Yaro, 6 września 2019
zmarłych poetów kocha się
za to że nie zapiszą niczego
co mogło by nas osłabiać
by nie byli lepsi od naszych
zakompleksionych czystopisów
o miłości lęku i mgłach
mętnych jak ścieki w Warszawie
bez pośpiechu płyną w kierunku Bałtyku
stanowiska nie padają
słoików mnogo
przybędę wpisany na papierze
niczego nie odmienię
stoczę walkę z samym sobą
wojna potrzebna by po niej
zazieleniły się gruzy naszej Ziemi
prawdziwi poeci odeszli
pozostały układy kolesi
nikt tego nie zmieni
różni nas strona historii
zabrane dobra imiona
kasty nas na podeptanych ramionach
wpatrzony w niebo
nie słyszę płaczu
cisza co w gromy się zamienia
wyjdą zmory walczyć czas
nadchodzi
poeci są wśród nas
słowa zapisane na kamiennych sercach
Yaro, 5 września 2019
nie potrzeba światu wielu geniuszy
życie pisze najlepsze scenariusze
film kręcony o chłopcu synu ojcu
schizofrenik z ulicy widział świat kolorowy
to był tylko mur wypełniony graffiti
klata za klatką stawiał nieśmiałe kroki
klika
strzał między oczy
śmiech
filmem jest komedia chłopak aktorem
choć grał przed chorobą lepsze role
na pierwszym planie światła gwiazdor
celebryta kochany mąż ojciec
zabawny zadowolony podziwiany
nagle spadła kurtyna na deski teatru
zgasły światła budka suflera pusta
widownia się rozeszła niezadowolona
został sam niewiele dopowiedzenia
problemem nieopłacona rola
grał w reklamach jako prozak
milczenie drżenie rąk
lęk przed samym sobą
tabletki liczył jak dni które były nienormalne
słońce nie świeci tak samo
kolejki do reżysera psychiatry
rozdane karty człowiek uparty
nie podał się diagnozie
nauczył się udawać że jest dobrze
wygrał kocha to co robi
aktor sztuka i żmije omija
Yaro, 5 września 2019
jak ptak z gniazda wyfrunąłem z domu
uciekło razem ze mną dwadzieścia parę lat
czas maluje witraże na twarzy
znacząc każdą zmarszczkę
w bruzdach dłoni zapisany ślad
udręką wędrówka szukam miejsca
cyganeria to ja
nocleg w wozie Drzymały
wygnaniec wróżący z gwiazd
i ze wszystkiego co magiczne
nieosiągalny horyzont ciągle oddala się
nie mam sił toczyć gówniany los na sam szczyt
raz tutaj raz tam
znam ludzi poznałem ich
intencjami różnią się w zależności co czują
gdy widzą mnie
witają się bądź też nie
wychodząc nie domknąłem drzwi
matka nie zamykała ich czekała mnie
wracam po latach do gniazda
przekraczam próg
w ramionach matki ciepło
zapach chleba spokój domu
zamykam drzwi tata śpi
Yaro, 2 września 2019
dałbym się skopiować
żonę skserować
zrobić kopię zapasową
na gorsze sytuacje
zapisany plik klik
obszerna pamięć
niektórych rzeczy
nie warto zapisywać
by mieć rację
Yaro, 2 września 2019
drogą przepędzili jak psa
kuleje świat kule w sercach
niewinnych ofiar dokąd tak
rozdarte słowa na przeciw nam
zmora zrodziła się w snach
ciemny świat pcha wóz
na czterech kołach
pośród zła kwitną kwiaty
maki chabry wrzosy pod nimi piach
żółty jak mocz białe włosy starca
zapamiętany z historii kart
nie jeden kadr w pamięci
nie ma litości Bóg nie lubi słabych
zhańbiony Polak krwawi opatrz rany
daj znak do walki
ran nie leczy czas
czas daje czas na przegrupowanie
na krótki sen za późno
wstań z popiołu i gruzu
podaj dłoń chwyć mocno karabin
walcz walcz wyśnij sen
Noe tam jest sługusy jak pieski
ślinią się daj im jeść
proszą o suchy chleb i nieświeże mięso
Yaro, 31 sierpnia 2019
porosły kwiaty a my zielone liście
płatki przecudne żywimy
na niebie ptaki płyną swobodnie
w wodzie ryby na lądzie inne zwierzaki
bądźmy dziećmi życiem natchnieni
wypalmy w sobie niedobre rzeczy
miłość pochłania słowa niegrzeczne
droga przed nami za nami przeszłość
nie wróci czas nie naprawisz niczego
nie szlochaj nie wołaj zapomnij
żyj z całych sił kochaj nie żałuj sił
Yaro, 31 sierpnia 2019
wystawiony świat przed oczami
jak szklany ekran z telenowelami
zamknięty i zimny ponad nami
wyważone słowo które zaciska w piersi
zakłamany w wsłuchany
w opowieści dziwnej treści
zasypiam zdołowany pod kocem schowany
uwięziony w myślach w ich gonitwie
rozpędzony pędzę pod koła świata
nadjeżdża skąpany w odchodach
zła nie ominiesz stawić czoła jeśli trzeba
wyłączony idziesz w różne strony
poróżniła nas droga zakłamana
w słońcu marzenia płacisz od nich podatek
dlaczego szukamy siebie
nie rozumiejąc co się wydarzy
w światła odbiciu malujesz mnie
moja głowa pełna złudzeń
natchniony umieram cały w płaszczu
Yaro, 28 sierpnia 2019
skazany na schizofrenię
w tle bez nadziei
emocje zaburzone
dni ciągną się latami
zasrane życie nie zaciska pasa
w tłumie traci głowę
ktoś się śmieje
gdy rano wstaje
ubiera dzieci swoje
jego też tak ubierano
lęk znika na chwilę
pająk na ścianie
głosy nakazują wydają rozkazy
przemawiają doń obrazy
kim on jest
skazany
Yaro, 28 sierpnia 2019
nie odwracaj się od lat które przespał piach
przez moment byliśmy razem
jak na drzewie zielone liście
pamiętasz złoty szelest jesieni
skrzypiała jak smyczek po skrzypcach
babie lato oplatało cienką niteczką rzęsy
słońce za jeziorem schowało lwią koronę
płonęłaś w moich ramionach stęskniona
czasem wspomnij o chłopcu
jestem
echem w eterze
sercem zakochany
umieram
Yaro, 24 sierpnia 2019
płoną drzewa kolorami jesieni
nic dodać nic zmienić
staw otoczonym przez trzciny
liście na wodzie w nieładzie jak puzzle
układam z nich wiersze
spotykaliśmy się tutaj
pozostawiony bukiet liści
płonie w sercu ognisko
przy czerwonym winie
rozmowa kleiła się do świtu
ptaki budziły z amoku nierealnych chwil
nie mogły trwać wiecznie
z jesienią odeszłaś w inny wymiar
przeniesieni w czasie
mijamy się na ścieżce
wydreptałem twoje imię
jesień okryła lasy
ogniem kolorowych wspomnień
na polach świeży zasiew
przeszło uczucie jak podmuch
z jesienią idę wolno do pracy
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.