Marek Gajowniczek, 2 november 2015
Tak było i nadal jest.
Nie wolno, ale ktoś może...
Widocznie mógł Andrzej S.
na Marszałkowskiej przy Hożej.
Zbyt ostry wykonał gest,
a pusto jest o tej porze.
Pijany był Andrzej S.
na Marszałkowskiej przy Hożej.
To wszystko i życzę zdrowia!
Czy będzie dobrze, doktorze?
Wracali już z Pogotowia
na Marszałkowskiej przy Hożej.
Za dużo było rumianku?
Ostrzegam tylko! Nie grożę!
Wysadź nas na tym przystanku!
Na Marszałkowskiej przy Hożej.
Los igra z nami - czasami.
Za moment płacisz najdrożej,
a było tam "Pod gwiazdami" -
na Marszałkowskiej przy Hożej.
Przypadek? Często my sami...
w świątecznym duchów ferworze
spadamy meteorami
na Marszałkowskiej przy Hożej.
Marek Gajowniczek, 30 october 2015
Słodziutka jest pańska skórka
i ciągnie się długo,
lecz są pustki na podwórkach.
Kto przyjdzie z posługą?
Nie ma dziś Pierwszej Kadrowej.
Zostały układy.
Przy autostradzie nowej
tkwią cmentarne dziady.
Pańską skórkę kup przechodniu.
Słodycz jest dla ludzi.
Będą korki w tym tygodniu.
Zapał się ostudzi.
Przed wejściem - wielka loteria.
Już paragonowa!
Zamyślenie i mizeria.
Zwyczaj się uchował.
Inny świat jest na ekranie,
a inny przy grobie.
Do rządzenia jeszcze, Panie,
potrzebny jest człowiek.
Mimo ścisku na chodnikach,
nie ma w czym wybierać.
Niełatwa to polityka:
Jak żyć? Nie umierać!
Zaduszki każą pamiętać
tych, którzy odeszli.
Dziś jest ręka wyciągnięta.
Pozostali grzeszni.
Słodziutka jest pańska skórka
i ciągnie się długo,
lecz są pustki na podwórkach.
Kto przyjdzie z posługą?
Marek Gajowniczek, 29 october 2015
Ocieplenie ludziska odczuli.
Cóż ten świat z nami dzisiaj wyczynia?
Gdzieś, po przeciwnej stronie kuli,
kwieciem pokryła się pustynia.
To niby jeszcze nic nie znaczy,
lecz spadło z ramion jakieś brzemię.
Choć w mediach jest kilku kopaczy,
można już poczuć ocieplenie.
Mówią: - To zwykła kolej rzeczy.
Choć chciałbyś, zmiany nie przyspieszysz.
Stare się zawsze trudniej leczy.
Nowe już widać! Młode - cieszy.
Taka pogodna, złota jesień
podobno u nas tylko bywa.
Czujesz, że ludziom znowu chce się...
po kolejnych "Alternatywach".
Już były bony i wymiany,
udziały i rekompensaty.
Różnych rozdziałów były plany,
lecz wszystko poszło do bogatych.
A cóż zostało Narodowi?
Szwajcarskie franki? Amber Goldy?
Zawsze się zjawiał Balcerowicz
i nowe wciąż wymyślał wolty.
A teraz mamy Nowoczesną
i Trybunały i podatki.
Drogę łagodną lub bolesną
i na krzyżyki równe kratki.
Może coś kapnie na kulturę.
Na sztukę - słabe są nadzieje.
Niestety, mamy wciąż "pod górę".
Choć przyszło nowe... i już wieje.
Jednak zakwitła gdzieś pustynia
i może być to znak proroczy,
gdy nam się marzy "Druga Gdynia",
gdy przejrzeliśmy znów na oczy.
Nadejdą chłody. Tak być musi,
lecz teraz cieszmy się jesienią.
Tym razem znicza straż nie zdusi.
Ludzie wspólnotę znowu cenią.
Marek Gajowniczek, 28 october 2015
Siadły sroki na gałęzi
wysoko... wysoko.
Odfrunąć nie mają chęci
i nie mają dokąd.
Wcześniej siadały tu wrony,
Czasem czarne kruki
i różne ptasie ogony
siadały dopóki...
Pospadały siwe liście
z wierzchołka topoli.
W cieniu jest już chłodno, mgliście.
Sucha gałąź boli.
Pustką sterczą na tle nieba
kikuty strzeliste.
Już z wysoka zlecieć trzeba.
To jest oczywiste.
Jeszcze skrzeczą, jeszcze kraczą.
Dobrze im tu było,
lecz miejsca ustąpić raczą,
gdy się ochłodziło.
Pani jesień spokój niesie.
Swoje ma uroki.
Jednych zrzuci - innych wzniesie.
Zmienia nam widoki.
Marek Gajowniczek, 28 october 2015
To się wszystko odbyło bez zgrzytu.
Nie widziano takiego błękitu
i tak ostrych słonecznych promieni.
Nagle się nam październik odmienił.
Nieuchronnie zbliżała się zima.
Nakaz Unii wędrówki zatrzymał.
Przeleciały nasze bociany
poprzez kraj wybuchami zorany,
a u nas przeleciało dostojnie.
Obiecują : - Już będzie spokojnie.
Teraz inni się boją destrukcji
i wyborów i rewolucji
i rozruchów, zamieszek i gwałtu
jaki dotąd pożywkę miał tu.
Nie rzucano kamieni na szaniec,
ale może dopomógł Różaniec
i modlitwy na Jasnej Górze,
by nieszczęście nie trwało dłużej.
