Teresa Tomys, 3 grudnia 2018
nieprawdą jest
że szukam ciszy
wtulona w pusty kąt
nie czekam
dźwięku dzwonka
drzwi
nie otwieram
by spotkać twarz
której nie pamiętam
za to
uwielbiam zapach
pachnącej sosną świecy
w jej blasku wirują myśli
tańczą zawieszone obrazy
słyszę muzykę
już nie staję przed lustrem
obojętny mi czas
XII.2018/T.Tomys
Argo, 3 grudnia 2018
potopiły nam się sny
kiedy morze orał bryg
gdy wiatr cały tydzień wiał
każdy na stojąco spał
odgłos pracujących pomp
klątwą dla zmęczonych rąk
wiatr i morze jeden głos
zatoczył huragan krąg
na fokmaszcie żagla strzęp
w linach słychać ciągły jęk
wyje wicher jak zły duch
kogoś fala zmyła znów
walczy okręt o swój byt
sił już nie ma prawie nikt
wrzeszczy bosman bardzo zły
a ocean szczerzy kły
nikt nie wierzy już w ten czas
kiedy fale niosły nas
a spokojny zwykły dzień
teraz się wydaje snem
kiedy skończy się ten sztorm
oraz nie pochłonie toń
więcej nie popłynę już
dość ten żywioł zabrał dusz
tak powtarzam raz po raz
nie wiem już od ilu lat
lecz gdy przyjdzie płynąć znów
na pokładzie jestem już
Argo.
Argo, 3 grudnia 2018
homo sapiens
ta prawda nie od dziś na uznanie czeka
że stosunek do zwierząt miarą człowieka
spośród niezliczonych gatunków,
tych co zamieszkują wodę i ziemię
człowiek jest w ogólnym rozrachunku
tym najbardziej nieludzkim stworzeniem
dobrze potrafi sobie i innym
choć ma rozum oraz wolną wolę
wcale nie czując się czynów winnym
sprawić cierpieniem okrutną dolę
choć na ewolucji tkwi on szczycie
i ogniwem jest jej najważniejszym
potrafi jednak obrzydzić życie
swoim braciom - również i tym mniejszym
czyni to metodycznie zawzięcie
zła takiego znajdując przestrzenie
że gdy ludzkie przechodzi pojęcie
to ze wstydem odwraca spojrzenie
Argo.
drachma, 3 grudnia 2018
Mama mówiła że cielęta
przed ubojem płaczą
mają takie duże oczy
gdy są na platformie w kolejce
do uboju
Zgrillowaliśmy
ponad sto czterdzieści grindwali
wyrzuconych na brzeg
wyspy Stewarta
wskutek błędów nawigacyjnych
i sztormowego wiatru
Cóż to była za rzeź
na Wyspach Owczych
woda stała się klejąca od posoki
braci i sióstr delfina Um
Krew jest dobra na kaszankę
nic nie można uronić
z tych dryfujących ciał
Poszły z dymem inne
przepiękne wyspy
z kolorowymi ptakami
okalające je krystaliczne wody
z ławicami ryb
zamieszkującymi rafy koralowe
zanieczyszczone
milionami ton plastiku
Zapłonęły czerwienią krwi
mamutowce olbrzymie
jaki to piękny widok
ten upadek kilku tysięcy lat
wyniosłości
który trwał mimo burz
pożarów i trzęsień ziemi
Pi., 3 grudnia 2018
stoi krok przede mną. przeprasza. że rozmawia.
że nie może rozmawiać, bo stoi. na blat wykłada
powody: ser, pomidor. pora. jakieś bułki. potem
gesty. nerwy. a szept robi się teatralny i ostateczny.
syczy w telefon, że nie będzie się znów powtarzać.
ale się powtarza. że nie może teraz rozmawiać.
ale przecież rozmawia. i stoi. choć w końcu mogłaby
zamilknąć, skupić się na tym co tu. się przesunąć
i nie być tą znienawidzoną krwinką, która doprowadzi
sklep do zawału. a wrze. ciśnienie wzrasta. szemrzą
szmery. ktoś traci cierpliwość, ktoś traci dystans.
ona traci tylko telefon. jej ktoś traci nad nią kontrolę.
smokjerzy, 3 grudnia 2018
Grudzień, wieczór.
Ptaki nie śpiewają, maciejka nie pachnie, żaby
zeszły do piwnic, łazienek i schronów.
Zziębnięta samotność zaplątała się w szary szlafrok,
kształt człowieka i Sonatę Księżycową.
Zasypia.
Kudłata suka goni zające na łące, łąka chrapie.
Ogień w kominku opowiada bajki,
z których nie cieszą się drzewa.
Rośnie noc ( jak czarna drożdżówka ),
ciemność za oknem lgnie do szyb.
Na parapecie, po cieplejszej stronie powietrza,
tańczą dwie świece.
Drzwi są zamknięte, o ściany obija się tęsknota.
Tylko ona wciąż czuwa.
Danuta Kurczewicz, 3 grudnia 2018
I roztopi się co ziemskie zalewając wnętrze
nieba I pójdziemy grzbietem wody wbrew
kamieniom których nie ma I zaśpiewa cisza
w oku zamykając skojarzenia a na rzęsie
staw zamieszka jego wdzięczny glono-spadek
Ustom przyjdzie się otworzyć (kto by nie chciał
wybrzmieć w ciszy) ręce o brzeg będą prosić
lecz ich nikt już nie usłyszy
Michał Heluszka, 2 grudnia 2018
słońce chyli się ku upadkowi
ale kompot dobry
no wiersz
cała przyjemność
po moim trupie
Marek Gajowniczek, 2 grudnia 2018
Modły za rządy Heroda
wznosili arcykapłani,
ale w pasterskich zagrodach,
nie byli wciąż przekonani,
że wielkie, boskie proroctwo
na Ziemi już się spełniło,
gdy wolą i ręką obcą
koronę mu nałożyło.
Oczekiwano Mesjasza,
własnego Dawidowego,
a rok gwiazdami ogłaszał,
że dzieje się coś dziwnego.
Daleko na nieboskłonie
gwiazda wędrowała nocą.
Dyskutowano wciąż o niej,
że zdąża z bożą pomocą.
W prowincjach spis ogłoszono.
Każdy spisany na liście,
z rodziną - dziećmi i żoną
stawić się miał osobiście
w miejscu, z którego pochodził,
dorastał, życie zaczynał.
Wiedziano, Mesjasz przychodził.
Mówiono o Narodzinach!
Argo, 2 grudnia 2018
toż to skandal niesłychany
szef dziś chodzi zapłakany
w rękaw nos wyciera kuchcik
choć otwarty w oknie lufcik
szlocha nawet pomywaczka
roni łzę po łzie sprzątaczka
bufetowej łzy w dół rzeką
po policzkach ciągle ciekną
płacze cała już ekipa
co się stało ktoś zapyta
ktoś tu umarł lub choruje
nie - szatkujemy cebule
Argo.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.