Belamonte/Senograsta, 24 września 2025
Utraciłem duszę bo dostosowałem się do czyichś oczekiwań
za bardzo.
Dostosowana posłuszna owieczka spełni oczekiwanie
- papy i mamy
męża i żony
kochanki
córeczki
rodziny
obserwatorów z pracy
z miejsca zamieszkania
nawet z klatki
z ulicy
z facebooka -
i straci siebie.
Utrata by nie sprawić zawodu i przykrości i być lubianym.
Tyran każe, owieczka zgubi swoje życie, a nie złoży w ofierze.
A gdy chce coś wymóc taka owieczka musi być bardzo lubiana
i bardzo chora.
Poza tym owieczki nie zawsze uważają, żeby nie krzyczeć,
nie rzucać, nie tykać, trzeba uważać.
Belamonte/Senograsta, 22 września 2025
nimfa z zamkniętymi oczami spokojna
włosy koloru whisky i w smaku whisky
rozrzucone
w brzuchu czerwona tarcza słońca
skarb czekający na urodziny
albo pasożytnicza narośl na liściu
skrzydła u ramion unoszą ją w pustce
z trudem dźwigajaca piękno
jak śpi albo się zmęczy 
to się nie męczy
przygotowała się do zdjęcia
to obrzęd
oczy szeroko zamknięte
usta delikatnie podkreślone
bladoczerwone
przyciągają 
a w oczach historie urojone zbrodnie
złamane życia, panie Hyde
przywołane z morza
by zburzyły niepokój
doskonałości,
„Klejnot nie jest tym, czym jest,
jest tym, czym nie jest."
uczucia jednak ukryte
tylko wabienie
pszczoły wszystkich światów
krążą wokół starożytnej maski 
wlatują i wylatują z oczu i ust
piją nektar z narcystycznej róży
jestem skazany na tę różę
skażony
w oczach jakaś próba radości
przezwyciężenie niepokoju 
porcelanowe rysy
usta czekają na ukochanego nie z tej ziemi
Bogini taka nam nieznana
...
cytat Faulkner Kiedy umieram
Belamonte/Senograsta, 22 września 2025
To miejsce ma cechy stałości
To prześwit między gałęziami drzew  
z widokiem na niebo
ekran w chmurach, gwiazdach, kolorach
Wszystko gna, ta rzeczka to miejsce, leżak
są moją wartownią, kotwicą
odwiedzają mnie zwierzęta, brudzą na stół
sprzątam, piszę wiersze, jem posiłki
daleko żaglówka, w tle las, na sznurku spinacz
szczotka oparta o ścianę, a wzrok myśli o Paulinie
i szuka jej tam, między tymi gałęziami
do tego doszło, a ona przecież jest cieleśnie obecna
sama jest taką twarzą, włosami
biodrami, ruchomym obrazem
gdzie ona, tam te gałęzie i skrawek nieba
każda góra czy rzeka to ona
ale wolałbym ją we własnej postaci przy tym stole
Kto porzuciłby swoją przystań, gdyby...
Czy w ogóle zważałoby się na dziwactwa
ona dotknęłaby kamieni, ja ludzi i drzew
Może byśmy wspólnie znaleźli
ona dobre miejsca przyciągające dobrych ludzi
ja dobrych ludzi przyciągających dobre miejsca
znaleźlibyśmy miejsce dla siebie
siebie w jakimś miejscu 
Los pomieszał miejsca, zwierzęta i rzeczy...
Belamonte/Senograsta, 22 września 2025
Jesteś tym pięknym czarnym motylem którego
minąłem na ścieżce
podczas jakiegoś biegu przez las
Teraz spełnia się czas
tracę głowę
płaczę nad swoimi ograniczeniami
chcę cię prosić o pomoc
w zdobyciu cię
Skąd się wzięłaś - z cierpliwości, harówy, 
życzliwości,
z błyskawicy,
którą sobie rozsnułem
pomiędzy chmurami i kamieniami
przez śmietniki okna chodniki, oczy psa i sarny
biegnącej
Belamonte/Senograsta, 22 września 2025
Co mogą jej biodra które rodzą przyszłość.
