Marek Gajowniczek, 27 marca 2018
Bramy Jerozolimy
państwo nie zauważa
i już się nie dziwimy,
ze przestano obrażać
i już tłum się nie zbiera
przed pałacem Piłata,
a nadzwyczajna sfera
wie, że będzie zapłata.
Nie upłynie czas długi.
Wkrótce spełnią się słowa.
Racje jednych i drugich
i różnice zachowań
pozostaną na wieki
odciśnięte w Całunie,
a rwącej czasu rzeki
człowiek pojąć nie umie.
I dlatego odwraca
od wyboru uwagę
i hybryda powraca.
Chce odebrać powagę
wydalając Judaszy,
wysyłając wezwania.
Noviczokiem lud straszyć
i Misterium przesłaniać.
Ale wkrótce się stanie
i pojawią się straże.
Przez to jedno wskazanie
władza zamiar pokaże
i rozpoczną się sądy,
a po nich wyniesienie
zmieniające poglądy
pozaziemskim istnieniem.
Zanim Cud się nie stanie,
wielu nie chce uwierzyć.
Woli śledzić nagranie.
Z Komisjami się mierzyć
i do ostatniej chwili
nie powiedzą ni słowa,
że się ludzie schodzili
na ostatnich rozmowach.
Że Kielich podawali
i dzielili się chlebem,
ale nikt się nie żalił.
Nie zasłaniał się Niebem,
kiedy spełniano prośby,
w ludzkich wieczornych pozach.
Ich nadzieje i groźby
skupi Via Dolorosa.
dodatek111, 27 marca 2018
zgubiony akord marzenia dźwięczy w tłuczonym talerzu
kiedy drożdżowe wariacje rosną taktami schumanna
perfekcja każdego tonu śpiewa zapachem obrzędu
chwila nachalnie się łasi najdłuższym biciem zegara
kominek ciepłym spojrzeniem łaskocze blask porcelany
pasterka wciąż kocha chłopca od stu lat patrząc mu w oczy
nocna muzyka przynosi jakieś pamiątki z otchłani
chopin snujący się w kuchni pogłębia jeszcze niedosyt
sen lekko walcem się tuli patrząc szkarłatem z kieliszka
nie mając ciągle pomysłu na kolor budzenia świtu
świeżość wypieków pąsowi blade zmęczenie policzka
księżyc w sonacie dogrywa nocne sobotnie postscriptum
Wieśniak M, 27 marca 2018
wybiła okrągła godzina - trzecia cztery
umilkły rozmowy pochrząkiwania szmery
rozjaśniły lampy oblicze trupio blade
powtarzające w myślach mantrę - dam radę!
…dam radę… dam radę…
– witam wszystkich zebranych!
pot perli się gęsty – byle nie dać plamy
kołnierzyk czysty – dobrze!- bielutkie mankiety
- jak państwo wiecie praca wre… lecz niestety!
dochodzą nas słuchy że pewne osoby
których nie wymienię tutaj dla wygody
zgłaszały do nagród pewne zastrzeżenia
dlatego odpowiedzialnie to i owo zmieniam
I nagród nie będzie! - temat skończony
i to by było w temacie na tyle z mojej strony
szmer przeszedł po sali w kierunku hałasu
niedowierzanie potrząsa osłabioną prasą
telewizja i radio przekrzykując mówcę
- to z czego będą żyły dobrej zmiany hufce!?!
- bardzo dobre pytanie - wyjaśniam szczegóły
wiedząc że nagrody to dziś temat czuły
zmieniliśmy regulamin… konkretnie detale
kwoty wyłacimy tytułem
– ZA KARĘ!
rafa grabiec, 26 marca 2018
śnią mi się liczby cyfry numery telefonów
kody pocztowe godziny i tablice rejestracyjne pojazdów
którymi uciekam pod twoją sukienkę
śni mi się deszcz który rynną spływa do zupy
łyżką wybieram rybki i wypuszczam je za okno
pod stołem pies wyznaje miłość piłce
budzę się tuż przed tobą
wyciągam spod poduszki poniedziałek
jak dobrze że to tylko poniedziałek a nie znów deszcz
jak dobrze że dziś na obiad naleśniki a nie zupa
termin spłaty kredytu przyjdzie po trzecim pianiu koguta
Marek Gajowniczek, 26 marca 2018
Każda rewolucja zjada własne dzieci.
Poznała historia i wiedzą poeci,
że ci najgorliwsi, co świat chcieli zmienić,
są jako najpierwsi, zawsze odrzuceni.
I nasze Mohery i Krzyży Obrońców
nadzwyczajna kasta obdarzy na końcu,
owocami zmiany - jakimkolwiek plusem.
Uczyni to jednak tylko pod przymusem.
