Marek Gajowniczek, 25 marca 2018
W pałacu piłatowym zasiadły mądre głowy.
Za nas mówią: Określmy, jacy sami jesteśmy?
I spośród władzy stadła wstały krzywe zwierciadła,
byśmy w nich oglądali, czym się chcieliśmy chwalić.
I orzekli najprościej: Wspólnie swe winy noście.
Nie szukajcie pociechy za wszystkie wasze grzechy,
bo dziś tylko Marsz Żywych obrazem jest prawdziwym.
Na temat rozliczania, można mieć różne zdania.
A sąd był piłatowy. Ten sam, a jednak nowy.
Nad nami się odbywał. Swoje ręce obmywał.
Niesiono z każdej strony z ostrych cierni korony
i zakrywano paszcze krwisto-czerwonym płaszczem.
I karano surowo Naród spuszczoną głową.
Pokorną i milczącą przed dyskusją gorącą.
Nadzieja była tycia. Motyw ochrony życia
nie znalazł zrozumienia. Czaszki wyszły z podziemia.
A myśli przestrzeliny nie dowodziły winy,
bo już prawili ludzie o Zmartwychwstania cudzie.
O zgodzie i ugodzie i narodu w Narodzie
prawniczej wielkiej roli. Pan Bóg na sąd pozwolił.
A Duch powstrzymał dech. Nie władza, lecz wasz grzech
wynosił z ulic krzyże. Do Czaszki było bliżej
przez ekstremalne stacje, a sąd wygłosił racje
w Studiu na Woronicza o Polski dwóch obliczach.
Jak dwóch stronach pieniądza. Sporom nie było końca.
Czekało biczowanie sumienia na ekranie,
a kto już wyrok śledził, podchodził do spowiedzi,
wiedząc, ze ministerium szykuje nam Misterium,
bo były zbieżne daty i Pasji i zapłaty.
Marek Gajowniczek, 24 marca 2018
"A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie..."
Nagrodę Wisłockiej zaszczytną dostanie.
"Rurkami, na odlew" w poezję uderzy,
żebyś w prowokację nigdy nie uwierzył.
A niedługo potem odbiorcy orderów,
zmienią nagle zdanie. Uczczą bohaterów
i wzniosą muzea pamięci rodzinie,
żeby inną prawdę ukazywać gminie.
Ktoś jeszcze niedawno, co innego sądził.
Przestrzegał i groził i być może błądził,
gdy inne przykłady wskazywał poetom
i ze strachem w oczach zgłaszał sądom weto.
A na to się inni kładli na podzamcze.
"Polacy, kielczanie jako psy kłamacze."
Słyszano za morzem i w Jerozolimie.
Całkiem inną prawdę teraz głoszą gminie.
To jest polityka i władzy pałace
i szarfy orderów, zaszczyty i płace.
Nasz drogi, kochany panie Netanjahu!
Wystarczy już tego. Nie róbmy obciachu.
Są ludzkie odczucia, prawdziwe spojrzenia
i jest dobra pamięć, a nie rozliczenia
i jakaś refleksja na pewno się przyda.
Ta sama po stronie Polaka i Żyda.
zingara, 24 marca 2018
dla R
/rośnie w nas uczucie,
choć ćmy utknęły miedzy szybami/
szaleństwo - pełne ciemności chwyta
w ramiona resztki snu pękają
ciężkie powieki i rozgrzane usta
płoną, niczym papierowy księżyc
rozebrany ze złudzeń
spada kaskadą
złotych pyłków rozkwita nagość
wystarczy dobrać synonimy
by czerwona koronka
oplotła astralne ciała
chcesz?
pogapimy się na siebie, syci.
Marek Gajowniczek, 24 marca 2018
Urodziłem się w Dzień Zwiastowania
w kamienicy z roszczeniami w centrum Pragi
i nic może nie ma więcej do dodania
i niewarte bywa wiersza i uwagi,
ale jednak różnych zdarzeń dziwne sploty,
skojarzenia z Rycerzem Maryjnym
oznaczały wyróżnienia i kłopoty
i sprawiały, że się wydawałem innym.
I to imię - patrona Ewangelisty
i to pióro - zdałoby się, że anielskie,
wyznaczało mi kierunek oczywisty
w troski boskie i obywatelskie.
Jednocześnie wszystkich ważnych dookoła,
ostrzegało, że za dużo tych przypadków,
tych skojarzeń, odnośników i przywołań,
jakie lepiej zauważać na ostatku.
Od małego naznaczony chorobami,
ale także zdolnościami, jakich mało,
nieustannie tylko biłem się z myślami,
czy to życie by się Bogu podobało?
Mogłem poznać, czym opieka bywa boska,
a szczególnie ta Maryjna, jak matczyna.
Odczuwalna, wirtualna, wieczna troska,
bym wiersz kończył równie ciepło, jak zaczynał.
