Tomek i Agatka, 27 february 2024
nie ma dla niej miejsca w Betlejem wiersza
żadne tam z pieszczotą piórko o parapet
gwałtowne uderzenie z akcentem na tupot
gdy spojrzeć przez judasza
po każdym mrugnięciu po trzykroć kur zapieje!
to nie jest wiersz o kasjerce
odeszła sierotka drżąc w podsumowaniu
manko jej się zebrało za wszystkie tłuste lata
podbierania uśmiechów bóg zapłać,
dobranoc, świąt wesołych
od wszystkich czarodziejów od wejrzenia gotowych
na dźwięk dzwoneczka piszczeć
z nóżki na nóżkę przestawać
modelując głosik
do arii solovej
do reszty wydana
niczym mysz kościelna
cień własny strofując
przemyka pod parkanem
jak warkocz Bereniki
ciągnie się za nią ogon
branków kolejkowych
Tomek i Agatka, 12 february 2024
Powiesiłam obraz na ścianie,
ogromny - od sufitu do podłogi, na nim
kruk jak żywy, siedzący na gałęzi,
która wchodziła wprost w zamkowe okno.
Połyskujące czernią aksamitne pióra,
lśniące tak, jakby zebrały w sobie całą wilgoć.
świadek wielu moich łez.
przysięgłabym, że im więcej mojego smutku,
tym więcej wilgoci na obrazie.
Widział jak wariuję,
jak rwę włosy z głowy,
jak nie radzę sobie
z tymi wszystkimi emocjami w środku.
Zapalam świecę - nieprzebrana ciemność,
z obrazu migoczą oczy,
chcę im się przyjrzeć z bliska,
bo odkrywam w nich czułość spojrzenia
kruczego chłopca, za którym tak bardzo tęsknię.
Z przerażeniem zauważam,
przybliżając świecę zbyt blisko,
że kruk ma wypalone oczy.
Świeca wypada z rąk,
komnata płonie,
ognistość wszelka wokół,
ale nie czuję płomieni,
tylko czułe muśnięcie na karku,
prawym ramieniu,
z którego zsuwa się koronkowa lamówka
obrzeża wydekoltowanej sukni.
Jak to Ty, szepczesz mi z tyłu głowy,
tak że czuję ciepły oddech
u samej nasady włosów:
przywołał mnie twój smutek
już pora, nie zwlekajmy.
Namaluj dla mnie kruka -
wyszepczę po wybudzeniu,
zaskoczysz mnie jeszcze tej nocy.
W spojrzeniu Białego Kła,
ukryjesz całego siebie.
Tomek i Agatka, 12 february 2024
muskam delikatnie twoją dłoń
prześlizguję opuszkami po płytce paznokci
sprawdzając jak bardzo są śliskie
to wtedy zagnieździ się w nas ciepło
gdy domkniesz wszystkie moje drobne palce
we wnętrzu swoich dłoni
przyciągniesz do policzka
aż rozchyli się płatek po płatku
pod czułą rzęsą serdeczna łza
miękko opadnie wachlarz
spróbuję zatrzymać na dłużej
pieszczotę pod powieką
to na niej zbudujesz mój spokój
Tomek i Agatka, 11 february 2024
ściśle związany warkocz zapęcznieje pod palcami
prześlizgną się po nim
w tę i we w tę, we w tę i z powrotem
i jeszcze i raz
aż zapiszczy z uciechy
mała mysz
powtórki załaskoczą
omskną się wszędobylskie opuszki, zatańczą rzęsy
figlarne oko złapane w odbiciach
zatriumfuje radośnie
o mój rozmarynie
zanuciłbyś
rzęsy były? paluszki były?
o ustach wspomnieć należy nie więcej niż tyle,
że ile razy zwinny język po ciepłych, miodnych
zatoczy koło, tyle razy przemknie po zębach,
by po chwili uwypuklić pąs policzków
żar to najlepsze słowo, by określić,
co rozpali się w główce pełnej fantazji
Agatka zwiąże warkocz
najściślej jak potrafią niecierpliwe palce
oczko za oczkiem dopełni w kłos
kiść - tyle zgarnie męska dłoń,
z tego, co dojrzeje w słońcu
ale najpierw mały promyczek
oko zmruży, nauczy się jak
ujarzmiać blask
zaczerwieni się wreszcie lico w lico
i kiedy cała w oczach będzie pysznieć
aż do schrupania zarumienionych policzków
odnajdzie zaobrączkowanego kruka do pary -
chłopca najbardziej niecierpliwego
Tomek i Agatka, 11 february 2024
przytul się ptaszku na gałęzi
wiatr buja światem
tam w dole żaden list czy listonosz
nikt nie doniesie puste gałęzie
o liść ostatni się nie upomni
żaden przechodzień
przytul się ptaszku
wilgoć nadchodzi tajemną porą
ktoś wyciął serce i przebił strzałą
szeptał przysięgę
ścieżkę za ścieżką prześwietli księżyc
zanim się znajdzie dwoje kochanków
pod wspólnym niebem
z gałęzi listek ostatni spadnie
przytul się ptaszku
pod szczodrym niebem
wśród mchu tęsknota uwiła gniazdo
Tomek i Agatka, 8 july 2023
zaszumiała rzeka i las rozmyty
z niepogodzenia
przesączyły się chmury zlewając w potop
dokąd jej bez nas dokąd?
próbowało prześwietlić cień chłopca mrowie
gdy pochylając głowę nad sztalugą
niesforna zdradziła go kropla
zarosiło się w powietrzu od mgieł
kątem czerń rozlała się smolna
zawrzało, zakipiało w samym sercu
poruszonej zieleni:
ach jak pięknie jej nie ma -
poniosło echo Kaskadami Rodła
.
Ekfraza do obrazu - "Ach jak pięknie cię nie ma"
Marka Sisey'a Tymoszczuka
Tomek i Agatka, 8 july 2023
pisany pod wpływem
dostaniesz to wszystko
czego on sam zechce
krwi więcej łez więcej mięsa
żeby rozrywało
szarpało do kości
a jeśli ci kiedyś przyjdzie do głowy
że mogłabyś poczuć się wyjątkowa
zęby w pięści zaciśnij i milcz
najlepsza jesteś do popychania
ustawiania w cichy kąt:
jeszcze nie pora
jeszcze nie teraz
jutro zapytaj
jak będę się czuć
a teraz idź
dość tego szczebiotania
zaglądania przez ramię
jeszcze ci się w główce namiesza
od wyobrażania
ogniska i świec
spójrz suko w płomień
teraz się bawią dorośli chłopcy
na żywioł pójdą by nakarmić głód
sygnały zebrać na swoją dostojność
kosmos rzęs poruszą
by z ręki chciał jeść
teraz idź suko
i tęsknić się ucz
gdy oczy wypatrzysz
niewidoma ciszej
poprosisz o okruch
Tomek i Agatka, 16 june 2023
stawiam wazoniki
Matce Objawionej
przynoszę w naręczach
omdlałe konwalie
znowu jestem Łucją
co cierpliwie klęczy
w sanktuarium ciszy
z głową pochyloną
nad czernią skarbczyka
przewiercam na wylot
cieńsze niż opłatek
bibułki z modlitwą
szukając tej jednej
co uniesie ciężar
gdy nie znajdę żadnej
wyszepczę je wszystkie
od świtu do świtu
najdłuższe litanie
w zaciśniętych wargach
zaniosę na wzgórze
każdą jedną skargę
przed Twoje oblicze
i będzie mi błogo
kiedy w jednej chwili
u stóp Twoich sina
złożę przebłaganie
za rękę podniesioną
na żarliwe dziecko:
wybacz Madonno temu
co nie wie, co czyni
.
ile trzeba wiary
nawbijanej dziecku
żeby uwierzyło
że moc się zatrzyma
na drugim policzku?
Tomek i Agatka, 27 january 2023
zalewała się łzami przed oknem
- okropnie
propozycji szukała namiętnie
- wybornie
zdecydowała się wreszcie
- odważnie
na wystawę w muzeum
- poważniej
uczesała włosy grzebieniem
- zwyczajnie
poprawiła makijaż pośpiesznie
- na bardziej
sztuczną rzęsę podkręciła
- zalotnie
na przystanku stanęła i moknie
- pogodniej
odklejony uśmiech od szminki
- nieładnie?
deszczu krople wymowne
- przesadnie!
.
Rysunek - Adriana Laube "W deszczu sfer"
Tomek i Agatka, 25 january 2023
u zbiegu ulic wprost na rogatkach
zbiegną się ludzie zżarci do rdzy
panie poeto niech pan się ocknie a nie jak wariat
wymownie milczy sam na tej ławce
jak gdyby wokół zupełnie nic
zamaskowany mówię do pana póki papieros
i myśl się tli czy pan dostrzega to jak listonosz
wieszczy z depeszy tak bardzo nagłej
koniec za końcem
dostojna dama skryta za rogiem
tkwiąca od wieków w tym samym miejscu
jakby zatrzymał się w jednej z sekund pędzący kadr
ona dostrzega ona wie dokąd przeciąg ten zmierza
tymczasem granat wisi w powietrzu
jakiś huk słychać niemal opodal
gęsty kurz wzbija się linią frontu
coś się rozmywa
pan się przekona
jak w jednej chwili niebo furkocze
ścieląc rowami mgły mniej przejrzyste
to nie jest scena którą wprost można pominąć wzrokiem
niech się pan ruszy jeśli pan może
za chwilę tylko pył się uniesie
.
Ekfraza do obrazu: "Co ty sobie wyobrażasz!?"
Marka Sisey'a Tymoszczuka
Tomek i Agatka, 19 january 2023
być może właśnie
tak wygląda
pora deszczowa
kiedy się wchodzi
jak pod parasol
w leśne poszycie
w sen z mchu paproci
gdy nikt nie widzi
czeka się jeszcze
tak jak w przedsionku
na żywioł nieba
by się upewnić
w ciszy bez końca
w miejscu i czasie
może tak właśnie
w mgłę się przechodzi
skroploną porą
koronką utkań
kiedy za szybą
ślad się zostawia ostatni
oddech
.
Link do zdjęcia:
https://truml.com/image/92712/0x0
Tomek i Agatka, 18 january 2023
jesteś czarodziejem
trzymam cię za rękę
zawsze świeci księżyc
tyle blasku z oczu
że rozświetla wnętrze
jestem dzieckiem szczęścia
że cię tak spotykam
zwyczajnie na ścieżce
nie wiem nawet kiedy
stajesz się marzeniem
gdy po ciebie sięgam
wciąż jesteś odległy
mam za małe serce
by pomieścić smutek
jesteś czarodziejem
nie mam wątpliwości
że po mnie przyszedłeś
Tomek i Agatka, 17 january 2023
to nadchodziło falą,
by gwałtownie uderzać,
rozrywać od środka,
to coś w jej klatce, co tak drgało, drgało
bez końca.
próbowała zamykać usta,
gdy rósł w niej wulkan
krztusiła się, wylewając z siebie
cały ten nadmiar, mdlała.
ostatecznie ciało kurczyło się do kłębka
i wtedy świat kołysał i kołysał,
i kołysało się w jej głowie jak w kolebce,
że jeszcze nadejdzie taki moment.
tak wiele razy wymykała spod rąk do ogrodu,
w ukryciu układała z obłoków
swój mały raj.
był pełen różanych płatków,
zrywała je opuszkami delikatnie,
napełniając całe garście,
podrzucała do góry,
wpadając razem w wir.
różana panienka - myślała o sobie,
spływając na ziemię wprost z chmur,
kiedy tylko w środku zakłuło bardziej.
gdybyś mógł ją wtedy podejrzeć,
zobaczyłbyś:
jak zbliża dłonie do twarzy,
kładzie na oczach jak nieswoje,
jakby chciała odgadnąć
tego, który kryje się za nią.
jak dociska rzęsy,
jak tylko potrafi najmocniej,
szepcząc pod wiatr,
by poniósł jej prośbę
i oddał we właściwe ręce.
oddamy cię, kiedyś cię oddamy mała suko -
huczało w jej głowie
od nagłych przepychanek,
gdy nie potrafiła postawić całej szklanki.
dziecko ze skazą - myślała o sobie,
gdy coś tak bardzo kłuło,
rozsadzając klatkę.
może to wiatr,
może potargane włosy -
rozszumiało się dziecku w głowie,
że je ktoś przygarnie.
podnosząc ze ścieżki kolejne ptasie piórko,
spoglądała wysoko w niebo,
nie wątpiąc, że to dla niej
zostawia kruczy ślad.
kolorowymi szkiełkami,
bardziej dla siebie niż dla niego,
rysowała na piasku mapę strzałek -
jeśli się nie zgubię, znajdzie mnie,
wierzyła w szczęśliwą baśń.
gdybyś się wtedy zjawił,
poszłabym za tobą
tak po prostu
za czułe serce.
Tomek i Agatka, 17 january 2023
pada deszcz, jestem przemoknięta,
pociąg się spóźnia, ty palisz, a ja tylko -
zapamiętuję ten beżowy wiosenny płaszcz,
który mam na sobie, czarne szpilki,
aksamitną kopertówkę mocno ściskam w dłoni.
scena z wsiadaniem do pociągu
przeciąga się w nieskończoność,
nie patrzę pod nogi,
skupiam się na tobie
i na wyciągniętej dłoni, którą tak podajesz,
wciąż się uśmiechając
wciągasz mnie do środka, tak że
mokra wpadam wprost w twoje ramiona.
poszukajmy wolnego przedziału - mówisz
i rozsuwasz drzwi za drzwiami
ekler.
to podróż nocą,
która sny kołysze,
zanim się wybudzę
na ostatniej stacji
obejmiesz mnie mocniej,
wtedy ci wyszepczę: nigdy mnie nie
psyt! - zagładzisz niepokój
opuszkiem na ustach.
