Czapski Tomasz, 5 december 2014
w ten poranek
kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy
poczułem jak bardzo nasączone są mgły
barwą pomarańczy ściekających po palcach
w tamtym świetle blade okna wiły się jak witraże
dojrzewając na wilgotnych ustach
pieściliśmy nawzajem każdy ich skrawek
nie umiejąc wymówić żadnego słowa
równie pięknego
jak te noce kiedy kochamy się teraz
...
zobacz
nie wierzyłaś że kiedy spadnie śnieg
my nadal będziemy tonąć w kolorach
podziwiając polarną zorzę
w kryształowej kuli
Czapski Tomasz, 2 december 2014
staram się nie myśleć
za dużo w tym satysfakcji
wolę to robić z tobą
jako kobieta posiadasz dar przekonywania
z ilością zużytych prezerwatyw
tracimy pokolenie Polaków
zginął prezydent
następca Hitlera Dalajlamy
może i szary człowiek
to wszystko na przekór
prokreacji
na przekór państwu
i kościołowi
kiedy wyjeżdżasz zaczynasz kłamać
na ilu to stacjach musiałaś się przesiąść
nie jestem bogiem żeby wybaczać
wolę stęchłą poczekalnię
jej zimne ściany
patrzeć w zamknięte oczy
i słuchać jak stękasz
jak nic mówisz
kiedy prawda wypływa z jąder i pochwy
wiem że ktoś cię dotykał
choć nie jestem psem wyczuwam
jego obecność
mam instynkt skurwysyna
który kocha ile potrzebuje
bierze
i nic nie daje
patrz
państwo równa się policja
działamy tak samo
idealnie
jesteś właściwą kobieta
ja właściwy mężczyzną
na prowincja uczuć i wyborów
daj bagaż zaniosę do samochodu
jesteś przecież zmęczona
nocną podrożą
Czapski Tomasz, 2 december 2014
mało mi ciebie
przesiąknięty dłońmi
czekam
zostawiłaś pokoik
przysięgałem
będę szukał światła
twoim spojrzeniem
nasz księżyc
moim oknem
mało mi ciebie
w przykrótkiej pościeli się kurczę
spisuję napotkane wiersze
ciągle zgniatam kartki
nic nie zastąpi prawdziwego głosu
szeleści gdzieś w głębi nocy
twoja barwa
nasze rozmowy
moje wsłuchanie
mało mi ciebie
w przyspieszonym oddechu
ciągle szukam
powietrza którym mógłbym wypełnić płuca
przeczekać do końca podróży
na
twoje pastele
nasze pejzaże
moim ołtarzem
Czapski Tomasz, 2 december 2014
zobacz
siedzimy w samochodzie
potulni jak baranki
nawet nie potrzebujemy kłamstw
żeby ze sobą rozmawiać
patrzymy na rozchodzące się morze
rozgrzeszając życie ze szczegółów
nie ma zbędnych emocji
tylko czysta ciekawość
z kim się dojada ostatnią wieczerzę
jeszcze parę godzin temu
przeklinałem Judaszy w bankach
ty kolejkę za chlebem
żeby nie droga i trzynasty przystanek
nie oglądalibyśmy zachodu słońca
jest piękne
choć pomarszczone starością
pamiętasz
jak Bóg zesłał Syna i zabił go
kiedy stał się człowiekiem
może ludzi już nie ma
i tylko szczury podgryzają krzyże
w nasączonych złotem kościołach
wypijmy wino na szczęście
zanim dojrzeje we wschodzącym słońcu Islamu
zobacz
zaszło za linię horyzontu
o poranku wstanie
rozszczepione w atomach
Czapski Tomasz, 14 october 2014
czemu właśnie jabłka
