Marek Gajowniczek, 25 february 2015
Urojenia, zwidy Idy,
niedostatki wyobraźni,
podsuwają nieprawdziwy
obraz dramatu i kaźni.
Zemsta jest rozkoszą bogów,
ale traumą dla ofiary,
lepiej wstrzymać się na progu.
Wszystkiemu nie dawać wiary.
Zanim kamień słów uniesiesz,
zanim z piekła teatr zrobisz,
pomyśl sobie - żyjesz przecież.
Nie zawdzięczasz przypadkowi,
ale ludziom ocalenie.
Może zbawcy krzywdę robisz?
Może ciążyć przemilczenie,
ale miłosierdzie zdobi.
Kat nie miewa wątpliwości.
Nienawiścią lęki skrywa.
Interesu i podłości
nigdy prawdą nie nazywaj.
W ludzkim piekle nie ma dobra.
Jest męka niewybaczenia.
Krzywda tworzy krzywy obraz.
Ten prawdziwy jest w sumieniach!
Marek Gajowniczek, 24 february 2015
Na północy w Europie
rozgościł się wielki niż.
Siedzi sobie. Piwo żłopie.
Wietrze wiej. Na wszystko gwiżdż.
Wschód pomocy chce w okopie.
Milczą - Berlin i Paryż.
Moskwa umie wszystkim dopiec.
Piwo żłopie wielki niż.
Skandynawskie ma maniery.
Uległy, ale pochmurny.
Uwalnia do atmosfery
wiele sankcji - drobnych, durnych.
Czasem kapnie lub rozwieje.
Ociepli, albo ochłodzi.
Siedzi sobie. Nie szaleje.
Wszystkim dobrze się powodzi.
Rada wzięła się pod boki.
Wielki niż, aż strach się bać.
Nierychliwy i głęboki.
Długo tu zamierza trwać?
Pałace. Schody. Ludziki.
Czar Paryża, przepych Mińska.
Wszedł ten niż do polityki
i pogoda przez to - świńska!
Marek Gajowniczek, 24 february 2015
Kto nie spał w zimnym transporterze
snem przemarzniętym, niespokojnym,
ten może myśli, że żołnierze
nie chcą pokoju, a chcą wojny.
Lecz kto się budzi z każdym świstem,
czuje swym ciałem drżenie ziemi,
uderza głową w stali występ,
ten łóżko w swoim domu ceni.
Ten, kto nie czuwał. Swój, czy obcy?
Nie wypatrywał w mrok zimowy,
ten może mówić, że ci chłopcy
nie mają myśli pokojowych.
Lecz kto przesiedział swoją zmianę
ukryty w śniegu z karabinem
i słyszał wojska przemieszczane,
ten pyta o wojny przyczynę.
I choć rozumie, że tak trzeba,
a z losem się nie będzie kłócić,
w duszy cichutko prosi Nieba,
by przeżył i do domu wrócił.
Marek Gajowniczek, 24 february 2015
Władza wabi, władza grzeje,
od ziemskich dziejów zarania,
bo kiedy się nic nie dzieje,
wtedy rodzą się pytania.
Kto? Dlaczego? Kiedy? Po co?
I z czyjego mianowania,
dobrowolnie, lub przemocą
narzuca nam swoje zdania?
Czcze gadanie na ekranie.
Sensacja - zastępczy temat.
Tam dyktatur panowanie,
gdzie już żadnych pytań nie ma.
Wydarzenia, wydarzenia
od poranka do wieczora,
a gdy masz chwilę wytchnienia -
molestuje panny dworak.
Po to są te karambole.
ofiary, wypadki, zgony,
żebyś słyszał: - Ja p...
zamiast pytań wyciszonych.
Byś się nawet denerwował,
ale się nie zastanawiał.
Głowę często w piasek chował
i nie wiedział kto to sprawia.
Marek Gajowniczek, 23 february 2015
Car jest dobry. Car jest zły.
Znika z oczu kwestia: "Czy...?"
Zostało pytanie: "Jak... ?"
A to zwykle bywa tak:
Prowokacja. Awantura.
Gaz. Wybuchy. Może rura?
Demonstracja i kontrakcja.
Ludziki. Hybryda. Spacja.
Nikt się za nas bił nie będzie.
Ktoś wygłosi gdzieś orędzie
i wszelką pomoc obieca.
Dyplomacja jest jak świeca.
Rozpala się zanim zgaśnie.
Wtedy się pojawia właśnie
różnorodna moc hybrydy.
Wszystko niby jest na niby,
ale się na prawdę dzieje.
Na spokój nikłe nadzieje
ulatują ludziom z głów.
Jeszcze mami ten i ów,
że zło można zastopować,
ale sytuacja nowa
kolejne problemy rodzi.
