Poezja

Istar


Istar

Istar, 16 listopada 2013

nie jest poliglotką, czyta z ust

 
kiedy mieszkała przy torach
tramwaje nadawały audycje
od piątej rano słuchała
drgań i urojeń

przyciemniane szyby
szkoda było materiału
na zasłońce

i on, wielki jak pięść
krzywił się aż pękł 
przestała sypiać

wschodził raz po raz
obijając się o gruszę
licha była ale tyle 
żadna inna nie dała
a kwitła tak że suknie
przestawały się kręcić
w głowie stawał mur
żeby nie wyjść 

zmówili się 
ponieśli na wiór
nie ma już tamtych okien

opowieść sięga stóp
czuję chłód 
w środku już tylko gruz
a tak samo ciężko



liczba komentarzy: 2 | szczegóły

Istar

Istar, 16 listopada 2013

nikogo nie chcę pozostawić bez słowa

mimo to, tylko schylam się by ucałować 
ją w czoło, jest tak drobna, jak nie moja
matka. włosy, podobne liściom, których 
wiatr nie oszczędza żadnej jesieni.
przez okulary łatwiej wymigać się
od spojrzeń, w moje oczy. są ciemne,
kasztanowe, wolę mówić o nich piwne
- jak ojciec. boi się, bo jej siotra mówi,
że w rodzinie zapadamy na dziwne 
choroby, przez te oczy.

jeszcze ci nie potowarzyszę kochana
uśmiecha się tylko, po raz pierwszy
jestem matką, a ona, zupełnie jak 
dziecko zasypia w połowie drogi
do domu.


liczba komentarzy: 9 | szczegóły

Istar

Istar, 14 listopada 2013

latte

mama zaprowadziła mnie do babci,
jak zawsze czekał placek z jabłkiem
i dużo kisielowego soku.
babcia mówi, że w przedszkolu do
którego chodziła, w ostatniej grupie
wylali taki kisiel z wiaderka na podłogę,
i zanim przyszła pani posprzątać inna
ciocia pozwoliła im się poślizgać, dlatego
teraz kiedy go dla mnie gotuje zawsze się
uśmiecha, jak ja kiedy coś broję i wiem
że zamiast kary dostanę buziaka.

poszliśmy na spacer, czuję, że nie
specjalnie dla mnie tym parkiem.
czekał tam pan dziadek z psem na
smyczy, długiej na dziesięć razy wokół
drzewa kiedy się ganialiśmy. myśleli
że nie patrzę, a ja zobaczyłem jak pan
łapie babcię za rękę, jak dziewczynkę,
chociaż ja nie lubię - ale on wyglądał
jakby się cieszył, nie to co prawdziwy
chłopak tylko jakiś dorosły.

po drodze weszliśmy do sklepu, nie chciałem
pączka ale i tak nikt mnie nie pytał. dostałem
w papierku, polany lukrem, z dziurką przez
którą wygladały myszki. takich nie lubię.
babcia poprosiła żebym nie grymasił i popilnował
psa skoro pączek mi nie smakuje. nie chciałem
żeby była smutna, wziąłem pączka za pazuchę i
zaraz za wyjściem nakarmiłem Burka. chociaż
jednemu z nas tego dnia się poszczęściło.

nie powiem mamie o panu dziadku. pewnie
jak się dowie, już nie będę tak często przychodził
do babci. to przecież obcy, a mama nie lubi takich.
dlatego mieszkamy tylko ja i ona. 
ale ten dziadek to jednak jest fajny. na pożegnanie
uścisnał mi rękę, a ja poczułem zawiniątko.
to była dycha - kup sobie coś lepszego jak pączka
z dziurką. powiedział na ucho. no i fajnie.
jedno już wie o mnie.
może tak właśnie przestaje się być obcym.
zdradzę to mamie. może kogoś zaprosi,
opowiemy mu o nas, a kiedy się już dowie,
może mama pozwoli mu zostać.