Z emocjami, wzruszeniami, duchowością -
łatwo wnikał i przenikał dobre dusze
atmosferą Zwiastowania i miłością
i tej swojej pozostawiał w nich okruszek.
Urodziłem się z anielskim "Zdrowaś Mario..."
w kamienicy z roszczeniami Starej Pragi.
Kiedyś wszystkie te wspomnienia w ziemię zgarną
i pokorą w niej odcisną brak odwagi.
Marek Gajowniczek, 24 marca 2018
Trzy razy się zaprzesz, zanim świt nastanie.
Takie przecież było życia ratowanie,
ale nikt nie sądził, że to twoja wina
i nikt tobie tego już nie wypominał.
W tłumie więcej było podobnych ci Piotrów,
kiedy po dwóch stronach krzyżowano łotrów,
kiedy strach przebiegał przez sumienia dreszczem,
ktoś podejdzie z chustą. Z czoła krew obetrze.
Nakażą ci kaci, żebyś krzyż nieść pomógł,
lecz nikt nie okaże wdzięczności nikomu
i nikt nie potępi uczynku Judasza.
Nie żąda zapłaty. Czyżbyś miał przepraszać?
Kielichy wznosimy z wiarą dla pamięci.
Chleb wspólny dzielimy, a nie wszyscy święci
i za srebrnikami wielu się ogląda.
Ciąży nad Misterium wyrok w ziemskich sądach.
Muzea buduje Minister Kultury.
Wiara, czy ofiara ma przenosić góry?
Narody ma znaczyć przypisana wina?
Ukrzyżuj, Piłacie! - tak się dzień zaczynał.
smokjerzy, 23 marca 2018
siódma rano lipiec
aleksander wyrusza w codzienną podróż
po zapach i świeżość bułek
dokładnie w pół drogi powinien napotkać
bezzębny uśmiech gotyckiego cmentarza
który jak liść sfrunie z suchych ust życzliwej staruszki
z nieba leje się błękit
ptaki wyśpiewują światło i skrzydła
psy zdradzają trawie tajniki psich jadłospisów
muchy czytają je na głos
kroki dotąd radosne i pewne
cichną gdy okazuje się że tym razem
cmentarz jest martwy
potem
znów rosną w siłę
bo aleksander już galopuje na rumaku
nagłego olśnienia
że nawet starość kiedyś się kończy
a bułki nie pachną wiecznie
Misiek, 23 marca 2018
ubogi ołtarz
wino w krew przemienione
chleb już rozdano
***
prawda przed sądem
Barabasz będzie wolny
miłość na krzyżu
***
zwycięzca śmierci
tam święte ciało w grobie
to nowe życie
***
dobra nowina
obietnica spełniona
nastał dzień trzeci
Marek Gajowniczek, 23 marca 2018
Poszedł Jezus na Kalwarię
i wcale się nie bał,
że o Polsce mówią marnie.
Czyżby się spodziewał?
Zdominować już Ją chcieli
całuskiem Judasza,
lecz tłumów nie przewidzieli.
To Kalwaria nasza.
Idą ludzie za Jezusem
na unijne sądy.
Ochoczo. Nie pod przymusem,
a obce poglądy
Białą Księgą tak, jak chustą
ocierają z czoła.
Idą wierni. Każą ustom
Eli! Eli! - wołać.
Krzyża nie było na Szczycie,
lecz go Jezus niesie,
a wciąż ludziom chronić życie
jeszcze w Polsce chce się,
a choć kary wciąż żądają
współcześni Kajfasze -
na Kalwarię podążają
wszystkie serca nasze.
dodatek111, 23 marca 2018
szkielet gałęzi martwych jabłoni
czeka w bezruchu pokornej wiary
zmierzch szumem wiatru szepcze adonis
świt nad ich losem szronem się żali
choć tli się ciepło nie wraca życie
zbyt nisko jeszcze wspina się słońce
luty przegląda bezbarwne klisze
szkicując wiosnę gubi proporcje
sarkofag z lodu ma ciężkie wieko
kute zdobieniem opadłych liści
nocą ich suchy przyziemny trzepot
mówi słowami martwej inskrypcji
lecz afrodyta nie persefona
pierwsza zwycięstwa zyska przywilej
gdy tylko pęknie lodowa zbroja
a pod jabłonią zakwitnie miłek
zingara, 23 marca 2018
nie wraca to co było,
choć puszcza wciąż cała we krwi,
kwiaty i motyle utrwalone tylko na obrazie
a przecież pochodzimy z jednej wioski
z jednej bieli lub czerwieni
jak wolisz. reszta dni kaleka
niczym złudzenie przyklejone
do czarnej chmury, pozwala
dotykać zdjęć
oślepiając brzozowe krzyże
– bezimienne, nieme
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.