Czapski Tomasz, 5 december 2014
w ten poranek
kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy
poczułem jak bardzo nasączone są mgły
barwą pomarańczy ściekających po palcach
w tamtym świetle blade okna wiły się jak witraże
dojrzewając na wilgotnych ustach
pieściliśmy nawzajem każdy ich skrawek
nie umiejąc wymówić żadnego słowa
równie pięknego
jak te noce kiedy kochamy się teraz
...
zobacz
nie wierzyłaś że kiedy spadnie śnieg
my nadal będziemy tonąć w kolorach
podziwiając polarną zorzę
w kryształowej kuli
Czapski Tomasz, 2 december 2014
staram się nie myśleć
za dużo w tym satysfakcji
wolę to robić z tobą
jako kobieta posiadasz dar przekonywania
z ilością zużytych prezerwatyw
tracimy pokolenie Polaków
zginął prezydent
następca Hitlera Dalajlamy
może i szary człowiek
to wszystko na przekór
prokreacji
na przekór państwu
i kościołowi
kiedy wyjeżdżasz zaczynasz kłamać
na ilu to stacjach musiałaś się przesiąść
nie jestem bogiem żeby wybaczać
wolę stęchłą poczekalnię
jej zimne ściany
patrzeć w zamknięte oczy
i słuchać jak stękasz
jak nic mówisz
kiedy prawda wypływa z jąder i pochwy
wiem że ktoś cię dotykał
choć nie jestem psem wyczuwam
jego obecność
mam instynkt skurwysyna
który kocha ile potrzebuje
bierze
i nic nie daje
patrz
państwo równa się policja
działamy tak samo
idealnie
jesteś właściwą kobieta
ja właściwy mężczyzną
na prowincja uczuć i wyborów
daj bagaż zaniosę do samochodu
jesteś przecież zmęczona
nocną podrożą
Czapski Tomasz, 2 december 2014
mało mi ciebie
przesiąknięty dłońmi
czekam
zostawiłaś pokoik
przysięgałem
będę szukał światła
twoim spojrzeniem
nasz księżyc
moim oknem
mało mi ciebie
w przykrótkiej pościeli się kurczę
spisuję napotkane wiersze
ciągle zgniatam kartki
nic nie zastąpi prawdziwego głosu
szeleści gdzieś w głębi nocy
twoja barwa
nasze rozmowy
moje wsłuchanie
mało mi ciebie
w przyspieszonym oddechu
ciągle szukam
powietrza którym mógłbym wypełnić płuca
przeczekać do końca podróży
na
twoje pastele
nasze pejzaże
moim ołtarzem
Czapski Tomasz, 2 december 2014
zobacz
siedzimy w samochodzie
potulni jak baranki
nawet nie potrzebujemy kłamstw
żeby ze sobą rozmawiać
patrzymy na rozchodzące się morze
rozgrzeszając życie ze szczegółów
nie ma zbędnych emocji
tylko czysta ciekawość
z kim się dojada ostatnią wieczerzę
jeszcze parę godzin temu
przeklinałem Judaszy w bankach
ty kolejkę za chlebem
żeby nie droga i trzynasty przystanek
nie oglądalibyśmy zachodu słońca
jest piękne
choć pomarszczone starością
pamiętasz
jak Bóg zesłał Syna i zabił go
kiedy stał się człowiekiem
może ludzi już nie ma
i tylko szczury podgryzają krzyże
w nasączonych złotem kościołach
wypijmy wino na szczęście
zanim dojrzeje we wschodzącym słońcu Islamu
zobacz
zaszło za linię horyzontu
o poranku wstanie
rozszczepione w atomach
Czapski Tomasz, 14 october 2014
czemu właśnie jabłka
są Twoim daniem głównym
a nie winogrona
czy pomarańcze
co jest w nich ukryte
że zjadasz do końca nawet ogryzek
można by pomyśleć o sadach
kwitnących na południu serca
kiedy połykasz kolejną porcję pestek
chciałbym być choć jedną
z której wyrosłoby drzewo
rodzące najsmaczniejsze owoce
ale Ty mówisz
że jestem sosną wypaloną Słońcem
szczególnie jesienią to dobrze widać
na tle moknącego lasu
...a potem się uśmiechasz
przekornie
pochylasz
i częstujesz smakiem jabłka
tak mnie nadgryzasz
po kawałku
do pestek
do kropli krwi
zapodzianej w kąciku ust
Czapski Tomasz, 14 october 2014
...kochać się na zapas
żeby wystarczyło na czas niedowierzania
żeby dłonie nie ostygły
nie zapomniały ciała
gdy oczy przymykasz
dalej idą
niespiesznie
jakby od zawsze nic innego nie robiły
tylko pieściły każde wgłębienie
każde wzniesienie wyrosłe na rękach
Eufrat po nadgarstku płynie
palce zaciskając tworzysz wodospady
rozluźniasz je żebym mógł spłynąć
w głąb dłoni
tak delikatnie dotykasz twarzy
jakby kroplą była
pochylasz głowę i szepczesz do skroni
że pozwolisz utonąć
ale przedtem
muszę poznać siłę namiętności
czy ja śnię
czy jesteś tuż obok
nie odróżniam rzeczywistości
od wyobraźni
mogę przysiąc że wszystko czuję
ale jednocześnie
nie mogę uwierzyć w ciąg zdarzeń
czy to jest stan nirwany
czy uczucie podniecenia
wszystko mi się zlewa
kolorem Twoich oczu
w spojrzeniach spełnionych
Czapski Tomasz, 7 october 2014
Chodzę ulicami i nie rozróżniam twarzy.