I nasz Pan Prezydent, tak pragnący sławy,
obiecane ludziom odłożył ustawy,
a PiS je wycofał z obrad parlamentu,
żeby doczekały lepszego momentu.
Jaki to jest moment? - Bardzo oczywisty:
Gdy starość wykreśli nas z żyjących listy
i gdy nasze dzieci będą już gotowe
wspierać rewolucję i jej zmiany nowe!
Niechaj wiedzą młodzi, jaki los ich czeka...
Trudno zauważyć w człowieku - człowieka,
takim, co się mienią nadzwyczajną kastą
i dzieci zjadają... i uczciwość własną!
Yaro, 26 marca 2018
zatopione ciemne bramy w szarych ulicach
zapach moczu papier szkło
brudne betony niechlujne graffiti
spękane mury jak dłonie starca
spotykam ludzi pod maskami
skrywają sekrety nieszczere uśmiechy
posyłają w kierunku światła
wybaczam sobie życie
małpoludy wyją do księżyca
sąsiad puszcza totka
dziwne od lat nie potrafi wygrać
szkoda że człowiek inaczej patrzy
nie jak człowiek na człowieka
oziębły dzień kolejny budzi szary dziwny świat
nieufni zatopieni w zdradach pośrodku ognisk kłamstwach
karmią swoje ciała i umysły chłoną zimno dnia i nocy blask
czuję się jak butelka roztrzaskana o kostkę bruku
przyjaciół poszukuję mimo że ostatni zdradził cały mój świat
sam dotykam gwiazd wystylizowałem twarz zakładam maskę
odgradzam się od ciebie klepiąc po plecach wiatr
Yaro, 26 marca 2018
życie pisane palcem na wodzie
obudzić się nie potrafię
dniem idąc zaćpany snem
wiele omija mnie
skrywają prawdy sens
nie man sił by biec
nic nie umiem sobie udowodnić
niech żyje świat reklamówek
spakujcie mnie w worek
do rzeki gdzie jej bieg zapomnieć
zrodzić nowy świt
w nieprawdzie snuć myśli zgniłych lat
Chrystus dał przykazanie miłości
kilka zwykłych prawd bez pretensji
robimy widły z igły mistyfikacja błazenada
hierarchia i władza
życie proste miłe kocham je
mam dość wyzysku pędzenia wprzód
pragnę kochać bez zazdrości
nie chcę kraść zabijać
dobrze mieć szczere intencje
wiatr zamiata liście wiosenny czas
pragnę odrodzić się wiosną
nie umrzeć tego lata zakwitnę w prawdzie
by świadectwo dać nawrócić kilka dusz
odpocząć pod drzewem
prostych słów sens na pamiątkę ostatnich dni
wino i chleb podzielmy się
zwykły posiłek ma sens
w nim więcej miłość niż w słowach
Jezus Chrystus Nasz Pan
w sercu Go warto skryć jak skarb
Marek Gajowniczek, 26 marca 2018
To już wiosna - okres dziwny
wielu ludzkich Gór Oliwnych.
W samotności rozmyślania
o kolejnych rozkwitaniach.
Wciąż niepewność jutra straszy.
Internetowych Judaszy
zatrzymuje tam i tu
Oddział V-ty ABW.
Wielka wojna hybrydowa
moderuje tamte Słowa
o boskim błogosławieństwie.
Jest metoda w tym szaleństwie
multi-kulti, przed pojmaniem.
Wiedział Jezus, co się stanie
i że wrzawa nie zakrzyczy
ciszy Kielicha Goryczy
stojącego przed Narodem,
oznaczajacego zgodę.
Zdanego na sąd Piłata.
Miną wieki. Miną lata,
a powraca wciąż rokrocznie,
nim Misterium się rozpocznie,
ten nieziemski i przedziwny
nastrój ludzkich Gór Oliwnych,
gdy zostajemy z myślami -
Eli, lama sabachthani?
smokjerzy, 25 marca 2018
Satyr w podupadłym teatrze
jednego aktora
sztuka bez podmiotu i kontroli
kreator przenajświętszej nierzeczywistości
fanatyk samego siebie
uszczelniam granice szemranych półprawd
tucząc strach jak świnię broniąc głupoty
jak niepodległości
Szczerząc zęby do boga którego wymyśliłem
na swój kiczowaty obraz mdlące
podobieństwo
epatuję grzechy przodków
Z wykałaczką w jednej dłoni
pilotem od telewizora w drugiej
wysadzam w powietrze tłumy mężczyzn
kobiet dzieci starców
i tylko ból przy wydalaniu
kac
cebula
miłość do ojczyzny
uciążliwa czkawka
wyciskają ze mnie pragmatyczne łzy
stygnącego błazna-patrioty
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.