Tomek i Agatka, 15 january 2023
w samym sercu snu rozgałęzionego
od szypułki do szypułki
kołysze cię kropla
po świt
póki nie rozdrzewią się drzewa
mech nie zabliźni ran
nieścięte nie opłacze ściętego
może wyśnisz już wtedy,
jak zabierasz mnie w fiolet
by wybrzmiały z ust skargi
wśród skarg
przywołają cię drzewa byś
im duszę wyśpiewał
przywołają cię drzewa byś spał
zanim baśń się nie wyśni
nim nie wylśni wśród liści
taki promień co siłę ci da
Tomek i Agatka, 15 january 2023
schodzę po krętych schodach
odziana w granatową pelerynę
właśnie wtedy się zjawia
aksamitny najczarniejszy z czarnych
przysiada na przedramieniu
wiem że mnie pilnuje
w tysiącu lustrzanych odbić
wirują czarne skrzydła
szukam cię w moim śnie
mam zranione serce
biegnąc za głosem gwiżdżącego chłopca
w sali kolumnowej odnajduję sztalugi
to do nich się uśmiecham
wiesz jak mnie przywołać
blik odbity w lustrze doda nam rumieńców
przeczesuję palcami twoje krucze włosy
uwiecznisz ten moment gdy przybiegnę bosa
gubiąc pelerynę
ponad nami kokpit podwodnego statku
to żaden przypadek
ani wynurzenie
kiedy mnie obejmiesz
wpadnie więcej światła
kobieta na obrazie ma różowe usta
dotyka opuszkiem świeżo scałowane
Tomek i Agatka, 14 january 2023
a ja nie wiem,
czy spokojnie oddychasz,
jakie obrazy masz przed oczami,
czy tulisz się do kołdry
jak ja przykrywasz skrawkiem twarz,
by łatwiej zasnąć?
nic nie wiem,
na którym zasypiasz boku,
czy rozsypane włosy spływają ci na ramiona,
a może jak ja odgarniasz je do tyłu
wprost za poduszkę?
jak układają się twoje palce?
czy dłoń wędruje pod policzek,
a może jak ja łączysz w pacierz obie,
podkładając najdelikatniej pod skroń?
tul-tuli, tul-tuli, tul -
szepczę prośbę w poduszkę,
dociskając mocniej powiekę,
aż łzy znajdą ujście.
tul-tuli-tul-tuli-tul -
"przytul się ptaszku na gałęzi",
pod skrzydłami znajdziesz swój dom -
dobiega najczulej z głębi.
czuwasz nade mną,
i wskazujesz mi drogę,
wiem.
znów słyszę nocą pociąg,
nie byłoby w tym nic dziwnego,
za oknem prowadzi trakt,
ale kiedy spadłeś mi z gwiazd,
rozmontowali nam świat,
żebyśmy nie mogli do siebie dotrzeć.
(poskładamy go razem, wierzę)
tak mi blisko do ciebie i tak daleko,
stuk, stuk, stuk, stuk -
tłucze się serce,
przecierając szlak.
umknie nam milion lat,
tak to to, tak to to, tak to to tak.
wystukuję najpiękniejszą
wariację z tęsknoty,
gdy zasypiasz,
a ja nic nie wiem,
jak układasz ciało do snu.
nie zliczę, który to już
pociąg do ciebie.
co noc widzę się w nim,
jak opieram łokcie
na rozkładanym stoliku,
jak ślepo wypatruję
przez szybę.
a noc,
jak każda bez ciebie -
chłodna, bezksiężycowa
Tomek i Agatka, 12 october 2021
ścięta do bieli pnia milczę po wielokroć
wrastając spękanym kikutem w zmarzniętą ziemię
o wrzynających się w kark zębach
o nienasyconym sercu człowieka tańczącego z piłą
krzyku nieutulonym w piersi
migoczących i nieukołysanych na wietrze
snach drobnych
listków niedozłoconych słońcem
o sokach wypływających po odjęciu ramion
łzach wsiąkających prosto w ziemię
Tomek i Agatka, 3 october 2021
piszę do Ciebie list,
taki, jaki jeszcze niedawno
pisaliby do siebie zwyczajni śmiertelnicy
czarnym piórem na białym arkuszu,
który przyjmie każdą wilgoć.
skreślam słowo za słowem ostrożnie,
by nie rozmazać tuszu -
czarnych rzęs liter.
wyobrażam sobie, jak przemoknięty do nitki
niecierpliwie go czytasz,
skacząc wzrokiem po literach,
z niedowierzaniem, że jeszcze
mogło przyjść komuś do głowy.
przychodzi,
jak wszystko inne...
tak bardzo boję się jesieni zrzucającej liście,
pierwszego chłodu
rodzącego tęsknotę za bliskością, za ciałem,
za czułym słowem.
mogłyby zamieszkać w nas na dłużej,
rozgałęzić się
na dobre
zazielenić,
rozszumieć w głowie:
jestem, jesteś
kochany, kochana.
Tomek i Agatka, 30 september 2021
jak stawiasz szklankę?
ty sieroto
plecy wyprostuj!
już ja cię zaraz wezmę
w garść!
coś ci się suko nie podoba?
drzwi są otwarte
wypierdalaj!
tylko nie wracaj
nie masz po co
żadnej walizki
tak jak stoisz
nie myśl że kurwo coś jest twoje
i zapamiętaj raz na zawsze
czyja cię ręka tutaj żywi
sieroto jedna
poszła mi stąd
do wszystkich świętych
kurwa mać
darmozjad jeden
jeszcze tu stoisz?
mogę przyłożyć jeszcze raz!
szkolili mnie od pierwszej draski
(albo i wcześniej bóg to wie)
całkiem klasycznie proszę pana
gumową pałką, wojskowym pasem
lub ciętą linką
tradycyjnie
na gołą skórę
najlepszy adres -
pod cmentarzem metr
ławki w parku
zdrojowym parku
proszę pana
tylu świetlików nigdy naraz
na swojej drodze nie widziałam
Tomek i Agatka, 29 september 2021
most latarka dziecko
które zgubiło się w gąszczu
most. latarka za pogubionym
błysk oczu na samo dno
i z powrotem wte i wewte
aż zakołyszą się w dole puste ramiona drzew
jakiś cień przemknie przez tory
zadudni pociąg
gdy spróbuję przełknąć
szynę w kręgosłupie
ktoś zaśmieje się głośniej
brzdęknie tłuczone szkło
w podziemiach
pijaną piosenkę zanuci wiatr:
spróbuj
spojrzeć z mostu
za latarką
w dno dna
gdzie kołysze się rzeka
w każdej myśli straceńca
gdy noc się pętli i pętli
blednie zupełnie księżyc
a oni tak przezroczyści
a oni jak zaklęci
w wieczny sen spadają
cegła
po cegle
skaczą rdzawi przez mgłę
Tomek i Agatka, 25 july 2021
jeśli gdziekolwiek nasz świat się kończy
to właśnie tam
gdzie ani ja dla Ciebie ani Ty dla mnie
kiedy zabiorą nam wszystkie
porywy i ukłucia
nie odnajdziemy się więcej
po biciu serca
zabraknie głosu który budzi i otwiera
jak klucz pasujący do kodu
nie poruszy się więcej powieka
nie podniesie się kącik ust
nie wgryzą się w siebie
spragnione języki i wargi
pomyśl tylko, że mógłbyś
nigdy nie dotknąć mnie prawdziwej
nie poczuć jak smakuję ciepła od snów
nie przekonać się
jak zachodzą oczy zielone od mgły
kiedy cała drżę w stokrotkach
gdy jesteś blisko najbliżej
jeśli gdziekolwiek kończy się świat
to właśnie tam gdzie fala
zabiera mi Twój ślad
Tomek i Agatka, 5 july 2021
tam gdzie gęstnieje mgła na kładce
gdzie jeden krok oznacza - toń
w srebrnych podszeptach śnię na jawie
taniec splecionych mocno rąk
głos obiecuje jeszcze chwila
jeszcze w tej pętli iskrzy ślad
na moment z mgły się cień wychyla
i szumi w głowie szumi las
podajesz dłoń a potem obie
wiruje w tańcu cały świat
idę za tobą w jeden płomień
wstęga za wstęgą niknie - trzask
czy mi się zdajesz czy ja tobie
nikt nie wymaże z nas tej łzy
zaledwie ciała złączy ogień
znów nas rozdzieli kropla mgły
w zygzak rozpełzną się nadzieje
z iskry na iskrę zgaśnie syk
nad kładką nocy roztrzęsienie
tysiącem gwiazd płyniemy w sny
Tomek i Agatka, 20 june 2021
światy tworzą się od nowa,
wystarczy zrobić krok naprzód. widzisz -
tam, w górze... wiruje trylion jasnych gwiazd,
jedna z nich jest twoja.
nigdy ci nie mówiłam, bo tak naprawdę
sama nie wiedziałam, że mogę
być szczęśliwa.
dziś wiem,
że każda droga była po to,
żeby odnaleźć się
pod tą jedną.
nawet jeśli wszystko miałoby się powtórzyć od początku,
wiedz że warto.
bez nocy znikłby
każdy blask.
a teraz śnij skarbie,
on jeszcze nie wie,
że dla niego będziesz gotowa
zmienić wszystko.
kiedy cię wybudzi, będziesz.
Tomek i Agatka, 17 april 2021
kiedyś Ci opowiem
o smaku tęsknoty
przygryzionych wargach
po niewinnej lampce
oczach tak wilgotnych
że toń słowa powódź
nie zgłębi niczego
co wybrzmi kaskadą
spod kołyski powiek
zachód i wschód słońca
wyznaczą odległość
dźwiękom samotności
pod czerpanym niebem
łódka się kołysze
zbyt krucha by unieść
papierowy księżyc
jeden brzdęk i płynie
w załamanie światła
kiedyś Ci opowiem
o bezsennych krosnach
co sklejały rzęsy
wydłużając cienie
o jedynej nitce
szczęśliwego mostu
po której się biegnie
prosto za ukłuciem
piąstkach zaciśniętych
kiedy w błysku lustra
świat pęka w kawałki
może sam odgadniesz?
może mnie rozpoznasz
po zielonym smutku
Tomek i Agatka, 14 april 2021
wyobraź sobie stół
nasze dłonie które się przy nim spotykają
spojrzenia
gdy dzielimy się sobą jak chlebem
żadnych zbędnych słów
tylko ta iskra w czułych oczach
głód podany z ust do ust
porozumiewawcze proszę tak
oddech który wstrzymuje Ziemię
gdy zawieszeni ponad
mnożymy
szczęśliwy okruch
Tomek i Agatka, 11 april 2021
mówisz i uśmiechasz się do mnie
gdy myślę o ile łatwiej będzie teraz
sięgnąć po róż w kolejnym śnie
pobiec po napisach wzrok wytężyć
zanim się całość znów spróbuje rozmyć
zbyt intensywnie
bo przecież we śnie kochamy się
wśród zapachów farb i lakierów
to bardzo ciekawe
wędrować za fakturą
nie używać pędzla
malować palcami
to na nich się skupiasz
dając mi wskazówki
jak mam je ułożyć
by wydobyć więcej
niesyta zupełnie nie umiem spamiętać
tyle tych zagłębień
przeszkadza mi kaptur
więc łypię spod niego
jak kot świecącymi oczami
napierasz coraz mocniej
odchylasz do tyłu
używając perłowej
kładziesz palec na ustach
karmisz mnie
dotykiem
uczysz odbierać kształty
Tomek i Agatka, 30 march 2021
powiem Ci kiedyś o tej tancerce
w kaloszach dziadka, płaszczu zielonym,
która tak mocno mrużyła oczy,
gdy próbowała napić się deszczu,
wierząc że wszystko może się spełnić,
jeśli się tylko tak bardzo pragnie.
kiedy Cię znajdę powiem Ci o tym,
jak w drobnej dłoni ściskała koszyk,
gdy próbowała siebie przeskoczyć
w każdej kałuży gubiąc jagody.
gdy już Cię znajdę poznasz mnie po tym
drżeniu ukrytym głęboko w sercu,
nim zmrużę oczy sam będziesz wiedział...
