Yaro, 24 października 2014
mały pająk tka sieci
w rogu przy oknie jest mu wygodnie
zaznał głodu nikotynowego
bo to mój pokój lubię jarać
pająk ciągnie jak smoczek przy wiadrze
jaranie jest zdrowe
tylko z buzi nieładnie
pachnie
szczególnie z rana myję zęby
by pocałować na przywitanie pannę
sieć pajęczyną w mojej popielnicy
pająk pali
palą pająki przyjaciele
Yaro, 24 października 2014
mali wolni
jak mustangi w Arizonie
latem jak ryby
całymi dniami w wodzie
po lasach obozy
noce w szałasach
jesienią tropiciele łosi
wielcy łowcy
zamknięci w swoim małym świeci
koledzy z piaskownicy są najzdrowsi
przyjaźń połączyła nierozerwalne
niepodzielne serca rozbiegani po świecie
ciągle w pogoni szukacze szczęścia i spokojnej nocy
mali wojownicy z małej wioski nad Rejką
z łąk wielkich i duchów z lasu
życie to bieg za piłką przez boisko
każdy gol każda przegrana ma sens
jak imię i nazwisko
Yaro, 24 października 2014
w dłoniach ściskam krótko
jak lejce trzymam nerwy
kiedy podróż życiem mi się przyśni
spokojna pełna obrazów pozytywnych myśli
przy tym wozie pędzą konie prawie galopem
omijam życie całkiem bokiem o pół kroku
drzewa jak natchnione prężą korony
liście spadają w głębię lecą lekko jak płynie strumyk
listy ludzie ślą długie życzenia parę słów o sobie
życzenia grające kartki wspomnienia tańczą wokół nieba
ważne każde słowo które płynie z serca
echo niesie cząstkę siebie w duszy przestrzeń niezbadaną
świat smaga mnie życiem jak wozak konie batem
Yaro, 24 października 2014
tak sobie siedzę w pokoju myślę
że przyjaciel czas jesienny przepadł
pozostawił na alei mokre zbrązowiałe liście
coś mnie trzyma za dłonie
uwolnić się nie mogę
myślami siadam przy starej lipie
grajek z fujarką gra i śpiewa o starych drzewach
zabiera mnie w otchłań przeznaczenia
deszczem malowane dni mokną za oknem
w sercu zakwitłem dobrem z miłości
wszystko dobre co się dobrze darzy
Yaro, 24 października 2014
słaby goły okryty wspomnieniami
samotny niebezpiecznie
niepotrzebny jak plastikowy kubek
wiem co to szczęście
z każdym dymem papierosa mniej
uchodzi sen jak na słońcu rosa z liści
z plecakiem na garbie idę skarbie przed siebie
szukam szukam drogi szukam domu
w sercu miłość kocha innych
obdarowuje wszystkie stworzenia
płyną łzy zostawiam wszystko
na dzikiej karcie nazwisko
byłaś blisko
wychodzisz na nie to spotkanie
bezużyteczny
odpadam z twojego świata
Yaro, 23 października 2014
sznur na szui
w dłoniach czerwone dwie cegły
burzę świat niedoskonały
burzę prawdy i wady
mam dość patrzenia przez małe okna
w głowie w sercu ból cierpienie
pytam za co dlaczego widzę szaro
blady księżyc smutne myśli
kiedy życie się wyśni prawdziwe bez obaw
jutra nienawidzę boję się śnić
dziś nęka wysokimi progami
idę ze strachem pod ramię
uśmiech przygaszony lekki grymas
wszystko minie jak pora roku
widzę myślę boję się samego siebie
Yaro, 22 października 2014
zasiane ziarno
rozwinie dłonie w żyznej ziemi
zielonym życiem zakwitnie
kwiat pszczoły odwiedzą
nakarmią żołądki głodne
pyłek zamienią na miłość
wyrośnie kłos pełen złotych ziaren
na mąkę z młyna całkiem białą
pachnącą latem
na chleb z rozgrzanego pieca pachnący liściem chrzanu
takie małe suche drobne
stwardniałe jak gorące suche lato
wykarmi wioski i miasta całe
nakarmi ptaki zaśpiewają jak tu dobrze
na bogato zboża zakwitną od nowa
innym latem
Yaro, 22 października 2014
zdziwiony wychodzę z chaty
dziwny świat jak my
niby tacy sami a jednak z różnymi poglądami
damy radę przy współżyciu co nie Krysiu
idziemy ciemna ulica
idę od latarni do latarni
trafiam do dzielnicy nędzy
słychać niemieckie wiązanki i kolędy
tutaj bieda jeździ na rowerze
tutaj nic się nie dzieje
ludzie żyją od zasiłku jest impreza
jeden stawia drugi kiedy indziej
idę dalej śpiewać nie potrafię
w zamian coś na papierze na drapię
lubię szkło gdy pełne
napasiony ciszą
znam tych co mnie nie uznają
szukam drogi do prawdziwej prawdy
ulice są dla ludzi kocham ich
szerszeni nienawidzę
życie pisze życie weryfikuje
cały zanurzony w prośbach w snach
nie potrafię odmówić pacierzy gdy nie pomogę komuś
obojętnie jakiemu wszyscy tacy sami
źli dobrzy jednak są bariery pomiędzy dzielnicami
Yaro, 22 października 2014
nawet gdy promienie słońca
nie rozproszą mroku serca
miłość tonie wyciąga małe dłonie
w oczach niesie smutek i zmartwienie
ciągle brakuje dobrych słów
na pocieszenie noc głodna
szczęście to oddech płytki
szloch z rana we łzach głowa
idę dalej bo co
nie ma odpowiedzi nie ma leku
dręczy mnie czarna zmora
schodzę do podziemia
nie ma mnie dla nikogo nawet dla siebie
odrobina radości to dom pełen gości
wyciągnij podaj pomocną dłoń
widzę mrok i kawałek drogi
za zakrętem kończy się gra jest noc
w mojej głowie
Yaro, 22 października 2014
ponury dzień biegnie pod górę
każdego co dnia
spóźniony czas wyczekuje na czerwony autobus
ostatni bocian na łąkach
błąka się schronić nie ma gdzie
dobrzy ludzie przygarną napoją nakarmią
naprawiam błędy zaprzeszłe
szukam nie mogąc odszukać w głowie obrazu twojej buzi
szare myśli zimne dłonie
ciągle pada
za oknem deszcz się dzieje
boćków szkoda
niepogoda nie pogada
w cztery ściany sam
telefon milczy na nk wieje wiatr
jestem opętany ciszą
jeśli ktoś mnie kocha to tylko ja
boćków szkoda
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.