są Twoim daniem głównym
a nie winogrona
czy pomarańcze
co jest w nich ukryte
że zjadasz do końca nawet ogryzek
można by pomyśleć o sadach
kwitnących na południu serca
kiedy połykasz kolejną porcję pestek
chciałbym być choć jedną
z której wyrosłoby drzewo
rodzące najsmaczniejsze owoce
ale Ty mówisz
że jestem sosną wypaloną Słońcem
szczególnie jesienią to dobrze widać
na tle moknącego lasu
...a potem się uśmiechasz
przekornie
pochylasz
i częstujesz smakiem jabłka
tak mnie nadgryzasz
po kawałku
do pestek
do kropli krwi
zapodzianej w kąciku ust
Czapski Tomasz, 14 october 2014
...kochać się na zapas
żeby wystarczyło na czas niedowierzania
żeby dłonie nie ostygły
nie zapomniały ciała
gdy oczy przymykasz
dalej idą
niespiesznie
jakby od zawsze nic innego nie robiły
tylko pieściły każde wgłębienie
każde wzniesienie wyrosłe na rękach
Eufrat po nadgarstku płynie
palce zaciskając tworzysz wodospady
rozluźniasz je żebym mógł spłynąć
w głąb dłoni
tak delikatnie dotykasz twarzy
jakby kroplą była
pochylasz głowę i szepczesz do skroni
że pozwolisz utonąć
ale przedtem
muszę poznać siłę namiętności
czy ja śnię
czy jesteś tuż obok
nie odróżniam rzeczywistości
od wyobraźni
mogę przysiąc że wszystko czuję
ale jednocześnie
nie mogę uwierzyć w ciąg zdarzeń
czy to jest stan nirwany
czy uczucie podniecenia
wszystko mi się zlewa
kolorem Twoich oczu
w spojrzeniach spełnionych
Czapski Tomasz, 7 october 2014
Chodzę ulicami i nie rozróżniam twarzy.
Wszystko jest takie szare, bezużyteczne.
Jak mało potrzebni są ludzie, jak mało.
Coś mówią, słuchają nie rozumiejąc siebie,
słyszą ale się nie wsłuchują.
Dopiero teraz mogę poczuć
jakie wielkie miałem szczęście,
poznając wspaniałą kobietę.
Pusto tu bez Ciebie.
Za cicho.
Za smutno.
Niezrozumiale.
Patrzę na każdą ławkę, ścieżkę, drzewo
…jakieś takie to wszystko…
odległe i niewyraźne.
A tak bardzo chciałoby się o tym porozmawiać.
Tak bardzo…
Usłyszeć.
Wszystko na co spojrzałaś, czego dotknęłaś,
odtwarzam jak film.
Nieustanna analiza, szaleństwo myśli i ciągle ten sam,
jeden jedyny wniosek…
tęsknię,
tak cholernie tęsknię.
Nie wiem co zrobić z rękoma ,
kieszenie jak klatki trzymają w uwięzi,
kurczą się,
zaciskając drętwiejące palce
a one uparcie trzymają Twój dotyk.
Diament,
prezent na przetrwanie.
Jest tak chłodno, jesiennie,
a ja nie mam do kogo się przytulić.
Niknę w kocu, delektując się zapachem jaki zostawiłaś.
Szukam w centymetrach choćby jednej rzęsy,
choćby jednego pocałunku
…i tylko cisza…
słyszę jak milczy w kałużach deszczu.
Zaparowane okno, płótno na którym kreślę
fragment po fragmencie
…zarys twarzy.
Usta, śmiejące się oczy
… zawsze było ich za mało,
niewystarczająco a teraz, tak odległe.
Cierpię kiedy nie istniejesz tuż obok.
Świadomość,
że jeszcze tyle dni zanim Cię obejmę…
gasi we mnie radość.
Tęsknię,
tak cholernie tęsknię.
