Miladora, 23 sierpnia 2011
nie wszystko bywa wszystkim choć często sądzimy
że może zostać nawet gdy nie ma w tym woli
bez ostrych nożyc nigdy czas szaty nie skroi
by w ostatecznym saldzie pozbawić nas winy
na oddalenie ręki tkwią ziarna w niewszystkim
i pogubione fakty w bylinach i kłączach
przez które brniemy z trudem niezmiennie do końca
pogrążeni po szyję łowcy dawnych myśli
przekształcamy je w słowa ubogie na przestrzał
i tylko w głębi znaczeń siejąc sztuczne ognie
w zapomnieniu zbyt częstym gdzie kres gdzie kolebka
tak idziemy powszystko z początku ostrożnie
lecz nożyce wciąż kroją pośród nieomieszkań
a wokół źrenic pusto i coraz to chłodniej
Miladora, 23 sierpnia 2011
właśnie kupiłam świętego
na targu za marne grosze
w zasadzie nie wiem dlaczego
skoro szkaplerza nie noszę
ale tym razem uległam
bo patrzył tak rzewnie na mnie
że pomyślałam – łojezu
korona z głowy nie spadnie
co taki święty przeszkadza
spokojny cichy nieśmiały
chyba nie będzie rozrabiał
nie zacznie stawiać kabały
no i spytałam o imię
bo przecież świętych bez liku
handlarka spojrzała dziwnie
to Sanctus jest Pacificus!
więc zapłaciłam uwierzcie
ze łzą kręcącą się w oku
kiedy pojęłam że wreszcie
mogę już mieć święty spokój
Dla Alutki za:
„Ja tam nic nie chcę - może tylko jednego świętego – co mu dano spokój na drugie :)”
Miladora, 22 sierpnia 2011
dzika plaża banalnie wprost dzika
na niej ciała w panierce i piach
wciąż się prażą
na falach odbicia
w wodzie chłód no i nagość
że ach
blues bezmajtek swobodnie beztroski
lśnią brązowe pośladki aż strach
ludzie łażą
brnąc w piasku po kostki
potem chlup w morza nagość
że ach
błękit wody banalnie niebieski
lazurowo spiętrzony z niej dach
złotą plażą
odcina się przestrzeń
dzika wolność i nagość
że ach
bezmajtkowy ten blues więc go nucę
bo po kiego mi teraz jest łach
gdy się smażą
w krąg nadzy wciąż ludzie
i króluje tu nagość
że ach
Dla SzalonejJulki
Miladora, 20 sierpnia 2011
lato chyłkiem z wokandy już schodzi
jest za wcześnie na jesień lecz trudno
wciąż pogoda na pasku nas wodzi
gdy deszczowo i w wodzie się brodzi
ciągle słońca wyglądam na próżno
bo to lato z wokandy już schodzi
wtedy nawet parasol zawodzi
myśli mokną i robi się smutno
że na pasku pogoda tak wodzi
spycha wciąż na bezdroża i drogi
gdzie na okruch słoneczny zbyt późno
bo już lato z wokandy nam schodzi
parę kropel nikomu nie szkodzi
mówię sobie nurkując pod płótno
lecz pogoda na pasku mnie wodzi
może jeszcze się słońce odrodzi
może nawet nastanie to jutro
lato jednak z wokandy już schodzi
jesień zacznie na pasku nas wodzić
Miladora, 19 sierpnia 2011
myślę o nas gdy w taktach cię szukam
w tle niepokój że gra jest o świeczkę
coś nie było by zostać w nas wiecznie
dźwięczeć w myślach i cichnąć w zanutach
tyle tylko że można wciąż pytać
w słowach które już znamy na pamięć
niepotrzebnie spychanych czasami
gdzieś na potem gdzie leży granica
lecz niedzisiaj niewczoraj się stało
dawno wysnuł czas nici przewrotne
już niestety wszystkiego za mało
by ze szkicu mógł powstać nasz portret
jedno życie na życie to klęska
gramy w kata kat bierki rozkłada
ukrywając wciąż chwile w zanadrzach
choć je splata w tych samych już dźwiękach
tyle słów znam i wszystkie bez złudzeń
każde inne i w innym kontekście
gdy przeważa świadomość że przedtem
było zanim zechciałam ich użyć
mojej Inspiracji
Miladora, 2 sierpnia 2011
tam syrena w kamieniu płaskorzeźbą zaklęta
nad falami błękitu rozpościera ramiona
kołysana wśród szeptu morza wiatru i piękna
nie przemija wciąż czeka tajemnicza i zwiewna
żeby wrócić antyczną barwą czasu w galionach
jak dziewczyna w kamienną płaskorzeźbę zaklęta
migotliwa przeszłością która choć już zamknięta
razem z czyimś marzeniem dłutem chwil wyrzeźbiona
wciąż kołysze się wiatrem pośród morza i piękna
