5 stycznia 2024
samotność w amoku
niegdyś nie wiedziałem że
cisza boli zaciśnięte usta
słowa na uwięzi
przecież tyle do powiedzenia
łokciami mierzę przestrzeń
między oknem a starym fotelem
na szybie rosa
niebo też samo sobie
czasem zagrzmi
rozświetli mrok błyskawicą
czasem słońce
na wargach od alkoholu opuchniętych
cieszę się chwilą w amoku
przez ułamki wyrwane siłą
często łzy goszczę na policzku
czasem przyjdzie komornik mnie odwiedzić
zabiera wszystko co mu pod rękę
takie małe tornado
innym razem listonosz
z wiadomością niekoniecznie ważną
nade mną myśli jak plac na łysinie jasnej
z pustego nawet żydowski król nie naleje
w moim świecie samotność kilka marzeń
no i ten oto wiersz