Tomek i Agatka, 28 march 2021
niesamowite jak płynnie można wniknąć w siebie
biegnąc za bodźcem który rozszerza źrenice
za impulsem docierającym prosto do mózgu
niesłychane jak silnie może uderzać krew
jak głośne może być bicie własnego serca
[...]
to był wernisaż
przysięgłabym że wernisaż
na leśnej polanie
odbywała się właśnie pierwsza próba światła
gwar oraz muzyka zapewniały razem
sen spełnia się naprawdę gdy szerzej otworzysz oczy
żaden ślad nie znika
śniliśmy odważnie celebrując wolność
obydwoje w bieli unoszeni lekko mrużyliśmy oczy
sięgaliśmy marzeń biegnąc za promieniem
słońce rozpinało pomiędzy drzewami
elektryczne tafle
chłonęłam cię do dna
wchodząc przez obrazy jak w otwartą bramę
przez którą gdy raz wejdziesz wpadasz w oniemienie
nie mogłam być bliżej...
zerkaliśmy na siebie spod wianuszka liści
gdzieś ponad stołami pełnymi winogron
dojrzewała słodycz
byle nie uronić ani kropli - myślę i
rozlewam wino...
rubinowy zachód wsiąka prosto w ziemię
sny mieszają się we mnie
gdy chwytasz za talię
nie pamiętam kim byłam na samym początku
i nic nie jest ważne ponad to że jesteś
pomiędzy brzozami tańczą hologramy
w każdy płynnie wchodzę wsparta na ramieniu
zaglądając w siebie
wędruję przez warstwy
do samego końca
po ostatni obraz
piąta pora roku
szepczę ci na ucho
od niej się zaczęło
klucz otwiera serce
bierzesz moją rękę
i pierścień mi wkładasz
na serdeczny palec uśmiechając oczy
próbuję odgadnąć jakiego koloru
jest niebo nade mną
i wtedy przysięgam
klnąc się wprost na wieczność
ślub to był przecież
przysięgam że ślub
Tomek i Agatka, 8 march 2021
przeglądam zakurzone szkatułki książki listy
tyle tu wszystkiego
i jednocześnie tak bardzo brak
światła żywej iskry
śmiechu który mógłby rozbrzmieć
choćby za kotarą
ktoś zaklaszcze w dłonie
ktoś pogubi kroki
ktoś drzwi podomyka
że żaden splot czy warkocz
ani gładka wstążka
cień się nie prześlizgnie
spod palców aksamit
szukam miękkich odbić
sen majaczy w lustrze
odżywają przejścia
zamiast czułych ramion
głębinowe studnie
znów sinieją usta
nim spróbuję krzyczeć
noc się rozgałęzi
o kolejną z odnóg
znam tu każdy detal
niczemu się nie dziwię
wszystkiego mogę dotknąć i niczego
stąd nie zabieram
istnieje pomiędzy tak cienka granica
światło gra w złudzenia
mieszają się światy
ciągnie ktoś warkocze
rozwiązuje wstążki
drzwi się zatrzaskują
zanim zdążę mrugnąć
znów się trzęsie ziemia
nie próbuj zrozumieć
jak można tak wracać
odtwarzać bez końca
szczegół po szczególe
wyciągając ręce po
nierzeczywiste
tyle tych powrotów
ile przywoływań
domu ze snu
dziecka
które wciąż kołacze
gdy na pamięć wraca
po swój ścięty warkocz
Tomek i Agatka, 27 july 2019
zniknę Ci kiedyś
deszcz mnie rozmyje
w którejś piosence
poniesie przestrzeń
w echo głębokie
przez rzekę górę
w dolinę siódmą z ośmiu
tajemnic sennego nieba
kropla po kropli
w ciszę bezkresu
w mech pod stopami
leśną aortę
w zapachu deszczu
skroploną cząstką
i tyle tylko...
co wiatr wyszepcze
zostanie po mnie
refren w pamięci
powracający falą
przez mgłę
zniknę Ci kiedyś
tak jak się znika
w kamień przy drodze
w koło wiatraka
źdźbło pochylone za setnym z ostów
w bruździe pod chabrem
polnego nieba
zniknę Ci kiedyś
tak jak się znika
na dobre już
i tyle tylko
co deszcz przywoła
w jednym oddechu
w drodze przez zamieć
by listkiem mignąć
tańczącym w dżdżu
Tomek i Agatka, 26 july 2019
gdy przechadzała się po zgliszczach
noc była pełnią
adwentowa
fiolet kładł ciszę na to miasto
płyta za płytą kryły brzemię
żałobna niosła się melodia
kiedy żegnała się na pamięć
ostatni krzyżyk kreśląc myślą
szła płynnie w gęsty sen atrament
malarz malował ją wrzosowo
zdejmując z ramion ramoneskę
brał ją w objęcia
i zastygał
Tomek i Agatka, 26 july 2019
Agatko, pamiętaj, rzeki przeminą,
a wraz z nimi wszystko, co przyniesie nurt.
Na nic się zda kurczowe trzymanie za płynny obraz.
Najtrudniej będzie utrzymać pion w ramie,
niewidzialne z rąk wymknie, prześlizgnie się przez palce,
wiatr zetnie rozpalone głowy, zgasi żar...
Rozsypią się kolejne domki z kart -
we śnie dziewczynki z zapałkami
powietrze zgęstnieje
od serdecznych łun.
Tomek i Agatka, 28 june 2018
przybiegają na pomoc
ku zajęciu myśli i opanowaniu rąk
rozsiadając się przy akompaniamentach
palców zaciśniętych w grudę
uderzają w splot bez pytania
wydobywając głos z wolna lgną
by szeptać i pleść światy o jakich
nikomu się nawet nie śniło
bez cienia złudzeń
chcą być do krwi namacalne i prawdziwe
po twardą biel kości wystających z trzewi
do odarć z tkanek nagie
jak rusztowanie które wspiera
serdeczny mięsień
najczęściej jednak ku udręce
jakby mało było jeszcze rozkojarzeń
rozgrzebywania i zaglądania
pod spróchniały wiecheć
Tomek i Agatka, 23 june 2018
przed chwilą byli jeszcze razem
ona przejrzyście doskonała
świetliście zwiewna kropla rosy
on płatek maku senny motyl
gdy się przemieniał prosto dla niej
w stu pierwsze z wielobarwnych westchnień
ona stawała się przeźroczem
lgnąc w echo studni głosem rzewnym
na przemian słotna oraz cicha
w noc turkusową pełnią pełna
bosa bezbrzeżnie tak pojemna
że ledwie szept przepełniał ciszę
nocniło się tak tylko dla nich
gdy razem ciągle tak osobni
ona płochliwa i ulotna
on niedosiężnik motyl nocny
zaklinał światło w niewidzenie
znikając z pola tak bezbłędnie
jak tylko można niknąć z oczu
po kresy kresów niepowroty
gdy wyciągała za nim ręce
roniąc w jeziorach mętne czernie
prosząc o jeden ledwie przebłysk
w głąb rozpadała się na głębie
on nic nie wiedząc nawet o niej
krążył nad głową wciąż najwierniej
gdy go wabiła każdej nocy
dla siebie samej łudząc pełnię
ona błękitna kropla rosy
on aksamitny sen niedotyk
Tomek i Agatka, 4 march 2018
powoli coś z niej uchodziło i uchodziło
wszystkim oczom że przeszywana razami boleśnie na wylot
wysypuje wnętrze do trocin
las rąk nad głową jednakowo szumiał:
jesteś tylko wypchaną lalką
przecież nie możesz nic czuć
nic co zdarza się normalnym ludziom
niech więc nie przyjdzie ci myśl by wylewać i krwawić
masz tylko bezwiednie przyjąć cios
*
jestem tylko wypchaną lalką
przecież nie mogę nic czuć
nic co przytrafia się normalnym ludziom
powtarzała za każdym razem gdy zbliżał się kolejny atak
*
jesteś tylko wypchaną laleczką
szarpało do skutku dziecko
gdy naśladując dorosłych
z rozmysłem wbijało szpilkę
prosto w serce
*
laleczką laleczką...
długo jeszcze będzie powtarzać echo
zanim dotrze
Tomek i Agatka, 27 february 2018
wydziergaj mnie z kawałka drewna
nadając kształt i odchylenie
bym ponad wdzięki była skłonna
zapadać w szelest
chłód da namówić się na taniec
gdy złożysz słodką obietnicę
że nie pogubisz pośród splątań
skrawka nasyceń
chowasz w falbankach krągłość bioder
przyodziewając delikatnie
wzrok modeluje owal ramion
uwalnia haftkę
zastygam płynna pod palcami
gdy wydobywasz to co skryte
gładkość ubiera sen w aksamit
spowija ciszę
wskrześ mnie z tej iskry co pod skórą
wyzwala impuls oraz drżenie
i tak formułuj żeby dotyk
dawał schronienie
nim pozamykasz noc w szkatułkach
wśród poduszeczek do zakłucia
czerwone miękkie zadaj serce
zachłanne usta
Tomek i Agatka, 26 february 2018
dokładnie siedem sekund temu mignął świetlny kursor
i zaraz potem łodzie stały się czytelne
można teraz niezauważenie przenikać między słowami
nurkując w ciszy tak by nie spłoszyła się myśl
bywa że z morza nad głową udaje się
wyłowić spadającą gwiazdę
doskwiera wtedy żal
że oto w jednym mgnieniu rozpada się
pulsujące w ułamku zniknie
za kolejnym z mrugnięć fala rozmyje ślad
ile umknie twojej uwadze?
jedno rozchybotanie i znajdujesz się
w samym centrum piaskowej burzy
myśli biegną szwem kręgosłupa
czujesz dokładnie ich przyleganie
jakby cała zawartość nieba
próbowała wsączyć się prosto pod skórę
czyjeś oczy przeszukają bezkres
gonitwa rozegra się
w czasie skrojonym na błysk
.
dokładnie siedem sekund temu
otwarła się przestrzeń na wilgoć
w oko wpadł okruch
Tomek i Agatka, 3 june 2017
gustowała w nakręcanych zegarach
ustawiała wszystkie - za pięć dwunasta
w razie nagłych spiętrzeń miała przygotowane
wyjścia ewakuacyjne
jak nie dać się umorusanym w kaprys
jak pokonać bryzę
nie wpadając w potok czy potop
ze słów składała wachlarze
obietnic. możliwości na krańcach rogów
rozpięta pomiędzy do granic
rozdziawiała usta co niektórym
dla nieprzekonanych miała burzę
loków spiralnie poskręcanych w kołtun
całkiem odważnych myśli i zamaszystych gestów
esów floresów pełnych rozgałęzień
śmiałych wślizgnięć i wybrzuszeń
nie mogła przecież prościej
jak przystało na wybujałą w wyznaniach
była właściwie zagmatwana
z łatwością zapętlała język w bluszcz
wczepiając dogłębnie w gardło
sednem wgryzała się w aortę
ostatecznie niczego nie można było jej zarzucić
wszystko co tylko mogło prowizorycznie łączyć - łączyła
płynnym pociągnięciem od nasady kropli
.
w zegarach uwielbiała zakrzywione przestrzenie
te małe kreseczki na obrzeżach pętli
dzielące ciąg na ułamki zagubień
domykała je dzielnie w rzęsach
rozgrzeszając całość mglistą aureolą
na jeden haust brała
wszystkie pierwiosnki wyciągnięte przed śnieżny nawias
śliniąc obficie palce - kleiła
światy złożone. z wielokrotnych odłożeń
ramion cyrklujących wokół
odchylona o kąt precyzyjnie nieustalony
próbowała na śrubę złapać. punkt zaczepienia
szczęśliwą trajektorię splotu
ciał przylegających do siebie
Tomek i Agatka, 29 october 2016
trzymam się uparcie
gdy wzrok znajduje plamę na suficie
lampa się huśta
myśli się kołyszą w tej mgle powyżej
grzęzną brnąc w zatarte
jakiś knot splącze zawinie syk w kokon
pchły ciurkiem rozpełzną po wyblakłej skórze
zmurszy mech zakątki zapadając w kurze
ćma lampę podkarmi
by zagrała w cienie
odłoży się smugą
zbierając
wzrok
z
z
i
e
m
i
Tomek i Agatka, 27 october 2016
ze spoglądania w dal nic ponad - splątanie.
zagmatwania, wzburzenia, kłębienie.
ruchome morze wirujących meduz, i tyle
zakołowań, że aż trudno złapać grunt.
w zanadrzu podniebna chwiejność tych wszystkich
sznurkowych drabin, po których zechce się wdrapać wzrok,
próbując zahaczyć za migotliwy szczegół.
tymczasem niknięcie i oddalanie, gdy
falą w skroniach pulsuje mgła.
uporczywe przedzieranie przez gąszcz,
gdzie tyle porośnięć ile warstw.
kto by je wszystkie zliczył...
a jednak próbujesz przybliżyć,
gdy ukradkiem pociągasz
za jedną z klejących się nitek,
nadziewając delikatnie nakłuwasz.
w-reszcie otwierasz jak ostrygę,
i galaretowata treść wypływa.
zaczepiając o detal umiejętnie drążysz
od słowa do słowa, aż brnę w kolejny połów:
obrazów, dźwięków, ziarn.
cichutko przywołujesz, gdy snując się brzegiem
skaczę z piktogramu w piktogram.
spójrz -
na zawołanie, przynoszę ci w wilgotnych dłoniach
wyłowione muszle. przygarniesz, przytulisz
nas wszystkie, jak zabłąkane dzieci potrzebujące ukołysań,
spoglądając z takim zatroskaniem, że
strumień ciepła spłynie do stóp.
jak wtedy cała niepewność stopnieje.
z cofnięciem wskazówek zegara
ziemia zakreśli kolejną elipsę. słońce przetoczy się kołem i
ciężar powiek spadnie kaskadą rozmytych brzmień.
z odpływu na odpływ w srebrnej łusce odkryją toń lustra:
dobrze wiesz, że gdyby można było cierpliwie formować,
nadając kształt przestrzeniom, odżyłyby -
rafą pomiędzy kolejnymi mrugnięciami.
za setnym z powtórzeń echo przywlecze strzępki słów:
gdy patrzysz tak na przestrzał boję się
że już stamtąd...
i wracam, kiedy cisza przeradza się w krzyk.
próbujesz głaskać, jakby mogło to cokolwiek zmienić,
odnajdując zgubione albo chociaż klucz.
jak mantra powróci wirujące tło i żal przemieszany w kubkach.
drętwienie z mimowolnym opadaniem powiek.
trzymasz za ręce, gdy natłok zakleszcza
niebezpiecznie od wewnątrz.
wiesz, że są we mnie słowa, których
lęk nie wypowie, dławią w środku jakby zalegała tam pięść.
możesz tylko rozsupłać ze spojrzeń:
tyle i tylko tyle pozostanie z uczepień -
paznokieć omsknięty o śliski strzęp,
kiedy wodząc dookoła próbujesz chwycić
oczami za bezpieczną linę.
