Czapski Tomasz, 8 april 2014
jestem ziarnem leżącym na skale
wyziębłym
wciśniętym w szczelinę
małym pyłkiem porzuconym przez wiatr
zastygłym przy modlitwie
czekam na deszcz co daje życie
w zamian za śmierć
i patrzę na niebo czy aby bóg
mógł ten jeden raz wyciągnąć rękę
a gdyby przypadkiem
zdarzył się cud
i wyrósłbym w postaci kwiatka
co oczy wabi a palcom wybacza
że zerwawszy na sercu ułożony
dojdę
do właściwego domu
a potem będą mnie kochać
choćby przypadkiem
te kilka dni
kiedy w wazonie umrę
to dla mnie wystarczy
żebym znów
mógł żyć
powtórnie
Czapski Tomasz, 8 april 2014
nieśmiertelna metafora
kawałek drewna twardego jak cegła
za nimi sypialnia
to w niej fantazje człowieka
rozrzucone w kąty
wiszą
ociekając pajęczą nicią
po drugiej stronie
ja
dym
rozciągam ramiona między oknami
przeciągam
zaciągam
firany mają niezłą zabawę
kiedy czasem w nich przypadkiem
żółknę
przeciągi
ciągi
i zawirowania
rozpychane ściany
po głowie jak wszy skaczące słowa
za nimi myśli
gonitwa w której łzy
mają swój krwioobieg
widzę pokój
przepełniony światłem
tańczący cień nasiąknięty perfumami
niedawno byłem tam
przekręcając klucz
w odpowiednią stronę
marnotrawny
zahibernowany
wczorajsze pranie smakowało ekologią
przemilczenia
zbyt duża dawka detergentów
zmiękcza
włosy i serca
przedawkowałem uczucia
Czapski Tomasz, 6 april 2014
...ile słodzisz słów do ucha filiżanki
wystarczy trochę śmietanki na czubku nosa
a już się uśmiechasz
zagięte palce malowane paznokciami
wyznaczają długość dotyku
snując na białej porcelanie drogi labiryntu
do małej kosteczki cukru
czym pachną swetry
kiedy przymierzasz czas wyjścia
powleczone drobnymi supełkami przytulają ciało
emanują ciepłem miękkich piersi
dopieszczają
co po nocy wyziębło samotne
przemierzam w centymetrach i calach
od szyi po nieskończoność
a kiedy cię nie ma
oddycham nimi
wkładam i udaję że jestem tobą
stojąc przed lustrem widzę
jak godziną temu malowałaś usta
a z ręcznika skapuje gorąca piana
każdy ślad stopy który pozostał
w kształcie pięciolistnej koniczyny
wije się
ścieżką z łazienki do sypialni
jestem przed nią
i nie mogę przekroczyć progu
zbyt ciężki balast niefortunnych zdarzeń
zabrania wejść
wiem że tylko tyle dostać mogę
ile sobie wyobrażę
na przyszły dzień
miesiąc
rok...
...iluzję
i woskowy klucz
Czapski Tomasz, 1 april 2014
uwierzyć w diabła
nie sztuka
szczególnie kiedy naprzeciwko siedzi
w postaci bladej zarazem pięknej
zmysłowej kobiety
zamawiam wino starym zwyczajem
wytrawne
o smaku krwistej czerwieni
w takim momencie podpalam świece
zerkając przez gorąc płomieni
na środku stołu winogrona
a przy nich cyrograf proszący o autograf
bez słowa dłonie zaplatasz
jak byś wiedziała że to koniec świata
po którym opadną skrzydła
mojego anioła stróża
oddaję co we mnie zostało
bez zbędnych pytań
to nie mało
jedna kolacja zakończona śniadaniem
kąpiel w bursztynowej pianie
a jutro rachunek…
…wiesz
to nie takie proste
kiedy budzisz się a obok ciebie leży samotność
kiedy próbujesz nawiązać kontakt z radiem
i samym sobą
w pościeli pachnącej ultrafioletem...
...po tobie...
