Marek Gajowniczek, 31 january 2015
Gorycz. Żal.
W piersiach żar.
Znów górnicy się skryli pod ziemią,
A tu bal
Na sto par
I wstążeczki orderów się mienią.
Widać już
Kto tu pan,
Komu pracę w odprawę zamienią.
Raz się żyje!
Za wszystko się płaci nie raz!
Zatańczyć może już czas!
Pewien pan -
Starszy pan,
Zdenerwował się, na to państwo, okropnie.
Nagle wstał
I wpadł w szał:
Niech tą władzę nareszcie gęś kopnie!
Ruszył sam
W stronę dam.
Najważniejszej się nie ukłonił.
Potem do niej głosował,
Tonem jakby zwariował:
Ktoś wam w końcu karnawał rozgoni!!!
Cała sala pójdzie z nami!
Chłopy razem z Frankowiczami
I kolejarz w tym tłumie wykrzyknie, co chce!
W bezpańskim walcu. O`le!!!
Marek Gajowniczek, 30 january 2015
Nie wie o tym chłopak młody.
Bank ma swoje Prawo Wody.
To zupełnie inny świat.
Sterczą z murów zęby krat.
Bank do ludzi się nie zniża.
Często z wysokości krzyża
patrzy na skarby ukryte
i zarządza audytem.
Ta możliwość Watykanu
denerwuje wielkich panów,
ale nic nie mogą zmienić
w świecie złota i kamieni.
A cóż może prokurator?
Musi milczeć patrząc na to,
lub powiedzieć to, co zawsze:
Obok jest Biuro Podawcze.
Chłopak wziął kredyt we frankach
i pewność pokładał w bankach,
że ich cechą jest uczciwość,
albo jakaś sprawiedliwość.
Teraz próżno się odgraża.
Pieniądz to jest rzecz cesarza,
a w Bogu ma dobrodzieja.
Rzeczą boską jest Nadzieja.
Nadziei się będzie trzymał
kredytobiorca - chłopczyna
wychodząc dziś na ulicę.
Dał życie za soczewicę.
Stosy życiowych ambicji
i Prawo Admiralicji
to są dwa Królestwa różne,
a wspólne są weksle dłużne.
Nie wie o tym chłopak młody.
Bank ma swoje Prawo Wody.
To zupełnie inny świat.
Sterczą z murów zęby krat.
Marek Gajowniczek, 29 january 2015
Dla ponad miliona osób
był to na mieszkanie sposób.
Posłuchali Europę.
Teraz muszą strzelić w stopę.
A człowiek przecież nie cyborg.
Zwykle nie wie, co to libor,
a już w szczególności zgred,
nie pojmuje, czym jest spread.
Teraz myślą: Strzelać, czy nie?
Libor to średnia w Londynie.
Może wie inteligencja,
że to tylko referencja,
ale ten, co musi płacić -
Obciąć? - Rozumuje - stracić!
Spread to właśnie jest różnica.
Spekulant się nią zachwyca,
szczególnie, kiedy jest duża.
Milion osób dziś się wkurza
przekonana, że dołoży.
Porównują bank do nożyc,
co się zamkną lub rozchylą.
Teraz życie im umilą.
Kredyt tylko w polskich bankach
polecano brać we frankach.
Przewidziała sprytna głowa,
jak tu leming się zachowa
i na tym polega wic:
Trzeba umieć owce strzyc!
Zdziwienie widać na twarzach?
Rząd się uczył u cinkciarza!
Ten na walucie nie traci,
a Kowalski znowu płaci!
Chciał coś mieć, nie żyć jak dziad!
Płacić będzie wiele lat.
Gdzie jest radość o poranku?
Ma ją! Jak w szwajcarskim banku.
W nim gdy dają, jest też stale
ukryte żądanie - ale...!
Wyszło to "ale.." nie w porę.
Wybory i cyrk z liborem!
Marek Gajowniczek, 28 january 2015
Są protesty i jest akcja.
Słowo - destabilizacja
powolutku się utrwala.
Przeszła bokiem śnieżna fala,
a nie mogło być normalnie.
Jeśli nigdzie nic nie walnie,
ludzie myśleć zaczynają,
gdy na głowie nic nie mają.