.
łaskawie po horyzont jedynie piskliwe wzruszenia mew,
po stokroć w salwach odbite od połyskujących fal,
poza tym, jak gdyby nigdy nic -
przesypujące się z boku na bok rozdmuchane sylwetki wydm,
wielokroć powtórzony
bełkotliwego echa podniebny chichot.
Tomek i Agatka, 23 october 2016
czasami zmyśli się sowizdrzał i coś się zgłuszy w tej gaworzy
że nawet nie wiesz jaki pizgrzał i kto do kogo z jakiej trwogi
czy to wparskzębna klamazotra czy świszczgwizandra w pisk glamouru
tak się doszczętnie zakapotra że cię rozwichrzy wznak wigoru
no żesz grażducha nocnobrdętna w cwał się rozpastwi wpieńczepna mać
na makczu pipczy czakszcza na krzszczyż wśród szarży raprztyk
dobrze ci tak
.
http://tiny.pl/grh7c
Tomek i Agatka, 15 october 2016
Z dedykacją dla Ciebie Alt Arcie :)
nigdy nie wiem skąd wyłania się (pod)szept.
gdy echo szumi gałęziami, noc tkwi w szczegółach.
próbujesz przyzwyczaić wzrok, by dostrzec więcej,
gdy na nic się to zdaje, wreszcie przymykasz powieki.
nagle bez zgłębiania jakiś przedziwny szyfr uruchamia studnię,
podświadomość wyłapuje dźwięk jednej z rezonujących sylab.
zaciskasz gardło. dotykasz tej właściwej struny.
na jawie znów błądziłbyś po omacku. gdyby nie żywe wrażenie wiru,
w który zostałeś wciągnięty.
ciekawość to wciąż pierwsza z turbin,
chrzęst dalej są zapadnie i zapadanie, piach. w brodzeniu dookoła. mgła
z przecierania zdziwionych oczu.
tuż za omsknięciem szczęk - radosne w gong objawienie
po ósmy zgrzytów zgrzyt.
naprawdę ciagle chcesz wiedzieć,
za którym z oczek skrywa się
klucz?
(sprawdzanie)
przewiercam w drzwiach
dudniące dna
za pluskiem
plusk
sza
przykładam palec
do ust
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
[ | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | ]
po koniuszek wersów język zatrzaśnięty w zameK
[ | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | ]
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tomek i Agatka, 27 september 2016
znikąd donikąd
i tyle kto widział
szeleszczący w liściach wiatr
noc pełni się od nasłuchiwań
kroków skrzypień drgań
gdzieś pomiędzy piątym a szóstym żebrem
zalega świst rzężenie
na przykładaniu ucha nie kończą się
wielorybie wnętrza kaloryferów
możesz zawierzyć zbudowanym obrazom
albo udać że nie obchodzi cię szum
wino zabulgocze w głowie i nic nie poradzę
że o tej przesączającej się porze
skrzący wzrok rozkołysze światło latarni
jakaś gałąź otrze się o mur zadrapie w okno
i serce załoskocze tak że
zakręci się kielich na wysmukłej nóżce
zawiruje zaplącze się pod stopami świat
z woalem opadającym z ramion
w szelestach na parkiecie zatańczy
przeciąg
Tomek i Agatka, 27 september 2016
kiedy ocieram się gołymi plecami o front
nie może być bardziej wietrznie i zimno
ponad trzęsienie i przemakanie
kurczenie
z dreszczu prosto pod rynnę
by przyjąć w igłach porcję płynnego szkła -
dawka ciepła zapodanego w kroplówkach
gdzieś pod zwałami zatętni niepozorne
zanim schronisz w dłoniach jak gołębia
wyspokajając podskórne
najpierw ogrzej oddechem
choćby przez szybę
malując po wewnętrznej bezpieczną przystań
by oczy nie wybiegały
puste
Tomek i Agatka, 25 september 2016
już wiem, zwyczajnie się teleportuję!
- a można tak, zwyczajnie?
można - wymamrotał przez zęby gagatek,
wysypując z rękawa talię kart.
jednakowoż ułożyły się w letarg - królowa, dama i as pik.
królowa przelewała właśnie gorycz przyciężkiej korony,
gdy dama zakładając nogę na nogę, pudrowała namiętnie nos
- różem zbyt różowym na tę kasztanową porę roku,
wszak zewsząd spadały żołędzie, i l(as) tonął z nadmiaru,
przeklinając cały ten wachlarz, którym raczyła go pogoda.
tej nigdy dosyć - uśmiechnęły się do siebie strugane żołnierzyki,
idąc na wojnę o skrawki miejsca z niebieskim półkowym pułkiem.
pułk jak to pułk, maszerował zamaszyście, nie robiąc sobie nic
z ciasnoty zakamarków ogarniętych kurzem.
siedzący w kącie klaun cichutko kichnął,
trzymając kulkę nosa, marzył by nie spadła,
bo coś poza kurzem wisiało jeszcze w powietrzu.
ho ho - wtrąciła nie wiadomo skąd sowa,
przyglądając się bacznie winnej królowej,
która z pewnością była tutaj nie na swoim
miejscu.
Tomek i Agatka, 3 april 2016
między oknem a oknem wciąż zawiesza się przestrzeń
żadnych tykań niczego co by mogło poruszyć
choćby jedną wskazówkę o milimetr do przodu
zatrzymane jak w kadrze myśli kroki i scena
w niej parametr najczulszy kliszy której już nie ma
pochylone w ukłonach tkwią zwieńczając swym czołem
ciężar który przedostał się do wnętrza w tej chwili
gdy coś śmiało się zacząć nie dotrwawszy do końca
w prześwietleniu tak trwają z fleszem ciszy na ustach
aż dopełni się zewsząd wołająca w nich pustka
czego komu brakuje co zobaczył w ułamku
z jakich cząstek poskładać świat jakiego doświadczył
dokąd uciec którędy gdy się w popiół rozpadnie
każdy szczegół którego nie odnajdzie już co dnia
skąd się skowyt dobywa przenikliwy w melodiach
między ciszą a ciszą czy obecny jest człowiek
listy słowo cokolwiek coś co może poświadczyć
że w ogóle był sobą jeśli tylko miał szansę
głosu i tej historii żeby widzieć naprawdę
co wywołać się może ze zniknięcia tak nagle
wazonowa wrze pora przeciążając parapet
gdy unosi się nad nim cała gęstość powietrza
między taflą a taflą coś się wiernie wydarza
w progu domu tkwi w pętli gubiąc drżenie za drżeniem
gdy się przestrzeń zawiesza z każdym błędnym spojrzeniem
Tomek i Agatka, 2 april 2016
miarowe przesypywanie morza - od maleńkich drobinek
po dużo większy nasyp. wąskie gardło. prześwit,
który niezmiennie zawiesza wzrok, by za chwilę połknąć
ostatnią pewność.
chwila nieuwagi i niezdarny odłamek kaleczy stopy,
piasek nasiąka chłodem, i już wiadomo skąd bierze się
ta cała wilgotność rąk i stóp. mrowienie
przechwytujące szkielet.
tak łatwo pęka cieniutkie szkło -
jedno mgnienie i nic nie pozostaje z dawnych kształtów.
gwałtowne przelewanie horyzontu po pisk strwożonych mew.
z niefortunnych wymknięć poza
jedynie wąska strużka
sprowadzająca na ziemię,
by nadać myślom właściwy ciężar:
kto wie, ile jeszcze chybotliwych przełożeń rąk,
kaskad i mrowień, wzniesionych podniebnie kopców,
materii rozpraszającej światło
pękająca otoczka wciąż wywołuje popłoch -
niebywałe jak bardzo trzeba uważać
podczas próby zaklinania klepsydr.
.
odgarniam galaktyki starte na popiół.
Tomek i Agatka, 25 march 2016
zza skrzypiącej furtki perlą się historie
każda z czułej mąki
tylko ten jej nie zna kto nie zawisł plackiem
nad krawędzią stołu zerkając w okruszki
gdy sam jak kruszyna nie większa niż berbeć
pełzający szlaczkiem gdy w czas nie otrzyma
z tej jedynej ręki szczęśliwego rogu
tam obfitość mieszka gdzie się spełnia uśmiech
i gdzie iskrzą morza po kres rozhuśtane
a ziemią się staje każda jedna perła
każdy jeden diament co rozbłyśnie w oku
podczas tej podróży okraszonej troską
w trakcie rozkołysań magnesem się mieni
pyłek kulka szkiełko - klejnot jakich wiele
wśród zwyczajnych mignięć
każdy błysk to wyspa taka wprost do muśnięć
najlepiej zębami aż po miąższ i skórkę
żeby się rozglądać smakując od środka
wszystkie z wyobrażeń rozpalonych zmysłem
kiedy pisklę wpada w puch tulący ciepłem
wtedy śni że wygra każdą morską bitwę
co krąży nad głową podczas nieprzeczuwań
że się może zakraść niczym mgła w gałęzie
gubiąc wzrok przechodniom
od mroku jest lampa klosz co koi miękko
żeby się rozpadły nocne zakamarki
serpentyną spełznięć w zaplecione słońca
wprost w ramiona matki
Tomek i Agatka, 25 march 2016
podążam kluczem wiolinowym
serce się waha drży i miota
nie wiem czy mogę czy podołam
na usta ciśnie się ochota
ach żeby móc tak wespół z wami
przysiąść i zapleść zgrabne słowa
w gardle kamieniem się zaciska
język drętwieje kołkiem mowa
nic nie wykrztuszę łzy samotne
dziś tną w parapet deszcz brzdękoli
kończę się kruszę kątem moknę
liściem opadam w szept bazgroli
ledwie wyduszę chrzęstne grzęzną
mostek klinuje oddech akcent
usta sinieją gesty więdną
bez życia w jednym miejscu tańczę
bezdźwięk zakleszcza w gorset ciało
puls się wyrywa jeszcze walczę
jak pozytywka krążę wkoło
zaciskam zęby zmieniam tarczę
zaczynam ciągle i od nowa
odkrywam dreszcz na pustej kartce
głos załamuje półmrok chowa
litery bledną ślepną palce
oddech klinuje mostek akcent
omdlałe usta drzewią słowa
cichutko w jednym miejscu zasnę
w milczeniu przędzie noc na krosnach
w zmurszałe ścieżki darń prowadzi
w poszumie wiatru ziębnie kora
chciałabym w żółty i niebieski
noc w dzień rozpalać iskrę w płomień
wciąż wierzę przecież przyjdzie pora
powstanę kiedy sił przybędzie
w soczystą zieleń wyrwą słowa
słonecznomlecznym pomkną wersem
Tomek i Agatka, 25 march 2016
Agatko, jeszcze nie pora. brzegi muszą się ułożyć.
harmonijne nie znosi kaskad, tumultu, wrzeń.
doskonałej linii nie da się poskładać ze spiętrzonych fal.
gwałtowne zawsze spróbuje wydostać się poza obręb.
marginesy kreślą się nieustannie - promień po promieniu
dopełniają kołyskę powiek, domykając noce i dni w jeden wachlarz.
z rozpiętości płatków: szafir i kaszmir,
kocha lub nie...
.
bez przymrużenia oczu znacznie trudniej
przebić się poza krzywiznę framug.
