Nevly, 19 september 2012
dookoła jesieni
trzy pory miłości
do diabła z następną wiosną
śpieszmy się kochać
Nevly, 19 september 2012
od dnia spaceru po paranoi pragnień
jesteś jakaś smutna
w kolorach drzew widzisz tak samo
dla kontrastu bez wiary w ptaki reperujesz liście które już spadły
mówisz że wyblakły barwy tęczy
a wena rozeszła się na cztery strony świata
bzdury dziewczyno
potrzebujesz pisania jak studnia wody
to twoja pasja
patrz
z naprzeciwka chwile zapisane niebem
idą bez obaw o jutro
po drugiej stronie słońce wschodzi błękitem a za bramą
gdzie bóg na kolanach zachwyca się ziemska wonią
żywe teatry otwierają wahadłowe drzwi
dwudziesta druga zero zero
powracam z rozpiętą koszulą piję porto z kształtu twoich ust
nawilżasz mnie
przy zgaszonej lampie przestrzeń jest tak blisko
chcesz
na karminowym szlaku będę twoim atramentem
zatrzymaj w sobie tę czerwień
stworzymy parę wersów
Nevly, 19 september 2012
kiedy myślisz o mnie
w nic zamieniając każde mieć
tak lekko opowiadasz biel i czerń
bez przesłanek
gdybyś tylko zechciała odtworzyć bieg zapomnianych nocy
bujanie w obłokach pod ochroną zapachu twojej szyi
stałoby się jak zgubione oczka rozdartych pończoch
zrywanych w pośpiechu pragnieniami
ze snów majowej urody
pukałem nie otwierasz
nieostrożny stoję w oknie z otwartymi oczami
czas jak ikebana przytula chwile
układając twój obraz w bukiety
czuję
pachniesz jak czarna róża
na pokuszenie
Nevly, 18 september 2012
dzień po niedowierzaniu
stwierdziłaś że jednak nie kłamałem
kiedy unikałaś rzeczywistości
oczywistość patrzyła ci w oczy
teraz już wiesz
nie jestem niepełnosprawny
jem twoje ogórki i lubię czytać
doskonale realny
pozostaję
Nevly, 18 september 2012
wrażliwa
tak daleko tak blisko
uciekasz tam gdzie gasną światła
zainspirowana płomieniem kominka
pojawiasz sie i znikasz rozpostarta w dymie
można tak
tylko powiedz jak mam cię odnaleźć
ukrytą w zagłębieniach powietrza
pustych nocy
Nevly, 18 september 2012
najlepsze zapewnienie na jakie mnie stać
to klamki rozgrzane od splecionych dłoni
może gdybyś
otwarta na ryzyko przystani
pozwoliła mi wejść
to barwy nabrałyby miejsca
a niepewność zapachniała konwalią
czuję to
o czwartej nad ranem kiedy kurczowo trzymam sen
w którym czeszę twoje włosy a ty uśmiechasz się do lustra
o świcie zrobię kawę
wpuścimy księżyc do naszej kuchni
Nevly, 17 september 2012
kiedy znikasz za szkłem
jesteś taka przezroczysta
choć brakuje słów
zakrzywiasz biurowe codzienności
marzy mi się to samo
za lustrem zawsze jest coś
przewrotnie wywrócone
straszliwie prawdziwe
dlatego właśnie tak wiarygodne
moje oczy coraz częściej
patrząc przez pryzmat twoich
układają odbicia w fotomontaż
wszystkiego za dużo i za mało
ciebie za dużo i za mało
cholera jasna
wciąż jesteś
za szkłem
upijam się
Nevly, 17 september 2012
ty i twoje zamiary
okno z widokiem na poranne samotności
popękane wybarwienia kiedy cię szukam
nie rwę dup na poezję
wciąż piszę grochem o ścianę
nie chcesz słuchać
dając wytchnienie od perspektyw
krążysz obwodnicą nad poziomami szuflad
w których skrzętnie chowasz odloty
ale nie martw się
nie szukam czego nie zgubiłem
nie wypowiadam słów
o jednego za dużo
jedynie
dobrowolnie dziurawię niebo
mając nadzieję
chociaż deszczem
Nevly, 17 september 2012
nie da się zaprzeczyć
doskonale zaplatasz klucze
na pięciolinii zapominam o przestrzeni
kiedy z ust układamy dotyk
po przypływie dłoni brakuje nut
bliska jesteś taka rozszeptana
zanim nastąpi wybuch
na cztery karminowe koronki
grasz wstęp do poezji
nieodwracalnie
malując coś na kształt nieba
gdzie noc nabiera piątego wymiaru