
Marek Gajowniczek, 23 stycznia 2019
I traktaty i wybory
nauczyły nas pokory
"łagodnym" naciskiem zdarzeń,
a partyjmi dygnitarze
bardzo szybko zrozumieli,
jaki wpływ na wszystko mieli.
Jak podzielić jest nas łatwo,
gdy się "nieco" wstrząśnie dziatwą.
Rok ten jest "wyborczym rokiem"
i bardziej "stanowczym krokiem"
mogli również nas "przywołać".
Teraz, kiedy się powoła
silną Armię Europy.
Wyraźnie nie mówią o tym,
skąd taka nagła potrzeba?
"Drobnych zmian" można się nie bać,
ale skutek jest fatalny
"zdarzeń nieprzewidywalnych".
Marek Gajowniczek, 23 stycznia 2019
Odkąd życie bywa grą,
a wiersz wpisem w internecie,
wiedza, o czym ludzie śnią,
przejmowana jest w sekrecie
przez dziwnych analityków -
specjalistów Mind Kontrolle
i Podcastów i Spotifów -
zmieniających wolną wolę
w program i wewnętrzne głosy,
nakazy, imperatywy.
Składasz raporty - donosy,
jakich myśli masz porywy.
Ktoś je bada, moderuje
i sztuczna inteligencja
umysłem twoim steruje -
rozwiązuje i nakręca
paranoidalne sploty
i świętości i dewiacji,
a ty śnisz i nie wiesz o tym.
Bierzesz udział w kombinacji!
Tworzy psychosemantyka
wirtualną snów matrycę
i prowadzi nieszczęśnika
w poezji ślepą ulicę
z której wyjścia rozum nie ma
i zagubi się w zadumie.
Pisze wiersze nie na temat.
Nikt ich puenty nie rozumie...
Marek Gajowniczek, 22 stycznia 2019
Trzeba już zdać sobie sprawę -
Idą czasy niełaskawe
I trzeba je będzie znosić.
W klapie oporniki nosić,
Bo medali nie wypada.
Trzeba? - Trudno.
Glans - pomada,
Lub z niemiecka -
Ganz egal.
Cierpi ludność.
Noch einmal.
Władzy możemy nagwizdać -
To otwarcie trzeba przyznać.
Głosować, lub nie głosować?
Wygrywa większość sejmowa
I gdy mówi - naród słucha!
Dzwoni w uszach cisza głucha
I może ostatni dzwonek
Czort przywiązał na ogonek.
Idą czasy niełaskawe.
Trzeba sobie zdawać sprawę,
By przed dziećmi się nie wstydzić.
Synku! Dziadek niedowidzi!
Nic go chyba nie poruszy.
Może...rządów ośle uszy.
Pavlokox, 22 stycznia 2019
Oto i jest kolejna historia z zimą w tle.
Poznacie znów osoby i zachowania złe.
W mojej rodzinie było kilka samochodów.
Mój ojciec zwykł mieć zamiłowanie do dieslów.
Dwadzieścia lat skończył nasz stary passat B5.
Na jego tle dochodziło do różnych spięć.
Matka liczyła na zakup czegoś nowego
Lub realizację remontu domowego.
Ojciec stwierdził, że pojeździ jeszcze tę zimę,
A za nowym „gnojem” rozejrzy się za chwilę.
Mrozy nadeszły jednak szybko niespodziewanie.
Fiaskiem zakończyło się auta odpalanie.
Pomogłem więc ojcu wyjąć akumulator.
Wzięliśmy prostownik i jakiś regulator
Oraz zaczęliśmy go w łazience ładować.
Podczas podłączania zwykł iskry wywoływać.
Bałem się być z akumulatorem w łazience,
Choć ojciec rzekł, iż ładowanie jest bezpieczne.
Zbliżał się Sylwester. Kupiono ognie sztuczne.
Nie mogłem dłużej czekać na zabawy huczne.
Zabroniono mi je dawać młodszemu bratu,
Lecz dałem i nie obyło się bez dramatu.
W trakcie, kiedy rodzice byli na zakupach,
Skończyłem wartę przy gotujących się zupach
Oraz wyciągnąłem zimne ognie z szuflady.
Na mojego brata nie padł wtedy strach blady.
Zaczął mnie błagać, żebym dał mu zimne ognie.
Uległem, prosząc by uważał na swe dłonie.
Po całym mieszkaniu ganiać się zaczęliśmy.
W którymś momencie w łazience się zamknęliśmy.
Zimny ogień w ręku brata ciągle się palił.
Do akumulatora przy gniazdku się zbliżył.
Wtedy właśnie urządzenie eksplodowało.
Mojego brata elektrolitem oblało.
Kilka bezpieczników natychmiast wyleciało.
W całym naszym mieszkaniu prądu brakowało.
Przydałby się nam zapasowy generator.
W łazience świecił płonący akumulator.
Brat zaczął głośno płakać i się do mnie łasić.