Tomek i Agatka, 7 january 2016
przymruż oczy śpij ajlali
małej gwiazdce sen się śni
sypie brokat noc w oddali
wszystko wokół tu-li-li
w miękki puszek jak w aksamit
leśny szelest wiatru świst
srebrnej ciszy skrzący szalik
tuli małych ptaszyn sny
wśród świerkowej kołysanki
śnieżnych zamków śni się moc
błyszczy księżyc w mlecznej tafli
jak talarek wpada w toń
noc haftuje rzeźbi bajki
koronkowych szybek tło
stroi lalki i gałganki
posyłając karet sto
lśni w pazłotkach królewiątko
z beczułeczki miodu łyk
zmruż oczęta a dostaniesz
co się tylko gwiazdkom śni
na skrzypeczkach ciche granie
szemrze potok cyt cyt cyt
pośród świerków kołysanie
by utulić gwiazdek błysk
zmruż oczęta śpij ajlali
małej gwiazdce sen się śni
sypie brokat noc w oddali
wszystko wokół tu-li-li
w miękki puszek jak w aksamit
leśny szelest wiatru świst
srebrnej ciszy skrzący szalik
tuli małych ptaszyn sny
Tomek i Agatka, 7 january 2016
jest taka chwila że w rąk testament
wpada ostatnia skarga ze skarg
wszystko się staje nieopisane
słowa za małe by oddać żal
z utkań szelestu mgły na wietrze
z otarć i skropleń po szum tła
drżenie się składa w ciszy esencję
dłonie zbyt słabe by unieść dzban
jest taki moment że rąk trzęsienie
rozsiewa popiół w kącikach ust
wszystko się staje niedowierzeniem
wrzask nie ma siły by przejść przez próg
z objęć i ujęć obezwładnień
wrzenie przejmuje szorstkość traw
po krople rosy szmer i tratwę
nie ma ratunku dla końca gam
gdzieś poza ciszą nieba sklepieniem
jest taki woal co skrywa dal
za granic dźwiękiem takie wytchnienie
co gładzi troskę i każdy strach
z fazy na fazę księżyc blednie
pękaty garnie tuli garb
grudnieje ziemia w dzwonny szkielet
kamień o kamień zagłusza trzask
w sercach i źródle tkwi taki werbel
co rytm ostatni nadaje drżeń
z mgły i powietrza gubi się haustem
w leśnych poszyciach jak ptasi trel
Tomek i Agatka, 25 october 2015
zapadam w ciszę mchu kolebkę
z kłębka na kłębek coraz prędzej
przechodzę z miazgi w stan skupienia
wrastając w siebie każdym strzępkiem
za tajemnicą głów uśpionych
trzęsą się we mnie trzęsawiska
noc się rozpada na kordony
cętek i nitek bez rozwikłań
cała się składam z przewężenia
nadgarstków zaciśniętych w ostrze
szukając ciebie gdy cię nie ma
gubię się w bruzdach bez wyjątku
w każdym rozłamie ścian szczelinie
wrastam po oczy w pnie syczące
gdy cień przemierzam aż po szyje
jestem przeciągiem wstęgą pnączem
setnym z zadrzewień wśród gałęzi
sową i głuszcem płótnem krosnem
miriadą mrowień rojem spiętrzeń
w rozetach czerni wiązką drżącą
z cięcia na cięcie coraz mniej mnie
grzęźnie w oplotach puls i serce
z słowa na słowo jakby chłodniej
strzępek za strzępkiem mgliwiej senniej
.
http://randommization.com/wp-content/uploads/2015/10/Lips-by-Christo-Dagorov-940x500.jpg
Tomek i Agatka, 21 october 2015
dziecinko, musisz uważać -
ruchome kalejdoskopy przesuwają chmury.
powyżej linii horyzontu każdy atom w pokładach drży i krąży.
przemieszczające się ładunki miażdżą najtwardsze tafle,
iskra rozpada się w pojedyncze ziarna, by uwydatnić szczegół.
rozkładasz dłonie jakbyś chciała bezgłośnie przyjąć deszcz
- miękkość rozgrzanych opuszków chłonie dźwięk,
jednym mrugnięciem przerzucasz galaktyki w niebyłe.
zawieszona gdzieś pomiędzy,
łapiesz na rzęsy płatki - błoga chwila
szkatułek wyłożonych atłasem.
za progiem ciszy
zajrzysz pod skrzące szkiełko,
rozetrzesz śnieg w poszukiwaniu drobinek ciepła,
a świat się stopi, spływając po policzku
zaróżowioną łzą.
Tomek i Agatka, 18 october 2015
a co, jeśli arterie się już dawno wyczerpały? to pewne.
rozlane drzewa nie przyjmą na siebie nic więcej,
żadnych dodatkowych rozgałęzień ani ujemnych ładunków.
teraz dłonie wyłącznie wzdłuż ud.
wdech i znowu wdech. żeby rześkim wypełnić płuca -
aż po pień - zapamiętać powietrze nie inne niż górskie.
za siódmą tamą już tylko swobodny dryf,
słone wody okalające ciało,
fala która przepływa i unosi,
odejmując cały ten ciężar oczu i niemych ust,
głów zabitych gwoździami aż po szyje
ciągle tkwiące w imadłach.
.
na wyciągnięcie ręki jeszcze połyskujące łańcuchy i dźwięczące klucze,
klatka po klatce prujące powłoki nieskazitelnej bieli.
za kruczą plamą - śnieżący, pierzasty kleks
rozmazujący połacie, aż pojedynczym ptasim stemplom brakuje
nieporuszonych miejsc.
Tomek i Agatka, 16 october 2015
stąpam boso po tęczy -
czyjaś przyjazna dłoń rozpina słoneczny parasol,
światło się rozwarstwia i wszystko przepływa przez ręce.
cały ten nadmiar. rozszczepień. załamań. widm. przelewanie
pigmentu, złudzeń, trosk.
wyobrażenia były zgoła inne, zawsze są.
nienamacalne rodzi lęk. bo jeśli się zsunąć, to tylko po łuku.
głos wewnętrzny każe docenić każdą grań, załomek w skale,
krawędź, szczyt owiany mgłą - kamienisty do bólu.
w zaciśniętej piąstce nefryt, średniozielony, od chromu.
tuż przed przejściem przez kroplę migotanie komór
po łopot rozpostartych skrzydeł.
Tomek i Agatka, 1 october 2015
z rozpędzenia w pokrętne aureole niechybnie na gwóźdź można było
zapomnieć o braku magnetycznych tablic bądź jako takiego podpięcia,
czy choćby wątłej pinezce odżegnującej widmo wybuchających oznak.
nieuchwytne w mig lżyło - z mistrzowskim zacięciem podkręcając
przekładnię tarcz i coraz śmielej przycinając w łyżwę, dowolnie urągało
powadze hamulców, szelmowsko drwiąc z rzekomych wahnięć i rozwidleń.
ding, dong - oznajmiły ruchome szczęki trafność jedynie ważkich a
słusznych diagnoz, gdy po dwunastym wybiciu z progu miotacz z impetem
zagórował. upajałby się jeszcze imaginacją i ponadprzeciętnie w dzwon
rósł, gdyby nie fakt, że lewitując z gracją, na przekór fizyce i wszelkim
realnym podparciom, siarczyście w pryzmat wy-ha-czył. ot tak - dla
widzimisię, na pręt nie wyrastając z precyzji trwonienia zegarów pomiędzy
jedną a drugą fazą rem. wyrzucony jak z procy niczym strzelisty anioł
struś zanurkował wprost pod pyskaty hejnał i sprężynującą pełnię.
sol
fa
mi
re
-do-
międląc luźną wskazówkę na wpół-do-przytomnie kluczył
ku przyciasnej budce ostatnim ślizgiem na szpaltę
pasując pod pięciolinią
kukułcze popełniał
-salto-
Tomek i Agatka, 30 september 2015
tajemnie tu i mglisto
zdradliwych podłóg mech
prześlizgniesz się zbyt szybko
i już cię licho rwie
zaśmieje się złowieszczo
wyrosły na drzwiach gwóźdź
przykróci pysk o rękaw
nim złożysz się na pół
więc nitka i za nitką
zwijasz się w kłębek szmat
i stopy kładziesz nisko
najbliżej jak się da
przykładasz ucho murem
posuwasz krok o cal
sznurując usta czujesz
jak ściska całą krtań
więc ręka i za ręką
próbujesz wyczuć dal
w oparciu ścian światełko
w przebłyskach lądu plant
a jednak nie tak prędko
z czeluści podłóg stuk
że nogi same miękną
w odpływach myśli szturm
wyłoni się spod ziemi
jak gdyby nigdy nic
syczących gadów plemię
zgłodniałych zębów szpic
w patchworkach szkleń wiraże
zastępów pełne drzwi
i wnet się już okaże
zapadła klamka zgrzyt
przeglądasz szczęki z bliska
od żeber po sam trzpień
zatracasz zmysły w ślizgach
łykając odbić cień
Tomek i Agatka, 29 september 2015
na koniec rozwiej mgłę i powiedz,
że tuż za płatkiem snu jest jeszcze ziemski jard do przesypania.
składam głowę do poduszki, tulę wiatr.
przez szpary w gniazdach prześwitują gwiazdy.
za ostatnim świetlnym warkoczem
niedokończone opowieści wylatują z rąk.
obiecaj proszę,
że niezaplecione uda się jeszcze pozbierać.
w zamian tysiące drżeń wysyłanych co noc jak sygnał,
cała toń mignięć i wyszeptań - a co jeśli -
nie uda się przedrzeć przez smugę pojedynczej kry,
czy ktokolwiek zdoła wyłowić szelest?
Tomek i Agatka, 29 september 2015
gdzieś chyłkiem w zwilgłych jamach
tęskniący wyje pies
echo odbite w graniach
jedynie ono wie
ile się niesie skowyt
ile zakreśla wstęg
gdy podkulony ogon
gdy błądzi wzrok po kres
pomimo suszy chlapa
siąpi zaciąga rwie
opada szczęka w łapach
śliski kamienny kręg
myśl snuje się po dachach
wdrapuje byle gdzie
sznuruje nozdrza zapach
ognisty budzi gniew
ukryty w głów zanadrzu
niczym spod liścia szmer
wyzwoli się znienacka
na iskrę albo dwie
nie wątpi pies i sz-czeka
skulony ciąży łeb
gdy w miskach pełnych piekła
skwierczy za ściegiem ścieg
jaśnieje w skrzących gwiazdach
turmalinowy dach
pełni brzęcząca sakwa
złoci brokatem las
ten mieni się i znika
jak wszystko co znał węch
wiatr tkwi w przydrożnych mniszkach
szarpie ceglanym tłem
.
http://tiny.pl/gmfk5
Tomek i Agatka, 24 may 2015
weź głęboki oddech i pozwól myślom na swobodny przepływ.
rozmigotana po krańce noc, a ty łączysz wzrokiem najodleglejsze z gwiazd.
ten kołyszący się przesmyk, to twoja droga - do pokonania -
ani trochę więcej ani ciut mniej, dokładnie tyle, ile potrzeba
do wytrenowania równowagi.
stopy, pamiętaj o stopach, stawiaj je lekko, ale pewnie jak w tańcu.
kiedy wokół wiruje cały świat, znacznie łatwiej pogubić rytm.
pamiętaj, podążaj za linią światła, to jedyny prom.
jeśli tylko zechcesz, najczarniejszą materię możesz zwinąć
w diamentowy krążek.
wystarczy delikatnie przesiać, przeczesując rzęsą powoli, bez pośpiechu,
pasmo za pasmem, aż pojedyncze oczko wybłyśnie w atłas.
gdy uwolniony z dysku promień wypełni głębię aż po dna źrenic,
asfaltowe jeziora odsłonią lazur.
energia pierścienia skrytego pod powieką. to w niej tkwi cały kosmos.
jedna przejrzysta myśl i śmiało możesz sięgnąć po co zechcesz.
głęboki oddech to w sam raz tyle, żeby zaszczepić światło
w każdym z drżących ziarenek piasku.
zanim kolejna fala rozmyje brzeg, pomarszczenia ułożą się w rąbek sukni.
szeleszcząca falbanka z wdziękiem przypomni rytm dziecięcych kroków.
tylko niczego nie odkładaj, boso jak dawniej pozwól się prowadzić
po aerodromach pełnych słońca.
bo wszystko jest możliwe, jeśli tylko bez wahań zacząć
z marszu
Tomek i Agatka, 13 april 2015
siedzisz naprzeciwko i mrugasz okiem,
zupełnie jak nie ty...
jakby brakowało powodów do noży-c i nagłych cięć
kwiatów przesadzanych ciężką ręką
na bat trzeba sobie zasłużyć -
tłumaczyłeś wiązanki rozdawane mimochodem
seryjnie zdawały się przeczyć
istnieniu grzecznych dziewczynek
w zaciśniętych wark-oczach skrywał się cały pisk
zanim nauczą się uwalniać głos z pętli,
będzie im wszystko jedno który przygryzą policzek
jesienią rubinowa czerwień wyleje
w dojrzałe jabłka
aż przebierze kosz
nie uniesiesz
ciężaru powiek zaprawionych na sok,
tak jak nie wywabisz plam
jednym mrugnięciem rzęs
zdziecinniały uśmiechasz się,
bo przecież cały świat dawno zdał się zapomnieć
o trzepotach skrzydeł skróconych o dal, chabry, motyle, łąki,
całe te ganki warte bosych wybiegań poza margines otwartych dłoni
.
na wszelki kres - krzyżyk z przestrogą
niepodążania twoim śladem
Tomek i Agatka, 12 april 2015
/"Zerwij źdźbło trawy, a wszystkie światy odzwierciedlą to zdarzenie" - Allan Watts/
przedzieranie przez gąszcz porosłych pokrzyw,
by ślepo rwać w szeleszczącą tłem szorstkość -
zaścieli się wokół wilczym lnem i szczelnie przylgnie
w ścięte powieki i białka - zalepiając
krtań z podniebieniem
na językach jak i w sercu - surowość tych wszystkich mięs,
które można przełożyć na widoki
bo przecież... co z oczu to i z nieba, jak z kielicha trosk,
przez rdzawy lej, rdest, świst, zgrzyt - szczęk,
a wszystko po to, by koniec końców wpaść pod kopyta,
wprost pod podkowy ubłocone snem
i dalej...
byle ze szczętem - nasiąkać, posępnieć, pęcherzyć, burchleć,
żywą tkanką przyrastać w płótno, kapturzyć, zaciągać,
niczym plastyczną rtęć na pojedynczą żyłkę - równając pod igłę
ustawiać w sztorc,
by sens jak włos drżał
od wrzasku po skowyt
koszonych rąk
.
z rozsypania po kątach jedynie kilka wyschniętych kropel dżdżu,
naparstki ciszy głębsze o oddech i chrzęst. nad-łamanych witek
w zalążkach rojeń - zaledwie wiośniany błysk
o chwytaniu się źdźbła
Tomek i Agatka, 25 january 2015
Gracjan, kupiec spod Rypina,
kadząc pszczoły rzyć wypinał.
Dziwny ten świat - mówił szczerze -
gdy się truteń za miód bierze,
szlak wyznaczył w georginiach.
