Maria Paszkowska, 6 sierpnia 2018
Twoja twarz – oaza spokoju i życiowego doświadczenia.
Oczy wiele widziały, ale wciąż ciekawe świata.
Twoje delikatne dłonie wiele obiecują.
Nigdy mnie nie dotykały, ale wyobrażam sobie,
Jakie by to było przyjemne.
Kobiecość to skarb, który głęboko
Był ukryty w moim „Ja”.
Właściwie już zapomniałam o niej
I nie czułam tak jak Kobieta.
„Motylki” spały snem wiecznym
Niczym zaklęci rycerze w Giewoncie.
Ale Ty się zjawiłeś na ścieżce mojego życia.
Los „wykręcił” nam taki numer.
Czy Wilk Stepowy może oswoić
Taką dzikuskę jak ja?
To niemożliwe! Niemożliwe?
Wszystko mnie drażniło i szokowało,
A Ty na to – „nie było tematu”
Parę razy się obraziłam, a było o co.
I co z tego? Bez Ciebie było jeszcze gorzej.
To niezwykła więź i wzajemne odczuwanie siebie.
Magnes przy tym, to mały „Pikuś”.
Już się nie obrażam, wiele zrozumiałam
I polubiłam dzięki Tobie.
Motylki obudziły się i czekają na uwolnienie.
Wiem, że przyjdzie taki dzień,
Gdy staniemy „twarzą w twarz”.
Spojrzę w błękit Twych oczu,
Ty w moje – zielone-szalone.
Twoje delikatne dłonie obejmą mnie,
Ja przytulę się do Ciebie mocno
I powiem…wiesz, co powiem.
I wtedy poznamy Siebie naprawdę i zaśpiewam:
„Och życie – kocham Cię nad życie!”
Miał być erotyk…
…dotykaj delikatnie, aksamitnie…
Jak tylko Ty potrafisz.
Marek Gajowniczek, 6 sierpnia 2018
Mamy wszystkiemu dawać wiarę?
Odchodzą wielcy, sławni znawcy
Bizancjum i starożytności
poszukiwacze i wydawcy
historii nieznanych ludzkości.
O judaizmie i antyku.
Pradziejach judeochrześcijaństwa.
Czasie, który kierunki wykuł,
a nie wywodził się z pogaństwa.
Lecz z zagubionej teologii
powracającej do korzeni.
Wędrówki ludów. Mitologii
i Wielkich Królestw Władców Ziemi.
Nie ma narodów bez historii
i nie ma bez niej Międzymorza.
Urna, to często pierwszy pomnik
tego, co zniszczył dziejów pożar.
Tego, co dzisiaj miejski śmieciarz
wyrzuca z okien na ulicę...
i spada bielizna kobieca,
woalki, buty i spódnice.
Książki i dobra posiadane.
Oschłe, jak kiedyś właścicielka -
nieznana, ale nielubiana,
sąsiadka - nasza rządzicielka.
I chociaż jej się nie kłaniałem,
po króciutkiej wymianie zdań,
odbieram nadal z wielkim żalem
stosunek władz do zmarłych pań.
Emigrant - pewnie Pakistańczyk
wyrzuca wciąż resztki pamięci,
a w powietrzu to wszystko tańczy,
co miało kiedyś się odwdzięczyć.
Już nie ta partia, nie ta gala.
Już nie te same prominencje,
a tam wciąż Kraków tonie w żalach
z nadzieją na drugą kadencję.
Zaskakujący koniec elit
w przeróżnej oprawie obrazów.
Tłum jagiellońskich oficjeli
i "eksmisja" z siłą nakazu.
Chrześcijańscy Liberałowie -
Komunistyczni Katolicy
zabierają swoją opowieść,
pod badawczym wzrokiem ulicy.
Wielkość i Marność spada w parze.
Segregatory z wiatrem lecą,
a tam nauki luminarze
podziałów szukają ze świecą.
Widzimy Nowych Nadzwyczajnych
z dobrze nam znanej Kasty Starej.
Masonów Stowarzyszeń Tajnych.
Mamy wszystkiemu dawać wiarę?