Czapski Tomasz, 1 october 2014
a jakbym powiedziała…
…że to nie była miłość
tylko wspólna chwila nic więcej
że się skończyło
i nie istnieje
że wszystko co mówiłam
było wybrykiem nieletnich uczuć
że się pomyliłam tak po prostu
po ludzku
że na zawsze odchodzę
oddając klucze i spokojne życie
że pragnę być młodą pszczółką
albo pięknym motylem
czy byś płakał
czy był szczęśliwy…
…uśmiechnij się proszę
kochany
przecież wiesz że ja nigdy
nie wsadzam palców
do otwartej rany
Czapski Tomasz, 30 september 2014
jak ty pięknie znikasz
nauczyłaś mnie tego
przyzwyczaiłaś
zawsze zostawiasz niedokończone zdanie
zadanie
na rozmyślanie
w dwuznaczności wypowiedzi
motam się między słowami
czy dobrą myślą idę
czy błądzę skojarzeniami
za tobą nadążyć...
...może tylko światło
jak ty pięknie się pojawiasz
nauczyłaś mnie tego
przyzwyczaiłaś
zawsze zaczynasz tym samym zdaniem
zadanie
na rozmyślanie
w jednoznaczności wypowiedzi
rozplątujesz słowa
czy dobrą miałem myśl
czy złą poszedłem drogą
za tobą nadążyć...
...może tylko miłość
taka panna z mokrą głową
i jak tu...
...przy takiej nie zaginąć
Czapski Tomasz, 29 september 2014
kobiety
przekochane
Bożą iskrą
w zapatrzeniu Jego doskonałości
mają ości
w przysadce
żyworodności
i pragnienia dziecka
piją z Grala miłości
prolaktyna działa
zalewając nadmiarem
oczy
wypływa ze łzami
a On patrzysz
i się uśmiecha
pstryczkiem strącając
estrogeny
...po awanturze
o jabłko
Czapski Tomasz, 26 september 2014
"Z pamiętnika kobiety zużytej"
24-09-2014
prosiłam
żebyś pisała słowem
w pamiętnikach
a nie w niedospianiu
uśmiechałaś się
mówiąc spokojnie
do wieczora jest tyle czasu
jeszcze poczytamy
od czego uciekam
myślami
w dzień te słowa
nie mają wyrazu
są niedopowiedziane
głupie
i niepoważne
że nie warto się niepokoić
że ze mną wszystko w porządku
tylko demony
czasem
mnie trochę zniekształcają…
…uwierzyłam
przez niedomknięte drzwi
wyszłaś po raz ostatni
…
siedzę teraz
z połową
siostrzanych zdjęć
naprzeciwko zapłakana matka
parzy fiolkę z uspokojeniem
gordyjski
to język zaciśniętych
interpretuję go wódką
dokładniej
składają się wersy
w całości twojej postaci
to już któryś rok
a ja nie mogę sobie wytłumaczyć…
…czemu to zrobiłaś
przed rozmową o niczym
Czapski Tomasz, 23 september 2014
"Z pamiętnika zużytej kobiety"
23-09-214
próbuję zmyć cały wstyd
cały głód
tęsknotę
euforię
rozrzedzam je
alkoholem
tak spokojniej docieram od środka
on nie chce
mógłby to zrobić
dotykiem i słowami
dosypuję do krwi antydepresanty
przecież jej nie upuszczę
zza pleców anioł stróż
gapi się w lustro
czeka
żonglując
życiem i śmiercią
nie przetrwam
świadomości
że każdy dzień może być lepszy
że każdego poranka
będę bardziej uśmiechnięta
upokorzenia
zaciskają ręce
szyja sinieje
ślina ścieka po piersiach
leżę myślami
półtora metra pod ziemią
nie mogąc za cholerę umrzeć
płaczę
nacierając oczy piachem
by nie widzieć
jak szmatą
ściera się sumienie
z twarzy
chciałabym zapomnieć
co czułam
spadając w naiwność
szaleństwa ciała
i umysłu
która się sprawdza na Wyspach Polinezyjskich
…nie w Łodzi
nie w tym łóżku
Czapski Tomasz, 22 september 2014
kobiety
tak pięknie zmieniają nastroje
z niskiego w wysokie przechodząc ciśnienie
skinieniem
wznoszą płomienie
skinieniem
zsyłają wodę
i nadal kochają
jakby nic się nie stało
kobiety
tak pięknie zmieniają stroje
z cudownych sukni w lekkości spływającego ciała
mrugnięciem
otwierają przestrzenie
mrugnięciem
zamykają wszechświaty
i mocniej kochają
jakby wszystko się stało
kobiety
co by o nich nie powiedzieć
zawsze są nieoczywistą dla mężczyzny prawdą
zamyśleniem
kiedy przychodzą
zamyśleniem
kiedy znikają
i zawsze kochając
każdą jakby była jedną
Czapski Tomasz, 21 september 2014
jeśli...
