Sztelak Marcin, 5 października 2015
Mój dom wyrósł po drugiej stronie
burzy, zasiany w jałowej ziemi
nie przyniesie plonów.
Jedynie kamień na kamieniu
i szron pokrywający zmatowiałe
prawdy. Albo tylko zdjęcia.
W szufladach pogrzebany wiatr,
ten, który przynosi świt.
Oraz ciemność.
Lecz ja zaledwie pomiędzy,
coraz mniejszy.
Aż do zaniknięcia.
U styku piekła i piekła.
Lub odwrotnie.
Sztelak Marcin, 2 października 2015
Twój głos wszczepiony podskórnie dręczy
sny. Te zapisywane chłodnym powitaniem
budzika.
Telefon kusi jak grzech,
najprawdopodobniej śmiertelny. Jednak
zamierające echo ostatnich kroków
uspokaja rękę.
Później jest dzień – obojętny, jak zawsze.
Z twoim zdjęciem wytatuowanym
pod powieką.
Więc kradnę pocałunki, wciąż licząc
na twój dotyk, lecz są tylko muśnięcia.
Gdzieś pomiędzy dniem i nocą.
Sztelak Marcin, 1 października 2015
Lekarz ostatniego kontaktu zmodyfikował
moją lewą rękę.
Teraz jest wprost przeciwna – po co nie sięgnę.
Wszelkie biurokracje i ograniczenia odpowiedzialności
skazują mnie na posuchę. Pośród stołów zastawionych
od brzegu do brzegu.
Zresztą może to już ostatni, do którego dopłynę,
dość nieporadnie. W lustrze pęknięty na pół
wietrzę nieszczęście.
Więc przylepiam krzywy uśmiech i biegnę,
z nieodzowną zadyszką. Ale ostatni autobus
odjechał. Na nic ciskane przekleństwa.
pozostało mierzenie kroków.
Lekarz ostatniego kontaktu wypisał akt zgonu.
Noszę go na piersi, obok aktu niedoszłego urodzenia.
Sztelak Marcin, 30 września 2015
Od nagłego wybuchu
elokwencji u ameby. Pełzła recytując poezje,
może nie najlepsze, ale czegóż można
spodziewać się po amebie.
Później już lawinowo, kołem toczona.
X i Y w różnych układach
tak zwanej miłości.
Prędzej, coraz prędzej, nawet poza ramy czasu.
I już jesteśmy na szczycie, z mądrą miną
ustalając aksjomaty. Chociaż do końca
nie wiadomo czy ta drabina ma wszystkie szczeble.
A ameba wciąż pełznie, dla odmiany milcząc.
Jak zaklęta.
Sztelak Marcin, 29 września 2015
Gra w otwarte karty, z niepoliczalną ilością
dwójek i asów.
Wszystkie gratis od losu, zebrane
na kupkę w rogu życiorysu.
Sto razy przepisywany testament,
a stan posiadania i tak nieokreślony.
Chociaż na pewno bliżej sterty przedmiotów.
Całkowicie zbędnych,
jednak skrupulatnie zbieranych za zasłoną
sentymentu, rozczulających wspomnień.
Taka miękkość przypisana do gatunku,
w końcu podobno glina i błoto.
Jedyna pewność: plemiona łowców - zbieraczy
odeszły. W niewiadomym kierunku,
dla nas zostawiając rewolucje,
po tysiąckroć.
I coraz mniejsze pole manewru.
Sztelak Marcin, 28 września 2015
Historia jest ślepa, tylko niekiedy trafia
na ziarno. Czasami zasiane.
Jednak z reguły suplementy życia zastępują
prawdy. Chyba że objawione
– tych nadmiar czai się w każdej księdze.
Niektóre z nich hołubimy, inne płoną
na centralnych placach miast.
Wokół ogniska pląsają przedstawiciele
naczelnych. Być może nadal czczą ogień
lub tylko jego niszczycielskie aspekty.
Później, spoceni rozchodzą się do domów,
niepocieszeni, bo żądni benedykcji,
których nikt nie udzielił.
Planowane zaspokojenie spaliło na panewce,
więc głowy pokornie zwieszone.
I tylko Historia śmieje się w kącie,
jako jedyna znając zakończenie.
Sztelak Marcin, 26 września 2015
Preteksty i konsekwencje, niezamierzone
gehenny.
Do ostatniego wzoru dopracowane zagłady,
z nieprzewidywalnym czynnikiem ludzkim.
Jak twierdzą kapłani tak chciał Bóg,
przykładowo wojny. Ten z apetytem
na popiół i zgliszcza.
Lub jakaś inna siła wyższa,
ta, która pcha wciąż do przodu.
Z zakazem oglądania się za siebie.
Tak czy inaczej trochę trwało
nim wymyślono koniec świata.
Realny.
Ot, człowiek i jego za każdą cenę prawdy.
Sztelak Marcin, 25 września 2015
Zakaz wprowadzania wypchanych zwierząt.
– tak na ostro, z grubej rury
pogrywając z człowieczeństwem.
Czymkolwiek by nie było.
Ewentualnie to wańka – wstańka,
bez trzymanki.
A ofiary konsumpcjonizmu
modlą się żarliwie.
W zwartym szyku czekają
okazji. Tradycyjnie najlepszej.
We mgle krążą dzieciaki
o słodkich uśmiechach
oraz niewidzących oczach.
Niczyje i wszystkich
okolicznych przepowiadaczy końca.
Oczywiście rychłego,
a już na pewno w tym
tysiącleciu.
Sztelak Marcin, 24 września 2015
Stoimy u progu i nieba, i piekła
nerwowo krążąc od bramy do bramy
– wszystkie znaki na ziemi wskazują,
że te zamknięte na głucho.
Na nic stulecia pasji, modlitw i grzechów.
Tych żarliwych, tych od niechcenia.
Więc drepczemy, znikąd pocieszeń,
ani nawet instancji odwoławczych.
Wszelkie skargi o kant można potłuc,
cyrografy zużyć na podpałkę.
Wracamy gromadnie nie dopełniwszy
przeznaczeń, tylko w głowie kołacze:
Co komu pisane, lecz mogli przeprosić
za opóźnienia.
Sztelak Marcin, 23 września 2015
Jest poniedziałek albo inna data.
Dobra na upychanie w słoikach
godzin. Mijających bezpowrotnie.
Tak jak wzruszenia na wspomnienie
kochanek, które nigdy nie były nasze.
A przynajmniej tylko i wyłącznie.
Zresztą wszystko może się jeszcze potoczyć
inaczej. Na przykład w odwrotną stronę
medalu.
Patrząc subiektywnie jest dobrze,
a nawet najlepiej.
Szczególnie, że za szybą przyczajone
życie.
A nam nie chce się kiwnąć palcem,
tym bardziej otworzyć okien.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.