Aleksander Osiński, 19 lipca 2014
Wiesz dobrze, że jesteś niezastąpiona, dlatego pewnie
zdecydowałaś się nic nie zatrzymywać tylko do odczytu
na zawsze. Starczy to, co na grzbiecie i ikona
świętym językiem zważy każdą kroplę.
Zawiadujmy śmielej piwnymi ogródkami, trzeba
rozłożyć wzorzyste parasole. Popatrz jak damom
otwierają wachlarze brodaci kupcy. Markizy
przesiewają pożółkłe zboża wiodąc się pod ręce
w ironicznych dysputach o plewach
i wyrozumiałości czasu.
Twoje kartki na stole w kuchni wyraźniej
przeprowadzają dowód na życie, nie warto
przymykać oczu - dokonało się i wystraszone
dziecko patrzy na starszych - widzicie,
będzie brakowało tych chrzcin i wesel,
o których jeszcze koniecznie chcieliście opowiedzieć,
choćby w największej tajemnicy,
odkrywało się tylko bardziej
plecy i ramiona.
Aleksander Osiński, 7 lipca 2014
Matka dała od serca, dała i serce,
ale to akurat przyjdzie zwrócić
albo zapłacić za dość uczynienia
i ciemniejsze sprawki w ramach
grubo spóźnionej rękojmi,
kiedy do siedmiu dni dochodzą kolejne
odkryte przypadkiem, niczym
przyjaciele po latach z podejrzanie
znajomymi adresami
i zapasem czarnego
atramentu do piór,
które w lot pojmują,
lecz nie za bardzo
chcą wierzyć,
a jeśli przyjdzie spadać – pewnie
tak wypada
zostawić matkę
przynajmniej raz
zasłuchaną.
Aleksander Osiński, 23 czerwca 2014
co tydzień tej samej dziewczynie
brakuje dwa złote do biletu
a chce tylko żeby wszystko było
po bożemu - znaczy
nie wylecieć na pysk w pół drogi
opatrzność wstrzymuje się od głosu w sprawie
ludzka istota jednak powinna mieć
chyba wyższe cele
piętrowe łóżka stają nad rzędami
poprzednich i chociaż przyjdzie
odchorować rzadkie górskie powietrze
zostaną widoki na zawsze
inaczej
wyszlibyśmy na gapy
Aleksander Osiński, 14 czerwca 2014
Pomieszanie nie doprowadza do końca,
chociaż każda kreska to kończyna
wisielca, wystarczy w sumie symboliczny,
katowski gest, jak w portugalskiej
odmianie corridy. Porto
trudno się pije wprost z dłoni.
Nie chciałeś się jednak dać zarżnąć,
to zrozumiałe - rośnie w tobie Bóg,
prostuje ścieżki, czyści kanały;
śluzy naciągają jak fotograficzny
papier, gdy mamy utrwalać gody;
płyta na pamiątkę dla każdego. Gorzko,
abyście nie myśleli. Ryż
pali się w każde święto. I pewnie jeszcze
byśmy się zżyli, gdyby Kain nie patrzył
tak oschle na mojego brata.
Aleksander Osiński, 1 czerwca 2014
Ganges jest święta i nie tylko do bliskich
wyciąga ramiona, dzieci częstuje słodyczami.
To wielka pokusa, a że stara i brzydka,
ma przecież dobrą wolę; spisała wszystkie
wedy i recytuje na długich falach,
które od środka ku brzegom,
rozprostowuje świątobliwy Bhikku.
Nigdy się nie pali, więc cierpliwie
układa ziemię za odchodzącymi
w głąb ogrodu, chociaż osobiście
zerwał tylko niewielki kwiat.
Aleksander Osiński, 26 maja 2014
zapach świeżej trawy
i nieformalne kolory widowiska
to te jabłka w jej piersi
które rosły od zawsze
a ziemia je dobrze przyjmuje
jedyna – samotna
chociaż nie ostatnia
czeka z tym jednym co zwykle
obiecane dłoniom
spotkać widmowe siostry
kąpiące się w blasku
moon river
aż rozpada się deszcz
zmoknie trzaska
a świat przyzna rację
Staszkowi z naprzeciwka
który maluje twarz na czarno
i rozmawia z marsjanami
jak równy z równymi
Aleksander Osiński, 11 maja 2014
zima się cieszy rozdziałem
białe dzieci rzucają czarnymi
śnieżkami w czarne dzieci
czarne białymi w białe
oddają sprawiedliwość
malutkie radosne piąstki
przyłożone do uszu czerwonych
z mrozu wyklutej królowej
spada warkoczyk na ziemię
las raz to skrzypi raz śpiewa
między walczących leśniczy
siekierki ostre rozdziela
Aleksander Osiński, 4 maja 2014
Nie sądzę, żeby to akurat zdanie zaważyło,
lub miało w ogóle wielkie znaczenie,
jak również, żebyś zechciała je kiedyś
zmienić, zamienić, umieścić
w sobie tylko znanym miejscu,
chociaż ono samo zdaje się ewoluować
właśnie w twoją stronę, praktyczniejszą
odsłonę mody, gdzie strój staje się
częścią wyobraźni, natura – zgodą,
że to nie jabłoń w kwietniu
ma ochotę wszystko zrzucić,
nawet gdyby w pamięci zbyt długo
dźwigała przenoszony płód,
zamienia się tylko z powrotem w pył
opracowywany uparcie przez owady,
aż wreszcie pokryje się na nowo rosą,
jak w pierwszej chwili, którą przecież
oboje pamiętamy najpełniej,
bo na moment potrafiliśmy wychylić się
ze swoich stereotypów
i zanurzyć w cudzych,
odkrywając jak bardzo
można się różnić, rozłamując
to samo jabłko.
Aleksander Osiński, 27 kwietnia 2014
Przypadkiem odkryłem historię ciała,
które odważyło się jedynie przyśnić,
nagłe i niespodziewane , jak chrzęst płyty
podstawionej pod stare ramię gramofonu.
Przysięgałem na winyl, rowek w ciemniejszym
kolorze, gdy ścisza się głos, chociaż wiadomo,
że za chwilę zacznie - stukrotnie mocniej
puszczą spoiwa, pękną torebki stawowe
pełne jeszcze lodu. Podczas, kiedy on będzie
wołać: duszkiem, duszkiem. I będziemy
mieli go już tylko dla siebie.
Trzeba jeszcze obejść wiele sal,
uspokajając podopiecznych, którzy
zdyszani rzucają się w ramiona
i trudno uwierzyć,
a jednak ktoś na nich czeka.
Aleksander Osiński, 13 kwietnia 2014
Mrowienie sięgnęło głęboko, chociaż
struktura ścieżek pozostała zakryta.
Tylko niszcząc można odkryć, więc
pozostaje żmudne doświadczanie przekroju
świata odtwarzanego. W cudzych oczach
brak zainteresowania, bo ludzi zajmuje
ciemniejszy ogień, zawilgocone trzaski
giną w kłębach białego dymu.
Ściółka zapada w pamięć.
Po kostki
sięga się tylko szczęśliwą ręką,
nawet jeśli własną,
nie potrafisz się przyznać
i tak - często wystarcza.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.