miałbym iść naprzeciw tobie
i toczyć niepotrzebną wojnę
poddam się
broń złożę w dłonie
opatrzności
klęknę
spuszczając głowę
a ty co zechcesz zrobisz
rozstrzelasz
albo uwięzisz
może
z czasem w geście amnestii
pokochasz
zaborczo
Czapski Tomasz, 20 september 2014
miasto niech zamilknie
za głośne wyją gawędy światła
puste drogi rondami splątane
wygaszone firanami okna
kołyszące się znaki
ulicami drzew nikt nie idzie
zagubieni w nocy
widzą cel
słyszą kroki...
...czują życie
jak do nich podchodzi
i łapie za ramię
***
jedna aleja nie ma końca
przymrużmy oczy
pożegnamy resztkę słońca
zostaniemy sami
w ciemnościach gai się świat
przytul mocno
tak…
…właśnie tak
z wiatrakami tańczą nietoperze
***
te może
w morze przenika szumem
czterogłosu przelanych fal
plaża naga piachem wita
lampka wina
zamienia się w dzwon
nas tu nie ma…
…jesteśmy tam
gdzie Atlantyda
***
nie domalowany horyzont
mruga milczeniem latarni
po drugiej stronie odjeżdża wielki wóz
kołyszące statki
w niekończących się cieniach
potopu
zarysu ust
przenikam zielonym światłem
kiedy ty równasz granice ciał
spadamy
z piaskowej wieży
dwa Ikary...
...topniejące w płomieniach świec
***
między czernią a bielą
jest przenikliwość
o północy punkty odniesienia
przelicza się w gwiazdach
nieme pytania odpowiadają
a czas nasiąka zapachem jodu
czekamy wschodu
tuląc w dłoniach
resztki lodu
rozwiązłości obyczajów...
...myśli filozofów
niech odpoczywają
czas zmienia się w popiół
***
teraz wiem
że nie wolno czekać
zamieniać życia w niedopowiedzenia
to nie szwajcarski ser
ani utopijne pragnienia
to wykwintna całość
to marzenia
grzechy
za które nie prosi się rozgrzeszenia…
…pachnę tobą
i nie potrzeba nieba
żeby chodzić po rajskich ścieżkach
Czapski Tomasz, 16 september 2014
są kobiety z którymi się kocha
są kobiety w których się kocha
którą z nich wybrać
jeśli nie tę
co mieści w sobie obie
tylko gdzie znaleźć
taki diament
wśród kobiet
co potrafią w mężczyźnie wywołać ogień
i stłumić go
tak by nie zagasł
a grzał
nieustannie
są mężczyźni z którymi się kocha
są mężczyźni w których się kocha
którego z nich wybrać
co mieści w sobie obydwóch
tylko gdzie znaleźć
taki diament
wśród niewielu
co potrafią w kobiecie wywołać lawinę
i stłumić jej siłę
tak by umilkła
a żyła
jednocześnie
wschody są tylko preludium zachodu
cyklem który kołem się toczy
zgarnia ludzi do środka
a ludzie
jak to ludzie mają zamknięte oczy
wciąż biegną przed siebie
malutkie chomiki
na kołowrotku ściągający szczęście
za pomocą nici
których nikt nie widzi
prócz tej kobiety
tego mężczyzny
Czapski Tomasz, 14 september 2014
niekończący się deszcz
przemokniętą grzywką
pod parasolem
cieplej
spokojem
iść bez końca
kałuże liczne
slalomem mijane krople
wybrzuszone chodniki
góry
doliny
przemoczone stopy
wygrzeje
kiedy przysiądziesz
spadające rozbłyski
niestraszne
nasłuchiwanie
szeptem zagłuszone grzmoty
