Miladora, 9 października 2011
za oknem znów deszczowa jesień zaczyna zmieniać kolor liści
niedługo zimę z nich upichci z dodatkiem ziół późnego lata
na palcach wciąż powraca zapach schnącej bazylii estragonu
lawendy u powały domu która wyblakła razem z lipcem
w koszyku tylko to co zwykle sierpień przynosi do ogrodów
jabłka rumienią się od chłodu lubczyk w gałązce zapach skrywa
skłaniają główki na łodygach wrześniowe astry plotąc wianek
kuchnię miód złoci dymi grzaniec a obok deszcz gawędy mruczy
w zamku spiżarki skrzypi kluczyk w moździerzu tłuczek rytm narzuca
cynamonowy smak na ustach w jabłka się wplata goździkowo
lampka rozbłysła już nad głową i światło spływa w grzane wino
pachnie wanilią i cytryną na ścianie grzyby śnią o lesie
lecą paździerze minął wrzesień zieleń rozpełza się w kolory
codzienność zmienia swój algorytm za oknem znów deszczowa jesień
Jesienny grzaniec z miodem i korzeniami
dla Darka Klekowickiego. ;)
Miladora, 8 października 2011
gdzieś knajpka jest na Kazimierzu
i Dawno temu... nosi miano
w półmroku jakby wciąż to samo
odczucie że żydowski sklepik
nagle otworzył drzwi i wierzysz
że jeszcze słychać głosy ludzi
przed knajpką placyk niedaleko
ściany bóżnicy mrok zarasta
na murach ten sam tynk i miasta
gwar się przelewa przez kamienie
spojone losów tamtą rzeką
śpiewaczka songi Brechta nuci
pełgają światła słychać kroki
w szybie odbita twarz nieznana
obok w zaułku aż do rana
będą pachniały nocne krzewy
bruk usiłuje ktoś przeskoczyć
i witrażowe kładzie cienie
krawędź kieliszka w smak obrasta
wikliną trzeszczą stare krzesła
dłonie nie mogą znaleźć miejsca
szukając ongiś które wtedy
utkwiło w głębi niczym drzazga
a teraz tylko jakby drzemie
nie ma klezmera brzęczy piano
palce muzyka płomień barwi
drży w niskim głosie piosenkarki
i dawny zapach kugla budzi
melodią prawie zapomnianą
która o świcie umknie w niebo
starej maszyny pedał skrzypi
w kącie jarmułkę szarość chowa
za kontuarem czyjaś głowa
pochyla się nad manuskryptem
chałatem dymu smuga wisi
zakwitnie w niegdysiejsze drzewo
Dla Bazyliszka ;)
Miladora, 5 października 2011
bohaterowie są zmęczeni
pod innym dziś już żyją niebem
pewnie odejdą w cyberprzestrzeń
bo każda droga do niej wiedzie
tam tracąc wszystko nic nie tracą
płynie kablami szklana pustka
życie jest jedno to złudzenie
pytania milkną więc na ustach
niebo raz po raz się otwiera
zmieniają image nick avatar
już są kimś innym w innym życiu
nie wiedzą już co zysk co strata
ostatnie tango nie w Paryżu
ostatni walc nie nad Dunajem
Werona staje się tapetą
a miłość sferą przyzwyczajeń
usypia poryw romantyzmu
z młodopolskości został chochoł
gdzie idziesz chamie może spytać
kto tak pozbawił cię polotu
bohaterowie już odeszli
gloria orderów także prysła
a jeśli walczą na stadionach
to tylko bójka nie igrzyska
i często w barze topią smutki
bo jak się mają przystosować
sparciały dawno ich marzenia
lecz mimo wszystko jednak szkoda
Z wierszowanego dialogu z Siseyem kiedyś tam…
Miladora, 2 października 2011
w dalekiej pustce gwiazd obliczem
już zamazano ludzkie twarze
choć gwiazdy przecież lśniły dla nich
w powrocie nie ma glorii nike
pyłem zasnuta różnych zdarzeń
została w chmurze tamtych mgławic
nie będzie więcej już ryzyka
nikt się już nigdy nie odważy
sięgnąć oczyma gwiezdnych granic
wymarłych uczuć milczy pustka
zetlały słowa w pół na ustach
lecz w jednej z dłoni wciąż tkwi kamyk
Na kanwie
„Powrotu z gwiazd” St. Lema.