Wszystko jest takie szare, bezużyteczne.
Jak mało potrzebni są ludzie, jak mało.
Coś mówią, słuchają nie rozumiejąc siebie,
słyszą ale się nie wsłuchują.
Dopiero teraz mogę poczuć
jakie wielkie miałem szczęście,
poznając wspaniałą kobietę.
Pusto tu bez Ciebie.
Za cicho.
Za smutno.
Niezrozumiale.
Patrzę na każdą ławkę, ścieżkę, drzewo
…jakieś takie to wszystko…
odległe i niewyraźne.
A tak bardzo chciałoby się o tym porozmawiać.
Tak bardzo…
Usłyszeć.
Wszystko na co spojrzałaś, czego dotknęłaś,
odtwarzam jak film.
Nieustanna analiza, szaleństwo myśli i ciągle ten sam,
jeden jedyny wniosek…
tęsknię,
tak cholernie tęsknię.
Nie wiem co zrobić z rękoma ,
kieszenie jak klatki trzymają w uwięzi,
kurczą się,
zaciskając drętwiejące palce
a one uparcie trzymają Twój dotyk.
Diament,
prezent na przetrwanie.
Jest tak chłodno, jesiennie,
a ja nie mam do kogo się przytulić.
Niknę w kocu, delektując się zapachem jaki zostawiłaś.
Szukam w centymetrach choćby jednej rzęsy,
choćby jednego pocałunku
…i tylko cisza…
słyszę jak milczy w kałużach deszczu.
Zaparowane okno, płótno na którym kreślę
fragment po fragmencie
…zarys twarzy.
Usta, śmiejące się oczy
… zawsze było ich za mało,
niewystarczająco a teraz, tak odległe.
Cierpię kiedy nie istniejesz tuż obok.
Świadomość,
że jeszcze tyle dni zanim Cię obejmę…
gasi we mnie radość.
Tęsknię,
tak cholernie tęsknię.
Czapski Tomasz, 1 october 2014
a jakbym powiedziała…
…że to nie była miłość
tylko wspólna chwila nic więcej
że się skończyło
i nie istnieje
że wszystko co mówiłam
było wybrykiem nieletnich uczuć
że się pomyliłam tak po prostu
po ludzku
że na zawsze odchodzę
oddając klucze i spokojne życie
że pragnę być młodą pszczółką
albo pięknym motylem
czy byś płakał
czy był szczęśliwy…
…uśmiechnij się proszę
kochany
przecież wiesz że ja nigdy
nie wsadzam palców
do otwartej rany
Czapski Tomasz, 30 september 2014
jak ty pięknie znikasz
nauczyłaś mnie tego
przyzwyczaiłaś
zawsze zostawiasz niedokończone zdanie
zadanie
na rozmyślanie
w dwuznaczności wypowiedzi
motam się między słowami
czy dobrą myślą idę
czy błądzę skojarzeniami
za tobą nadążyć...
...może tylko światło
jak ty pięknie się pojawiasz
nauczyłaś mnie tego
przyzwyczaiłaś
zawsze zaczynasz tym samym zdaniem
zadanie
na rozmyślanie
w jednoznaczności wypowiedzi
rozplątujesz słowa
czy dobrą miałem myśl
czy złą poszedłem drogą
za tobą nadążyć...
