Yaro, 10 stycznia 2014
trwam w ramionach dnia
rozkładasz mnie na elementy
zdobywasz ciała kontynenty
spojrzeniem ściągasz spodnie
padam na kolana
zdejmę czapkę
pod nią chowam myśli
jeśli jesteś obok jest kolorowo
z tobą mogę iść nową drogą
poskładaj mnie jak puzzle
chcę cię poznawać od początku
kij ma dwa końce tu zostaję
mam ciebie w wyobraźni obraz niewidzialny
Yaro, 9 stycznia 2014
biec
po skoszonej łące
rzucać się sianem pachnącym rosą
spać w promieniach chłodu księżycowej nocy
świtem jak ptaki budzić zające
pić świeże mleko od mućki
pragnę tak nie wiele
być przy tobie
uśmiechy słać w kościele
iść na lody
lizać waniliowe z polewą truskawkową
życie ubierać w ciuszki wolności
przepięknie może być
czuję zapach wolności
gdy pod powiekami trzymam
kilka twoich obietnic
nie zawiodę cię
Yaro, 8 stycznia 2014
byłem egoistą
by stać się artystą
jak prostytutka sprzedaję to co najlepsze
piłem wino z Leonem koleżką
czas mi mijał na leberstwie
podsumowałem za i przeciw
dwa bieguny połączone czarną kreską
o przeciwnych zwrotach w akcji
reaguję płynie na zasadzki
teraz
skruszony stoję w sklepie nad rzeczką
popijam tymbarka w cienkiej szklance
wyluzowany dbam o dobre relacje
koniec akcji zamykam rozdział
spadam na wyższy poziom
Yaro, 7 stycznia 2014
otulony miłością
w czystym sumieniu skąpany
wyciągam dłonie do ciebie
skruszony ze spuszczoną głową
wycieram łzy tyle tu zła
nie mogę biec zieloną łąką
skażona radioaktywnym pyłem
w trawie siedlisko węży jadowitych
nie mam ochoty zarazić siebie i bliskich
proszę wskaż prawdziwą drogę
zabłąkany jak pies bezpański
wyjadam ostatki prawdy
Yaro, 7 stycznia 2014
jestem sam w świecie iluzji
na strunach życia gram
na rynku wielkiego miasta
chyba Sodoma i Gomora
pętla otacza nasze mózgi
w głowach pustosłowie
na językach koniec
serca jakieś zimne
mroczne dusze kroczą
prosto w piekieł stronę
nie rozróżniam dobra od zła
wszystko podobne
sumienia można usprawiedliwić
w dłoniach cery grafy
podpisane krwią niewinnych
tatuaże bez twarzy biją dzwony
upadek na łeb na szyję
modlitwa sprowadza mnie na drogę
Yaro, 5 stycznia 2014
życie się dzieje nie śmieję śmiać
świat podły nie od dziś
tak sobie się tli niczym
suchy krowi placek na pustkowiu
niedaleko wioska murzyńska
cisza z harmonią czuć spokoju woń
niosę krzyż nie wiem jak ty .pewnie też
czy tak samo ciężki
jak koszmar zabitych niewinnych dni
krwią słodzę kawę jest słodka
mówią ci z zakrytymi twarzami
ktoś pluje .nie ma boga umarł
mój bóg żyje we mnie
wiatr głosem napełnia głowę
słowami pełnymi deszczu ciepłego
wtulam się w posłanie ze świerku
kilka igieł przenika przez sumienie którego nie ma
spalona ziemia cichy szept
pył na stopach zapach śmierci
przyjdź sądzie ostateczny
Yaro, 4 stycznia 2014
jestem z tobą
moja szansa szansą
zostań moja panną
w spojrzeniu widzę wody głębokie
jak rowy tektoniczne na Pacyfiku
w dłoniach niesiesz ciepło z Yellowstone
gejzerem w słowach
oddajesz pocieszenie szeptem na sen
zostań tu jeśli chcesz moim dniem na stole chlebem
czystym spojrzeniem poranka oddechem
Yaro, 29 grudnia 2013
pod nieba dachem zrodził się syn
był zwykłym chłopcem jak ty
deszcze łez przesłoniły mgły
padł na ziemie i powitał schizofrenie
cierpienie spłynęło od Boga
dzień i noc ogień nie wygasał
podsycał go strach
nie wychodził z domu ludzi się bał
ludzki śmiech przenikał duszę
jak bagnet sztywny pal
schizofrenia wypełnia go
wywracał się podnosił krzyż
kolejny dzień to obłęd paraliżuje
korek w głowie wir i młyn
strach zabija od wewnątrz
schizofrenia zabija teraz już wie
życie jest zbyt krótkie cierpi więc jest
pod skórą czuje brud ma misję znów
wytłumacz mu czy rzeczywistość mu się śni
skóra pokryta łuską
boi się strach to jego brat
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.