Paweł Szkołut, 6 sierpnia 2018
Fale morza zmywają ślady stóp na piasku
a ocean pamięci wyrzuca na brzeg
muszle wspomnień
na horyzoncie –
złudzenie nieskończoności
w oddali majaczą
statki, kutry, jachty i żaglowce
mocny wiatr i szum fal z białymi grzywami
gdy pogrążasz się w ciemnozielonej toni –
w wodach wszystkich oceanów i mórz
wspomnienia z dzieciństwa:
błękitna piłka plażowa z mapą kontynentów
pierwsza ciekawość świata
i poczucie jego tajemnicy
dotyk matki, obecność ojca
i słoneczno-miodowy kolor bursztynów
odbywając podróż w przeszłość
w czasie przekwitłego lata
przechadzasz się wśród sosnowego boru
z dywanami wrzosów, mchów i porostów
słuchając porannych odgłosów żurawi
a ogrom morza rodzi w tobie
pragnienie tego co absolutne
fale Bałtyku załamują się
nad brzegiem oceanu pamięci
w słońcu połyskują muszle i kamienie
teraźniejszość i przeszłość
łączą się ze sobą
jak lazur nieba i morska zieleń wody
żegnając się z morzem
czujesz, że jeszcze do niego
kiedyś powrócisz
ale wiesz, że teraz jesteś gotowy na wszystko:
na koniec i początek
na śmierć i narodziny
VIII 2008
Marek Gajowniczek, 6 sierpnia 2018
Placowi Świętego Marka
Kolejny zagraża potop.
Niezbędna znów będzie Arka.
Przygotuj się Europo!
Lecz dzisiaj Togi Weneckie
Innego znalazły pana
I nowe Prawo Kupieckie
Chce, Żebyś była zalana!
Nie będzie już kasa nowa!
Współczesny nam Marco Polo!
Fałszują przestrogi słowa.
Na sprzeciw nam nie pozwolą!
I żadna już Gołębica
Nie wzleci ponad odmęty.
Mewy ją zaraz pochwycą.
Rozerwą pióra na strzępy.
Nad brzegi Morza Czarnego
Powrócić chcą Chazarowie,
A ród Nowego Noego
Napisze o tym opowieść.
Do Nowej Jerozolimy
Wejdziemy przez Płaczu Ścianę
I wszystko to zobaczymy,
Bo Niebo będzie Ekranem!
Poeta tylko nie wejdzie,
Bo w ziemi pozostać woli,
Nad którą Jutrzenka wzejdzie
I wskaże mu miejsce - "Polin".
Znaczyło mu kiedyś "Polska",
Lecz także - "tutaj odpoczniesz".
Gdy w świecie zetrą się wojska,
Wiara tu znajdzie samotnię.
Zostanie Krzyż na Giewoncie.
Do Nieba ramiona wzniesie.
To Bóg rozsądził! Nie sądźcie!
Oddajcie wieczność poecie!
smokjerzy, 6 sierpnia 2018
przed drzwiami stoi śmieszny pan
któremu w życiu wyszło
i już nie wróciło
Marek Gajowniczek, 5 sierpnia 2018
Pan Prezydent, gdzieś w powiecie
świętuje z gminem Stulecie.
Wieść dotarła do Paryża.
Macron (już w znaczącej roli)
i na golizm by pozwolił,
byle tylko się nie zbliżał.
Była pomoc przyjacielska.
Jechała Armia Niebieska.
Stąd mamy Władysławowo!
Ale wojskowa - kadrowa
była w kraju już gotowa
i Naczelnik był jej głową!
Paderewski wsparł niebieskich.
Lubomirski, Niemojewski
i arcybiskup Kakowski
uznawali Piłsudskiego,
także za zgodą Dmowskiego,
już za Naczelnika Polski!
Na popiersia miejsc jest wiele
i przy drodze, przy kościele.
Niepodległość to rzecz święta!
A pan Prezydent pamięta
wyciągane do nas dłonie...
także z Francji przy Macronie.
Śląsk dla Polski? To zbyt wiele!
I sprawdzeni przyjaciele,
nie lubią w niczym przesadzać.
W końcu Niemcy - to są Niemcy!
Przyjadą do nas rozjemcy,
by nam zbytnio nie dogadzać.
Odtąd miało być: "Nic bez nas!",
ale któżby się rozeznał
w zawiłościach polityki,
Unii oraz Ameryki?
Marek Gajowniczek, 5 sierpnia 2018
Siedemnastka - tramwaj zwany pożądaniem,
Snów namiastka - wypełniła swe zadanie.
Zapiszczała, skręcając w pierwszą przecznicę,
Kiedy miasta wyludniły się ulice.
Motorniczy do zwrotnicy zęby szczerzy.
Kiedyś wsiądą politycy... mocno wierzy,
Ale pedał coraz bardziej się zacina.
Pożądanie? Zapomniana farsa kina.
Niegdyś stał na Woronicza pan wajchowy.