Tomek i Agatka, 22 january 2015
wiedziałeś o tym że tak będzie?
księżyc wpadł w krater filiżanki
spoglądasz na mnie i nie wierzysz
niebo bordową zrywa płachtę
i już gotowe się obnażyć
wypiętrza z aort lawą wrzątkiem
płoną czerwone galaktyki
warkocze komet chaos plącze
prosto pod stopy mleczny werniks
weź mnie za rękę i przeprowadź
przez bazaltowe trzewia węży
po rozżarzonych słupach ognia
nim w sen zakrzepnę - wypij
do dna
.
grafika do wiersza:
http://truml.com/profiles/80252/graphics/197268
Tomek i Agatka, 15 january 2015
o ucieczkach dowiesz się
z migawek zapisanych w odłamkach luster
nie inaczej
szybkie przemknięcie z przechyloną w bok głową
byle nie dostrzec zwątpień i zatarć kątem wyłapującego szczegóły oka
a jeśli nawet to najmniej z możliwych
tuż za progiem
kolejna z prób by odbiec od trzasku odwzorowywanych matryc
wytrawianie utrwalonych ścieżek. przerywanie do polan i pasm
codzienne wypalanie. do - płata. do różnic.
z podobieństw tak trudno wyłuskać własne połacie i kroki
pozornie wszystko wydaje się możliwe -
kiedy w promieniu drogi sączy się światło
wystarcza odwagi do odgałęzień
stopy nieruchomieją w zaułku
zanim mrok rozpali wyobraźnię wydobędzie każde z załamań
wytrwała igła posłusznie przeniesie kontur rysę
ścieg za ściegiem przeszyje grzbiet
lawa wrażona podskórnie zastygnie w sny zamotane w kłębek
gdzieś pomiędzy kolejnymi stacjami pyłu koronki słów wzniesionych jak kurz
pleć się pleć wrzeciono byle do świtu i następnych utkań
z gwoździ i otarć
o drzwi palce przedsionki
.
o ilości kołatań dowiesz się z utknięć
nie przecieraj matowych szkiełek
przejścia przez próg złożone są
z zamgleń
Tomek i Agatka, 21 november 2013
na niebieskie migdały
przywołujący do porządku telefon
z funkcją wibrujących myśli
przy datach granicznie zbliżonych
od zapętlania się w kółko
stosy dźwięczących kluczy z łoskotem brukowanych uliczek
zamykanych na ażurowe furtki
zatrzaskujące palce żelazną klamką
pod wiosenne porządki – rabat
z plikiem kart nie pachnących
by ciąć i wietrzyć aż po dna luster
a gdyby tak treści i powagi przepastnym wnękom wciąż było za mało
zapadnie i pieczęcie
urzędowych pism nieznoszących zwłoki
na wszelkie inne pośpieszne wypadki – latarka
żeby choćby ze studni prosto po sznurku
niczym lunatyk w bezpieczną drogę do własnego łóżka
łowiąc na wędkę księżyc wąsaty
całkiem podręcznie
imienne karteczki na przewlekłą niepamięć
i zapasowy guzik z pętelką
by za nos łapać osmolone szczęście
do pełni magnetyzmu
sprowadzająca z dachu na ziemię igła
by z wdziękiem sprawdzać pozycję najjaśniejszych gwiazd
lądując pod tą jedną
z damskich drobiazgów – haft i chusteczka
spod rzęs ukradkiem odparowująca nadmierną wilgoć
gdy skali brak
podzielnej kreski
na kruczą godzinę
pierścień ze szmaragdem
przywołujący w mig właściwą Arabellę
w miejsce motylich skrzydeł – porządna klamra
coby pukiel niesfornych wersów
spiąć tuż nad karkiem
i poziom trzymać
wetknietą szpilką
Tomek i Agatka, 18 november 2013
Po rozżarzonych węglach w półpłynne wrota baśni –
ledwie słyszalne kliknięcie – i maleńka zapadka uruchamiała szyfr,
zamieniając pojedyncze impulsy w kawalkadę dziecięcej radości.
Miedziany pieniążek wrzucony do kryształowej studni.
Plusk! – Za twoje myśli wszystko co zechcesz: księżyc i słońce i gwiazdy...
Z zegarmistrzowską precyzją kolejne światy rozpadały się na fraktale,
– wtedy jeszcze nie rozumiałam ciekawości zamkniętej w tak drobnych palcach.
Zapadnięte oczy chodzącej lalki –
miała długie włosy i ręce za które dawała się prowadzić,
mechanizm okazał się zbyt kruchy.
Zerwane struny gitary… i blizna na czole noszona z godnością,
druciki wystające z kalkulatorów, radia tracące głos,
dźwięki trzeszczącej taśmy z zapisem – a ja lubię tam gdzie jest brudno.
Kiedy strumień suszarki brał górę nad zupą ogórkową,
wszystkie te siostrzane obawy miały sens, bo przecież
kaleczyłeś stopy szkłem, rozbijałeś kolano czy łamałeś obojczyk.
Uwielbiałam te twoje cyrkowe akrobacje i leśne wycieczki
z podglądaniem saren.
Migawki zdarzeń wpisane w zębatki rozpędzonych rowerów,
wyhamowywanych nie w porę; stępione ostrza łyżew, połamane narty,
matczyny flakon, którego nie dało się poskładać.
Całe galaktyki wspólnych potknięć,
i jednocześnie odłamkowa pamięć skazująca na strzępy,
boleśnie kłująca ciszą i zamazanym tłem.
Adapterowa igła wciąż zacina obrazy,
gdy ja w twoich oczach odkrywam
zawsze ten sam kosmos.
Tomek i Agatka, 11 october 2013
grudka do grudki
kiedy ziemia pod stopami pęka w cętki
zapadnią szachownicy gdzie rozpostarte dłonie jak drapacze chmur
przechodzą z wieżyc w wyciągnięte szyje
by zebrać ustami grad
tymczasem ze szczodrości nieba hartowana stal
dlatego nożycą rozwartą na oścież
tnąc przez szkarłaty nabrzmiałych pasm
zanim przeciągną szkliste białka przez strugi metalicznych głów
byle zachłysnąć się łykiem wrzawy
wyłapując ostrze skrzelami karpia
tuż za ostatnią granią
prosto pod twoje stopy
na wszystkie świata zakręcone cztery rogi
rozsupłam garście lodowatych kul
odłamkiem oczu
podbiegniętych pod wiatr
Tomek i Agatka, 26 september 2013
Z radością i uśmiechem dla wspaniałej Miladorowej wróżki
od syjamskich smocząt : ) : )
destyluję z parą wodną,
w alembiku - nie inaczej.
niech to pies z kulawą nogą,
jeśli tylko się nie sprawdzę.
jeśli wyjdzie mi niewypał?
lub co gorsza jakaś kicha?
jużci - prycham, wiersz - zagrycha,
smoczy siekacz - palce lizać!
osobiście dopilnuję,
nic się dzisiaj nie zmarnuje,
mieszam w kotle i czaruję.
jazda mi stąd, pisklę kluję!
jeszcze zdarzy się odmieniec,
lotne piórka będą w cenie,
byle tylko odszczepieniec
nie pogrążył mnie i nie legł.
sypię z garści wiązkę trocin,
pod nią barwność płatka róży,
czarry marry niech się płodzi,
niech jak królik stawia uszy.
byle tylko się potworzył
wierszozdatny kwalifikant.
do cholery, znowu kicham,
to z alergii na aplikant.
już w łabędziej szyi cyka,
wężownica się przytyka -
żadna szmira czy niewypał,
kielich wina - wiersz ryzykant!
rozpalone wiodą żądze
z oczopląsem bańki mydła,
zaraz gada w łeb przetrącę,
zaraz mu ustawię - śmigła!
stanął smok na równe nogi,
już mu bucha para z pyska,
i jak nagle się nie ściemni,
czarny diabeł - dym z ogniska!
…
destyluję z parą wodną,
zwodną parą w alembiku.
jakie licho mnie poniosło
wypróbować ten wehikuł?
Tomek i Agatka, 9 september 2013
przedzierasz się niepostrzeżenie
a ja wychylam najdyskretniej
wymykając poza parkan
za którym cały las się pnączy
gęsty splot na odległość niedojrzeń
bo przecież nie możemy się widzieć
w podcieniu rdzewiejących ostrężyn
garście rozsypanych jagód
tak trudno się oprzeć
zanim roztargniona wczepię się w grzebienie
nadłamana gałąź spłoszy nieśmiałą myśl
wciąż jednak nie pora na papilarność
zaściśnięty w dłoniach klucz
zdławi ciszę chrzęstniejącą piaskiem
ziarnienie przymruży powiekę
wgłąb - świdrujące ostrze
wszytego fastrygą światła
byle tylko docisnąć
przeczesać rzęsą
spod ciepła miąższu drżącą wydobyć
perłę
Tomek i Agatka, 5 june 2013
kołysze makówką wiatr wdzięcznie
puchate gałganki w noc śle
tultuli ziarenka maleńkie
przebiera troskliwie przed snem
dziecina drobinka ździebełko
kruszyna osesek brzdąc smerf
ciupinka istotka niemęstwo
w czapeczce niebieskiej jak tlen
w makowej śpi główce ziarenko
w główeczce makowy sen śni
nad ranem wezbraną kreseczką
kaprysów rozleje się świt
rozedrga się niebo w graficie
w rzęsisty rozsypie się deszcz
tłem chabrów przesiąknie lnu ciszę
horyzont zatopi we mgle
perlistym grysikiem wysiane
śródpolnych grzechotek lwie sny
granatu kipiący atrament
od zmierzchu po grzywy słońc, ryk
kłębuszek bąbelek malizna
koralik perełka smyk bąk
robaczek piłeczka szkrab pędrak
zalążek nasionko skrzat pąk
tak krucha drobinka niewielka
z serduszkiem na dłoni w świat gna
w pękatej łupince snu szpilka
nadzieja ogromna jak kwiat
.
link do obrazu:
http://truml.com/profile/graphics-detail/159082
Tomek i Agatka, 16 may 2013
im dalej w gąszcz
tym więcej drętw
pod dębem klaun
w gałęziach sęp
sto zbrojnych dział
wytacza cień
huśtawka patrz
na lianach lęk
niejedną twarz
za szmerem szmer
w półmroku trwa
skrada się lew
bielą się kły
wilczące głód
przez morze brzytw
drapieży zwój
zgrzyt szabli chrzęst
zakleszcza krąg
w potrzasku wrzeń
sztylety ostrz
nad mrowiem łbów
splątana sieć
pali się grunt
nie ma gdzie biec
lecz co to spójrz?
miraży szkwał
w zaprzęgach psów
ostatnia z tarcz
w zapadni szczęk
błysk złotych plomb
w laserach cięć
ognisty romb
im dalej w głąb
tym więcej wstęg?
za każdą z chaszcz
płomienny gniew
pawi się grab
zaciska trzpień
wśród krnąbrnych gmatw
wisielczy śmiech
wtem wszystko trach
i w jeden kłęb
korzy się gad
w objęciach małp
prześwieca tur
spod liści sznur
wężowych ciał
jak jeden rój
tysiąca złud
ucieczka trzód
płaszczy się wróg
u twoich stóp
to tylko pęd
na szczudłach bęc
serce do pięt
daj kroki dwa
mieni się las
słoneczny wrzask
Tomek i Agatka, 10 october 2012
wkładasz mi w usta i czekasz
aż łyknę
nic z tych rzeczy
konteksty przeinaczenia niedomysły
zmysły wymysły nielogika
nad pień staję się głucha
ty wręcz odwrotnie
wyczulony na bodźce wybitnie nasłuchujesz
czy jeszcze żywię
tak żyję i żywię - urazę
gdy zupełnie bez celu bawisz się w stwórcę
wszystkowi(e)dzący spoglądasz na dno oka
wtłoczona na siłę belka rozwarstwia się pęcznieje
włókno po włóknie zarasta bielmem
za plamą nocy spróbujesz wymazać rzekę by wybielić kamień
zapominając że w szorstkość podrzuconej kłody wrasta się po omacku
pewny siebie
sprawdzasz czy kruszeję
opuszkami wetkniętych palców
gładzisz wrzące zachody
aż po rubinową czerwień win
słodko obrysowując brzeg pucharu
by cierpkość przelana z ust do ust
nie nosiła znamion spierzchniętej ziemi
proszę nie teraz
w poskręcanych tętnicach
rozległe ogrody krwinek polarne róże i wrzosy
zetlałych powiek
pospiesznie zrywam skórę
wyjmuję żyletki z oczu
w końcu ma być krwawo i dosadnie
tak jak lubisz
tatuuję nadgarstki
inaczej nie stłumię
a ty nie odpuścisz
zanim stanę ci kością w gardle
nim piasty słów wytoczą kolejne koła
oswajam kwadraturę zaciśniętych łożysk
rozebrana do żeber
swobodnie wprawiam w ruch piersi i biodra
w esencji skropleń sylabizuję twoje imię
opowiadając ci siebie cicho zagryzam wargi
spójrz
poza wstęgą wilgotnych traw
skarlałe słońca zastygają w kryształach soli
na ruchomych piaskach wyrasta niepewność
osadzona na palczastych słowach
pamiętasz jak wianki podkreślały naszą młodość
wplecione chabry pachniały chlebem
w cieple rąk spragnione policzki
rumieniły się niczym jabłka zebrane w kosze
maki miały barwę rozpalonych ognisk
pokonywaliśmy szczyty by dotrzeć do
polan gdzie górskie echo niosło radość
i melodię szeptanych wierszy
a teraz
przydrożna cisza uwięziona w kapliczkach rozrasta się w pokrzyk
zapomniane ścieżki proszą o stopy wśród wyschniętych źdźbeł
nie mówisz nic
ale twoje splecione wokół piersi palce
i pulsujące źrenice obiecują źródło
dobrze wiesz że jestem tylko kobietą
zanim po(d)kornie przejdę w stan kambium
pączkująca we mnie wiosna znów
pachnie nasiennie zieleń zadrzewia korę
ciepłolubna
z podprogową wrażliwością
wciąż uczę się
jak unikać
spopielałych warstw
Tomek i Agatka, 22 june 2012
O świcie wrzaski chodnikowych dzieci
beztrosko afiszują się jarmarczną gościnnością,
a konkretni dorośli sprzedają złotorudej kioskarce
za mydło i dwa bilety świeże poranne wiadomości.