Z nudów będą się przyglądać,
dlaczego tak świat wygląda
i kto za tym wszystkim stoi?
A myślenia ktoś się boi.
Ludzie mogą dojść do wniosku,
że można już żyć po prostu,
a to znaczy - iść pod prąd.
Niepotrzebny wówczas rząd,
politycy i prawnicy,
poborcy i komornicy,
wybory i wszelka władza.
Nie trzeba życiu przeszkadzać,
gdy chce spokojnie zimować.
Na to się nie godzi zmowa
i przy jezdni z mikrofonem
opowiada: Co zniszczone?
Kto zawalił? Z kim się zderzył?
A lud słucha, patrzy, wierzy,
że normalnie być nie może
w styczniu, gdy odwilż na dworze.
Marek Gajowniczek, 28 january 2015
Piąte było: - "Nie zabijaj!"
Pamiętał, kto Bogu wierzył,
lecz pamięci czas nie sprzyja.
Zapominał, kto nie przeżył.
Ten, co przeżył - zobojętniał.
Utracił instynkt ochrony.
Pokazano mu świat - cmentarz.
Niebezpieczny. Odmieniony.
Śmierć zmieniła się w zabawkę.
Potwierdzała zwyciężanie.
Postawiono ją, jak stawkę
w grze codziennej o przetrwanie.
Ten wygrywa, kto nią włada.
Dzieli świat, na obcych - naszych.
W tle masowa jest zagłada,
ale nikt się nie przestraszy.
W prawie bywa wybawieniem.
W polityce - kompromisem.
Kwitowana jest milczeniem.
Bywa rozkazem. Podpisem.
Już nie szuka innych znaczeń.
W sztuce, w mediach się przelewa.
Naukowcy i badacze
czczą ją. Nie tylko dla chleba.
Rozkwitła cywilizacją,
techniką, możliwościami.
Zasłania się demokracją.
Monstrum stworzyliśmy sami.
Piąte było: - "Nie zabijaj!"
Pamiętał, kto Bogu wierzył,
lecz pamięci czas nie sprzyja.
Każdy jednak pragnie przeżyć.
Marek Gajowniczek, 27 january 2015
Skąd jesteś mała dziuro w głowie?
Gdzie mógł się ukryć cichy krzyk?
Łączka nam tego nie opowie,
A kat w czeluściach sądu znikł.
Mówi nam ziemia: - To był człowiek.
Być może żołnierz, lub poeta.
Nie zasługiwał leżeć w grobie.
Aresztowany, nagle przepadł.
Powoli ziemia nam oddaje
Kości, orzełki i guziki.
Miejsca przy których nie przystajesz.
Wciąż dziuro w głowie jesteś nikim.
Czterogwiazdkowy dawno w grobie,
A wielu po nim wciąż ma sraczkę.
Za grubą kreską stoi człowiek.
Wciąż bezimiennym robi łaskę.
Śledztwo trwa wiek i potrwa dłużej.
Nową historię świat napisze.
Kości te miały być przedmurzem.
Dziś mówią nam: - Nad trumną ciszej!
Styczeń. Bieleje cytadela.
Łączka pod śniegiem cicho śpi.
Niech nikt się teraz nie ośmiela!
Zbliżają się wyborcze dni!
Kiedy cię nazwą przestrzelino?
Przywrócą pamięć i nazwisko.
Przypominają zbrodnię inną.
O tobie powiedziano wszystko?
Masz tylko cechy ludobójstwa
I jesteś zbrodnią przedawnioną.
Wiele jest oszustw i niechlujstwa.
Inna jest świata już ikoną.
I Dniem ją znaczą. Obchodami
I Ona stanowi memento.
Tu tylko leżą zapomniani.
Też jesteś zbrodnią, lecz Wyklętą.
Marek Gajowniczek, 26 january 2015
Wódz czerwonych - Sitting Bull
zamiast słodzić sypie sól
na gorycze ziemi czarnej,
a tu marniej wciąż i marniej.
Ciężko tańczyć dziś z wilkami.
Pojawiły się stadami,
wygłodniałe, rozzłoszczone.
Dokładnie niepoliczone.
Konwój dotarł do faktorii.