Może sprawka to Tego Okna,
żeby Polska, właściwie samotna
poszła licznie za głosem Ducha.
I się stało! I Naród posłuchał!
Marek Gajowniczek, 27 october 2015
Gdy znikał kraj monoetniczny
pojawił się wierszyk liryczny,
a jego znane, proste słowa
przypominały czym jest mowa
i własny język dla narodu -
słyszany w domu i za młodu.
A miała być już demokracja
i szalała globalizacja
i wielkie centra polityki
mieszały ludzi i języki.
Wierszyk był prosty, zwykły, mały,
lecz słowa wciąż się utrwalały
i zapadały w ludzkiej duszy,
bo wierszyk ten potrafił wzruszyć.
Mówił, że Dom, Matka, Ojczyzna,
Pamięć i Walka, często Blizna
na zawsze zachowają Wiarę.
Zapamiętano zwrotów parę,
a dzięki nim do dzisiaj wiemy -
Skąd przyszliśmy? Dokąd idziemy?!
Marek Gajowniczek, 27 october 2015
Na chodniku zamaszyście
tańcowała miotła z liściem.
Kręciła nim w różne strony,
aż liść, który był czerwony
zżółkł, potem się zabrązowił.
Tak wiele obrotów zrobił.
Zawsze w porę się podrywał.
Nieraz już miotłę wykiwał.
Pokazywał, że się nie da
i że spadnie z drzew czereda,
jeżeli go miotła zmiecie.
Wciąż wykręcał się w balecie.
Działo się to w październiku,
gdy wszystkich uwagę przykuł
krajobraz ogołocony,
bezlistny, całkiem zmieniony.
Już przed progiem stał listopad.
Liść się trzymał. W końcu opadł.
Próżne teraz są umizgi
i wykręty i poślizgi.
Groziła mu ciągle miotła:
Oj, liściu trafisz do kotła,
na śmietnisko, lub do wora!
Zmiataj stąd! - Fora ze dwora!
Zbierały się ciemne chmury
i spadały liście z góry.
Zmieniały się parki, sady.
Myśli miotła: - Nie dam rady!
Zmęczona jestem i sucha.
Schowam listek do sztambucha.
Niech w kartach poleży sobie.
Może ktoś o nim opowie,
jak tu błyszczał nad głowami
i jak tu tańcował z nami,
a choć nigdy nie czuł skruchy,
jak zakładka leży suchy.
Marek Gajowniczek, 27 october 2015
Z Jarosławia do Pucka
jechał wyścig na wózkach.
W rękawiczkach kręcono jak trzeba.
Droga była nieludzka
z Jarosławia do Pucka.
Lider uciekł, lecz szansę pogrzebał.
Znano trasy sekrety,
więc ruszyły kobiety,
by utrzymać unijne dotacje.
Namęczyły się baby.
Dojechać nie da rady!
Ostatecznie wybrano kolację.
Narzekano na upał
i że kamieni kupa
przeszkadzała na stromych podjazdach.
Od sportowej potyczki
lepsze są ośmiorniczki
i tak zgasła wyścigu gwiazda.
Niespodzianki czas sprawia.
Los się ludźmi zabawia.
Ciągłe zmiany są w polityce,
ta już wyścig ustawia
z Pucka do Jarosławia,
a więc nic nie stracili kibice.
Marek Gajowniczek, 26 october 2015
Przed chwilą przyszło mi do głowy,
że będę teraz prorządowy,
a to jest zasadnicza zmiana.
Przyznam od razu - Spodziewana.
To nie jest taka wdzięczna rola,
mieć u nas władzę za idola.
Uprzedzę krytyków - estetów.
Nie potrafię pisać pamfletów,
a konkurentów z drugiej strony
zapytam: - Kto był wykluczony?
Już widać - było więcej takich?
Nie wszyscy trafiali do paki,
a nawet mieli niezłe gaże
opozycyjni luminarze.
Sukces ma zawsze ojców wielu.
Porażka tylko jedną matkę.
Reklama ma swe kapcie z żelu,
a życie często bywa w kratkę.
Niełatwa jest zamiana stołków,
bo punkt widzenia trzeba zmienić.
Niektórzy szybko wyjdą z dołków,
a inni prawdę wolą cenić.
Za prawdę zawsze marnie płacą,
a nieraz i dopłacić każą.
Wieczny malkontent to ladaco,
lecz zwykle on wychodzi z twarzą.
Marek Gajowniczek, 26 october 2015
Nokturnem zabrzmiał ton dzienników
i spadła kartka z kalendarza.
To naturalne w październiku,
że człowiek myśli o cmentarzach.
Pojechać trzeba. Przygotować.
Porządek zrobić i przystroić.
Odczytać niewyraźne słowa,
a wielu się o przyszłość boi.
Powolnym krokiem z chryzantemą
długą alejką idzie nowe,
a wokół dawne plany drzemią
spokojne i bezideowe.
Wciąż pamiętamy, zapalamy,
ale to jutro nas obchodzi,
a tu historię swoją mamy
i chcemy, by ją znali młodzi.
Nim zaczną zwiedzać kuluary
i polityczne korytarze,
wezmą pod pachę swoich starych
i pójdą z nimi na cmentarze.
Mówimy, że pamiętać muszą.
Oni to wiedzą. Sami chcą.
Wczorajsze zło z rozdartą duszą
skryło się za cmentarną mgłą.
Nokturnem zabrzmiał ton dzienników
i spadła kartka z kalendarza.
Refleksja przyszła w październiku.
To się czasami u nas zdarza.