Dzwony, na jaką urodę życia mi bijecie?
z piersiami, dużymi tyłeczkami, skórą opaloną
Czy na wąską talię i tatuaże?
a cmentarze stare z Gór Czarownych 
i groby otwarte w piaskowej glebie
opuszczam rzeczywiście?
witam się z wieżycami szturmującymi niebo
z obłokami z dzieciństwa się obejmuję
z ich dziećmi dziś znów zarzucam sieci 
na motyle
tarcza i włócznia czekają, sidła i okrucieństwa 
w służbie Królowej 
Wiatru, Morza, Gór?
Nie umiem snuć planów innych niż 
wyczuwanie dawnych aur miłosnych 
dzieciństwa, spojrzeń rzuconych tacie 
przez jakąś panią
i potem mojego odtrącenia przez córeczkę 
tej pani żenującego.
aż ktoś postronny był zawstydzony,
jakaś starsza wynajmująca nam mieszkanie pani
dostało mi się za tatę za odrzucone awanse 
Dziewczynka to mnie nawet lubiła
Ale Dionizos nic sobie z tego nie robi
Ale ja opowiedziałem tacie. Po co?
Syreny, lisie jamy, ruda dziewczynka ze szpitala,
z którą graliśmy w karty
pachnąca truskawkami, poparzona
dziewczyna z kościoła, żywe skrzypce 
z kręconymi blond włosami, 
za którą zawsze stawałem
i ta z boiska szkoły średniej, znowu z lokami 
jak baranki na niebie, nieosiągalna dla zera
Gnaszyn mojej chrzestnej, koń, kuzynka 
znad morza
wyprawa do lasu, ja pod kocem, deszcz, 
wołam ciocię
„Gdzie jesteś stary grzmocie?“
a była burza, a to było złośliwe ze strony 
mojego chrzestnego,
że mi tak kazał wołać
Ale może Peruna wzywałem
A życzliwość cmentarzy, domów i jej 
narcystycznej duszy
wyłaniają z tego bicia dzwonów jakąś 
nową przeszłość
piękne biodra
piękno klatki schodowej
biegi po schodach
za kotami
i na szczyty gór
do kładek na rzece
w kotlinie najniższej, w świecie ważek
zarośli, dzieci obłoków sprzed lat
w zmieniającej się scenerii 
mikrokosmosu rzeczki
niżej tylko jaskinie, Weles, nasze zwłoki
tutaj tylko łódź czasu pędząca przez Kosmos
pod szkłem na biurku jakiegoś Boga
z widoczkami
i wodą i śniegiem
i spadającymi liśćmi
pory - wiosna, burza, ranek, śnieg
odpłynięcie w głąb ziemi lub nieba
apokalipsa na tronie jakiegoś boga.
jego żona mówi mu. nie rozdzielaj ich.
daj im się złączyć w obłokach i na kamieniu.
zastanowię się. może biologia ciał 
obali lęków mur.
odrobina wszechstronności w miłości 
jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
ona w świątyniach hierodulą była.
a on zbawcą dzikiego ogrodu.
Belamonte/Senograsta, 22 września 2025
gdzie sie podziała ta dziewczyna co jeździła na ścigaczu 
i robiła tatuaże
co chciała być aktorką 
Balladyna Odsłonięta twarz uczuć
dobrych złych Przed czym ucieka Czego się boi, wstydzi, 
żałuje 
Co chciała jeździć na łyżwach i być 
podziwianą przez tłumy 
Co ścigała się z ludźmi na złamanie karku
Za bardzo chciała być piękna 
i za bardzo szczęśliwa?
Za bardzo kochana?
Za bardzo słuchana?
Może Kraków lepszy niż klasztor na antypodach
Może tam zostałabyś czarną madonną, czarnym motylem
Przedziwnym zmartwychwstaniem tamtej wampirzycy
Co będziesz robić w pustelni?