...może tylko miłość
taka panna z mokrą głową
i jak tu...
...przy takiej nie zaginąć
Czapski Tomasz, 29 september 2014
kobiety
przekochane
Bożą iskrą
w zapatrzeniu Jego doskonałości
mają ości
w przysadce
żyworodności
i pragnienia dziecka
piją z Grala miłości
prolaktyna działa
zalewając nadmiarem
oczy
wypływa ze łzami
a On patrzysz
i się uśmiecha
pstryczkiem strącając
estrogeny
...po awanturze
o jabłko
Czapski Tomasz, 26 september 2014
"Z pamiętnika kobiety zużytej"
24-09-2014
prosiłam
żebyś pisała słowem
w pamiętnikach
a nie w niedospianiu
uśmiechałaś się
mówiąc spokojnie
do wieczora jest tyle czasu
jeszcze poczytamy
od czego uciekam
myślami
w dzień te słowa
nie mają wyrazu
są niedopowiedziane
głupie
i niepoważne
że nie warto się niepokoić
że ze mną wszystko w porządku
tylko demony
czasem
mnie trochę zniekształcają…
…uwierzyłam
przez niedomknięte drzwi
wyszłaś po raz ostatni
…
siedzę teraz
z połową
siostrzanych zdjęć
naprzeciwko zapłakana matka
parzy fiolkę z uspokojeniem
gordyjski
to język zaciśniętych
interpretuję go wódką
dokładniej
składają się wersy
w całości twojej postaci
to już któryś rok
a ja nie mogę sobie wytłumaczyć…
…czemu to zrobiłaś
przed rozmową o niczym
Czapski Tomasz, 23 september 2014
"Z pamiętnika zużytej kobiety"
23-09-214
próbuję zmyć cały wstyd
cały głód
tęsknotę
euforię
rozrzedzam je
alkoholem
tak spokojniej docieram od środka
on nie chce
mógłby to zrobić
dotykiem i słowami
dosypuję do krwi antydepresanty
przecież jej nie upuszczę
zza pleców anioł stróż
gapi się w lustro
czeka
żonglując
życiem i śmiercią
nie przetrwam
świadomości
że każdy dzień może być lepszy
że każdego poranka
będę bardziej uśmiechnięta
upokorzenia
zaciskają ręce
szyja sinieje
ślina ścieka po piersiach
leżę myślami
półtora metra pod ziemią
nie mogąc za cholerę umrzeć
płaczę
nacierając oczy piachem
by nie widzieć
jak szmatą
ściera się sumienie
z twarzy
chciałabym zapomnieć
co czułam
spadając w naiwność
szaleństwa ciała
i umysłu
która się sprawdza na Wyspach Polinezyjskich
…nie w Łodzi
nie w tym łóżku
Czapski Tomasz, 22 september 2014
kobiety
tak pięknie zmieniają nastroje
z niskiego w wysokie przechodząc ciśnienie
skinieniem
wznoszą płomienie
skinieniem
zsyłają wodę
i nadal kochają
jakby nic się nie stało
kobiety
tak pięknie zmieniają stroje
z cudownych sukni w lekkości spływającego ciała
mrugnięciem
otwierają przestrzenie
mrugnięciem
zamykają wszechświaty
i mocniej kochają
jakby wszystko się stało
kobiety
co by o nich nie powiedzieć
zawsze są nieoczywistą dla mężczyzny prawdą
zamyśleniem
kiedy przychodzą
zamyśleniem
kiedy znikają
i zawsze kochając
każdą jakby była jedną
Czapski Tomasz, 21 september 2014
jeśli...
miałbym iść naprzeciw tobie
i toczyć niepotrzebną wojnę
poddam się
broń złożę w dłonie
opatrzności
klęknę
spuszczając głowę
a ty co zechcesz zrobisz
rozstrzelasz
albo uwięzisz
może
z czasem w geście amnestii
pokochasz
zaborczo
Czapski Tomasz, 20 september 2014
miasto niech zamilknie
za głośne wyją gawędy światła
puste drogi rondami splątane
wygaszone firanami okna
kołyszące się znaki
ulicami drzew nikt nie idzie
zagubieni w nocy
widzą cel
słyszą kroki...