dreszczem
nie chłodnym
gorącym jestem przy tobie
iść bez końca
czekając w spojrzeniu
nadchodzącej zorzy
zapowiadają
zmianę pogody
niepotrzebnie
lepszej być nie może
Czapski Tomasz, 13 september 2014
samotni ludzie
siadają przy zaciemnionych stolikach
w rogu kawiarni
gdzie nikt ich nie dotyka
moczą usta w gorzkiej kawie
zerkając czasem
na przemijające ulicami życie
samotni ludzie
palą papierosy zaciągając z dymem pustkę
przemijają głębią myśli
rozmawiając z twarzą w lustrze
i nie mogą się nadziwić
że nadzieja
żółknie jak jesienne liście
samotni ludzie
zawsze uciekają w przeciwną stronę
rozkładając wtórne pasjanse
przy pustym stole
wewnątrz wybuchają
na zewnątrz
czując że są niedokończeni
Czapski Tomasz, 11 september 2014
jesteś kochana
...nie...
jesteś bardzo kochana
to też za mało
żebym cokolwiek mógł napisać
czy można opisać kogoś słowem
kto myślą się staje
wiekuistą
i zmartwychwstaje
we wszystkim czego wzrok dotyka
zasięgiem
kołyszących się źrenic
na ustach składając ofiarę
z imienia
którego nie sposób zapomnieć
docieram do miejsc
zakazanych
lubisz w nich bywać
a ja czekać
rajskie ogrody z obrazów wyjęte
chowamy w sobie
i w sobie jesteśmy jednym
jabłkiem
jednym drzewem
którego dotknąć nie wolno
a mimo to
grzeszymy
ukradkiem patrząc ku sobie
granice uczuć to cienka linia
przez którą warto przeskoczyć
łapiąc za skrzydła motyle
chwilami odlecieć na zielone łąki
i znikać
pośród kwiatów
które z brzaskiem pragną rozkwitać
słyszysz stykające się z ziemią kopyta
to konie wracają do domu
jesteś
i jakbyś nie była
a ja...
...z mgłą niknę
w oddali...
takie czary za które cię kocham
Czapski Tomasz, 10 september 2014
dziękuję za wieczór
które przeszliśmy obok siebie
pozwól
że zatrzymam ich trochę
w cieple będą bezpieczne
nadchodzą chłodniejsze noce
niedługo jesień zapuka do drzwi
zamkniesz je i wnikniesz w życie
zostawiając po sobie niedokończone sny
twój pociąg już czeka
a ja nie mogę uwierzyć
że tak szybko przeminęło lato
szumiąca rzeka wpływająca w żeremie
ten obraz…
jakże mocno waliło mi serce
kiedy próbowałaś ratować
tonące gwiazdy
***
kręcę się w kółko
nie wiedząc co ze sobą zrobić
tłukę głową o księżyc
jednocześnie wiedząc
że kolorem oczu
jeszcze mogę się cieszyć
płochliwość
jak cieni płynących kropel
miesza się z deszczem
wiatrem
zapachem
przypadkiem muśnięte wargi
na koniec...
...który szybkim krokiem
po dochodzi za ramiona łapiąc
szepcze
że nastał czas kiedy dłonie
trzeba rozluźnić
i iść w przeciwne strony
życiowych dróg
jedno na zachód
drugie na wschód
***
dni coraz krótsze
noce zanurzone poświatą
w pamięci zostając na wieczność
kropka nad "i" niedługo spadnie
ale ty
dla mnie będziesz wciąż tą jedną
nie ma takiego snu
po którym mógłbym wytrzeźwieć
nie czując bólu rozstania
widząc
jak opadają ostatnie kartki września
...płaczę
bojąc się nadejścia listopada
***
wierzę...
