smokjerzy

smokjerzy, 13 grudnia 2018

przeciąg

przez zwoje
pędzi schizofrenik
 
tuż za nim 
 
tłum
wkurwionych cieni
 


liczba komentarzy: 7 | punkty: 7 | szczegóły

Misiek

Misiek, 13 grudnia 2018

13 grudnia 1981

kartka z kalendarza lodem skuta
całą noc czołgi przejeżdżały ulicami
za oknem się odbija świeżą blizną
 
księżyc w tę ciemność grudniową
pośpij  jeszcze trochę
dzisiaj nie będzie Teleranka
 
ktoś internował koguta
pośpij jeszcze moja córeczko
na obu kanałach powtarzają generała
 
beznadzieja przeniknięta chłodem
uzbrojone po zęby
wojsko na przystankach
 
mowa nienawiści między wierszami
w mundurach i wojskowych butach
puszki Pandory los uchylił wieczko
 
w uszy kłują wciąż słowa
Czy musiało do tego dojść ?
nikt nie wyciągnął ręki na zgodę
 
pośpij jeszcze
moje zranione serce młode
zanim przyjdą  po ciebie


liczba komentarzy: 2 | punkty: 1 | szczegóły

Yaro

Yaro, 12 grudnia 2018

niedoskonały

Bóg uczynił człowieka naturą nie urzeka 
dążył do upadku już w raju gdy podjadł jabłek 
otrzymał obstrukcję odkrył swoją nagość 
biedny człowiek zabił człowieka 
 
mało co się nie utopił gdyby nie Noe
brzegi nienawiści zawładnęły porosły serca
kamienne jak skały jasny granit i diamenty 
woda skarb bezcenny wręcz niszczony gardzony
 
kilka książek wywarły wpływ na śmierć milionów 
Biblia Koran i Atlas grzybów śmierć rozumiem na kilka imion
nieść chciwość ten wiatr człowiekiem zamiata 
rozprasza myśli pędzi jak stado na szczyt głupoty
 
bez szans na sens istnienia tutaj na Ziemi 
pomiędzy naturą spokojem ducha 
 ciszą co nie milczy bezimienna 
odliczam dni by skończyć z tym syfem 
wezmę wdech i podzielę się z tobą chlebem
 


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

smokjerzy

smokjerzy, 12 grudnia 2018

teoretyk

odejdź
objawiając się
przeszkadzasz mi
w wymyślaniu ciebie
 


liczba komentarzy: 28 | punkty: 8 | szczegóły

Yaro

Yaro, 11 grudnia 2018

śledź w kalejdoskopie

ybka lubi pływać , śledzik seta , taki melanż umiarkowanie
z chłopakami już pedałujemy w kierunku donikąd 
takie były lata dziewięćdziesiąte , kaliber cztery cztery
papierosy smakowały jak schabowe popularne i zefiry
jarałem po dwadzieścia panie , takie tanie , stać mnie na nie
 
istnieję obok egzystuje Leon 
osiemnaście lat zamiary dziewczyny 
długie baty czesał je wiatr mył deszcz
dookoła świat nie do Poznania 
bliżej Lublin Warszawa 
 
jadą po nas , na nas czas 
zwijamy się ocierając pyski
dyskoteka gra ,suka , kogut niebieski 
małe dwa tępe pieski ,pały biel na piszczelach
 
w głowie karuzela kalejdoskop 
paw tysiącem barw , śledź popatrz mózg 
oko patrzy w rozbiegane strony
tęcza nie zliczę gwiazd


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Pavlokox

Pavlokox, 11 grudnia 2018

Ojczym na materacu

Dwa lata minęły od śmierci ojca mego.
Matka znalazła se szaleńca nowego.
Magister inżynier i kierownik projektu.
Zamartwiony wizjami nowego obiektu.
Był to mężczyzna chorobliwie małostkowy,
Nerwicowo i depresyjnie zaburzony.
Matka była chyba jego pierwszą kobietą.
W pracy był męczącym i despotycznym estetą.
Gruby malkontent, praktykujący katolik;
Jak się okazało: pedofil i alkoholik.
 
Na wakacjach byliśmy w Krynicy Morskiej –
Miejscowości na obrzeżach tylko swojskiej.
Nie chciał z nami pojechać do Zakopanego.
Rzucał „kurwami” w geście zdania przeciwnego.
Od początku różne problemy się zdarzały.
Już pierwszego dnia zagubiłem się na plaży,
Lecz ojczyma łatwo było zlokalizować.
Na materacu jak wieloryb zwykł wyglądać.
Robił wszystko wolno i w każdym widział winę.
Dmuchanie materaca zajęło godzinę.
Pragnąłem przejażdżki do Rosji wodolotem,
Ale musiałem zadowolić się Fromborkiem.
Lubiłem też kręgle i chodzić na strzelnicę,
Ale to kąpiel w falach łagodziła hicę.
 