Nie wiedziałem, czy mam pomóc bratu, czy gasić.
Elektrolit musiał go w twarz boleśnie parzyć.
Taki wypadek nie miał prawa się zdarzyć.
Powinienem brata zimną wodą opłukać,
Lecz dym sprawił, że zaczęliśmy się podduszać.
Jak najszybciej z łazienki się wydostaliśmy
Oraz przez przedpokój do kuchni pobiegliśmy.
Kazałem bratu płukać twarz i oczy w zlewie.
Wtedy dostrzegłem, że brat załatwił się pod siebie.
Zaczynali się do nas sąsiedzi dobijać.
Nim jeden zaczął drzwi wejściowe wyłamywać,
Otwarłem je i mieszkanie opuściliśmy.
Natychmiast pogotowie i straż wezwaliśmy.
Nasi rodzice również szybko się zjawili,
Bowiem o niedzieli bez handlu zapomnieli.
Brat miał spuchnięte oczy i liczne pęcherze.
Chciałem już zapomnieć o tej całej aferze.
Poparzonego brata wzięto do szpitala.
Straż pożarna nasze mieszkanie przewietrzała.
Wcześniej, szczątki akumulatora wynieśli.
Na kilka godzin do sąsiadów mnie przenieśli.
Akumulator wybuchł przez zapłon wodoru.
Ciężko jest się pozbyć spalenizny odoru.
Wieczorem rodzice ze szpitala wrócili
I od przemiłej sąsiadki mnie odebrali.
Gdy rzuciła im się w oczy łazienka stara,
Ojciec powiedział, że czeka mnie sroga kara.
Matka spytała ojca, czy jest przekonany.
Ojciec milczeniem potwierdził, że będę lany.
Wiedziałem już na co się szykować.
Zacząłem mej uległości bardzo żałować.
Ojciec kazał mi położyć się na fotelu
I zerwał ze mnie majtki jak kurwie w burdelu.
Następnie związał mi ręce i nogi sznurem.
Do ust dał kijek, bym łatwiej mierzył się z bólem.
Przypiął mnie do fotela pasem transportowym
Tak trywialnie, że prawie oddychać nie mogłem!
Następnie wyjął z szafy rzemień z supełkami,
Które miały spotkać się z mymi pośladkami.
Ojciec wziął zamach i siarczyście mnie uderzył.
Piekący ból z tyłu mego ciała mnie przeszył.
Łzy gwałtownie do mych oczu się cisnęły.
Za każdym razem pośladki bardziej paliły.
Ojciec zadał mi pięć serii po dziesięć razów.
Wypuściłem w trakcie sporo śmierdzących gazów.
Cały czas drewniany kij mocno zagryzałem.
Z końcem drugiej serii na fotel się zeszczałem.
Równocześnie wyłem, krztusząc się własną śliną
Oraz rozważając nad swoją wielką winą.
Matka na to uwagi zbytniej nie zwracała.
Gdy ojciec mnie lał, krzyżówkę rozwiązywała.
Rozpaczliwie próbowałem się jakoś wyrwać,
Jednak pas dawał radę skutecznie mnie trzymać.
Przy piątej serii już milczałem patrząc w ścianę.
Nie czułem już pośladków, które były lane.
Gdy było po wszystkim, ojciec odłożył rzemień.
By poprawić resztki włosów, sięgnął po grzebień,
A potem zluzował pas i zdjął ze mnie sznury.
Podduszony miałem twarz w kolorze purpury.
Krztusząc się wyplułem drewniany kijek z mych ust.
Upadł na leżącą na fotelu stertę chust.
Stanąłem niepewnie na silnie drżących nogach.
Poczułem strużki krwi na pośladkach i udach.
Ojciec kazał mi się skłonić i podziękować.
Braku rozsądności powinienem żałować.
Matka podała mi zimny okład z rumianku.
Leżałem na brzuchu, tylko z górą we wdzianku.
Zanim ojciec niemalże zatłukł mnie w amoku,
Było jasne, że brat stracił wzrok w jednym oku.
Przez tydzień nie byłem w stanie chodzić normalnie.
Z trudnością przychodziło mi też załatwianie.
Zamiast siadać na desce, musiałem przykucać,
A potem tyłek ostrożnie wodą wypłukać.
Miast siadać w wannie, nauczyłem się brać prysznic.
To lanie miało mi się jeszcze nie raz przyśnić.
Zazwyczaj musiałem potem zmieniać piżamę,
Bowiem w śnie było przyjemne niespodziewanie.
Fotel w salonie starannie umyć musiałem,
Gdy byłem bity, obficie się nań zeszczałem.
Ojciec postanowił w końcu sprzedać passata.
Zszedł segment niżej i kupił tipo (fiata).
Kiedy tylko robiło się zimniej na dworze,
Przypominałem sobie o akumulatorze…
Marek Gajowniczek, 22 stycznia 2019
Maleje, czy wzrasta
Wpływ polityków z Trójmiasta -
Po Gdańskim Uniwesytecie?
