30 lipca 2010
demon
Przyjdź blady jak świt
Po granatowej nocy
Wypal znak swojego istnienia
W nagiej skórze mojej duszy
Wypal go żarem spojrzenia
Masz dłonie jak z surowego płótna
Jasne, szorstkie, mocne
Okryj mnie nimi gdy marznę o zmierzchu
Gdy szalony mróz tworzy witraże na szybach
Przyjdź nagle i gwałtownie
Jak wschodni wiatr w grudniu
Rozpętaj śnieżyce wokół naszych ciał
Jak czysty kryształ lśni lód na twoich rzęsach
Przybądź kiedy cię zawołam samotna na pustkowiach
Usłysz mój krzyk od głębin piekieł po świątynie nieba
Usiądź przy mnie i pozwól wtulić się
W twój oszroniony, ciemny płaszcz
Pozwól roztopić się w nadchodzącej wiośnie
Przyjdź krwawym demonem
Tworem chorego umysłu
Gdy sama zapadam się w nieludzkie raje
Zagadek podświadomości
Bądź złotym narkotykiem
Co krąży w moich ciepłych żyłach
Daj choć chwilę szczęścia dla zmysłów
Zmień moje serce w pieczęć zakazaną
Niezrozumiałą dla ludzi
-Przyjdę gdy tylko zawołasz
Twoja niewolnica, twój los i klęska
Wyszeptaj tylko moje imię
Które spopiela ci wargi co noc
Przybędziesz słysząc mój głos
Co wezwał cię z mrozu, z niebytu, z chaosu
Noc umiera świtem lodowym na szybach
Wiem, że musisz już zniknąć
A ja trzeźwiejąc, bez ciebie żyć...
18.XII.2009