Bieganie co dzień Spokój Szczęście z nim Z dala od matki,
z którą masz na pieńku Z synkiem skarbem 
Jeśli to jest możliwe to jedź
Balladyna przechodzi w Alinę
Byle nie w matkę Joannę od Aniołów
Belamonte/Senograsta, 21 września 2025
ryba dąży do początków,
do radosnego pluskania się,
blisko gnicia i pierwszej wyprawy,
zawsze musi być gdzie matka woda
i sprawuje opiekę nad płodem,
płód jest w wieczności
kozioł jest Ojcem, zabierającym Lucyferem,
niesie światło i wytłumia żądze, 
a ma te swoje cele, osiągnięcia, kontrolę
Poskramiam go. Poskramia rybę ona, Chatterley,
chory mąż, opieka nad wrogiem duszy, drugim kozłem
choroba jego jest albo jej nie ma,
pogrzebanie żywcem, został tylko duch
Opiekuństwo, despotyczna pułapka, Fałsz, 
efekt świetlistych uprowadzeń na szczyty gór 
i w mrok ich jaskiń,
plus duma pieniądza i pogarda dla początków 
w wilgotnym stawie, 
dla instynktu bycia razem
spotykają się pycha kozła, oziębłe serce, z dobrem ryby
pycha ryby, wyuzdanie, z dobrem kozła
gdy nie tworzy się państw i więzień tworzy się zasady
bycia razem 
nagich ciał na plaży, papużek, jaszczurek i ryb
gdy się nie zjada i nie poluje, przytula się z sercem
Woźnica, Ryba i Kozioł
Chrześcijanin więc wybierze raczej rybę
Czarnego rumaka
A ciało zmartwychwstanie
Belamonte/Senograsta, 20 września 2025
To dziecko z koszmaru, tuptające bosymi 
nóżkami po podłodze i śmiejące się, to 
mogło być implicytne  wspomnienie 
dziecka, którym byłem. 
Powróciło w noc pełnych nienawiści, 
atakujących się twarzy, w przestrzeni 
bezsnu.
Czego się bała przyszła czy przeszła 
motocyklistka wycofana teraz w siebie?
Ślimak raz wystawia, raz chowa rogi...
Wciśnięty w fotel przez kosmatego potwora, 
drugi ojciec przy szafie, wiem że to nie on, 
boję się, drugi ojciec a kształt ojca - 
potwór wciągający do ściany, gdy biegłem 
za tatą ciemnym korytarzem, 
to chyba był towarzysz podróży - 
dobry Mister Hyde, ten trzeci.
Dzieci dobre nie są.
Wiedzą o ty koty, żaby, psy,
jeśli nie wiedzą to nie żyją, albo 
dowiedziały się i zmarły albo przeżyły 
i są mądre,
a więc nie niewinny anioł jest krzywdzony,
ale zwierzę - 
zwierzę zaś może stać się człowiekiem, 
aniołem, bogiem, demonem -
demoniczny krokodyl, niedźwiedź, słoń, 
człowiek 
podły zabójca podłych - 
Hough!
A ona teraz ma koszmary, że coś się 
wdziera do jej poszerzonego mieszkania 
ze snu
innych żyć, tych prawdziwych ale śpiących.
Lecz piękna kotka robi Meow
przegania ich, przegania świat
zamyka okienko w łazience
chciani, nie chciani intruzi
nienawidzenie pragnienie
Meow
Ja ojca znienawidziłem, chciał zniszczyć 
moją naturalność i wolę.
Nie mam zaufania do jego ducha.
Na pewno każdy, kto mi go przypomina 
będzie znienawidzony.
Ona twierdzi, że go kocha. Że jako dziecko
była nieśmiała, że dzięki niemu pokochała
góry i samotność.
Oni zrobili z nas dziwaków.
Belamonte/Senograsta, 30 lipca 2025
motyle na ścieżkach odlatują i przysiadają
parę takich powtórzeń każe mi myśleć
że się ze mną bawią
rozstajemy się bez wielkich żalow 
i nadziei...
jakby nie chciał być tylko minięty
a zauważony powiedzieć „...“
Belamonte/Senograsta, 29 lipca 2025
Dumni samotnicy
wcielone w ptaki Piękno 
lot chód, wszystko z gracją
bez pośpiechu we fraku
na ustroniu
Żeby nie mieszać się z plebsem
który budzi lęk i obrzydzenie
nie dopuszczają kochanków
nie dopuszczają fotografów
Krzyczą, dziwnie się informują
na wielkie odległości
o zbliżaniu się obcych
Krzykiem oznajmiają też
kogo przyjmują do swego grona 
a kogo odrzucają
Z kim chcą być, a z kim nie
Rodzina, troje żurawi
trans samowystarczalności
wyższości
wcielone piękno
Naprawdę szczęśliwe?
Zakochane?
na pewno piękne
P.S. ja wiem, że to ptaki
że piękne i płochliwe jak jaszczurki
Ja przepraszam żurawie
Ja uwielbiam ich dziwne krzyki
niosące się brzegiem lasów
O, kiedyś były może moimi rodzicami
Są na pewno arystokratami
Ciekawe czy wiedzą, że są piękne
Tak się noszą, jakby wiedziały
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.