Yaro, 20 października 2014
kwiecień plecień poprzeplata
duch silniejszy niż materia cała
zmarł papież serce moje umarło razem z nim
Dawidowi podczas poligonu rozdwoiła się jaźń
tak blisko byłem celu życie mnie odmieniło
skończył się czas 29 lat to nie wyrok
metamorfoza dziwny głos i myśli skłębione zasłony w dłoni
pękła żyłka nie wytrzymałem cienie w mroku
światło zgasło drobna iskra w popielniku
zdziwiony zdziwaczały świat mój cały
ludzie drepczą mi po piętach
losowa udręka nikt mnie nie oszczędza
blady wystraszony schylam się nad grobem
byłem ogromny jestem mały słowa pochowałem
Yaro, 20 października 2014
wybiegam myślami przed siebie
niepotrzebnie
między wami tyle ciepła
czuję miłosne uniesienie
bicie serc dobre słów pocieszenie
zanurzony w strachu
łzawią oczy smutne zakłopotane
na chwilę jest dobrze
boli mnie całe ciało
gonitwa myśli jak dzieci za piłką po trawie
nikt mnie nie odwiedzi nikt nie pocieszy
w mojej głowie słoneczne lato
dzieciństwo tak zapamiętałem
teraz zgrabiały do niczego
żałuję że istnieję taki słaby
odczuwam inaczej bardziej mocniej
we mnie gdzieś światło gaśnie
Yaro, 20 października 2014
zrywać cię jak trawę garściami
z końmi biec po zielonym blasku
kolorowo w głowie
zapleść warkocz nad brzegiem rzeki
rozłożyć koc chmurowy
rozlać się między wzgórzami
wzbić się ponad szczyt nad Andami
w ramionach cię skryć
przed wiatrem przed życia drzwiami
napić się miłości z kielicha
pomiędzy nami iskrzą gwiazdy
odlecieć na imprezie zawsze razem
śpiewać do rana zasnąć ze zdartym gardłem
uleczyć kaca gdy się nie spotkamy na planie
zadzwoń czasem między wersami
gdy sen budzi serce trzaskając drzwiami
Yaro, 18 października 2014
rozespany odwiedzam balkon
każdego dnia o poranku zapalam papierosa
świeży powiew uchylam drzwi
za parkingiem za drogą las otacza spojrzeniem
nad nim mgły kryją w koronach tajemnice
dzieli mnie kilka centymetrów od przepaści bez dna
na dole czai się czarny kot
co ma w głowie co myśli pchlarz
modłów nie wznoszę tych sam wciąż
wąż czeka by skusić
bóg we mnie mieszka wiem to z pacierzy
co wieczór nawiedza mnie ktoś
mą dusze słabą chroń
wiara co we mnie zamieszkała twarda jak skała
w moim zamku strzeżonym przez ptaki leśne zwierzęta
z ust dobre słowo każdemu i temu z boku
ciepło w dłoniach niosę
łza po policzku miłością płynie
znaczy drogę wąską do zdobycia
w sercu zakwitło dobro zielona latorośl
płoną myśli drogie
nie zapomnij mnie boże
jestem zwykły chłopak z bożych stron
zakwitam wiosną latem plon zbierze
jesienią złotym liściem spadam lekko
krajobraz przypominam
góra wielka
kijem zmierzony wiklinowym
jak kosz zapleciony
idą dni idą słowa za nim postać uboga
duchem bogata choć choroba jak zmora
męczy nie ma spania noc dręczy do świtania
Yaro, 18 października 2014
chłodne dni przyjdą okryją płaszczem ziemię
niepokój ogarnie osłabną wielcy
istnienie nieskończone dąży krok po kroku
zanurz się w wodzie życia
zniknij z przestrzeni
spójrz w głębię odważnym wzrokiem
nie uwierzysz w słowa proroka
pokój pokój przyjdzie wielkie zniszczenie
wojna wypali sumienie
spopielałe włosy zmarszczone skronie
słabe dłonie cienkie jak liście jesienne
kruche spieczone obojętne