że woda otworzy miliony oczu
migoczących w pejzażach
rozciągniętych między palcami a pędzle
w pola utkane jesiennym fioletem
nienazwanych kolorów
których nikt nie widzi oprócz ciebie
w obraz rozczepionego światła
kwitnącego w zapachu pomidorów
czerwieniejących ciepłem szklarni
we wszystko wierzę
nawet w odwrotność słów wypowiadanych nocą
tylko nie umiem uwierzyć
że nastał czas kiedy musisz wracać
***
kiedy wyjedziesz
nie martw się
będę pilnował tych łąk
którymi przesiąkłaś zapachem
są jak opium
a ja narkomanem
nie mogącym żyć bez ich widoku
zostanę strażnikiem dróg
po których kochałaś chodzić
żeby nikt nie zadeptał śladów
ani namiętności
rozsianej
w każdym ziarnku piachu
dokarmię kamienie
ożywione dotknięciem dłoni
ukryte w lesie śpią pod cieniami
samotnie
czekając na słońce
które przebudzisz po swoim powrocie
Czapski Tomasz, 8 september 2014
kochałem się dzisiaj z kobietą
której imienia nie pamiętam
przeminęła o świcie
zostawiając obojętność
w fizycznej postaci człowieka
kilka słów rzuconych między alkohol
wypełniło pustkę
do ostatniej kropli tłukąc się z myślą
żeby tylko nie pamiętać
jak smakuje niefrasobliwość
kolejny kawałek życia
wycięty w kształcie papierowej gwiazdy
która nie dożyje swojej piękności
spalając się na dnie popielniczki
zgaśnie zasypana popiołem
leżę wpatrzony w okno
mam wrażenie że jestem muchą
krążącą w obrębie szklanego muru
chciałbym przeniknąć na drugą stronę
nieskażonego powietrza
Czapski Tomasz, 7 september 2014
ściśnij
zaciśnij
złam kręgosłup
mocno
moralnie
najbardziej
przy tobie
w pół pękam
i nie przestawaj
a nagnę rzeczywistość
łukiem
po niej zjadę
na ramionach zawisnę
łopocząc
jak mi każesz...
...albo zamilknę na wieki
Czapski Tomasz, 2 september 2014
z kronik policyjnych wynika że jestem notowany
a raczej nominowany
do ścisłej kontroli jakości
panowie którzy przychodzą ubrani
w nieskazitelność
cytują hymn
że jestem zatrzymany
i mam prawo do adwokata z urzędu
łączą się ze mną
kajdankami i prowadząc pochylonego
tłumaczą istotę błędu
jaki popełniłem wobec prawa
nie dopuszczają do głosu
a w chwili chaosu łapią za pałki
Chuck Norris jest przy nich jak zabawka
mało męski
jadąc do izby odwiedzamy lekarza
sprawdza ile dzisiaj w krwi jest czerwieni
w przeliczeniu do sumienia które chciałem zapić
wynik dość znośny
dwa i pół
ciągle spada
a mogło być gorzej
rekord Guinnessa to byłaby chwała
to obmacywanie
jakbym miał co najmniej kilogram trotylu
wypytywanie spisywanie
i to co uwielbiam najbardziej
przed wejściem do celi
zdejmij buty
żebyś na sznurówce nie mógł zasnąć
bo te raporty są uciążliwe
zawsze sprawdzam które łóżko jest miększe
potem chodzę w kółko
pewnie patrzą na mnie
jestem w szkle a do szkła mam pociąg
dwadzieścia cztery
to krótka przerwa z niskim rachunkiem
jaki płacę wychodząc rankiem
którego nie spostrzegam
do zobaczenia przy następnej wizycie
przygotuję się lepiej
weźcie gaz zawsze może się przydać
alkohol to nie kobieta
nie jest zmiennym ogniwem życia
spotkamy się tam gdzie zawsze
na moście przy poręczach
Czapski Tomasz, 2 september 2014
nawet nie liczę ile razy dzisiaj
twoim imieniem podtrzymałem życie
wynalazłem tysiące znaczeń
i wszystkie pasują do tych kilku liter
które jak mantra powtarzam
czekając
że w końcu pozwolisz zrozumieć
kim tak naprawdę jesteś
w moim życiu
przy łóżku trzymam zdjęcie
i patrząc w nie maluję obrazy
przytulając kołdrę rzeźbię
postać kobiety
za którą tęsknię
kształty
tak nie wiele znaczą
bez wnętrza
i głosu
jedynie echem tłoczące się westchnienia
nie pozwalają nocy
zasnąć
...
