lajana, 15 listopada 2011
niektórzy nie mówią prawdy
po co opowiadać dziurę w swetrze
nawet łatę lepiej ukryć cynamonową skórą
o zapachu południa
a ja wciąż widzę pomarańczowe
nasturcje i margerytki
powplatane w warkocze Doroty
do dziś pachnie kakaowcem
na dzikich plażach Kuby pije mohito
niebieskie oczy są najpiękniejsze
tramwaj musi być zakochany
- takie słowiańskie
policzki krew z mlekiem
zupełnie jak u Doroty
kawa nie zawsze pachnie tak samo
zależy od miejsca i filiżanki
niektórzy kłamią aż można uwierzyć
że zabrakło na butelkę porto
a ja wciąż pamiętam smak porzeczkowego wina
chleb i kiełbasę z czarną gorczycą
Dorota zamawiała koktajl z truskawek
tak naprawdę miała na imię Alicja
- niektórzy nie mówią prawdy
lajana, 12 listopada 2011
zabierz mnie w gęstwinę
gdzie nie więdną bluszcze
do wiotkich dębinek
z tobą się zapuszczę
pomiędzy winorośl
i przyciężkie kiście
one niech ukoją
moich myśli czyściec
jeszcze niecierpliwe
zgubione szukanie
zakrywane wstydem
ty na błogość zamień
nie wypuszczaj dłoni
którą ci podaję
wonnością kuszony
moich szeptów czarem
zieleń nas otuli
pistacjowym zmysłem
a w głowach zaszumi
i rozpali iskrę
tylko niech mi ciebie
nie wykradną inne
bo będzie tragedia
jak te wszystkie słynne
a naszą gęstwinę
słońca żar wypali
zostawi na zimę
niewyraźny zarys
wspominać nas będzie
jak odbicie w lustrze
znikające głębiej
w naszych snów poduszce
*przyśpiewka ;-)
lajana, 11 listopada 2011
rozłupuję marzenia tam nadal ukrywają się słowa
zamieszkują przeszłość jak senne duchy
wyraźne w kształcie puste wewnątrz
zaplątane w firanki jesienne motyle
pijane chwilą uchwyconą jednym kadrem
w ułamku czasu na nieskończoność
zastygły – płowieją
lajana, 6 listopada 2011
jeśli błądzić to blisko tuż nad ziemią
aby wrócić bezpiecznie tam gdzie dom
potem tęsknić i marzyć patrząc w niebo
jeszcze kiedyś się uda w górę wspiąć
wszystkim rzeczom znaleźć miejsce
każdej sprawie dobry czas
wykiełkują z twardych pestek
drzewa by zakwitnąć w nas
nie zabłądzić nocą w drodze
trzeba widzieć światło gwiazd
czekać na poranne zorze
w jutro wierzyć – jeszcze raz
gdyby nazwać co dotąd nienazwane
zabrać słowom ukryty w cieniu lęk
nie pozwolić zamienić serca w kamień
i nie wchodzić już do tych samych rzek
wszystkim rzeczom znaleźć miejsce (…)
zapatrzeni w bezchmurne brzegi ulic
próbujemy ku światłu iść pod prąd
i bez skrzydeł unosić się do góry
a wystarczy poszukać swoich rąk
wszystkim rzeczom znaleźć miejsce (…)
* do śpiewania ;-)
lajana, 31 października 2011
I.
w obcych miastach głębiej patrzymy domom w oczy
nawet zasypane śniegiem śledzą czy nie uciekniemy za wcześnie
bo nie wypada nie poznać plaż i nie przejść najdłuższym mostem
kto umie zachwycać się życiem będzie oddychać powietrzem
miejsc które pozwalają się dotknąć jak oswojone zwierzęta
tylko czas zawraca po starych śladach
bawi się w białe noce i czarne myśli
własnym kalendarzom oszczędza kartki
lub wyrywa z korzeniami uschnięte dni
blisko domu między przystankiem a furtką nie pamiętamy deszczu
szybciej niż myśl o zaciśniętych powiekach gramy w ciuciubabkę
ze wszystkim co w ciągu kilku sekund można nazwać po imieniu
nie ma czasu więcej niż naciśnięcie klamki i zaparzenie herbaty
bezdotykowo jak dzicy uciekamy przed sobą
II.
