Edmund Muscar Czynszak, 24 grudnia 2010
Są to słowa do kolędy (Cicha noc, święta noc) napisanej przeze mnie do
szopki noworocznej przygotowywanej przez nasz miejscowy dom kultury.
Cicha noc, święta noc
pokój niesie ludziom
w krąg
nam nie niesie bośmy słabi
przez świat Boży
zapomniani
w żłobie spoczął nasz
los.
Cicha noc, święta noc
pastuszkowie tworzą
krąg
idą droga wielcy mali
przez świat wielki
zapomniani
czekając na swój cud.
Cicha noc, święta noc
dla naiwnych złudny
krok
pan wielkiego format
podał rękę swemu
bratu.
stał się nowy cud.
Cicha noc, święta noc
Znalazł się w zsypie
ciepły kąt
A w kościele wielkie
święta
Spotkasz twarze
uśmiechnięte
Z naszych uśmiech
skradł los.
Edmund Muscar Czynszak, 24 grudnia 2010
Kupiłem karpia na bazarze
rybę pływała w zwykłym stawie,
dokarmiał ja człowiek w waciak odziany
niby zwykły, lecz trochę panicz.
Zgrabiałymi rekami do
do torby mi zapakował
jeszcze na odchodne wódką częstował,
ona popatrzyła swym rybim oczkiem
po czym głęboki oddech wzięła,
i na dnie foliowej torby spoczęła.
A stamtąd w ręce
oprawcy swego, czyli moje
jednym ostrym ruchem noża
odciąłem łeb, ogon i płetwy,
jego to już nic nie bolało
we mnie się serce rozdygotało.
Jeszcze przed jego zjedzeniem
poprosiłem go o przebaczenie,
on na zgodę zostawił mi
na szczęście łuskę
i swą ostania rybią łezkę.
Może ci nikt nic nie odrąbie. Powiedział,
z chichotem lecz przytomnie i odszedł,
pozostawiając brudną wodę w wannie,
oraz danie które już zjem mnie zachłannie.
Edmund Muscar Czynszak, 23 grudnia 2010
W wieczór, kiedy zwierzęta
zaczynają mówić ludzkim głosem
nie zdradzają mam wszystkich
swoich sekretów.
Błyskające promyki choinkowych ozdób
mieszają się z pogodnymi
uśmiechami gwiazd zawieszonymi
pod sufitem naszego świata.
Przyjaźnie podana dłoń
nie kryje fałszywych uścisków.
Osiedlowe śmietniki
czekają spóźnionego wędrowca,
z drugiej strony rzeczywistości.
Wiatr nieśmiało zaczyna
szemrać swoje kolędy,
puste skwery
naciągają świąteczną ciszą,
tylko bezdomne psy
szukają nadal swego miejsca.
Edmund Muscar Czynszak, 22 grudnia 2010
Na parapecie mego okna
łabędzim lotem lądują
śnieżno białe anioły.
Rozkładam marzenia
w zaciszu świątecznego drzewka,
spojrzenie usiłuje dotknąć mej gwiazdy
księżyc z lodowatym spojrzeniem
śledzi moje myśli.
Mróz pod stopami wędrowca
syczy nieprzyjaznymi dźwiękami
choć, jak co roku czekał będę podarku
wiem, że nie będzie on chwilą
jakiej czekam.
Kolejny rozdział rozpocznę, oczekiwaniem
dnia nadejścia mego anioła.
Edmund Muscar Czynszak, 21 grudnia 2010
Są rozstania, które
piętnem tęsknoty
na kolejne dni
pozostają.
Są odległości
co łoskotem serca
się mierzy.
Są oczekiwania
jakich ocean spokoju
nie zdoła pochłonąć,
nie wyrazi bo żadne słowo.
Edmund Muscar Czynszak, 20 grudnia 2010
Jarmarczne słowa słyszę
dziki chichot targa
ciszą,
dławię się dawno
wypowiedzianym słowem.
Inne znaczenie będzie
miało to, co dzisiaj powiesz?
Nie wkłada się innego
klucza
do innego zamku, bo
się zepsuje
fałszywa nutka do
oryginału
nigdy nie pasuje.
Stado czarnych
kuropatw
nad mym domem krąży,
ogromny smutek dziś mą duszą drąży.
Edmund Muscar Czynszak, 19 grudnia 2010
Z za firanek utkanych z płatków śniegu,
zębate słońce z lodowatym
spojrzeniem uśmiechem spogląda.
Siadam z kubkiem gorącej herbaty,
o ciepłym lecie marze.
Wiatr porywistym oddechem
sople spod pułapu strzepuje.
Niczym pasjans stawiam sobie pytanie,
czy zima to dobra pora na kochanie?
Edmund Muscar Czynszak, 18 grudnia 2010
Nie wystarczy mi już
ciepłe piwo w barze
pić
w obłokach dymu
szukać
zagubionej chwili,
spojrzeniem ocierać
się
o powtarzane twarze.
Nie wystarczy mi
z bukietem pustych
słów
bezradnie brodzić
w stosie porzuconych
zdarzeń.
Nie wystarczy
żyć, aby żyć
by znak swój
pozostawić.
Edmund Muscar Czynszak, 17 grudnia 2010
Spętany samotnością,
nie mogąc udźwignąć
twej ciszy,
siadam przy
klawiaturze
list do ciebie pisze.
Słowem pukam
w szklaną ścianę
milczenia
czy mnie jeszcze
pamiętasz
potargane czasem wspomnienia.
Czy jesteś przy mnie?
kiedy ciebie nie ma.
Edmund Muscar Czynszak, 16 grudnia 2010
Kiedy pójdziesz spać
musisz słowo mi dać,
że śnić będziesz o
mnie
choć spoglądasz
na mnie przytomnie
widzisz wszystkie
moje wady
a wokół mnie same
baby
rozrzucone w nie
ładzie słowa
jabłka wysypane w
rajskim sadzie
kilka kropel
lukrowanej słodyczy
co z czasem przestają się liczyć
zmysłami cie swymi
dotykam
przez wąską szczelinę
w głąb wnikam
i już tak w niej
pozostanę
bo jestem beznadziejnie
zwykły samiec.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.