Nie spodziewasz się powodzi,
ale lepiej wzmacniaj wał!
W tętent już się zmienił cwał
uwolnionych czterech koni.
Pani Kanclerz chce zadzwonić.
Car jest dobry. Car jest zły.
Znika z oczu kwestia: "Czy...?"
Zostało pytanie: "Jak... ?"
A to zwykle bywa tak:
Prowokacja. Awantura.
Gaz. Wybuchy. Może rura?
Głowy w piasek się nie schowa.
Wojna trwa już - hybrydowa.
Marek Gajowniczek, 23 february 2015
Czarne chmury księżyc skryły.
Srebrny szron na trawę spadł.
Okna światła przygasiły.
Gałęzią kołysze wiatr.
Ludzie już nie mają siły.
Protestują wiele lat.
Posiłki straży przybyły.
Pod namiotem rolnik siadł.
Odciski się potworzyły.
Jechał tutaj drogi szmat.
Zlitujże się Boże miły!
Siał i zbierał, a nie kradł.
A rządowe szaławiły
namnożyły tyle strat.
Posiłki straży przybyły.
Srebrny szron na trawę spadł.
Pochylony cień Chopina
zagląda w światło latarni.
Drzwi trzasnęły. Dziwna scena
na schodach do kancelarii.
Dla rolników czasu nie ma.
Bardzo drogi jest jej czas.
Na nagranie "To jest temat"
odesłano szybko nas.
Telewizor pod namiotem
zasłoniły liczne głowy.
Pachnie potem, pachnie błotem,
komunikatem rządowym.
Słychać: "Nie chcem, ale muszem..."
gdzieś od strony Belwederu.
Liczne gromadki poruszeń.
Komentują. Gniew wśród szmerów.
Ludzie już nie mają siły.
Protestują wiele lat.
Posiłki straży przybyły.
Noc w Łazienkach. Dziwny świat.
Marek Gajowniczek, 22 february 2015
Jakie nam zostało dobro?
Jeszcze mamy tu co jeść.
Ludzie wkrótce weksle podrą.
Sprzeciwia się polska wieś.
Putin wiedział w co uderzyć.
Plonów nie możemy sprzedać.
Trudno jest z embargiem przeżyć,
a Unia mówi, że nie da.
Jeszcze kary nam nakłada.
Gdzie może, potrafi skubnąć.
Zawsze z Rosją się dogada.
Zwykłą fikcją jest tu równość.
Jeszcze żywność nam została.
Jeszcze pola, jeszcze lasy,
a władza się pochowała.
Każe ludziom iść na nasyp.
Ziemia w ręce biznesmenów!
Taki program jest rządowy.
W Unii wiele jest problemów.
Nie chce już państw narodowych.
Pieniądz nie ma żadnej nacji,
a kapitał nie ma twarzy.
To uroki demokracji.
Obcy chce tu gospodarzyć.
Mówią: - Nasza chata z kraja.
Ona jedna nam została.
Komorników czeka zgraja,
a na demonstrantów - pała!
Wziąłeś kredyt? Upaść musisz.
Ksiądz bez kasy nie pochowa.
Prawo wszelki opór zdusi.
Partia wzywa: Idź głosować!
Teraz ty się samorządzisz!
Może się samoobronisz?
Czapkę miałeś... teraz błądzisz
i za rogiem we mgle gonisz.
Żyd przyjedzie na Wesele,
a poeta wiersz napisze.
Sznur pozostał, a w kościele
mówią o tym wszystkim ciszej.
Złote cielce na Oskarach.
Idzie "Ida", wejdą "Służby..."
Nic nie wskórasz, choć się starasz.
Kto zawinił? Ty... a któż by?
Marek Gajowniczek, 22 february 2015
Może to takie pokolenie,
że przedwiosenne mu zmęczenie
wyraźnie daje się we znaki.
Świat za oknami byle jaki
mizernej zimy resztki skrywa,
a władza pragnie nas podrywać,
byśmy stanęli do wyborów.
Za dużo było już horroru,
destrukcji, groźby i chaosu.
Powoli dochodzi do głosu
potrzeba ciszy i pieszczoty.
Zbliża się marzec. My jak koty
przeciągamy się już dwuznacznie,
a dobrze wiemy, że się zacznie
i nikt spokoju nie da wiosną.
Przy Łazienkach namioty rosną.
Wkrótce dołączą pielęgniarki.
Młodzi się łączą w czułe parki
i politykę mają gdzieś.
Nareszcie się ruszyła wieś,
lecz jej się gdzieś zapodział róg.
Dawny przyjaciel - dzisiaj wróg
dla armii nie chce wieprzowiny.