serca obolałe od nadmiaru uderzeń
nie ma gdzie się skryć piekło wszędzie
smród ogień palone mięso płonie
wyryłem na brzozowej korze
mieszkał tu kiedyś człowiek
Yaro, 16 października 2014
gdyby nie palce u dłoni
nie zliczyłbym nocy we dwoje
dodaję mnożę przerażony
skąd siły czerpią wodę
wypatruję poranka nie mogę
krążą jak sępy wygłodniałe
w obie strony zmiennym wektorem
nienasycone noce nieprzespane
wykorzystane okazje
nie mszczą świtaniem
rozświetlone rozśpiewane
uciekasz ode mnie zadowolona
zachodem słońca jak gołębie do klatek
powracasz zakręcona zielona kochana
od nowa miętoszę słowa
makaron na uszy muza w betonach zadowolona
Yaro, 16 października 2014
oderwany od rzeczywistości
idzie wolno ciemną stroną syn ulicy
w głowie myśli niespokojne
pragnienia niezaspokojone
rysunek na murze
przykuwa tępy wzrok
dorysuje strzałę i wielkie D
będzie okey
w kapturze chowa głowę
by ciepło w czaszkę biło
z głupotą nie wygra
nikt przy zdrowych zmysłach
każdy unika takich miejsc
na murze rysunek
przykuwa do muru tępy wzrok
dorysuje strzałę i wielkie D
będzie okey
idzie wolno ciemną stroną syn ulicy
w bramie kilku opryszków pali jointy
w ręku wino trzyma jeden z nich
ma nadzieje że przeżyje kolejny dzień
oderwany od spraw przyziemnych
rysunek na murze
przykuwa tępy wzrok
dorysuje strzałę i wielkie D
będzie okey
świat dziwny tętni nocą jak puls
krew w żyłach podnieca mnie
słowa wypowiada tylko gdy gniew
bez miłości sny umierają nad ranem
wyją jak pies przed spacerem
Yaro, 15 października 2014
dumam obok z samotnością
gościem moim smutki
sam z kieliszkiem wódki
zamykam rozdział o miłości
drwa płoną serce gorące
w piersiach dławi się bólem
włos bieleje
niespokojne myśli ochłodzone
w szarym płaszczu dziury
wypatrują oczy nieba dla siebie
wtulony w kołnierz aleją idę
park uśmiechnie się czasem
poklepie po plecach
daj spokój marzeniom wyznacz inne cele
w niedziele na ryby
zapraszam smutki i żale
Yaro, 15 października 2014
ulicami włączą się nogi
na nogach ludzie
z zakupami
z pracy
zabiegani wśród latarni promienie biegiem
w domach samotność przy stole drzemie
echo w duszy odbija miłość echem
sami pędem ale po co
zatrzymaj chwilę przed wystawami bilbordy wysoko
neony w kolorach wysoko
idzie grupami młoda sfora
miej czas na śmierć by pogadać wymiana kilka zdań
nawiązane kontakty na portalach oddalają słowa
na ulicy nikt dzień dobry nie odpowie
on cię zna ale w necie
bezduszny krajobraz zbliża się zmierz
na stole ciągle nic pustosłowie
strach przed końcem miesiąca
ulica zamiata wygania świtem autobusy
jedna trasa
ludzie zagubieni w labiryncie spraw
zagmatwani w pośpiechu dnia
Yaro, 15 października 2014
nie budź snów gdy nocą śnią
całkiem obcy
nie mogę spać
nie bądź jak spękany dzban
wody nie uniesiesz
jedynie w ustach milczenie
kolegom na pocieszenie uśmiech sprzedaj
w ciszy odnajduję siebie
spokój i natchnienie
na gorsze dni gorąca czerwona herbata
papieros na ustach nie wygląda dobrze
serca bicie nie napawa optymizmem
myślami daleko od domu
wracasz w każdą wolną chwilą
tutaj są pieniądze jednak brak
dotyku ciepłych kobiecych dłoni
spracowane słabe niezastąpione w domu
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.