W polu podpalili zbrojni
ogniska dla wystraszenia.
Czarna się zrobiła ziemia.
Ciężko dzisiaj jest Bullowi.
Podpisuje i się głowi,
czy ugoda mu posłuży,
a na dwoje babka wróży.
Mówi: - Nikt cię nie pokona,
potem zaniepokojona,
kręci i zaczyna cmokać.
Trzeba by topór wykopać!
To niewiele może zmieni.
Leży gdzieś tam, na metr w ziemi.
Wojna cichnie, nagle grzmi.
Ach, ci w Białym Domu źli!
Obiecują tylko cuda,
a przeciwnik gra na dudach.
Pozmieniał się bardzo świat,
a ze śniegiem spadł też grad.
Złe to wróżby. Zła prognoza.
Została Bullowi poza
i do gry złej dobra mina,
a tu sypać znów zaczyna.
Marek Gajowniczek, 25 january 2015
Powrócił spokój z niedzielą.
Nie zabiorą. Nie podzielą.
Nie wyleją, co na duszy.
A tu prószy, prószy... prószy.
Nie wstrząsną już atmosferą
I jest dobrze - mniej niż zero.
Trochę więcej kapeluszy.
A tu prószy, prószy... prószy.
Nie dla wszystkich zaproszenia.
Na bramę, na ogrodzenia,
Na nazistę, co się skruszył -
Śnieżek prószy, prószy... prószy.
Na tych wszystkich, co przybyli,
Na tych, którzy nie stracili,
A stoją w pierwszym szeregu,
Prószy, prószy trochę śniegu.
Na wieńce, kwiaty, przemowy.
Na Komitet, ważne głowy
I na zawłaszczoną pamięć -
Prószy, prószy... to nie zamieć.
Prószy na bunkier głodowy.
O Pileckim nie ma mowy.
Na modlitwy do Kolbego -
Prószy, prószy coś białego.
Nad Obozem i nad miastem
Krążą doświadczenia własne
z losem, co tak nie poruszył.
A tu prószy, prószy... prószy.
Przypinają różne łatki.
Wciąż pamiętam u sąsiadki
Numerek na przedramieniu.
Wnuki żyją w imprez cieniu.
Tylko w mediach poruszenie,
A w domu ciche wspomnienie
O życiu, które zostało
tu, gdzie biało, biało... biało.
* * *
Sumienie
Nie doczekał! Dwa dni do wolności!
Tylko dwa dni! Tak dużo. Tak mało.
Pozbierali tę skórę i kości.
Wszystko to, co w pasiaku zostało.
Małe dzieci po sierocińcach.
Ciotce szrapnel porozrywał ciało.
Składa wieńce ktoś na dziedzińcach.
Tylko dwa dni! Tak dużo. Tak mało.
Marek Gajowniczek, 24 january 2015
Nie dowieźli zimy. Została za morzem.
My nadal liczymy, że nam Bóg pomoże.
Ścieżki wyprostuje i przewalutuje.
Modli się o pracę i ten, kto pracuje.
Kto roboty nie ma i żyje na zdrapkach.
Ma do żartów temat. Zostały mu jabłka,
ale nie poprawią mu chyba humoru,
bo już dawno przestał chodzić do kantorów.
Kantują za bardzo chłopcy - kantorowcy.
Grosikiem nie gardzą. Chronią nas przed obcym.
Kurs wciąż niestabilny. To rośnie, to spada.
I słabych i silnych obcy dziś okrada.
Solidność jest dzisiaj wyjątkowo tania.
Nasze, czy nie nasze są jeszcze mieszkania?
Nasze, czy nie nasze są drogi, ulice?
Musimy utrzymać tworzoną tu szpicę.
Ona nam zapewni namiastkę ochrony.
Jeszcze po wsiach krewni mówią: - Pochwalony...
Cała reszta wzdycha po cichu: - Szczęść Boże!
W polityce - pycha. Czy może być gorzej?
Marek Gajowniczek, 24 january 2015
Przywieźli go Niemce,
a teraz chcą więcej.
Był w gwiazdeczek wianku
ulgą o poranku.
Szczęście było tanie.
Urósł niespodzianie.
Nagle się odmienił.
Płaczą zadłużeni.