długa kąpiel
i zapomnienie
Czapski Tomasz, 1 april 2014
jeszcze jeden raz
zanim powiesz
jak bardzo zbyteczną byłem rzeczą
choćby na odległość satelity
palce bolą od ciągłego
braku połączenia
następny numer do skreślenia
w dzienniku życia
uwaga wpisana
nauczyciel wychodzi przed dzwonkiem
tornister spakowany
nie mogę się podnieść
na tablicy są nasze inicjały
ktoś ze szmatą macha ręką
patrzę jak kreda nie jest czymś nie trwałym
a cyrkiel w drewnie pęka
siedziałaś obok
kiedy podawałem ściągawkę na przyszłość
w zamian dostałem uśmiech
i pyszną kanapkę
wiedziałaś już wówczas
że w oślej ławce zwolniło się miejsce
i od jutra
nie będziemy razem
Czapski Tomasz, 1 april 2014
z dróg niepoznanych zostało tylko marzenie
spacery w nieznane głuche na milczenie
ciągnące słowa
pojedyncze kamienie
pod nimi larwy
wijących się kwiatów
miałem je zrywać zawsze z uśmiechem
obiecałem
mówić że to współczesne
owoce przyjaźni
podobnie z czasem
zmarnowanym na rzeczy zbyteczne
ciągłe owijanie w bawełnę
niepotrzebne
wychodzenie przez drzwi
zbyt ciasno
dopasowanych do zdarzeń
a ty nadal
z przyzwyczajenia
nierówno dzielisz ludzi
przymierzasz jak ciuchy
i patrząc w lustro zawsze wybierasz róż
dla ciebie
stałem się niewidzialnym
pyłkiem
w kąciku ust
z duszącym oddechem
miłości
Czapski Tomasz, 31 march 2014
z jesieni zostały tylko liście
popękane kolory
rozciągnięte na wyschniętych żyłach
dopity zapach
i zapomnienie pod warstwą kurzu
dzban spada
okruchy kaleczą ziemię
na drewnianej podłodze bezpiecznie
kiedy leżę
wciśnięty w szczeliny
przesiąkanie
wschodem nagrzana
wilgotnieje od strony zachodu
milczy wsłuchana w północny mech
przed południem ma narodzić się nowa
zmiennokształtna twarz
przeistoczenie
otwarte okno
wpuściło zieloną łąkę
rozsiadła się między źrenicami
na śniadanie podano kwiaty
ze szczyptą zielonego ogrodu
rozpoczęta wiosna
odziała piórami ptaki
splątane młodziutkie odrosty
na starych konarach
coś narodzone z niczego
wybacza
gdy wiatr na kolanach
przeprasza za jesienną euforię
połamane drzewa
odczuwalność
coraz cieplej za dnia
łatwiej patrzeć w słońce
grzebiąc pod gwiazdami
pamięć i zmarznięte dłonie
złapałem jedną
spadła
gdy brzozą naginałem gałęzie
to z nich
powstał piękny dom
w biało-czarnym ornamencie
imaginacja
zaprosiłem elfy
miały postać biedronek
chodziły na opuszkach palców
czasem ześlizgiwały kropki
po rozpuszczonych włosach
jedna z nich
przysiadła na czubku nosa
wtedy
po raz pierwszy pocałowałem
zdziwiona
przebudziła mnie ze snu
Czapski Tomasz, 25 march 2014
pachniesz kobietą
obcą kobietą
pachnę kobietą
napotkaną
pachniesz nią
dotykiem
pachniesz nim
pachnę mężczyzną
niewidzialnym
obcym
twojej samotności
---------------------------
sam
z sobą
między nami
sami
ze sobą
myślami
między wierszami
dosładzamy rozkosz
----------------------------
pochmurne popołudnie
świat leniwy
rozziewany
rozkłada szare firany
nad bagnami
w półśnie idę
mokrymi ścieżkami
wije się wiatr
ręką oczy przysłaniam
deszczem
ociekają brzozy
niosę pędzle w nieboskłony
pośród cienia
najwyższego drzewa
koroną do nieba
niesie
cichy pomruk lasu
wspinam się na konary
rozdrapując rany
tulę krew
rozcieram czerwień
zachodem
przed snem wiecznym
karmię wilcze oczy
księżyca
czujesz ją ?
jak pachnie
śmiercią
Czapski Tomasz, 22 march 2014
wybudziła mnie zbyt wczesna pora
za oknami noc niedospana
ziewała
rozhuśtana między drzewami
łaskocze
na przemian gwiazdy
i ptaki
siedząc na ganku
otulony kocem
zatrzymałem wschód uchem filiżanki
zdmuchując poranny chłód
pod stolik
wyczekuję patrząc na łąki
tam
śpiew płynący z ciemności
kreśli
sylwetki puszystych postaci
może to skrzaty budują gniazda
w kępach budzącej się trawy
albo żurawie
osiadłe na polach straszą sarny
a może wiosna głaszcząc
po głowie śpiącą marzannę
nuci
nad brzegiem szemrzącą wodą
to takie dziwne uczucie
podobne do pstryknięcia palcami
kiedy na chwilę przymykam powiekę
a świat
zmienia czerń kolorami
i wynurza się nad drzewami
oko
rzęsami rozciągające pajęcze nici
wiosenne
źdźbło słodyczy
którym maluję w pamięci
pierwsze sobotnie przedwschodzie
roku dwa tysiące czternastego
Czapski Tomasz, 19 march 2014
wydarza się że koło mnie siadasz
mógłbym przypuszczać
nieprzypadkowość
jednak wielkość mieszkania przemawia
za nadmierną bliskością pochylonych ściany
razem
pijemy naważone piwo
dosładzasz je
ja namaszczam solniczką
i choć jedną łyżeczką zdejmujemy pianę
palce nie te same
złote koła starte czasem
rdzewieją w szufladzie
nadmierną wilgocią
łez
„kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci…”
a
serca kamieniami
bywa że miło
tak razem posiedzieć
tym bardziej kiedy nas nic nie trzyma
odwróceni plecami jesteśmy
„jakby”
choć w ogóle tu nas nie ma
hasła z krzyżówki
nie mieszczą się w pola
zachowujemy subtelną pazerność
na własne słowa
inwokacja zakończona
zdarza się
chwila zachwiania
zawahania
przestrzeni lekko naciągnięta
zwalnia
w półmrok
ze zwieszonymi głowami
czekamy na osąd
dziecka