...czują życie
jak do nich podchodzi
i łapie za ramię
***
jedna aleja nie ma końca
przymrużmy oczy
pożegnamy resztkę słońca
zostaniemy sami
w ciemnościach gai się świat
przytul mocno
tak…
…właśnie tak
z wiatrakami tańczą nietoperze
***
te może
w morze przenika szumem
czterogłosu przelanych fal
plaża naga piachem wita
lampka wina
zamienia się w dzwon
nas tu nie ma…
…jesteśmy tam
gdzie Atlantyda
***
nie domalowany horyzont
mruga milczeniem latarni
po drugiej stronie odjeżdża wielki wóz
kołyszące statki
w niekończących się cieniach
potopu
zarysu ust
przenikam zielonym światłem
kiedy ty równasz granice ciał
spadamy
z piaskowej wieży
dwa Ikary...
...topniejące w płomieniach świec
***
między czernią a bielą
jest przenikliwość
o północy punkty odniesienia
przelicza się w gwiazdach
nieme pytania odpowiadają
a czas nasiąka zapachem jodu
czekamy wschodu
tuląc w dłoniach
resztki lodu
rozwiązłości obyczajów...
...myśli filozofów
niech odpoczywają
czas zmienia się w popiół
***
teraz wiem
że nie wolno czekać
zamieniać życia w niedopowiedzenia
to nie szwajcarski ser
ani utopijne pragnienia
to wykwintna całość
to marzenia
grzechy
za które nie prosi się rozgrzeszenia…
…pachnę tobą
i nie potrzeba nieba
żeby chodzić po rajskich ścieżkach
Czapski Tomasz, 16 september 2014
są kobiety z którymi się kocha
są kobiety w których się kocha
którą z nich wybrać
jeśli nie tę
co mieści w sobie obie
tylko gdzie znaleźć
taki diament
wśród kobiet
co potrafią w mężczyźnie wywołać ogień
i stłumić go
tak by nie zagasł
a grzał
nieustannie
są mężczyźni z którymi się kocha
są mężczyźni w których się kocha
którego z nich wybrać
co mieści w sobie obydwóch
tylko gdzie znaleźć
taki diament
wśród niewielu
co potrafią w kobiecie wywołać lawinę
i stłumić jej siłę
tak by umilkła
a żyła
jednocześnie
wschody są tylko preludium zachodu
cyklem który kołem się toczy
zgarnia ludzi do środka
a ludzie
jak to ludzie mają zamknięte oczy
wciąż biegną przed siebie
malutkie chomiki
na kołowrotku ściągający szczęście
za pomocą nici
których nikt nie widzi
prócz tej kobiety
tego mężczyzny
Czapski Tomasz, 14 september 2014
niekończący się deszcz
przemokniętą grzywką
pod parasolem
cieplej
spokojem
iść bez końca
kałuże liczne
slalomem mijane krople
wybrzuszone chodniki
góry
doliny
przemoczone stopy
wygrzeje
kiedy przysiądziesz
spadające rozbłyski
niestraszne
nasłuchiwanie
szeptem zagłuszone grzmoty
dreszczem
nie chłodnym
gorącym jestem przy tobie
iść bez końca
czekając w spojrzeniu
nadchodzącej zorzy
zapowiadają
zmianę pogody
niepotrzebnie
lepszej być nie może
Czapski Tomasz, 13 september 2014
samotni ludzie
siadają przy zaciemnionych stolikach
w rogu kawiarni
gdzie nikt ich nie dotyka
moczą usta w gorzkiej kawie
zerkając czasem
na przemijające ulicami życie
samotni ludzie
palą papierosy zaciągając z dymem pustkę
przemijają głębią myśli
rozmawiając z twarzą w lustrze
i nie mogą się nadziwić
że nadzieja
żółknie jak jesienne liście
samotni ludzie
zawsze uciekają w przeciwną stronę
rozkładając wtórne pasjanse
przy pustym stole
wewnątrz wybuchają
na zewnątrz
czując że są niedokończeni
Czapski Tomasz, 11 september 2014
jesteś kochana
...nie...
jesteś bardzo kochana
to też za mało
żebym cokolwiek mógł napisać
czy można opisać kogoś słowem
kto myślą się staje
wiekuistą
i zmartwychwstaje
we wszystkim czego wzrok dotyka
zasięgiem
kołyszących się źrenic
na ustach składając ofiarę
z imienia
którego nie sposób zapomnieć
docieram do miejsc
zakazanych
lubisz w nich bywać
a ja czekać
rajskie ogrody z obrazów wyjęte
chowamy w sobie
i w sobie jesteśmy jednym
jabłkiem
jednym drzewem
którego dotknąć nie wolno
a mimo to
grzeszymy
ukradkiem patrząc ku sobie
granice uczuć to cienka linia
przez którą warto przeskoczyć
łapiąc za skrzydła motyle
chwilami odlecieć na zielone łąki
i znikać
pośród kwiatów
które z brzaskiem pragną rozkwitać
słyszysz stykające się z ziemią kopyta
to konie wracają do domu
jesteś
i jakbyś nie była
a ja...