liczba komentarzy: 23 | szczegóły

Istar

Istar, 14 listopada 2013

poczekalnia

drzewo nie drzewo
- człowiek
ptaki niczym krople
nie mogą wykluć się 
niebu

co ziemi z chmur
obłokom z mchu

noc

wyobraź sobie
wchodzę
zapalam światło

wyobraźnia działa


liczba komentarzy: 10 | szczegóły

Istar

Istar, 13 listopada 2013

polka

ciekawe, czy na koniec dostanę order
przeznaczą co po mnie do użytku
na wiele pokoleń, 

pomyślcie o pomniku
albo murem ogrodzonej kamienicy
niech od wejścia nazwą mym imieniem
pierwszy ze schodów, na kolejne - 
piąć się trzeba, dach wysoko, stamtąd 
lepiej widać jakie to wszystko mniejsze 

a jak już przyjdzie trzasnąć, byle
z hukiem


liczba komentarzy: 7 | szczegóły

Istar

Istar, 12 listopada 2013

istnieję

wierniejsza jak rzeka, z wolna
przeprawiam na kolejny brzeg
życia upływa tam dalej do środka 
czegoś wyobrażalnie skończonego
wznieca plażę lepi ciepłem
na widokówkach posłanych listem
nie zdradzi jak nam dobrze

nieprawdziwa ja i ty nie morze
przychodzimy przeplatamy chłodem
i nie wiedzieć czemu tak jest dobrze


liczba komentarzy: 1 | szczegóły

Istar

Istar, 11 listopada 2013

tu i teraz, za wczoraj



przestrzeń wolna od złudzeń, 
pełna życzeń i wspomnień chociaż
siadamy jeszcze razem do stołu   

drzewo które rośnie wolne 
ogródzone, przycięte, 
żeby nie zdziczały owoce, 
gałęzie nie poszły piechotą  
do nieba 

dżem o którym tak wiele 
pisałam zeszłej jesieni,
jeszcze zalega półki,
nie dziwi że z naszej wiśni
nic już nie będzie
 
ziemia
upadla się pod człowieka 
biją dzwony kościelne
niektórym kwitną drzewa 

sroka myli gwiazdy z wisiorem 
nie dolatuje głęboko 
pustynny błękit wypełnia trzewia 
zdycha z myśli 

ceruję kolejną historię 
o dobrym świecie, ludźmi 

o brodatym Józefie z dworca 
i jego małym zwierzątku 
które pewnie przeżyje 
by zaraz później uschnąć 
nic tak nie umiera człowieka
jak nieobecność bliskich

sklepowej z rybnego, Jadzi 
co ma męża na wózku,
bo pił za dużo, za mało kochał 
żeby cieszyć się na trzeźwo. 
jak ona nie płacze codziennie 
nie poddaje gehennie  
wraca, pachnie rzeką, myje ciało 
najdelikatniej, jakby ból rozchodził się
przez ręce 

dziewczyny z ulicy wiosennej, 
rzadko wychodzą z okna
może to wina księżyca, a może matki
która jest każdą dobrą porą - 

a może wszystkim 
czego nie ma w zabawie 
w życie po cichu 

morze to nie wolność 
to odpłyń




liczba komentarzy: 9 | szczegóły

Istar

Istar, 11 listopada 2013

na każdą okazję

przyniosłam bukiet, księżyc jeszcze ciepły
kot sączy kawę o szóstej przed świtem
wszystkim jest wygodnie
pies liże rany, przyjemnie w zetknięciu z szorstkim
koc pachnie sianem, a ciebie choć nie ma - czytam
że czas upływa nie szybciej jak innym nad rozlanym
mlekiem. nie tęsknię, a dzieje się we mnie tyle o tobie
z dala od ust, wszystko


liczba komentarzy: 7 | szczegóły

Istar

Istar, 9 listopada 2013

błądzimy coraz bliżej wyjścia

nie opowiadała bajek
czytała nekrologi szkicując
na brzegach głosu krzyż
pochylony z marmuru,

chce pomnik, niewysoki
coś na długi czas po tym
jak przyjdzie zapomnieć

wyobraź sobie - jestem inna 
chwieję się nad tym grobem
niezakorzeniona wierzba,
a przecież zielenie się jeszcze
z wiosną, każdym świtem

lwica lichej skóry
niemierzonej na matczyne
serce


dziećki pora siano uchować
łąki uciszyć, choćta moje
matka woła, jeść da, natuli

tak dobrze
tak dobrze


liczba komentarzy: 6 | szczegóły

Istar

Istar, 6 listopada 2013

błękit

wojna, giną ludzie
matki umierają z rozpaczy
czy to możliwe udławić się żalem

dzieci rosną
dlatego nie widuję żadnych
niebo
cóż niebu zarzucić

niewzruszenie


liczba komentarzy: 4 | szczegóły


  10 - 30 - 100  






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1