Czy ktoś to badał? Czy wiecie?
Tych, co biegali przy Molo?
Jaką dziś chwalą się rolą?
A w sejmie? W ławach każdej strony?
Czy udział został zliczony
Posłanek, posłów z Wybrzeża?
Nieładnie jest niedowierzać,
Lecz może być porażajacy
Układ i wynik liczących!
Może to tytani pracy?
Kaszubi, Prusacy - Rodacy!
Potrafią piąć się do góry!
Berlińskie przewacać mury.
Tu mógłbym wymieniać dłużej...
Lecz innej prokurtaturze
Uwierzyłbym, że da radę...
Choćby... na wszelki wypadek!
Nie warto hejtować drwiąc:
"Na wszelki wypadek... i ksiądz..."
Marek Gajowniczek, 22 stycznia 2019
Kto lekceważy społeczeństwo
i tak zwaną - mądrość zbiorową,
dowodząc - winne jest szaleństwo
i aberracją umysłową
obarczyć umie rozum chłopski,
wynosząc obcy i żydowski
nad inne, zdolne do rządzenia -
tak zmienia kraj, by nic nie zmieniać!
A kiedy sam jest zagrożony
w dominującym wciąż układzie,
przed oczy ludziom przerażonym
niezrozumiałą zbrodnię kładzie
i cenzuruje każde słowo,
każdą najmniejszą myśl sprzeciwu
i chce terapią nam szokową
gasić iskry zdowych porywów,
byśmy, jak te milczace owce
akceptowali ich narrację
i kombinacje, wpływy obce
uznawali za demokrację,
wolność i równość. Sprawiedliwość?
Jest ludzką rzeczą - mieć wątpliwość,
za jakim idziemy pasterzem.
Uważnie, na zmiany przy sterze
spogladąć, płynąc w dziejów nurcie,
gdy obijają się przy burcie
haki bosaków porywaczy.
Lekceważenia nie tłumaczy
żadna konieczność złych wyborów.
Kanał politycznych horrorów
wyłączyć trzeba z mediów listy.
A język? - Polski!... programisty...
wybrać w ofercie internetu.
Inne niech rządzą... ale nie tu!
sam53, 22 stycznia 2019
co innego mówią oczy
kiedy usta
nie wypłaczą z siebie nawet jednej łzy
nie wypatrzysz smutku choćby nocą z lustra
gdy wieczorem żal zamyka wszystkie drzwi
ref.
wyżal się wypłacz wybecz
i nie zanoś już się płaczem przez sto lat
nie nie wszystko co minęło było krzywe
a o proste dziś do końca trzeba grać
przecież miało być inaczej dał ci słowo
tamta miłość rozbijała każdy bank
rozkochała się bez końca tylko młodość
jak to dobrze powspominać choć nie czas
ref.
wyżal się wypłacz wybecz
i nie zanoś już się płaczem przez sto lat
nie nie wszystko co minęło było krzywe
a o proste dziś do końca trzeba grać
zaufałaś mu bez końca za dwa słowa
które brzmiały tak jak echo pierwszych dni
tak jak szczęście - może z boku na nie popatrz
darowane prosto z serca poprzez łzy
ref.
wyżal się wypłacz wybecz
i nie zanoś już się płaczem przez sto lat
nie nie wszystko co minęło było krzywe
a o proste dziś do końca trzeba grać
z tamtych wspomnień wybierz choćby tylko jedno
nikt na pamięć nie nauczył się dziś żyć
a to dobro które w duszy tworzy piękno
zamknij w sercu na słoneczne lepsze dni
ref.
wyżal się wypłacz wybecz
i nie zanoś już się płaczem przez sto lat
nie nie wszystko co minęło było krzywe
a o proste dziś do końca trzeba grać
sam53, 22 stycznia 2019
a po słowie milczenie
sen tęsknota za wczoraj dwa serca
drżenie w głosie i cisza już nie wiem
dzisiaj wierszem spłynęła piosenka
wilgoć kroplą na ustach muśnięcie
szept co chwila oddechem się zrywa
pocałunek ach jeszcze chcę więcej
ja pieszczotą tę miłość ci wyznam
nim we włosy rozsypię ją deszczem
cierpliwością w twą nagość zaplotę
jedną magią złączymy się wreszcie
w jednym tańcu we dwoje a potem
będzie słowo
po słowie piosenka
ja twój wstyd całym sobą przykryję
Mleczną Drogą zwiążemy dwa serca
tej miłości należy się imię
Ania Ostrowska, 21 stycznia 2019
nie wiadomo z której strony
brudne światło wsącza się w noc
nie zostawiając smug
tu i tam kilka okien
zapala się jak spóźnione gwiazdy
dla towarzystwa
migoce samotny sznur lampek
na balustradzie sąsiada i mój
papieros
wzdycham do Boga ale to
czwarty łyk kawy przepędza z resztek snu
dotyk
maluję usta
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.