...z mgłą niknę
w oddali...
takie czary za które cię kocham
Czapski Tomasz, 10 september 2014
dziękuję za wieczór
które przeszliśmy obok siebie
pozwól
że zatrzymam ich trochę
w cieple będą bezpieczne
nadchodzą chłodniejsze noce
niedługo jesień zapuka do drzwi
zamkniesz je i wnikniesz w życie
zostawiając po sobie niedokończone sny
twój pociąg już czeka
a ja nie mogę uwierzyć
że tak szybko przeminęło lato
szumiąca rzeka wpływająca w żeremie
ten obraz…
jakże mocno waliło mi serce
kiedy próbowałaś ratować
tonące gwiazdy
***
kręcę się w kółko
nie wiedząc co ze sobą zrobić
tłukę głową o księżyc
jednocześnie wiedząc
że kolorem oczu
jeszcze mogę się cieszyć
płochliwość
jak cieni płynących kropel
miesza się z deszczem
wiatrem
zapachem
przypadkiem muśnięte wargi
na koniec...
...który szybkim krokiem
po dochodzi za ramiona łapiąc
szepcze
że nastał czas kiedy dłonie
trzeba rozluźnić
i iść w przeciwne strony
życiowych dróg
jedno na zachód
drugie na wschód
***
dni coraz krótsze
noce zanurzone poświatą
w pamięci zostając na wieczność
kropka nad "i" niedługo spadnie
ale ty
dla mnie będziesz wciąż tą jedną
nie ma takiego snu
po którym mógłbym wytrzeźwieć
nie czując bólu rozstania
widząc
jak opadają ostatnie kartki września
...płaczę
bojąc się nadejścia listopada
***
wierzę...
że woda otworzy miliony oczu
migoczących w pejzażach
rozciągniętych między palcami a pędzle
w pola utkane jesiennym fioletem
nienazwanych kolorów
których nikt nie widzi oprócz ciebie
w obraz rozczepionego światła
kwitnącego w zapachu pomidorów
czerwieniejących ciepłem szklarni
we wszystko wierzę
nawet w odwrotność słów wypowiadanych nocą
tylko nie umiem uwierzyć
że nastał czas kiedy musisz wracać
***
kiedy wyjedziesz
nie martw się
będę pilnował tych łąk
którymi przesiąkłaś zapachem
są jak opium
a ja narkomanem
nie mogącym żyć bez ich widoku
zostanę strażnikiem dróg
po których kochałaś chodzić
żeby nikt nie zadeptał śladów
ani namiętności
rozsianej
w każdym ziarnku piachu
dokarmię kamienie
ożywione dotknięciem dłoni
ukryte w lesie śpią pod cieniami
samotnie
czekając na słońce
które przebudzisz po swoim powrocie
Czapski Tomasz, 8 september 2014
kochałem się dzisiaj z kobietą
której imienia nie pamiętam
przeminęła o świcie
zostawiając obojętność
w fizycznej postaci człowieka
kilka słów rzuconych między alkohol
wypełniło pustkę
do ostatniej kropli tłukąc się z myślą
żeby tylko nie pamiętać
jak smakuje niefrasobliwość
kolejny kawałek życia
wycięty w kształcie papierowej gwiazdy
która nie dożyje swojej piękności
spalając się na dnie popielniczki
zgaśnie zasypana popiołem
leżę wpatrzony w okno
mam wrażenie że jestem muchą
krążącą w obrębie szklanego muru
chciałbym przeniknąć na drugą stronę
nieskażonego powietrza
Czapski Tomasz, 7 september 2014
ściśnij
zaciśnij
złam kręgosłup
mocno
moralnie
najbardziej
przy tobie
w pół pękam
i nie przestawaj
a nagnę rzeczywistość
łukiem
po niej zjadę
na ramionach zawisnę
łopocząc
jak mi każesz...
