Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 czerwca 2018

Gniot

 
Był sobie Pan, nawet dobrze chciał,
ale – bo ale, drogie dzieci
zawsze się przylepi.
 
Dalej w tym stylu, zawijanie w bawełnę,
odwijanie sreberek.
Oraz pozostałe czynności związane
z tworzeniem.
 
Ścisłe zarachowanie kratek papieru,
szczelne wypełnienie koślawym pismem.
Czyli kulfony i podpis
grafologa.
 
Z drugiej strony
ekranu. Bez zrozumienia zasady działania.
Ciągłe ugniatanie.
 
Tajemna receptura na ciasto,
bez mąki i jajek.
Emulgatorom cześć i chwała.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 3 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 19 czerwca 2018

Cybernetyka inwazyjna

Nie jest tak łatwo dzisiaj, w Warszawie,
być jasnowidzem we własnej sprawie.
Można zapuścić się za daleko
i niewłaściwe uchylić wieko.


W tłumie cię wówczas znaczy aura.
Oczy natychmiast przesłania chmura
i jeśli szybko jest pogotowie,
ma szansę transem sterować człowiek.


Na chwilę tylko traci nadzieję,
bo przecież nie wie, co się z nim dzieje,
lecz jeśli groźne miewał poglądy -
ma podłączane przeróżne sondy.


A sondażownie, dzisiaj w Warszawie,
potrafią we śnie, albo na jawie,
tak pozoustawiać rezonatory,
by moderować wyniki chorym.


Człowiek się cieszy, że jest już zdrowy.
Inne mu myśli wchodzą do głowy 
i jasno widzi, że polityka,
byłaby niczym bez rozrusznika.


Nie warto przez to bywać w rozterce.
Wielu ma teraz kłopoty z sercem,
a zwłaszcza tacy, którzy w upale,
chcą się czasami zapuścić dalej.
 


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

smokjerzy

smokjerzy, 19 czerwca 2018

Pink Floyd ( rozmowy z kotem )

Gdy rozstępują się ściany
zawala sufit
spod nóg umyka podłoga
gdy na końcu świecy
już nie płomyk
lecz supernowa
a krzesło
to już nie krzesło
tylko rumak skrzydlaty
gdy słyszysz walenie do drzwi
a potem widzisz
że otwiera je anioł
 
nie bój się kocie
 
to tylko
Pink Floyd


liczba komentarzy: 6 | punkty: 5 | szczegóły

Yaro

Yaro, 18 czerwca 2018

mam na imię tułaczka

 

tułam się w ich świecie
ślizgam się ulicami zatłoczonych miast
 
zasypiam z odrobiną szczęścia między zębami 
przytulam twarz do ciepłych kartonów
 
idę przed siebie ze spuszczoną głową
jak świnia co nie widzi nieba
lustruję też w kierunku gwiazd
 
podkarmiam gołębie resztkami westchnień
ulice niebezpieczne oschłe 
przykre bez uczuć
 
latarnie uśmiechem w oczy
samochody mówią do mnie
strugam miny grymasem czasem 
 
idę zmarznięty ulicą złotą 
układa się bruk z kilku wspomnień
 
brukowany do lasu wjazd
szlaban znak byś wiedział 
że las jest zielony


liczba komentarzy: 1 | punkty: 1 | szczegóły

Teresa Tomys

Teresa Tomys, 18 czerwca 2018

ta czyni cuda

mgłą przesłonięty horyzont
bryza
pusta wilgotna plaża
wielka woda
nie daje żadnych odgłosów
ucho nie dotknie jej szumu
 
cisza
w trójkątnym kamieniu
zatopione słowa
nie obiecują
nie bolą
już ich nie ma
 
pozorny spokój
i bezpieczna odległość
…………….
VI.2018/T.Tomys


liczba komentarzy: 4 | punkty: 7 | szczegóły

Pavlokox

Pavlokox, 18 czerwca 2018

Uroczysty Dzień Komunii

Wiele dzieci Dzień Pierwszej Komunii stresuje.
Mnie martwi, jak mój ojciec alkohol kupuje.
Zjadłem na śniadanie cały słoik konfitur.
Ojciec powoli ubrał się w stary garnitur.
Obawiałem się, że on może coś odwalić,
Choć obiecał ostatnio, że chce się poprawić.
 
