Sztelak Marcin, 2 października 2018
Pan kotek był chory
i zdychał pod płotkiem.
Zawodowi kanibale piszą blogi
podróżnicze, serdecznie zapraszają
na herbatkę z herbatnikiem.
A słonie podobno zapominają, krążą
skołowane szukając szlaku i owoców
fermentacji.
Zabranianej przez niektóre religie,
odsądzane od czci, bo wiara przenosi
wprost do raju.
Oto jest fundament, na nim spocznie
zmęczony podróżnik w drodze
ku gwiazdom.
Żeby nie było – zero zaangażowania,
to tylko bajeczka, z martwym morałem.
I przyszedł pan doktor,
i oskórował koteczka.
Marek Gajowniczek, 2 października 2018
Propagandy - do przesady!
Znosić tego - nie dasz rady!
Powietrze uchodzi z worka.
Krasomówcy stoją w korkach.
Nieustanna trwa oracja.
Ogranicza ordynacja
czas prezencji kandydatom.
Do przesady, w zamian za to -
co dzień, premier z prezydentem
wciąż wystąpienia zacięte,
czasem nielimitowane,
o to, kto włada ekranem,
toczą, bez chwili oddechu,
w sprinterskim, niemal, pośpiechu,
bo się wkrótce skończy czas,
urabiania szarych mas.
Nas?
smokjerzy, 2 października 2018
poeci smarkają w papier.
wrzeszczą żurawie i wrzody żołądka.
za widnokres odlatują klucze bez drzwi,
narkomani, migi i f- 16. pada deszcz
za deszczem, z foteli i mchów wyrastają
zreumatyzowane grzyby. przed siebie
wyruszają autobusy pełne pustych koszów,
głodnych dusz. na rykowiskach, rogach ulic
spotykają się jelenie. pustoszeją plaże,
smagane wiatrami spóźnionych turystów.
z drzew spadają pierwsze liście, złotem
zdobiąc trawę i psie kupy. dni kurczą się,
puchną noce. kominy długimi jęzorami
wylizują niebo. w butach, umysłach i telewizji
bulgocze błoto. siedzę w domu sam
niczym Kevin, radosny zwiastun świąt,
niezawodny jak śmierć. w butelce już tylko
echo wczorajszej czkawki i de-en-a dna.
koty, szare jak tynk, odpadają od ścian.
Janusz38, 1 października 2018
jeśli jednak jest Bóg
nieraz myślę, że nie
niechaj dotknie mnie znów
abym poczuł, że jest
jeśli miłością On
kocha każdego z nas
niech rozleje swą pieśń
echem na cały świat
jeśli jednak tam jest
chciałbym wierzyć , że tak
niechaj każdemu z nas
choć ubogi da znak
tak więc jeśli tam jest
czasem wierzę, że tak
przystań tuż obok mnie
wiary poczuć daj smak
Yaro, 1 października 2018
w mojej głowie drzewo pnie się do Nieba
światłowodem zamiast wody
z życiem płynie purpurowa krew
zapach twoich ust spierzchniętych od łez
teraz gdy po rozmowie z Bogiem
widzę więcej
widzę ludzi w dzikim pędzie
obłęd ogarną pełną łódź co tonie
gdy sygnał się urywa modlitwy nietrafione
w sercu żal pustka zimny wiatr rozwiewa włosy
wytłumaczyć nie potrafię się nie wiem dokąd ciągnie mnie ten świat
teraz gdy po rozmowie z Bogiem
widzę więcej
widzę ludzi w dzikim pędzie
obłęd ogarną pełną łódź co tonie
Sztelak Marcin, 1 października 2018
Tratata nie ma wszechświata.
A przynajmniej od kiedy:
zabrakło powietrza, statek zatonął
w butelce, przez dziurę w bucie
podglądam sąsiadów, a sierotka ma rysia.
Z powodu wyżej wymienionych objawień
składam zdania wyłącznie jednowyrazowe,
z akcentem przed przecinkiem. I klnę
tylko po łacinie, w szaletach publicznych.
A przekorne gwiazdy spiralnie wirują
pod łóżkiem mimo płaskości ziemi
nakrytej wypukłym denkiem.