Rozgraniczał i wytyczał szlak drogowy,
Ale dziś, kiedy przystanki pustką świecą,
Warszawianki już na wzmianki tak nie lecą.
Za to męska - wieczna klęska dawnych zwidów,
Pragnie jechać tylko na Plac Inwalidów
I koniecznie, zmierzać wiecznie, Mostem Gdańskim
Na Żoliborz Oficerski - dziś bezpański.
W siedemnastce nadal brzęczą kasowniki
Kompaktowej, bezstykowej polityki.
Nie pomogły i nagrania i kamery.
Nieczytelne pojawiają się numery.
System miejski po złodziejskich zawahaniach,
Wciąż przoduje w sondażowych notowaniach.
Siedemnastka - na złamanie karku leci.
Na słoikach już nie grają jej poeci.
Coraz głośniej za to słychać o remizach
i zajezdniach dla lewactwa i Kukiza.
O bocznicach i o pętlach pałacowych.
O kierunkach narodowych - nie ma mowy!
Niegdyś była to atrakcja - słów symfonia.
Świetna puenta dyrygenta, jak Rachonia.
Dziś, po pisku w kłębowisku grodzkich fal,
Nawet widzom nowogrodzkim... patrzeć żal.
Marek Gajowniczek, 4 sierpnia 2018
Z Bogiem i światem pogodzonym,
niełatwo jest czytać androny
ekspertów i publicystyki
niezrozumiałej polityki,
bo chociaż jest tak, jak być miało,
czego się serce spodziewało,
niełatwym jest do pogodzenia,
że może nie ma już znaczenia -
czy coś się zmienia, lub nie zmienia?
Zniknęły autorytety.
Nie kusi mnie już brzęk monety.
Rozwiały się ambicje twórcze
i spory z medialnym pokurczem.
Od Antoniego Padewskiego
spodziewam się jeszcze dobrego!
Nie przebieram w żadnych dopingach,
a Jackowskiego, duch Pershinga
odwiedził w poobiedniej drzemce.
Słuchałem. - Opadały ręce...
Dziś do Świętego Antoniego
pomodlę się za Gadowskiego,
którego coraz bardziej lubię.
Jest poddawany ciężkiej próbie
politycznego "gumkowania",
bo miał rejowskie porównania...
a spodziewałem się problemu.
Niektórych, wielkich z IPN-u
pewnie podobna dola czeka.
Był człowiek... i nie ma człowieka.
Wciąż od Świętego Antoniego
spodziewam się jeszcze dobrego,
bo sam był przecież Mniejszym Bratem.
Liczy się prawda! Nic poza tym!
Poznał już wcześniej Michalczewski,
co mogą pod dywanem pieski...
i z żalem patrzy na kraj dusza,
gdzie, po kolei, ktoś wykrusza
talent i znakomite pióra.
Kto miał, aż tak głęboki uraz?
Wciąż dla mnie są niezrozumiałe
i dni fatalne i wspaniałe.
Nie przemyślałem jeszcze sobie -
Co ja w tej polityce robię
i coraz większy, z dnia na dzień,
na oczy mi zachodzi cień.
A przecież chciałem mieć już spokój,
na dożywociu, bez widoków.
Nie mnożyć już pytań - "Dlaczego..?"
w żadnej modlitwie do Świętego.
Nie wiem... czy ojciec... może dziad..?
Wisi od wielu... wielu lat
medalion na drewnianej tarczy.
Uczono mnie: Prosić wystarczy...
Powróci to, co zagubione!
Proś Antoniego o ochronę!
On od złodziei cię ustrzeże!
Wierz w moc modlitwy!
Zawsze wierzę!!!
Pi., 4 sierpnia 2018
już wiem, że tej nocy wymrze pięć milionów pszczół.
bynajmniej nie z miłości. z przypadku. zabraknie
zaspokojonych kwiatów. bynajmniej nie z przesytu.
po prostu. takie prądy, takie wiatry, takie turbulencje.
wieje śmiercią od norweskich fiordów, domaga się ofiar.
- niech będą liczne. ścielą się widma w pasiekach.
już wiem. żaden owoc nie dojrzeje do tego by zgnić
od dzikiej słodyczy. pójdzie w górę wartość brzoskwiń
i wczesnych czereśni, na giełdzie porównań z bilonem.
będziemy się uczyć tworzenia gatunków na przyszłość.
dziury, truchła i przepowiednie, o tym czego już nie ma
przypomni plaster miodu, a to wyziębiony będzie wosk.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.