Lecz przed mszą popijał z piersiówki za filarem.
Martwiłem się, że skończy się to zaraz larmem.
Wybrane dzieci niosły do ołtarza fanty
I wtedy ojciec zaczął nucić morskie szanty.
Moim marzeniem było zapaść się pod ziemię,
A ojciec niewzruszony śmiał się sam do siebie.
Dzięki Bogu, przy Komunii się uspokoił,
Ale tuż po niej potknął się i wypierdolił.
Głęboka cisza zapadła wtedy w kościele.
Z pomocą przybiegł ksiądz oraz parafian wiele.
Szybko wznieśli ojca z łukiem brwiowym krwawiącym,
A on wyrwał się i odszedł krokiem chwiejącym.
Po chwili leżał przy kościelnej bramie w rowie.
Miałem nadzieję, że nikt tego nie rozpowie.
 
Nie stać nas było na lokalu wynajęcie,
Zatem w mieszkaniu urządziliśmy przyjęcie.
Wraz z matką, ojca do domu przytaszczyliśmy
I w sypialni, pod kocem, go położyliśmy.
Ojciec zdawał się być w coraz gorszym stanie.
Z duszą na ramieniu jedliśmy drugie danie.
Wydawało się, że już zaczął pochrapywać,
Gdy począł od ściany do ściany się odbijać.
W końcu wlazł do salonu i spojrzał na wszystkich.
Zaczął się drzeć, nie oszczędzając przekleństw licznych.
Wreszcie, gdy się zmęczył, rzekł: „No i chuj, no i cześć.”
Zrzucił obrus z zastawą. Nie było już co jeść.
 
Kiedy w końcu po tym przykrym dniu zasypiałem,
Że moje drzwi się otwierają usłyszałem.
„Komuniści jeszcze niedawno zabijali…
Kto to widział, żeby prezenty dostawali…” –
Wymamrotał ojciec i wlazł na moje łóżko.
Przygniótł mnie swym ciałem, widziałem tylko biurko.
Poczułem, jak zsuwa mi spodnie od piżamy
I wkłada mi coś siłą między pośladkami.
Jakby to było mało, pchał mnie wgłąb pościeli.
Odtąd spotykało mnie to każdej niedzieli.
Po wszystkim włożył dychę do skarbonki mojej.
Na drugi dzień tyłek bolał mnie tak, że ojej.
Pierwszy raz z ojcem do przyjemnych nie należał.
Krem nawilżający sytuacji nie zmieniał.
Odtąd wolałem więc spać w pokoju mamuni.
Taki oto był Uroczysty Dzień Komunii…


liczba komentarzy: 0 | punkty: 1 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 czerwca 2018

Bez akcentowana

 
Siedzę i obcinając głowę
wyrównuję poziom
– jako przedostatni po bogu
mam spore opóźnienie w stosunku
 
do życia. Oczywiście nie licząc
wielosłowia i milczeń zamkniętych
w butelce. Wciąż niedostatecznie
pełnej.
 
Oraz pustej.
Na koniec głowa leci w kąt,
pomiędzy papiery uprawniające
do snów.
 
Wywołujących burze
w szklance. Co by nie mówić
wody.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

smokjerzy

smokjerzy, 18 czerwca 2018

coś jeszcze

poszarzały okna
deszcz pada za deszczem
szare myśli mokną
i coś jeszcze
jeszcze
 
czas przysnął więc stoi
 
smutniejsza niż wieczność
rośnie we mnie twoja
szara nieobecność
 
już jej nie pomieszczę
 
pootwieram okna
wyszeleszczę deszczem
 
a ona samotna
cichutko i grzecznie
zamieni się w sprzeczność
 
jedynie obecną
piękną nieobecność
 
pada deszcz za deszczem
i jeszcze
 
coś jeszcze
 


liczba komentarzy: 15 | punkty: 7 | szczegóły

zingara

zingara, 17 czerwca 2018

Niebieskie katarynki

odbij mnie na ksero potem przybij 
do ściany w opuszczonym pokoju
lub zamknij w porannym śpiewie świerszczy

bo wchodzę w sen ostry jak brzytwa

ktoś tam liczy głosy i milczy
by nie skończyć jak te świerszcze
których dźwięk da się słyszeć wyłącznie 
w nocy


liczba komentarzy: 2 | punkty: 2 | szczegóły

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 czerwca 2018

Ucieczka w przestrzeń

 
Unosisz się na wodzie, więc jesteś
z drewna. Lżejszego od powietrza.
 
W górę, pora na odlot poprzez warstwy.
Tu, na dole gęste jak sos
z muchomorów.
 
Zbieranych podczas pełni 
albo na ciemnej stronie.
Oznaczonej zakazem postoju,
pomijając dni wolne. Od likantropi.
 
To nie ma znaczenia, kiedy z przebitych
chmur cieknie. W piekle powódź
a na ziemi ciągłe zderzenia
arek. Zbudowanych naprędce
z surowców uznawanych za wtórne.
 
Właśnie oglądasz pierścienie Saturna,
wyrywając kamienie na pamiątkę.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły


  10 - 30 - 100  





Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1