Yaro, 22 november 2014
przed lustrem w nieogoloną twarz patrzę
zaplatam warkocz poprawiam biust
bezowocnych kilka myśli kłębi się pod czaszką
strach moczy oczy zagląda do komory serca
trzęsą się dłonie na skórze krew płonie czerwienią
głodny swojego małego świata
zamykam obie z powiek szukam obrazów
szczęścia w sobie kilku wspomnień
zaciskam język więzią słowa nic nie powiem
nie umiem się cieszyć życiem
problem uderza za problemem
rozwiązanie do drzwi nie zapuka
ludzie źli patrzą wilkiem
śmiech po kątach dochodzi mój ból
bezsilny połykam tabletki na sen
czas nadchodzi by zapomnieć
Yaro, 22 november 2014
nienawiść ma czarne jak węgle oczy
w sercu zazdrość jak korniki w drzewie
dłubie wierci na więcej ma chęć
człowiek w gniewie zbija mieczem
łzy w nieszczęściu kroplami utraconych chwil
czerwienią w oczach świat zgubiony
jeden krok od przepaści niewoli własnych myśli
ciemne chmury nad mym światem
pod kapturem chowam twarz w kieszeni chleb
zjem tak bardzo brakuje nasycenia miłością
Yaro, 21 november 2014
mocno za ręce życie mnie chwyciło
czułem ból
w bólach matka ziemia świat powiła
ujrzałem świat całkiem inny
oaza spokoju beztroska granica
strome wzgórza zieleń łąki
biel śniegu piaszczyste pustynie
wyobraźni zamykał oczy jak sen spod powiek
nie wpadłbym na to gdyby nie te kolory
rozczepione światło
cichy kosmos nade mną gwiazdy
zrozumiałem jak żyć jak nie raz umierać
należy nam się prawdy siła
przed bogiem drzwi nie zamykaj
Yaro, 19 november 2014
idę dalej jak trzeba patrzę
ubrany w smutek z żalu szal
wokół serca ciernie ostre tną
pępowiny zaszyte niby że nas nie spłodzili
nie rozpaczam nie cofam wskazówek
zegar wybija godziny śpieszy
czas pojęciem względnym
nie myślę jak mnie zapamiętają
nie ważna przyszłość się darzy
przechylam kielich goryczy
wypełniam kichy za świat
budzi się ziemi duch
otwierają niebiosa oczy
gwiazdy spadną
przestrzeń utkana z grzechu
diabeł wciąga nosem oddech
bóg postawił nowy krzyż dla tych
brakuje mi wiatru przyjacielem słońca błysk
dzień brakuje go w ramiona chwytam co mam
o nic nie pytam w świecie złych celi
nie wzrusza mnie rozpacz
wszystko się śni dobrą nowiną
dzień jest bliski ten najgorszy
nienawiść zdobywa szczyty
gniew śmiechem zabija niewinne istnienia
nie udźwigniesz na skrzydłach anioła dobra
w głowie buduję korab bunkier
oczyszczam sumienie na nową ziemię
przyjdź już tańczę na krawędzi
tnę na pół kawałki zła
Yaro, 18 november 2014
strzępy nadziei rozsypane na placu
w parku
liście jak listy w przeciągu między ławkami a pokojem
na drodze leży pet jeszcze ciepły podnosi jakiś gość
z iskrą w oku nie wytrzymał bez nałogu
w szarym płaszczu mój kolor ulubiony
przez dzień omijam latarnie jak ludzi
betonowe słupy przyklejone obwieszczenia
słabe światło w duszy każdemu trzeba
nie wystarczy zupa ni kawałek chleba
głód zazdrości pcha naprzód
chore myśli marzenia telefon na wypasie
auto wstawki drzewa w automacie masa kucy
tak nie wiele pragnę kilka słów modlitwy gryza chleba
kropla wody czystej pościeli złożyć kości zbolałe
po dniu chodzenia dotkliwej obserwacji
Yaro, 18 november 2014
dlaczego się boję
życie doświadcza odwagę mą
na każdym kroku uważam
wyłączam gaz
zamykam na noc okna
drzwi zamykam na klucz
nawet w snach boję się śnić
czarna noc nie śpi
zło czai się za rogiem
choroba jak zły duch niedobra na pogodę
żyjemy razem jednak osobno
śmierć tuli do piersi kosę
czuła na błędy bajkę smutna ci opowie
każdy pragnie zdrowia szczęścia i słońca
na niebie w gwiazdach jakaś gaśnie co sekundę
rodzi się kilka nowych
narodziny ciał i powiek
mały los
mały człowiek czego się boję
nie ucieka czeka na zamknięcie powiek