Skrupulatnie przekazywane z ust do ust,
ciągle mutują i podążają utartymi ścieżkami;
pokonując mur i architektoniczne bariery,
zasiedlają osiedlowe sklepiki, skwery i ławki.
Pobrzmiewając - tu i ówdzie - odbijają się
plotkarskim echem gardłowych klatek i korytarzy,
oblepiają błotem, kogo popadnie, i szumnie dźwięczą;
jedyna prawda ciągle odbiega od rzeczywistości.
Nośne betonowe molochy klatka po klatce rejestrują
każdy przejaw skrzętnie skrywanej spontaniczności;
wesoła śmieciarka raz po raz przekrzykuje
rozwydrzone przekupki i nieopierzone ptactwo.
Koszona w deszczu trawa bezustannie ryczy,
a rozhisteryzowani kierowcy popularnie już wyją;
i tylko robotnicy demontujący azbest
są jacyś tacy... chwiejni i zupełnie niewidoczni.
Zręczne i kreatywne siatkarki zażarcie polują
na okazje i promocje w super i hiper - marketach;
wygłodniałe stadka wypasionych wilków
pożerają całe stosy ociekającego drobiu.
Kiedy koślawe ławeczki po same brzegi wypełniają
miejską przestrzeń fanami triumfującego Piasta,
rozśpiewane nocne słowiki rozkosznie pomykają,
na trawie, po jasnych - dębowych - tyskich - żubrach.
Młody szczaw zielenieje w przyblokowych ogródkach,
gdzie szpanując śmiałym językiem, uprawia się melanż;
zdegustowany pitbull zlewa całe to szumne towarzystwo,
znacząc swój teren z balkonowego wychodka.
Fanatyczni zwolennicy akademii
wychowania fizycznego - nigdy nie zasypiają,
nie zakuwają i nie chodzą - do kościołów ani szkół z klasą,
nawet wtedy, gdy otrzymują kuratorski kontrakt.
Kiedy gaśnie szpaler ulicznych latarni,
wielkomiejska tkanka aktywnie rozrasta się
na unikatowych warsztatach i biegach na orientację,
gdzie zwinni ochotnicy rezerwują sprzęt na rynku muzycznym.
Zaangażowani w rewitalizację animatorzy kultury,
posługując się własnym grafikiem,
grupowo walczą z ponurą ortograficzną rutyną
i charytatywnie malują świat w nowych barwach.
Czujna i wysportowana kioskarka stale czatuje,
otwiera dialogowe okienko i jak szeryf,
na chybił/trafił, strzeże skrawka tej świętej ziemi,
jak cierpliwa misjonarka służy - zwrotną informacją.
Tomek i Agatka, 29 may 2012
/z wierszy altankowych/
witajcie mili, ja tu tylko
z wizytą krótką na chwil parę,
zbłądziłam klucząc w siódmym lesie,
tęsknota wiodła pod altanę
- w sam raz nad ranem.
mój cherubinek nocą wybrzdękł,
szybki wylustrzył, nie pojmuję,
przesączył kątem się talarek
przez rządek żakardowych dziurek
- jak mysza w tunel.
widziałam jak się snopkiem przelał
w smużące złotko wśród alejek,
mignął i zapadł kretem w ziemię,
nabita w zieleń z żalu pęknę
- pełnią niespełnień.
i na co mi te wypatrzenia,
oczy sennością rozmarzone,
kiedy mój atłasowy książę
na innym niebie wśród koronek
- nurkuje w pościel.
sto innych gwiazdek mleczem kusi
i bez ogródek sięga po nie,
raptus wybłyśnie - chyc drapaka,
jak on tak może, co za model
- jak kamień w wodę.
pamiętam jak się hultaj płonił
gdy sen zaplątał wśród podwiązek,
alabastrowy ancymonek,
cytrynian, herbaciany grążel
- już ja go zwiążę.
tymczasem sama sterczę w oknach
przed chłodem nocy roztrzęsiona,
obiecał tulić, szeptał, cmoktał,
za rogiem wymknął się bez słowa
- a niechaj skona!
czcze obietnice, paplanina,
niewarte grzechu samcze sztuczki,
gdy chuć go przygna jeszcze przyjdzie
całować rączki, nóżki, stópki
- po brzeg poduszki.
puszczę z sowami bezszelestnie,
lgnę w płachty jezior asfaltowych,
w magmowe wtapiam się kryształy,
rozpadam w popiół, chłonąc ołów
- do stu aniołów!
Tomek i Agatka, 23 may 2012
płatami wyłażą obce ciała
mają obłe kształty i rozsnute twarze
niektóre połówki pozornie się uśmiechają
dopełniam je z pamięci detal po detalu
oczy włosy usta bez wyrazu a zatem brak słów
wszystko jest siwoszare
dzień po dniu warstwa po warstwie
kwitną w rzędach jak tulipany i zachodzą
głowa przy głowie płochliwie przyczajone
wyginają smukłe szyje i rozlewają żółć w ustach
nienasycone głębie
z lękiem obnażają wystrzępione języki
puchną jadem jak grube cętkowane węże
zrzucają łuskę z oczu i wnikają do podświadomości
jak ukwiały namnażają odnóża i atakują pamięć
gęsto pocięte bruzdami pękate czoła
chylą się kielichami i wiotczeją ku ziemi
czasze skrywają zapuchnięte powieki
spływają cieniem po policzkach i gubią
kontur w półtonach rozedrganej półsetki
Tomek i Agatka, 18 may 2012
wygrzmi barwą stercząc w gardle
rdzawy gwóźdź
przerwie żagle ciernioagrest
splącze w bluszcz
noc wykleszczy wytrzepocze
skrzydła mew
rozwybrzdęczy się w naręczy
morski lew
Tomek i Agatka, 17 may 2012
no maszci jak się waść myjsiwiór wymościł
zrębajło wykwintne rozkminię żę skwitnie
naciąga bezlutnię wywstydnik przy gościach
grzechotnik intrusment trenuje że obciach
wymłotnę szczurkawkę jasgwint żulopijcę
gruchotnę szczurkostnę bóg wie dokąd wymsknie
krochmalnę gramotnę bez łeb zapaskudę
paszczura merdaka obszczygonowajcę
rozjamią się smoki i jak nie wyhukną
wypróchną szczerbatkę wrzódszubrawcę do pnia
krewka pikawa im stawa spulsowuje
niech nosąwopiwny strongfunfel nadkroczy
zrękawi napinkę unaoczni klatę
lizawkę patrzałki przykróci kichawę
w ząb minę rozchwaści rozwykwasi za dnia
to się w mig wypleni pieniwce rozlazłe
Tomek i Agatka, 12 march 2012
po mglistym dniu
myśli nasączone po grafit
a ty spokojnie pozwalasz
żeby zapadł się cały firmament
jak zagubiona w trzcinach
chybotliwa łódka
wzbieram falą
dobrze wiesz
że zanim wybrzmię
do ostatniej drzazgi
rozsypię ci na głowę
gwoździ setne niebo
pozbierasz bez słów
rozbierzesz
ze słów
roztrzaskana o brzegi
powrócę białą lilią
wtedy zerwiesz
najdelikatniej jak potrafisz
ustami
kreśląc sinusoidę ciszy
wpisani w siebie
krąg po kręgu
z płatków
spijemy harmonię
pełną kształtów
w muśniętej tafli
rozlany księżyc
jak plaster miodu
do-pełni sny
srebrną ważką
Tomek i Agatka, 12 march 2012
psychopatka w puszystej pościeli
zimnym okiem wyszydza spod maski
cyk cyk cyk kolejna już kpina
na żniwach z ironią los tańczy
koziołkiem figlarnym bruk znaczy
stłoczonym szkło stopni podkłada
kokietka sz-roni łzy palcem
sople rozwiesza przy dachach
czarny humor nastąpił po siódmej
chęci próżne spaliły żarówki
teściowa po lodach o ósmej
w przedmszalnej aureoli wzdłużnej
klema milcząc zwarła swą minę
plus minus uściskiem rozpatrzy
wybuchła tuż po dziewiątej
lawiną uczuć dwuznacznych
za-ku-mu-lo-wa-ne-go napięcia
w holu mobilnej assistance akcji
sterownik silnika bosch rexroth
nie wytrzymał po jedenastej
psychopatka dalej niewinna
kulą toczy swą śnieżną czaszę
o biele się upomina
nowego figla już płata
pędzi mamusia trwa na sygnale
rodem ze szpitalnego tuningu
ding dong dwunasta na anioł pański
mosiężne dzwony już biją
leży szkielecik na białej sali
nowej zimy urzeka się bielą
chirurg z sufitem w fartuchu białym
w sali łóżko z zimową pościelą
Tomek i Agatka, 12 december 2011
to nasze tango na czułe dłonie miękkie palce
od ust czerwieni po miodem oczy roziskrzone
pan mnie prowadzi ja uwodzę w cienkiej halce
tors się napręża przytulam głowę pan pozwoli
że panu szepnę kilka słówek tak na wstępie
zanim się zacznie naszych zmysłów eskapada
miewam łaskotki niech więc pan się nie przelęknie
że się uśmiechnę trochę bardziej niż wypada
ha ha ha hi hi - ha ha hi hi - hi hi ha
nic nie poradzę pana wąs mnie gilga tak
nic nie poradzę że gilga mnie w momencie
kiedy ustami się pan zbliża właśnie tam
to nasze tango temperamentnie rozpędzone
na ust kardamon mechate kiwi dotyku flausz
pan się pochyla puls przyśpiesza a oddech płonie
raptem wśród piersi wybrzmiewa w tenor mniej więcej tak
pani pozwoli że jej w trakcie słówko szepnę
zanim się skończy wspólnych zmysłów galopada
miewam łaskotki niech się pani nie przelęknie
gdy się uśmiechnę trochę więcej niż wypada
ha ha ha hi hi - ha ha hi hi - hi hi ha
nic nie poradzę pani wąs mnie gilga tak
nic nie poradzę że gilga mnie w momencie
kiedy ustami pani przywiera właśnie tam
Tomek i Agatka, 8 december 2011
wystrzygłabym szczygła,
lecz mi brzytwa zbrzydła,
wystrzępione ostrze
wyrzucę na oślep…
rozstrzygnie na zawsze
ostrze brzytwy wszakże:
- rozpędzone pióra
niech strzyże natura!
______________________
Na krytyka' /odreagowanie
Link:
http://fotogalerie.pl/fotka/2739711163883497914,,Ostrze-krytyki.htm
_______________________
cięty szczygieł brzytwą strzygł dziobem szarpał strzępił w mig
ranny czyżyk brzytwą śmiglej jął wyżywać się na szczygle
chyżo strzyże czyżyk szczygła szczygieł tępi czyże skrzydła
czyżyk myśli co mi przyszło ja mu brzytwą on mi brzytwą
on mi brzytwą - i ja także? czyżykowi zbrzydło wszakże
na co strzępić tak językiem niech natura szczygły strzyże
szczygieł w ogon się rozwidla pręga za uszami szczygła
Tomek i Agatka, 30 november 2011
Z dedykacją dla Marii Magdaleny, Wasinki i Pawła Stefanowicza
z podziękowaniem za wspaniały wieczór 06.11.2010
Nocą się zakradam po lipcowym dachu,
przestawiam zegary, rozciągam oś czasu.
Na palcach przemykam po sennym ogrodzie,
czas płynie jak łabędź - Mlecznej Drogi Wozem.
Kiedy błądzę okiem po znajomym oknie,
ląduję w twych dłoniach, na puchowej łące.
Tu pod twoim niebem rozsiadam się skromnie,
gonię wiatr do nie wiem, zanim mi cię porwie.
Częstuję się śladem snu spod twoich powiek,
podążam za tobą, gdzie bądź, dokądkolwiek.
Na wyspie szczęśliwej wtapiam się w ramiona,
jak maślany pączek z dotyku przesiąkam.
Tonę w arabeskach, esach i floresach,
rozklejam się z ciepła w letnich kawiarenkach.
Kiedy tonę w ciszy - błogiej aksamitce,
snuję kłębek myśli, do ciebie, po nitce.
Cudna Kasjopea przędzie nam sny złote,
wplata w nocy heban pól pszenicznych bochen.
Księżyc - rdzawy trznadel w pasmach seledynu,
miedziany pieniążek, żółtobrzuchy gliniak.
Jak chrupiący rogal cieknie lśniącym miodem,
noc pachnie maciejką, kwitnie wonnym groszkiem.
Przetaczają niebem kruczoczarne konie,
rzeźbią w chmurach kręgle, wygrywa wiatr - goniec.
Na srebrzystej lutni cicho szemrze potok,
sprawia, że śpisz jeszcze, więc patrzę z ochotą.
