Yaro, 9 czerwca 2014
popatrz na dłonie
niosę kawał nieba
wyciąłem jak się wycina
mówisz dobra robota
siadam obok płotu bok przy boku
z miłości do twoich spojrzeń
daj papierosa chciałaś księcia
jestem z bajki o dwóch takich
przyniosę błękit lazurowy
piasek z plaż sypkich
ze mną zaśnij
nie obudzi żaden szelest
nie obudzi żaden szmer
tylko chciej mnie mieć
popatrz w oczy czujesz głębię
niosę kawał nieba
wyciąłem jak się wycina
mówisz dobra robota
Yaro, 9 czerwca 2014
kim jestem pytam ciszy
wokół tyle przemocy
źle mi za dnia i w nocy
płoną słowa szept modlitwy za ścianą
dzieci zapłakane słone łzy
beztroskie lata upłynęły
rozwiane po głowie jak kurz na płaszczu taty
pytam drzew kim jestem
milczenie smutne spojrzenia
nie widzę sensu pracować do śmierci
nienaturalne życie męczy zmęczone oczy
brak sił by iść ciągle na szczyt góry
droga nie ma końca ni początku
zwariowałem raz kolejny
dzień jak dzień szaro wokół
wrzeszczę wolność kiedy nadejdzie
zagadki na rogu
skrzyżowania we mnie co powiesz wietrze
Yaro, 4 czerwca 2014
rozgościła się jak pod paznokciem brud
z lękiem na dłoni czuwam spocony
noc nie ma końca nieskończone zło
wypala ducha zmarnowanych czasów
bez litości bez szumu idzie kąsa
jak wściekły pies rwie łańcuchy
miłość odeszła w zapomnienie
zła etyka zajęła jej miejsce
ciemna strona ciężki oddech
popatrz na nas panie światłości
daj znak bo nie zasnę tej nocy
sznur u szyi słaba gałąź nie utrzyma
ciało mdłe tak jest od zawsze
szanujmy życie obudźmy spojrzenia
zmęczone oczy nie widzą biedy
płacimy słono za życie za sny
które nam kradną
Yaro, 4 czerwca 2014
pozwól na więcej
nie odpychaj nie mów że itd
z szaleństwa nocy zrodzony
nie mogę zasnąć skręcam się do rana
pijesz ze mną kawę
opowiadasz o dziwnym śnie
chcę cie mieć jeszcze dziś
zatrzymany klucz w drzwiach
prześcieradło białe nie było już nigdy jasne
skaleczony odjechałem w stronę cichych świtów
mówiłaś że poczekasz
kilka myśli by się rozgrzeszyć
wróć z bocianami gdy gniazda
Yaro, 28 maja 2014
rozłóż ramiona by ptakami się stać
otwórz serce na miłość w dłoniach szczęście
ułożę na białej pościeli korale z kropel rosy
z dni zbuduję ciepły dom
zapach chleba wypełni wieczorne spotkania przy stole
we dwoje otoczeni dziećmi płyniemy daleko
kraina wyobraźni przenika czuję jej siłę
nie liczę ile to już lat jesteś przy mnie
aniele co skrzydła masz prowadź otul spokojem
gubisz pióra jedno nam daj na gorsze chwile
kilka mam życzeń wyrwijmy się na spacer galaktyczny
niosę na rękach najmłodsze dziecię
jak promyk słońca gdy świtem skrada się do okien
budzi blaskiem oczy zmęczone nocą
zakochani po pachy
idziemy przed siebie
burzymy ściany mury i kurtyny
gorących serc otwarte bramy
Yaro, 28 maja 2014
w okopach w uścisku mrozu
niełatwo się uśmiechać
gdy tylu chłopaków ułożyło się do piachu
ostatni pocisk dla siebie
nie wierzę w wierność kobiety
karabiny sterczą lufami do góry
na warcie strach podsyca ogień nadziei
mam dość gonitwy myśli
gdzie mój dom mama czeka
przywiozę jej chabry i wrzosy
na stole obiad pamiętajcie o mnie
kilka lat może dni rzucę pocisk w piach
Yaro, 27 maja 2014
spotkają się nasze ciała w innym wymiarze
płyniemy ponad nami w uścisku braterskim
ciągnie się mgławica plejady
sunie wolno wielki wóz przeładowany troskami
czekam na dzień zbudzę sen
ciebie nie obejmę
schowałaś przede mną sekret miłości
odebrałaś jak tlen
zamyśleni budujemy myśli bez granic
nic do ukrycia żadnej tajemnicy
najlepiej oglądać nas nocą na niebie
czekam na dzień zbudzę sen
ciebie nie obejmę
schowałaś przede mną sekret miłości
odebrałaś jak tlen
Yaro, 27 maja 2014
śmierć nadchodzi jak złodziej
wyobraź sobie odliczam dni
nie sypiam nocą
gdy księżyc drży nad połoniną
liczę gwiazdy jak umiera ktoś
umiera jedna z gwiazd one też mają dusze
podpieram powieki zapałkami
zesłani na ziemię po to by wymyślić cierpienie
świat nie zmusza nie nakazuje uczy
jestem zdołowany na dnie dno
nie ma mnie czarna ziemia
najgorsze wieko ciężkie zabite gwoździami
ułożę się wygodnie poprasuję w kant spodnie
biała koszula weselna lecz nie po to by się bawić
jeszcze jedna wódka kryzys syczy parę zniczy
śmierć nadchodzi jak złodziej
wyobraź sobie odliczam dni
jeszcze jeden pacierz kilka słów na pokrzepienie
szkło pęka jak serca
odłamki lecą skaleczone dniem
Yaro, 26 maja 2014
najgorsze puste
rzucane wiatru w objęcia
piękne jak babie lato
odfruną niezapamiętane
najlepsze są mocne
pająk utka mocną siecią
na ścianie wokół obrazu
nie nabierz się nie wierz słowotokom
ważyć każde słowo trudna sprawa
świat zmusza kłamstwa chodzą parami
mieszają się miedzy nami
jak piasek w ustach nieprzyjazne
prawdziwe szczere sercu miłe
czułe nieś każdej dziewczynie
kup kwiaty one milczą
wiele by powiedziały o nas samych
nie to złoto co za słowo
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.