Wydoroślały nam dziewczyny
przed gimnazjum uświadomione.
Kandydatury są zgłoszone.
Usilnie poszukują wsparcia.
Jak starą płytę nie do zdarcia
wciąż pokazują nam sondaże,
a człowiek chciałby, lepiej w parze
zapomnieć o matematyce.
Zamarły niektóre ulice
z powodu nagłej zmiany tras.
Przedwiośnie widać i coś w nas
opozycyjny zniosło chłód.
Gdyby tak człowiek chociaż mógł,
na drobną nawet, liczyć zmianę,
lecz wszystkie karty są rozdane,
a pani premier wraz z prezesem
zniknęli z oczu nam z kretesem.
Dyskretnie się schowali w cień.
Za to żyrandol świeci w dzień.
Taka to dziwna polityka.
Nie zjawił się nowy Baryka
i chociaż są sufity szklane
walczą buldogi pod dywanem.
Może to takie pokolenie,
że przedwiosenne mu zmęczenie
wyraźnie daje się we znaki.
Króciutki luty - byle jaki,
zamknął karnawał, zaczął post
i tylko ktoś podpalił most.
Marek Gajowniczek, 21 february 2015
Jest u Niemca - dobrodzieja
uczta Świętego Macieja.
Jedz, pij i popuszczaj pasa
tak, jak dawniej w saskich czasach.
Chociaż w Apostolskich Dziejach
asceza zdobi Macieja
są w Hamburgu uczty huczne,
gdzie serwują jadło tuczne.
Zwłaszcza gdy na świecie bida
taką ucztę warto wydać,
żeby mógł podziwiać świat -
Kto tam był i co kto jadł?
Prezydenci zwykle wolą
makrelę z boczkiem, fasolą.
Po niej chlipią wraz z paniami
śląską zupę z grzaneczkami.
Gdzieżby... gdzieś na Ukrainie
świętowano tak przy winie
wytrawnym z Palatynatu?
Taka uczta to jest atut!
Mówi innym, miast się bać:
Nas na wiele jeszcze stać!
Zapiekanka ziemniaczana,
to jest to, co Pierwsza Dama
uwielbia do cielęciny,
do pstrągów albo sarniny.
Była wielce poruszona
widząc tuż obok kapłona
pyszny kremik akacjowy.
Dziś, na miejscu honorowym
siedział obok małżonek.
Dbał, by miała nałożone
wszystko to, co bardzo lubi.
Będzie się czym w kraju chlubić!
Gdzieżby... u nas takie stoły,
kiedy rolnik zły i goły
pod pałacem dopłat żąda?
Hamburg inaczej wygląda.
Przepych jak na serce plaster.
Złoty łabędź z rzeki Aster
pokazuje w czym różnica.
Pierwsza Dama się zachwyca.
Tłum kucharzy. Stu kelnerów.
Błyszczą flesze reporterów.
Komorowski po pulardzie
wznosi puchar po Edwardzie
i gestem niemal królewskim
zdejmując wzruszenia łezki,
dziękuje i pokłon składa.
Dobrze, dobrze mieć sąsiada,
który tak ugościć umie,
a w czterystu gości tłumie
zrywają się gromkie brawa.
Niech usłyszy je Warszawa
i miasteczko namiotowe.
Nadchodzą już czasy nowe!!!
Plącze się przypowieść stara:
"Wy nie uczta Baltazara,
ale się samemu uczta!"
Kampania musi być huczna,
byś głosował i dał wiarę.
Cóż to??? "Mane, tekel, fares"?
Marek Gajowniczek, 21 february 2015
Żył na tym świecie ksiądz - erudyta.
Nauczał i pisał wiersze.
Znał ludzkie myśli. Z nieba je czytał.
Zamiary innych najśmielsze.
Zdobywał serca. Wszystkich rozumiał.
Nieprzeliczone miał chóry
i do każdego przemówić umiał,
a często spoglądał w chmury.
Tron miał wysoki, na którym jeszcze
żaden poeta nie siedział.
Czasem do Boga przemawiał wierszem.
Zdało się - o wszystkim wiedział.
Latał nad światem. Lubił podróże.
Na innych nie patrzył z góry.
Może te wiersze składał na górze,
gdy pod stopami miał chmury.
Potem ścieżkami do ludzi schodził.
Kijem się często podpierał.
Gdy ręce wznosił to Ducha budził.
Prosił by Duch nie umierał.
Zabrał Go wicher trudnego wieku.
Zatrzasnął Księgi okładki.
Wiele Świętości drzemie w człowieku,
co czuje opiekę Matki.
To wasza Matka wierni uczniowie
i nie jest to metafora!
Pamiętał Święty, poeta, człowiek.
Dziś na nas nadeszła pora.