czekając dnia
kiedy się zapomnisz
wypełniając pokój zapachem perfum
kiedy odsłaniając ramiona pozwolisz
napatrzyć się oczom
a potem dłonią wskażesz właściwą drogę
do rozkoszy
przyklęknę
i będę się modlić
ustami
w milimetrach ciała
bielącego
nieprzejrzystość nocy
...
mam tyle do powiedzenia
nie umiejąc wymówić prostego
zostań
nawet wtedy kiedy prosisz o więcej
w chwilach wahania
uciekasz
a potem wracasz
i uciekasz
bawisz się ze mną
a ja ze spuszczoną głową
czekam
na chwilę pozbycia się strachu
...
wyobrażam sobie ten moment
kiedy skończyliśmy się kochać
a zaczęliśmy dojrzewać
na skrawku pościeli
sącząc się między szczelinami
nieba
i chłodem podłogi
twoje nogi wplecione w moje
wtulone piersi
krawędzie ust stykające się oddechami
mieniące się ramiona
dopieszczające plecy
dłonie
Vivaldi
cztery pory roku
w jednej nocy spełnione
niechcący
wyobrażam sobie ten moment
kiedy zaczynamy się kochać
...
"...biada tym, którzy rychło wstając rano
szukają sycery,
zostają do późna w noc,
bo wino ich rozgrzewa..."
a ja wam mówię
biada tym co zakochani błądzą nocami
i jak sycerę spijają marzenia
nie mogąc nigdy nasycić miłości
w pragnienia
a ja wam mówię
jest jedno życie i trzeba się w nim zagubić
najgłębiej jak to możliwe
aż zaboli każde uczucie które jest szczęśliwe
nie pytając o jutro
Czapski Tomasz, 31 august 2014
kładąc głowę na twoje kolana
modlę się
by chwila ta została
niezmienna dla pamięci
żeby wtulona w zapachu
zawsze promieniała
nad życia ułomnościami
i kiedy zima nadejdzie
a ty będziesz daleko ode mnie
żebyś czuła jak blisko
byliśmy siebie
tego lata pełnego namiętności
zobacz
odlatują nasze ptaki
zamykając kluczem niebo
taka bliskość uspokaja
więc dlaczego
drżysz owinięta w kocyk
i głowę zwieszasz chowając oczy
z migoczącymi się łzami
jeszcze jesteśmy razem
choć jutro stoi za plecami
rzucając cień
na dogasające słońce
przytul mnie ostatni raz
i pogłaszcz po głowie
kocham te ciepło kobiecych rąk
tę delikatność w tobie
mógłbym zasnąć na wieki
nie lękając się śmierci
że jutro wyjedziesz
zostawiając mnie z tęsknotą
którą czułem za nim cię poznałem
zanim pierwszym słowem
wykradłaś mi duszę
uśpioną w głębi serca
Czapski Tomasz, 28 august 2014
jest ciebie za mało
to zbyt cienki lód po którym każesz mi stąpać
pod nim przestrzenie zbyt głębokie
czekają niemą egzystencją
w przymrużonych oczach widzę światełko
czy to nadzieja
czy zwykłe odbicie słońca
nie chcesz powiedzieć
a może ja sam nie chcę
tak zupełnie do końca
wiesz o tym
że zakazanym owocem
można się zatruć a mimo to pozostajemy
gdzieś wewnątrz siebie
podążam tym śladem
dochodząc do miejscy których dotąd nie znałem
przy żadnej kobiecie
i kiedy ściskam w sobie wstyd
nie rozumiejąc