na piaszczystym cynobrze fal pochyla się ręka
odcisk stopy rzeźbiarza w piany kładąc strzemiona
lśni syrena w kamienną płaskorzeźbę zaklęta
patrzy w odblask lazuru chcąc by w morskich odmętach
kiedyś czarem ją schwytał odkrył wzrok pigmaliona
w kołysaniach poszumu wiatru morza i piękna
galatea-ligea w niezliczonych momentach
zawirowań legendy wciąż trwających weronach
jak dziewczyna w kamieniu płaskorzeźbą zaklęta
kołysankę śni szumem wiatru morza i piękna
Miladora, 1 sierpnia 2011
niewiele tej wiosny zostało grudniowej
zakuła ją w dyby pogoda
i palce chowając pod sople lodowe
zmroziła pieszczoty i słowa
niewiele w tej zimie przetrwało też z lata
minęły upalne porywy
a ciała stygnące na bieli połaciach
bliskością są tylko na niby
jesieni zaledwie wciąż trwają akcenty
w uśmiechach blednących powoli
i chłodne spojrzenia rzucane naprędce
tracące jak liście kolory
tak wiele tej zimy zamknęło nas w sobie
w przewianych uczuciach na przestrzał
zeszkliło marzenia jak szyby na mrozie
a przyszłość zmieniło już w przeszłość
Miladora, 1 sierpnia 2011
makowym winem krople minut
kapią na kartki biały przestwór
by drobnym maczkiem słów zaginąć
w ogarniającym wszystko zmierzchu
jutro nastawię nowy dymion
myśli snujących się pokrętnie
w makowy kielich lejąc wino
makowym płynę już okrętem
wieczorną łunę noc roztapia
przelewa ciszy pełną szklankę
pod powiekami snu atrapa
makowym zdobi skronie wiankiem
jutro otworzę drzwi jak nawias
zapiszę życiem nową listę
sennie makowo kropla spada
makowym winem snu połyskiem
Miladora, 30 lipca 2011
dzisiaj udziwnię zaplączę wszystko
co się da nawet to czego się nie da
rymy wywalę w cholerę kota też bo
drań za dużo już sobie pozwalał no
ja mu pozwalałam ale mniejsza o to
mnie tam było wszystko jedno koty
czy psy i tak nie mam teraz zacznę
pisać o niczym o pardon to nie jest
żadna aluzja i dobrze przynajmniej
że mi się nie zrymowała o co łatwo
przy takim ciągnięciu słów za ogon
w każdym razie jak dotąd jakoś mi
to uchodziło więc tak na marginesie
postaram się już wyżej tej bryły nie
murować aby nie wyszła koszmarna
kolumna która przy zawaleniu może
przygnieść nie tylko mnie lecz także
zacnych czytelników oby dobry Bóg
zlitował się nad nimi na wieki amen
i pozwólcie jeszcze tylko że zadam
ostatnie pytanie czy tak jest lepiej
piramida, czyli obelisk rozklekotany przez Darka w celu łatwiejszego wejścia na szczyt :)))
dzisiaj udziwnię zaplączę
wszystko co się da nawet to
czego się nie da rymy wywalę w
cholerę kota też bo drań za dużo już
sobie pozwalał i ja mu pozwalałam ale
mniejsza o to mnie tam było wszystko jedno
koty czy psy i tak nie mam teraz zacznę pisać o
niczym o pardon to nie jest żadna aluzja i dobrze
przynajmniej że mi się nie zrymowała o co łatwo przy
takim ciągnięciu słów za ogon w każdym razie jak dotąd
jakoś mi to uchodziło więc tak na marginesie postaram się
już wyżej tej bryły nie wymurować aby nie wyszła koszmarna
kolumna która przy zawaleniu mogłaby przygnieść nie tylko mnie
lecz również zacnych czytelników oby dobry Bóg zlitował się nad nimi
na wieki amen i pozwólcie jeszcze zadam ostatnie pytanie czy tak jest lepiej
Dla Kasiballou za inspirację ;)))
Miladora, 29 lipca 2011
w stertę brzmień się zaplączę po uszy
jak mysz łowiąc na słuch każdy ton
będę kocio czatować na bluesy
by je dopaść
jak odtąd do stąd
niech odkręci noc klamki na jutro
wpadnie w rytm tamtej struny co gra
tu potrzebna jest rzeka nie źródło
byśmy rwali pod prąd
ty i ja
no i blues taki blues miękki kocio
jak stąpanie na palcach przez sen
trzeba chyba być kocim idiotą
by nie odczuć że właśnie
to ten
koci blues na mruczenie w poduszkę
na igraszki kocimiętkę i szał
na zabawę futerkiem pod futrem
blues na wszystko
jak zwał tak go zwał
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.