Miladora, 2 października 2011
zatrzymanym w czasie zapomnieniem
na odwrocie fotografii
szukam słów dla ciebie
najpiękniejszych
słów jak ptaki
kwiaty
drzewa
które w ozdobie z chmur i gałęzi
pną się do oczu
szukam lecz są
ubogie
smutne
gdy spojrzeniem i dotykiem ręki
nie można ich wyśpiewać
i kiedy tylko wyrwanym z czasu
migawkowym ściegiem
trwają w pamięci
Miladora, 1 października 2011
kupiłam onegdaj kota od pana erwina
przysięgał
że hipotetycznie żywy
cóż – kot to hipostaza
uwierzyłam – tak pół na pół
nawet zawiązał kokardkę
chociaż august popukał się w czoło
mówiąc że taką spieprzoną powierzchnią
rozwalił mu teorię
i wylał kota z kąpielą
ale sasti uśmiechnęła się a muhammad
pogłaskał
więc nazwałam go alternatywnością
i odtąd spadam na cztery łapy
probabilistycznie
tak czy owak zostanie mi uśmiech
i pudełko
Dla JJ, który lubi bawić się
w chowanego. ;)
Miladora, 29 września 2011
. tak
zliczam
porządkuję
wyświetlam nazwy
odkładam rodzaj nieznany
kody zatarte brak informacji
zapis.........wczytane..........pliki
piasek z sahary/ zastygła róża pustyni/ kamienie
spod piramidy cheopsa/ rozpoznaję też ułomek z
domus aureus/wenecki koralowiec/inny z brzegów
antarktydy/ kawałek glinianej skorupki amfiteatru
w aleksandrii buduje pamięć/zęby morsa/szczapki
drewna cedrowego wyrzuconego przez fale w ląd
spitsbergenu/kwarce/ pąkle z falklandów/ muszle
tasmania/ obok mount saint michele/ czerwonawy
okruch zielonego wzgórza/ trylobity/ bazalt doliny
królów/oksford's/ finlandia/ pumeksy wulkaniczne
zbocza santorini/ grają barwą skały/ piaskowce z
pustyni arizony/ krzemienie/australijski opal/ sole
w kryształach/ błękit siarczanu miedzi/ agat/koral
różowy granit rio de janeiro dwa-i-pół miliarda lat
..........historii.............
przynajmniej zostanie
po mnie kupa kamieni
Miladora, 29 września 2011
nie ma sensu dźwiganie dawnych błędów i potknięć
kroki zwykle prowadzą wciąż w następne jak zawsze
lubią zbaczać na boki oraz wieść na manowce
najpierw wszystko wygląda na zwyczajne i proste
potem gmatwa się nagle niezupełnie przypadkiem
przysparzając bagażu nowych błędów i potknięć
co z początku się zdaje że powinno być mostem
w głupi sposób prowadzi na kolejną już kładkę
która niczym pokrętło dalej spycha w manowce
nie ma przy tym nikogo nikt nie kwapi się ostrzec
że los znowu szykuje nieprzyjemną pułapkę
żeby spiętrzyć działania w stertę błędów i potknięć
wtedy wprawdzie już świta by odwiedzić Canossę
na sumienie przyłożyć skruchy balsam i plaster
ale powrót zazwyczaj znowu wiedzie w manowce
nie ma sensu więc szarża na wiatraki wyrosłe
bo najczęściej wciągają coraz głębiej w zasadzkę
lepiej w tyle zostawić bagaż błędów i potknięć
bo czy tak czy inaczej istnieć będą manowce
Miladora, 28 września 2011
marzę o tym by znowu do okna zastukał
patrzę w drzewa i widzę wciąż puste gałęzie
ptaki krążą pod niebem jesień gniazda szuka
tylko podmuch niekiedy listkami porusza
w uliczkę wsącza dźwięki i głosami szemrze
czekam bo może jeszcze do okna zastuka
na balkon spłynął okruch lśniący niczym dukat
i zapowiada porę która znów przybędzie
by jesiennym wystrojem zacząć gniazda szukać
w szybie obraz – wiatr lekko krzewami porusza
na poręczy jak zwykle przysiadły gołębie
tylko on już od dawna do okna nie stukał
w myśli wkrada się nagle nostalgiczna nuta
otwieram okiennice rozglądam się wszędzie
czy wśród ptaków nie krąży i gniazda nie szuka
bo jesień już na drzewach – liściasta narzuta
rozgorzeje i spadnie wielu barw naręczem
więc marząc by ponownie do okna zastukał
w każdym trzepocie skrzydeł jego lotu szukam
Miladora, 27 września 2011
w uliczce kamiennej stukają pantofle
życia rytm łoskot drzwi cisza ścian
ktoś wraca nie wraca odchodzi na dobre
echo łka okna trzask w skrzypie bram
twardy bruk światła lamp grymas ust
samba często tak się kończy byle jak
wszystko przelatuje niczym szczur
lustro tylko kłamie pustką
że coś trwa
za drzwiami wciąż pokój taki sam jak zawsze
zbiera kurz pająk tuż w kącie sieć
w obrazach milczenie na palcach już kastet
wbija gwóźdź i brak snu każe znieść
oczach łzy zegar śpi drżenie ust
samba często tak się kończy byle jak
to już nie jest taniec tylko blues
i złudzenie że coś nadal
mogło trwać
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.