czemu łatasz chmury kolorem mandarynek
ty poświatą między palcami
na twarzy
dotykiem rozgarniasz błękit
uwielbiam
tak obok przesiadywać
cokolwiek mogło by to znaczyć
Czapski Tomasz, 24 august 2014
te wszystkie ściany
dzielące nas od siebie
ulice rozwlekłe miastem
labirynty zagubionych kroków
ci ludzie gapiący się w oczy
których znamy pomiędzy nami
co rozmowami zagłuszają szepty
na językach hodując codzienność
to czego jeszcze o sobie nie wiemy
odkrywając fragment po fragmencie
te godziny które z osobna rozsypane
dłużą się w nie mając znaczenia czasie
gdyby to wszystko nagle znikło
i tylko my sami...
...stojący po środku świata
jak kiedyś Ewa z Adamem
Czapski Tomasz, 22 august 2014
marzę
żeby kochać się z tobą
a jednocześnie boję dotknąć
choćby kosmyka włosów
żeby nie spłoszyć
tego że jesteś
tak blisko
rozmawiamy
a ja wsłuchany myślę o jednym
żeby przytulić się do ciebie
najszczerzej jak potrafię
i kiedy przypadkiem
splatamy spojrzenia
mam wrażenie
że pragniesz tego samego
więc czemu
nie pójdziemy dalej
tą drogą przy której przysiedliśmy
naprzeciw siebie
wystarczy że się pochylimy
a wszystko inne
przestanie istnieć
Czapski Tomasz, 22 august 2014
wykupiłem abonament na uczucia
codziennie podwajam taryfę
a i tak
ciągle brakuje minut
moje uzależnienie
od ciebie
nie jest uleczalne
nasilające się koszmary w każdym stadium snu
nie pozwalają funkcjonować
dniom
pozostaje gapienie się w bezradność
które opanowałem do perfekcji
jak i masochizm uprawiany
z dokładnością szwajcarskich zegarków
zdarza się że wyrywam dni
z cyklu kalendarzowego
najczęściej czwartki
czemu
nie wiem
po prostu tak wypada
jak przypadkowy telefon od ciebie
który dostaję po próbie kasowania z pamięci
wszystkich ról
jakie zagrałaś w moim teatrze
wtedy czuje się jak mim
odpowiadając na pytanie
co u mnie słychać
i że wczorajszej nocy
chciałaś się ze mną kochać
Czapski Tomasz, 22 august 2014
dlaczego tak wcześnie przychodzę
i czekam zapatrzony w drogę…bo lubię
kiedy twoja sylwetka wynurza się z nocy
idąc wzdłuż rozkwitłych latarni
nieśpiesznie stawiając kroki
delikatnie
powoli kołysząc biodrami
tak bym zapamiętał najmniejszy detal
najcieńszą smugę światła
jaka cię dotknie
żeby poczuć
jak szczęśliwą wyspą będzie ławka
na której przysiądziesz
a ja tuż
tuż obok przy tobie
potem ten moment
te sekundy trwające wieczność
jak podchodzisz ze zwieszonym wzrokiem
i kiedy nieśmiało podnosisz spojrzenie
mówiąc
wybacz że spóźniłam się trochę
przestaję istnieć
lunatykuję z każdym słowem
półszeptem
głosem
tonem
czując się małym listkiem opadły w dłonie
piórkiem które ustami dotykasz
cała drżąca
choć otulona ciepłem ramion…nie pytaj
więc czemu
a raczej za kim tak czekać pragnę
niekończącymi się godzinami