...albo zamilknę na wieki
Czapski Tomasz, 2 september 2014
z kronik policyjnych wynika że jestem notowany
a raczej nominowany
do ścisłej kontroli jakości
panowie którzy przychodzą ubrani
w nieskazitelność
cytują hymn
że jestem zatrzymany
i mam prawo do adwokata z urzędu
łączą się ze mną
kajdankami i prowadząc pochylonego
tłumaczą istotę błędu
jaki popełniłem wobec prawa
nie dopuszczają do głosu
a w chwili chaosu łapią za pałki
Chuck Norris jest przy nich jak zabawka
mało męski
jadąc do izby odwiedzamy lekarza
sprawdza ile dzisiaj w krwi jest czerwieni
w przeliczeniu do sumienia które chciałem zapić
wynik dość znośny
dwa i pół
ciągle spada
a mogło być gorzej
rekord Guinnessa to byłaby chwała
to obmacywanie
jakbym miał co najmniej kilogram trotylu
wypytywanie spisywanie
i to co uwielbiam najbardziej
przed wejściem do celi
zdejmij buty
żebyś na sznurówce nie mógł zasnąć
bo te raporty są uciążliwe
zawsze sprawdzam które łóżko jest miększe
potem chodzę w kółko
pewnie patrzą na mnie
jestem w szkle a do szkła mam pociąg
dwadzieścia cztery
to krótka przerwa z niskim rachunkiem
jaki płacę wychodząc rankiem
którego nie spostrzegam
do zobaczenia przy następnej wizycie
przygotuję się lepiej
weźcie gaz zawsze może się przydać
alkohol to nie kobieta
nie jest zmiennym ogniwem życia
spotkamy się tam gdzie zawsze
na moście przy poręczach
Czapski Tomasz, 2 september 2014
nawet nie liczę ile razy dzisiaj
twoim imieniem podtrzymałem życie
wynalazłem tysiące znaczeń
i wszystkie pasują do tych kilku liter
które jak mantra powtarzam
czekając
że w końcu pozwolisz zrozumieć
kim tak naprawdę jesteś
w moim życiu
przy łóżku trzymam zdjęcie
i patrząc w nie maluję obrazy
przytulając kołdrę rzeźbię
postać kobiety
za którą tęsknię
kształty
tak nie wiele znaczą
bez wnętrza
i głosu
jedynie echem tłoczące się westchnienia
nie pozwalają nocy
zasnąć
...
czekając dnia
kiedy się zapomnisz
wypełniając pokój zapachem perfum
kiedy odsłaniając ramiona pozwolisz
napatrzyć się oczom
a potem dłonią wskażesz właściwą drogę
do rozkoszy
przyklęknę
i będę się modlić
ustami
w milimetrach ciała
bielącego
nieprzejrzystość nocy
...
mam tyle do powiedzenia
nie umiejąc wymówić prostego
zostań
nawet wtedy kiedy prosisz o więcej
w chwilach wahania
uciekasz
a potem wracasz
i uciekasz
bawisz się ze mną
a ja ze spuszczoną głową
czekam
na chwilę pozbycia się strachu
...
wyobrażam sobie ten moment
kiedy skończyliśmy się kochać
a zaczęliśmy dojrzewać
na skrawku pościeli
sącząc się między szczelinami
nieba
i chłodem podłogi
twoje nogi wplecione w moje
wtulone piersi
krawędzie ust stykające się oddechami
mieniące się ramiona
dopieszczające plecy
dłonie
Vivaldi
cztery pory roku
w jednej nocy spełnione
niechcący
wyobrażam sobie ten moment
kiedy zaczynamy się kochać
...
"...biada tym, którzy rychło wstając rano
szukają sycery,
zostają do późna w noc,
bo wino ich rozgrzewa..."