minuty nie chcą się mnożyć – bezpłodne
nie zaznają jedności z ostatnią godziną
czas w rozsypce wykradany przez kukułki
podrzuca chrome dzieci w puste kieszenie
brakuje wszystkiego pomiędzy gdzie dom ma kształt gniazda
z pozytywką o dźwiękach lula baji stąd do świtu w kołyszących ramionach
bezpiecznie do nieskończoności absolutu płynącego ze źródła
na jednej tonacji zgrane w niezakłóconą całość
wrócą harmonię i naprawią skorodowane zębatki czasu
obudzeni w obcym mieście – skazani na jasność
wybieramy białe świty aby pisać wiersze
lajana, 29 października 2011
krótkie wzory na życie tworzą deseń
połyskują drobinami brokatu
w świetle smoki mają sympatyczne spojrzenia
spłoną gdy dolecą do słońca
tęczowe ogony dotykają ognia
ciemność wydobywa otchłanie
bezgwiezdny kosmos kuli zagubionych
strach przed otwarciem oczu rzeźbi jedną ścieżkę
pewność iluzorycznie pozoruje
dogmaty równają
smok na filiżance patrzy w jedną stronę
na stoliku mruga płomień świecy
między naszymi oddechami cienie słów
szczęście jak kamień w pierścionku
- nosimy w sobie
obróć filiżankę
spojrzenie smoka przecina jednostajność
próbujemy z tego samego brzegu
teraz widzimy jednakowo
*już nie muszę opowiadać o szczęściu
lajana, 26 października 2011
taki porządek w kalendarzu
już nawet mysz się nie przeciśnie
każdy dostanie swój scenariusz
lepiej lub gorzej – jakoś wyjdzie
rozkład przylotów i odlotów
ptasich koncertów pod drzewami
w nieplanowaną kiedyś podróż
może tak byśmy się wybrali
zdania się kładą w wielodźwiękach
i przekładają na znaczenia
wystarczy słuchać szeptu serca
wiosną się z trawą – zazieleniać
a miejsca w których nas nie było
wpiszą na listę miłych gości
i niech podadzą dobre wino
kiedy zakwitną miodne łąki
mysz zdąży wyspać się pod liściem
czas zgubi daty w kalendarzach
i tylko wyjść na spacer z życiem
wszystko się samo poukłada
* zaleca się: nie czytać, proponuje się nucić ;-)
lajana, 23 października 2011
mówisz maleńka i tulę się mocniej
wracam pąkiem do początku
z nektaru wypływa imię
jak nowonarodzone dziecko
skóra różowieje od krwi
budzą muśnięcia
nakazują nie pamiętać
więc wiążę przepaściom brzegi
w rysy po których można przechodzić bezpiecznie
po południu pachnę magnolią
obrazy domu zawieszam po drugiej stronie
czekasz za drzwiami
w wazonie zamiast kwiatów
topimy wiersze i marzenia
ugrzęźliśmy w kropli bursztynu
wciąż dzieli nas morz(ż)e
lajana, 23 października 2011
tylko muskam ocieram połą płaszcza
życie na spacerze wyrywa się ze smyczy
wiara w wiernego psa zależy od rasy
mieszańce czasem nie zakwitają
owoców do jesieni trudno wypatrywać
wysysane soki bolą w kapilarach
z wiatrem przypomina taniec
hipnotyzuje zabiera w trans
białe z czarnym wirując szarzeje
siła przyłożona do zdarzeń zachowuje prawa
fizyka rozciąga się poza kwanty
ale gwiazdy wciąż przypominają zabawki
nad łóżeczkiem dziecka
lajana, 16 października 2011
czerwień gaśnie w jarzębinie
jesień się ubiera w złoto
w cienkiej kurtce coraz zimniej
blaknie kolor mokrym łąkom
ciepły płaszcz wyjmuję z szafy
zastygają dni niewinnie
lato mam na fotografii
nim w pamięci się rozpłynie
dziś na morzu chmur z falami
niekończące się pieszczoty
a my siebie wciąż pytamy
szeptem aby słów nie spłoszyć
latawcami odlatują
myśli których już nie zdradzę
choć przez chwilę niech rozczulą
zanim śnieg zamieszka w sadzie
ptakom w górze tak swobodnie
wolność w skrzydłach inny wymiar
a w nas budzą się melodie
o kwitnących wiosną wiśniach
dedykowany K., szczególnie tematycznie ;-)
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.