Tatarata wielki wybuch.
smokjerzy, 1 października 2018
na lampie dynda lokomotywa
ciuch ciuch sapie ona aż ściany drżą
a na podłodze pod stołem lekko kulawym
tarza się glista ze śmiechu
choć ludzka to całkiem nie ludzka
wuj kazik z ogromnym brzuszydłem na wierzchu
morduje plujki lokalną gazetą
i duma o licznych beaty walorach
co też zawsze na wierzchu ku wujowych uciesze
myśli nieczystych mimo że po kąpieli w ziółkach
z dodatkiem grzybków
pies gabriel zesrał się w ciemnym kącie
na kotka niuniuśka
miau miau skarży się kotek lecz nikt go nie słucha
bo gabriel brud już zlizuje z wuja życiowej stopy
tej co czterdzieści lat temu zrzekła się prawa do wody
wuj właśnie wrzeszczy na lokomotywę
zmień małpo piosenkę lecz ona dalej ciuch ciuch
i ciuch ciuch aż się kukułka wściekła i zegar też
a czas stanął jak wryty teraźniejszością na sztorc
beata siedzi na szafie bawiąc się puentą
ojej trzeszczy szafa to wbrew naturze gdy szafa
siedzi na szafie
na co natura uniosi brew ale niezbyt wysoko
by nie walnąć czołem o wieczność
i to już koniec niestety
gdyż puenta zoczyła glistę i razem
pękły ze śmiechu
beata zaś spadła z szafy na wuja
stracili przytomność i wszyscy śpią prócz lokomotywy
która zlizując światło z żarówki sapie
ciuch ciuch
Marek Gajowniczek, 30 września 2018
Było kino w Popielawach
i mamy wyborczy kierat.
Wiejska szkoła. Krótka ława...
i wybieraj - rad, czyś nie rad.
A na wojnie - jak na wojnie.
Kiedy słabnie ofensywa,
coraz bardziej niespokojnie
sztab przeciwnika nazywa.
Złodziejem, kłamcą, oszustem,
agentem obcego państwa.
Wymyśla, stojąc przed lustrem,
liczne synonimy draństwa.
Szuka kreta, który może
ryć, odrzucać i pokopać,
gdy sam premier ciężko orze...
Już mu nawet szkoda chłopa!
Sąd partyjny, głodny czeka,
by zawiesić wykrytego
i może paść na człowieka
kampanią przemęczonego.
Ochronnego nie ma płaszcza
kiedy to ostatnia szarża.
Może odczuć szarża zwłaszcza
o co szatniarz ją oskarża.
Kto zapyta o metody,
gdy wynik będzie malutki,
a do obaw są powody...
Taa..aki trud, a jakie skutki?
Prosty człowiek też inaczej
na sukces popatrzyć może.
Okres błędów i wypaczeń
wypaczyć go może gorzej!
Propaganda sukces kocha!
Estetykę za krytykę
wyrzuca z klubu: Wynocha!
Obciąży ją złym wynikiem.
Partią włada dogmat zysku,
a sztuka jest elitarna.
Sukces musi mieć na pysku,
także, gdy prognoza marna.
Stadion, wynik, sukces, sława!
Pycha - na wyłączność sfer!
Rekolekcje w Popielawach
są dla ciebie. Wzywa kler.
Bogna Kurpiel, 30 września 2018
kiedy się dynda na cudzym sznurze
gorycz zasiada na języku
rozlewa się dumnie i pogardliwie
zagląda w każdą cząstkę jestestwa
jak koty z zakamarków
złe myśli parafują zwykłą codzienność
k... jego ma.....
Sztelak Marcin, 30 września 2018
Adekwatnie do rzeczywistości zastanej
o godzinie szóstej trzydzieści osiem
wypluwam z siebie unieważnienia,
pomiędzy sekwencjami kawa – papieros.
Siódma dwadzieścia pięć, niby wszystko
tak samo jak wczoraj, chłopakom nadal
brakuje do flaszki, Zenek mantruje przekleństwa.
Jednak coś wisi w powietrzu gęstniejącym
z każdym uściskiem dłoni, kolejnym krokiem
ku ósmej piętnaście.
Po niej dżentelmen już może
skorzystać z toalety, w międzyczasie przyrządzając
alfabet. Niezmieszany, wstrząśnięty.
Oraz rzecz najważniejsza – przewietrzyć.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.