Nie umiałem jeszcze w morzu zbyt dobrze pływać
Tak jak matka, więc ojczym musiał mnie pilnować.
Płynąłem na materacu. On po dnie brodził.
W stronę mielizny coraz to bardziej mnie zwodził.
Zatoka Gdańska kryła licznych statków wraki.
Niespodziewanie ojczym nadepnął na taki.
Rozległ się wrzask i ojczym złapał się za stopę.
Tymczasem ja odpłynąłem na dalszą wodę.
Potem fala materac ze mną wywróciła.
„Wiedziałam, że tak będzie…” – matka się zmartwiła.
Ojczym wziął mnie na materac z powrotem wrzucił
Oraz powolnym tempem w stronę plaży zawrócił.
Matka przejęła się, że głowę zamoczyłem.
Jak najszybciej więc, ręcznikiem ją osuszyłem.
Ranny ojczym, z miną przemoczonego kota,
Oznajmił wobec, że nadepnął na U-Boota.
Matka poszła po czepek, a ja z nim zostałem.
Nie chcecie wiedzieć, co było za parawanem…


liczba komentarzy: 1 | punkty: 1 | szczegóły

Jonathan Davidoff Behavio

Jonathan Davidoff Behavio, 11 grudnia 2018

poranna kawa

zastrzyk z niesmiertelnosci
lyk udawanej wolnosci
postrzal od niewiernosci
zapach spalonej wiecznosci


liczba komentarzy: 1 | punkty: 1 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 grudnia 2018

Na uwięzi

 
Nie patrzcie na mnie, chowam twarz
w pudełku po butach, uwiera,
szczególnie na krawędziach pojęć
ocierających się o filozofie.
 
A mój towarzysz strach wierci dziurę,
na hak. Na nim powiesimy
wszystkie ciepłe kłamstwa.
Wyśpiewają podzwonne,
 
kończy się okres ochronny
dla diabłów, ruszymy w tan.
To będzie bal, lecz o północy
pozostanie jedynie dym,
 
cienie przenikające w półświatło.
Wszystko wróci do normy,
tylko szept zadrwi z pustych ścian:
nigdy nie chciałem tak skończyć
– przykuty do skał.               


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 11 grudnia 2018

Luka

Tej luki i ud prześwitu
nie miała do czasu Brexitu.
Nie wszyscy to zauważyli.
Trzeba się było pochylić,
lecz gdy skłon był za głęboki,
odsłaniał marne widoki
wdrożonej już procedury
i odzywały się chóry,
że wpływy obcej kultury
przetasowały wartości
i zagroziło ludzkości
starzenie się Europy.
Należy pobudzić popyt!


Kont luksemburskich geniusze
uznali, że martwe dusze
mogą być środkiem płatniczym,
a ludzka dusza jest niczym,
bez znaczącego ją kodu.
Odrębność państw i narodów
wypalić trzeba żelazem,
a trybunałów nakazem,
wątpiących w prawo, oszukać.


Wówczas zrodziła się luka,
a lukę znajdzie, kto szuka.
Anarchia - matką porządku,
a chaos - ojcem początku!
Gdy mętlik uczynią większy -
nasz świat się stanie piękniejszym!
A przyrost tworzą podziały.
Rozum jest niedoskonały,
aby zrozumieć prostotę
i wcześniej dostrzegać "potem"
w życiu i czasoprzestrzeni.
Być - znaczy zmieniać... się zmienić!
Burzyć, budować i szukać.
Nie w jedną, wciąż lukę... look-ać,
gdy obok ktoś kręci światem,
jak lody... cukrową watę. 


 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Pi.

Pi., 11 grudnia 2018

pestycydy

nadal z tobą rozmawiam. skarżę się, narzekam, klnę. 
czasem rzucę jakimś naprędce spłodzonym dowcipem, 
a potem udaję, że razem zaśmiewamy się do nagich łez.

usiłuję nie zauważać, że dialog zrobił się jednostronny, 
jak osiedlowa uliczka nieodwołalnie prowadząca pod 
poobijany trzepak. milczenie przeszkadza jakby mniej

gdy korzystam z magicznych zdolności domyślania się
czego mogłabyś właśnie zapragnąć. jestem wytresowany,
więc ani przez chwilę nie warknąłbym "to twój problem".

przecież wiem, że poczucie winy jest jak chwast. kiełkuje
gdy tylko odwrócę wzrok, wyprostuję zgarbione sumienie,
spróbuję pozbyć się odpowiedzialności. wciąż potrafię

wsłuchiwać się w polujące na światło chlorofile. mogliśmy 
być pierwszą oazą (tą sprzed ery ludzi), gdybym tylko wciąż
nie karmił cię własnymi złudzeniami. jak falą pestycydów.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 3 | szczegóły


  10 - 30 - 100  





Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1