a ja wam mówię
biada tym co zakochani błądzą nocami
i jak sycerę spijają marzenia
nie mogąc nigdy nasycić miłości
w pragnienia
a ja wam mówię
jest jedno życie i trzeba się w nim zagubić
najgłębiej jak to możliwe
aż zaboli każde uczucie które jest szczęśliwe
nie pytając o jutro
Czapski Tomasz, 31 august 2014
kładąc głowę na twoje kolana
modlę się
by chwila ta została
niezmienna dla pamięci
żeby wtulona w zapachu
zawsze promieniała
nad życia ułomnościami
i kiedy zima nadejdzie
a ty będziesz daleko ode mnie
żebyś czuła jak blisko
byliśmy siebie
tego lata pełnego namiętności
zobacz
odlatują nasze ptaki
zamykając kluczem niebo
taka bliskość uspokaja
więc dlaczego
drżysz owinięta w kocyk
i głowę zwieszasz chowając oczy
z migoczącymi się łzami
jeszcze jesteśmy razem
choć jutro stoi za plecami
rzucając cień
na dogasające słońce
przytul mnie ostatni raz
i pogłaszcz po głowie
kocham te ciepło kobiecych rąk
tę delikatność w tobie
mógłbym zasnąć na wieki
nie lękając się śmierci
że jutro wyjedziesz
zostawiając mnie z tęsknotą
którą czułem za nim cię poznałem
zanim pierwszym słowem
wykradłaś mi duszę
uśpioną w głębi serca
Czapski Tomasz, 28 august 2014
jest ciebie za mało
to zbyt cienki lód po którym każesz mi stąpać
pod nim przestrzenie zbyt głębokie
czekają niemą egzystencją
w przymrużonych oczach widzę światełko
czy to nadzieja
czy zwykłe odbicie słońca
nie chcesz powiedzieć
a może ja sam nie chcę
tak zupełnie do końca
wiesz o tym
że zakazanym owocem
można się zatruć a mimo to pozostajemy
gdzieś wewnątrz siebie
podążam tym śladem
dochodząc do miejscy których dotąd nie znałem
przy żadnej kobiecie
i kiedy ściskam w sobie wstyd
nie rozumiejąc
czemu łatasz chmury kolorem mandarynek
ty poświatą między palcami
na twarzy
dotykiem rozgarniasz błękit
uwielbiam
tak obok przesiadywać
cokolwiek mogło by to znaczyć
Czapski Tomasz, 24 august 2014
te wszystkie ściany
dzielące nas od siebie
ulice rozwlekłe miastem
labirynty zagubionych kroków
ci ludzie gapiący się w oczy
których znamy pomiędzy nami
co rozmowami zagłuszają szepty
na językach hodując codzienność
to czego jeszcze o sobie nie wiemy
odkrywając fragment po fragmencie
te godziny które z osobna rozsypane
dłużą się w nie mając znaczenia czasie
gdyby to wszystko nagle znikło
i tylko my sami...
...stojący po środku świata
jak kiedyś Ewa z Adamem
Czapski Tomasz, 22 august 2014
marzę
żeby kochać się z tobą
a jednocześnie boję dotknąć
choćby kosmyka włosów
żeby nie spłoszyć
tego że jesteś
tak blisko
rozmawiamy
a ja wsłuchany myślę o jednym
żeby przytulić się do ciebie
najszczerzej jak potrafię
i kiedy przypadkiem
splatamy spojrzenia
mam wrażenie
że pragniesz tego samego
więc czemu
nie pójdziemy dalej
tą drogą przy której przysiedliśmy
naprzeciw siebie
wystarczy że się pochylimy
a wszystko inne
przestanie istnieć
Czapski Tomasz, 22 august 2014
wykupiłem abonament na uczucia
codziennie podwajam taryfę
a i tak
ciągle brakuje minut
moje uzależnienie
od ciebie
nie jest uleczalne
nasilające się koszmary w każdym stadium snu
nie pozwalają funkcjonować
dniom
pozostaje gapienie się w bezradność
które opanowałem do perfekcji
jak i masochizm uprawiany
z dokładnością szwajcarskich zegarków
zdarza się że wyrywam dni
z cyklu kalendarzowego
najczęściej czwartki
czemu
nie wiem
po prostu tak wypada
jak przypadkowy telefon od ciebie
który dostaję po próbie kasowania z pamięci
wszystkich ról
jakie zagrałaś w moim teatrze
wtedy czuje się jak mim
odpowiadając na pytanie
co u mnie słychać
i że wczorajszej nocy
chciałaś się ze mną kochać
Czapski Tomasz, 22 august 2014
dlaczego tak wcześnie przychodzę
i czekam zapatrzony w drogę…bo lubię
kiedy twoja sylwetka wynurza się z nocy
idąc wzdłuż rozkwitłych latarni
nieśpiesznie stawiając kroki
delikatnie
powoli kołysząc biodrami
tak bym zapamiętał najmniejszy detal
najcieńszą smugę światła
jaka cię dotknie
żeby poczuć
jak szczęśliwą wyspą będzie ławka
na której przysiądziesz
a ja tuż
tuż obok przy tobie
potem ten moment
te sekundy trwające wieczność
jak podchodzisz ze zwieszonym wzrokiem
i kiedy nieśmiało podnosisz spojrzenie
mówiąc
wybacz że spóźniłam się trochę
przestaję istnieć
lunatykuję z każdym słowem
półszeptem
głosem
tonem
czując się małym listkiem opadły w dłonie
piórkiem które ustami dotykasz
cała drżąca
choć otulona ciepłem ramion…nie pytaj
więc czemu
a raczej za kim tak czekać pragnę
niekończącymi się godzinami
Czapski Tomasz, 15 august 2014
kiedy mnie dotknie
spojrzenie Charona
a ciemność wypełni ostygłe płuca
kiedy serce ostatnim biciem
przebudzi uśpione dzwony
i światło zniknie
pod drżącą powieką
a dłonie
zacisną się w skurczu
przysypcie mnie ziemią
i nie kładźcie marmurów
tak swobodniej oddycha się śmiercią
posiejcie trawę
a w niej niech rosną polne kwiaty
i podlewajcie wodą
nie łzami
bo moje niebo
to zapach łąki
nocami będę tam przesiadywał
i jeśli zechcecie
mnie kiedyś odwiedzić
zapraszam...