Tomek i Agatka, 30 november 2011
Kozioł mówił
że poniżej trzystu
siedemdziesięciu pięciu
nie schodzi w tej górskiej okolicy
niżej nie dałby rady w sumie to wykańcza
tak jak tynk pęka i złazi w końcu to nie Wersal
Tomek i Agatka, 30 november 2011
ja raczej opty ty pesy razem się niby wyrównuje
ale to równia pochyła ja w górze ty z głową
w dół jazda bez trzymanki na wierzchu
twoje nie uda nie zdążę nie będzie
na pewno odbij odbij i trochę
odbija kusząc przeciwne
lądujemy codzienne
pozycjonowanie
opanowane
do bólu
ust
Tomek i Agatka, 25 november 2011
ja widziałam jak pan skradał się znienacka
jak świdrował łypiąc okiem tu i tam
pan wybaczy ja nie jestem taka łatwa
już wyjaśniam iż zasady pewne mam
bo jak kochać to tak kochać się drapieżnie
nie na chwilę nie z doskoku potem pa
pan mnie chwyci jak ten tygrys mocniej prężniej
bo w tym szkopuł że w uścisku lubię trwać
czy pasuje panu takie przytulenie
zatopione usta w usta twarzą w twarz
też pan lubi dobrze wiedzieć nieodmiennie
preferuję ponad wszystko taki stan
pan prowadzi proszę pana ja zakręcę
proszę tylko mocno trzymać bo wie pan
ja z błędnikiem miewam kłopot i nie ręczę
zgubię siebie pana zgubię już tak mam
rozwichrzone miewam myśli wte i wewte
rozbieganą zieleń oczu tu i tam
z zapatrzenia stracę kluczyk czy torebkę
parasolkę płaszcz sukienkę cały świat
przyznać muszę jednak szczerze nie wiedziałam
że tak dobrze pan prowadzi że się zna
że potrafi jak aksamit blisko ciała
pierś do piersi ramię w ramię cal na cal
ja przy panu wpadam w takie turbulencje
tracę oddech plączę słowa a dreszcz trwa
jeszcze chwila zgubię głowę i co więcej
już nie puszczę pan da rękę wezmę bark
[z cyklu* - proszę pana]
Tomek i Agatka, 18 november 2011
nie bierz jej nawet wtedy, kiedy się będzie podkładała!
z troską wyrzuciłaś na bruk, zasiewając parszywe ziarno.
chwasty wyrywa się gołymi rękami. zło trzeba wyplenić
w zarodku! nie mniej niż słowa parzyły zwichnięte klamki.
skrzyp. skrzyp. wyważonymi drzwiami. dla równowagi
wlewała się barbórkowa zima. to nic, że rozbieli kości
aż popuszczą szczęki. skwierczące węgielki wydrzemią
pokłady zdrzewiałych paproci.
skrzyp, skrzyp. tajemnice wyszeptane nocą dołożą cieni
rysom Jasnogórskiej Pani. Madonno, Czarna Madonno,
jak dobrze twym dzieckiem być. O pozwól, Czarna Madonno,
- dodźwięczą znaczone paciorki
w modlitwach o dobrego męża.
Tomek i Agatka, 18 november 2011
bury mazgaj tarza się w powłóczystym płaszczu
z ponurości drętwieją ulizane alejki
śliniąc się do trawników złośliwie brukowieją
żółć wylewa się oknami liście-je na drzewach
kapie nostalgią za latem - dotkliwie -
wrażliwe(i) na czas parują wpadają w fanaberię
barw od ognistych czerwieni po zgaszony zmierzchem
pomarańcz jak ociężałe leniwce snują się z kąta w kąt
powoli markotnieją pod naporem głów
pękatych kiści jarzębin
osowiałe poranki tracą kontur i gniją
w rozmazanych pikselach dojrzewają do pustki
płochliwe drżą w półmroku jak migotliwe chochliki
kulą się jeżem z chłodu i depresyjnie skwierczą
pod otuliną leśnej darni
pod - wiązką łyka po - korę
Tomek i Agatka, 14 july 2011
jak
kot
myk
smyk
przez płot
żałośnie okiem obracam
na strzępy skracam i drę
spodnie mordę nadzieję rwę
bez nóg przez skrót
o włos o drut
ajć pokrzywię nogi i ręce
zajęczę
topola pola zawodzą
woda przelewa przeprawa niemost
psiakość rozterka i skok
okrutna na złość zapadka niewczas
załamka trzask prask
po brodę w wodzie
brodzę
w tle z boćkiem na jednej nodze
w czerwonym dzióbdzióbie na płask
rechot zielonych żab
w zarośla dziób wtapiam
po łokieć badam
rzeczoną rzekę kijem zawracam
o milę
ominę
przemilczę
cień drzew
zakroczę i klnę zawarczę
na ha na ka wyhaczę na wznak
już dość wyszczerzam śmiech w ząb
oczami ślę miecz wywracam
tnę w pień
ko - mara przez sen
Tomek i Agatka, 19 june 2011
poeta krytyka częstuje łaskawie
wersem lubą ławę pod kawę podkłada
mości się już kawa z -w-e-r-s-e-m na zastawach
i gdyby nie banał byliby po kawie
nazbyt pospolitej byłby łyk mieszanki
gdyby się tak waćpan raczył z filiżanki
maniery szablonem z tej najwyższej półki
miałki utkwią zapach w palcach po szypułki
kantem leci kawa po autorskiej ławie
poeta z krytykiem po słownej zaprawie
burchel sączy raną opuchł krytyk skory
wysmaczyć zapachy miast kawą się poić
towarzyska wzmianka wzburzona śmietanka
poezję nadszarpnie nurtem w filiżankach
przybity do ściany dąsa puści dzbanek
puszka denkiem łypnie czy się kawa sypnie
posypał się zapach grubomieszczkiej kawy
łzawym wrzątkiem parno zalewa się ziarno
choć serwis i wersy z wykwintnej zastawy
rym żwawy wy-parzy czarną kawę palną
może by i morał wyszedł wreszcie z paki
gdyby się z zapachem nie zmieszały smaki
gdyby się z dotykiem nie zmieszało czucie
poeta z krytykiem na -w-e-r-s-a-l-s-k-i-e-j uczcie
Tomek i Agatka, 16 june 2011
ja tu sobie tak siedzę zakładam nogę na nogę spoglądam
niby zupełnie ukradkiem znaczy się rzucam to swoje
zalotne spojrzenie a pan nic ani drgnie
udaje że pali i nic ale to nic w ogóle się nie zaciąga
ależ ależ czy ja wspomniałam coś o zaciąganiu
jeden mały uśmiech mi na tę chwilę w zupełności
wystarczy
do czego a bo to ja takie wewnętrzne potrzeby mam
a pan pan nigdy nie miewa się dziwię to po co siedzi
na ławce tak blisko że niby co że to ja się dosiadłam
a nawet gdyby to przecież pan się wcale ale to wcale
nie wzbraniał a teraz milczy jak ten przysłowiowy głaz
no tak to się nie robi proszę pana tak się nie postępuje
z kobietami
mogłam się tego spodziewać przyciągnie i doprowadzi
do łez i jeszcze to jego służę chusteczką czy mógłbym pani
jakoś pomóc - tak - zawsze - dziękuję
dziękuję nie trzeba ja tylko sobie głośno myślę
spacer na spacer bardzo chętnie
Tomek i Agatka, 13 june 2011
Codziennie nowe ładunki
narządów, tkanek i kości,
taki - ginący ludzki gatunek;
zwyczajny hurt, import i eksport -
ziemski monopol na przemijanie.
W sortowni nikt nie nadąża
z nawałem jakże ponurej,
bezdusznej i masarskiej roboty;
na stałej linii Ziemia - Niebo,
codziennie świeży transfer i przelew.
Krwiodawcy sami ustawiają się
sznurkami do Nieba;
trwa zbiorowa moda na płytki
i szybki: pokaz, odlot i odjazd,
ucieczka z piekła i sprint po duszę.
Grający w kości aniołowie
chorzy na nieśmiertelność,
chłodno kalkulują i sprawdzają
to nasze nieziemskie poczucie humoru;
stawka jest niewidzialna.
W staromodnym dusznym Niebie
od pradawna kwitnie hazard;
praaniołowie też chcą mieć własne
Las Vegas, rozdają więc dusze
na prawo i lewo, gdzie popadnie.
Kolejny rzut kostką, szach i mat,
taki - odwieczny przekręt;
ci najbardziej krzykliwi wracają
podziemnym metrem na od-ludną Ziemię,
- by mogli się jeszcze wyżyć.
Tomek i Agatka, 13 june 2011
Kotek mi się zbisurmanił,
Teraz leży - mleczny flaming.
Myszką trąci mu jedzonko,
Za wysoko śmiga słonko.
Leni całe się futerko,
Jednym oczkiem ledwie zerka.
Opadł z chęci łebek, szyja,
I przelewa się jak pijak.
Zwiędły uszy na biedaku,
Cień ogonek pozamiatał.
Leży płaszczak - miękka szmata,
I wyciera mi kant blatu.
Więdnie wąsem mi bidulek,
Stół ceruje tyłkiem dziurę.
Snem przybita szpulka nitki,
Ani jednej żywej witki.
Obwisł flanel zmechacony
W dół bez kroju i bez formy.
Wiotka miotła, sypki proszek,
Śnięta rybka, święty śpioszek!
Ale, po czym taka strata?
Przecież, co noc figle płatał.
Lustereczko mruga słodko:
kotek zwabił się błyskotką...
Cóż, puściłem trzy zajączki,
Dziki SAM wystrzelił z rączki.
Wcześniej jakby bardziej żwawy,
Teraz jęczał - mleczny flaming.
.
Lustereczko powiedz przecież,
Ile może kotek leżeć?
Czy odmawiać mam pacierze?
Czy obudzisz - dzikie zwierzę?
Tomek i Agatka, 11 june 2011
zapytam się
ukradkiem
po cichu niepytana wkradnę się
zapytana odpowiedzialnie
czy odpowiem odpowiednim słowem?
zastanowię się
- nie obiecuję
roztropnie myślące przestanki
przeczekają na przystankach
z niedopowiedzianą pustką
ciszy wydrapanej farbą
milczące opustoszałe czasem znikną
poprawię
... nie pilnie
wielokropkiem się raczę
raczej nie zmartwię bardziej
własnym rozumem zobaczę
te mile niewidziane (usunę)
okiem przestrzeni wielosiejki
przyłożę!
nieprzesadnie
krzykliwe wykrzykniki odłożę!
na wykrzywione półki z trudem
heblowane słowem
nie ostatnie subtelne wnikliwe
potem trudne się wykrzyczą!
zachwycą inne
~ nieulotnym
snem sowy przytomnej
sensownie zmienią nastrój
grama słów gramatykę
nieuwagi na wyważonej wadze
uważniej się zważą z czasem
posłucham
grzecznie
ostatecznie
na koniec postawię
kropki nad i
na końcach wrażeń
zdań pełnych.
Tomek i Agatka, 7 june 2011
Na łące wśród bąków bawiły się pąki,
z pękami ta cud ogrodniczka;
odbywał się koncert, kąpała się w słońcu
złocista - powabna - Różyczka.
Policzki różane w pąsowej oprawie,
rozsiana wśród trawy muzyka;
ukryty kochanek w miłosnym wyznaniu
swym smyczkiem jej wdzięki zdobywał.
Różyczka uległa, rozkwitła i zwiędła
w kolczykach zraniony kochanek;
wyszarpał swe skrzydła, w koronie półnagiej
uwięził go wdzięk herbacianej.
Koronka opadła przy dźwiękach cykadła
obnażył świt grę bezwstydnika;
gdy bliski omdlenia do wnętrza się wdzierał,
z kolczyków Różyczkę rozpinał.
Zbyt wątły badylek rozhuśtał i tyle
łączyło kochanka z Różyczką;
spasował więc konik, jak to pasikonik,
w bok skoczył - wibrując swym smyczkiem.
....................................................................
Dodaję pod spodem, odnośnik do komentarza,
bo w komentarzu się wszystko roozstawia...
I
na łące/wśród bąków/bawiły/się pąki 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
z pękami/ta cud/ogrodniczka 3/2+4
_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
odbywał/się koncert/kąpała/się w słońcu 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
złocista/powabna/różyczka. 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
II
policzki/różane/w pąsowej oprawie 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
rozsiana/wśród trawy/muzyka 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ _’_ _ (wyj. sł. muzyka)
ukryty/ kochanek/w miłosnym/wyznaniu 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
swym smyczkiem/jej wdzięki/zdobywał 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
III
różyczka uległa/rozkwitła/i zwiędła 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
w kolczykach/zraniony/kochanek 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
wyszarpał/swe skrzydła/w koronie półnagiej 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
uwięził/go wdzięk/herbacianej 3/2+4
_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
IV
koronka/opadła/przy dźwiękach/cykadła 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
obnażył/świt grę/bezwstydnika 3/2+4
_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
gdy bliski/omdlenia/do wnętrza/się wdzierał 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
z kolczyków/różyczkę/rozpinał 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
V
zbyt wątły/badylek/rozhuśtał/i tyle 3+3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
łączyło/kochanka/z różyczką 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_
spasował/więc konik/jak to pasikonik 3+3/2+4
_ _’_ /_ _’_ /_ _’ _ _ _’_
w bok skoczył/wibrując/swym smyczkiem. 3/3+3
_ _’_ /_ _’_ /_ _’_