co z nami po drugiej stronie
czy życie podpowie
czy to wymysły by świat nie oszalał
czy to kłamstwa obietnica
jasna wybór piekło albo niebo
jeden krok od prawdy
jeden krok do świtu
gdy umrę zrobi się ciemno w głowie
może zbudzi mnie świt tak marzę sobie
pobiegnę szukać szczęścia by żyć w nieskończoność
na zielonej małej wśród wzgórz bukowiny łące
pasł będę wzrok wolny od nienawiści
wolny od siedmiu grzechów
zasady jasne życie nigdy nie zgaśnie
Yaro, 17 november 2014
myśli w głowie jasne mocne
jak szklanka zburzonej wody
chaos opisany matematycznie
kilka wzorów ścisłych przykłady
śmierć trzaska drzwiami
nie ma w dłoni kosy
nie błyszczy nierdzewną
istnienie istnieje dłużej niż zawsze
nić życia ciągnie sznury DNA
pierwiastek boga w naszych żyłach zamyka obwód
wstążki w dłoniach układasz
szkoda każdego dnia
czas płynie szybciej niż przekaz myśli w mózgu
w przestrzeni kompletnej
rozszczepione kolory tęczy
obrazy zatykają usta
pocałunek zbyt tłusty by zdradzić tajemnicę
oczy pełne światła gwiazd
na stole gołębie wydziobują prawdę
okruchem ty okruchem ja
chłoniesz dzień jak gąbka wody brzeg
życie
nigdy nie powstało
żyło w niematerialnej formie
ciałem się stało
bóg między nami
spaceruje naszymi ścieżkami
zbudź zmysły zbudź iskrę dobrej nowiny
poznawaj świat zgłębiaj piękno zielonej łąki
kochaj dobrym uśnij na kilka lat
Yaro, 17 november 2014
za chmurami słońce płonie
w samochodzie leją piwo
młodzi luje bez perspektyw
klapki pod oczy makijażem
rozmowa nie wiąże się z sensem
garść słów jak w próżni bez istnienia
marzenia proste mętne oczęta
zdobyć grosz na kolejny dzień by mózg zamroczyć
nie patrzeć trzeźwo w oczy
stłuczone butelki pet na wargach przygasa beznadziejny
z rozmowy wynikało że mają wszystko gdzieś
przebimbać czas na włóczędze być wszędzie
lewe ręce lewe interesy sekrety
pusto głowie wypełnione pierwszą gazetą na stronie
wytarte spłaszczone obrazy królów w koronie
nie mający głosu na ulicy
ide po schodach nie moge im pomóc
ofiary nałogów bez wiary i celu
Yaro, 16 november 2014
w czasach zimnej wojny
zrodzony wychowany młody pęd
ruskie bajki strajki kartki deputaty
nakarmiony strachem
w byle jakich łachach
widziałem wszystko
okratowane szyby w peweksach
w szkole uczesani grzeczni
w niebieskim mundurku
dopięty pod szyją guziczek
biały kołnierzyk świecił jak gwiazda
wszyscy identyczni jak czerwona pajęczyna
pochody pierwszomajowe
pierwsze zimne lody
oranżada schemizowana gazowana
smakowała jak mleko matki
milicja na motorach w szarych mundurach
suki wypełnione lękiem pałki gięte
przypominały o bólu niegrzecznym
długowłosym z sinym nosem
dwudziesta druga zamykaj dom
nie czekaj na wieszcza
popkultura w Jarocinie muzyka cenzura
długie włosy na plecach bat
najważniejsze by wolnym chwilę być
w górę ręce dziad się bawi
przekwitły ideały zostały piosenki
demokracja zdradza wady
wszystko wypełnia mi dłonie i oczy
dziękuję nie ma za co
dzień uroczy mam nowych idoli
gdzie podziały się tamte demony
teraz jest ich więcej na każdym rogu ulicy
nie wiem jak splątać początek z końcem
węzły słabe ledwo brnę do pierwszego
nie tęsknię za systemem było jak brzemię
do góry ręce w podzięce
nikt nie wróci dzieciństwa w spokojnej wioseczce
Yaro, 16 november 2014
przed ladą staję nagi
kasuję wino polopirynę na kolejny dzień
uderzam w ścianę pięścią i nogą
murem za mną stoją
wylatuje z klubu za egzotyczny strój
w głowie myśl co ja robię boże mój
ubiorę się dla ciebie w pewien sens
słowa suną asfaltem jak cień
przy drzewie oddaje się toalecie
grzech goni grzech przegania mnie stróż
mam nóż macham przed twarzą mu
mam tatuaż specjalny
ostry jak pies uciekam w sen nierealny