...tylko proszę
przynieście wino
Czapski Tomasz, 15 august 2014
dziękuję
za to że jesteś
za rozmowy o niczym
i szczere uśmiechy
za mocniej bijące serce
i czas warty więcej niż życie
dziękuję
za polne kwiaty
za niebo na które patrzysz
i nocne spacery
za wiatr liśćmi szumiący
i deszcz spływający po twarzy
dziękuję
za nowe poranki
za myśli w których jesteś
i sny jak jawy
za spadające gwiazdy
i spełnione po nich życzenia
przepraszam
za to że kocham
za strach sznurujący usta
inaczej nie umiem
jak w marnych słowach
spowiadać się z uczucia
Czapski Tomasz, 9 august 2014
szaleństwo twoich oczu
zawsze mi towarzyszy kiedy zamyślam swoje
czasem mam wrażeni
że widzę za nas dwoje ten sam krajobraz
wojny
mamy własną Troję i własnych bogów
nienawidzimy ich
a jednocześnie wyznajemy przeciwko sobie
nastał czas głodu
jałowe pola uczuć nie wydają plonów
rodzą jedynie miny
których odłamki przypominają nam
jak bardzo potrafimy okaleczać siebie nawzajem
nie rozróżniamy krwi od wody
a solą smarujemy rany
udając humanitarną wyrozumiałość
czerwonej swastyki
podejmujemy negocjacje warunków pokoju
które z systematycznością większą
od mijającego czasu
upadają groteską
szyfrowane wiadomości zagęszczone
niezrozumieniem treści
leżą w dołach nienawiści
jesteśmy czyści od zewnątrz
a w środku zgnici
czy nie lepiej byłoby wysadzić
własne towarzystwo
i na rożnych końcach świata narodzić się wolnym
niż trwać
w komorze dusząc się wspólną obecnością
dzień po dniu
zrywając kartki wojny
oczekując końca kolejnego roku
Czapski Tomasz, 6 august 2014
czekam w pokoju
kochana
w zamkniętym małym świecie
gdzie światła
nie zaglądają przez wybite okno
choć doba
mija zgodnie z obrotem ziemi
tykając
mój czas zamarł
czekam na łóżku
wpatrzony
w zamalowane czernią nocy
ściany
z głową zimną od pustych myśli
wdycham
powietrze zatrute upadkiem wiary
srebrniki
brzęczą Judaszowym głosem
czekam spragniony
na czas
kiedy w twoje pójdziemy zaświaty
nie zwlekaj
gdy zamknę oczy po raz ostatni
wejdź
uchylone drzwi stukają wiatrem
proszę
nuć go nuć dalej
...wtedy spokojniej zasnę
Czapski Tomasz, 4 august 2014
ja pani nie poznaję
pani się uśmiecha
pani spokój i mądrość
potrafi z duszy wycisnąć człowieka
z samego dna bezsenności
strącić
jak spadającą gwiazdę
i lecieć
chodzić
unosić
w kilku słowach i późnej godzinie
zamkniętej nad ranem
może jestem za stary
nie przewidywałem
możliwości
urodzenia się w odpowiednim momencie
egzystencji
kiedy człowiek jest tylko połową
jak połową potrafi bić serce
paręnaście lat mocniej
napełniając żyły
do granic wytrzymałości
dzielących księżyc od ziemi
słowa od słowa
dłoni od dłoni
pytanie co zrobić
kiedy oczy wytrwale
szukają
znajdują
i wiedzą że znalazły swoje zapatrzenie
jak oszukać przeznaczenie
które przy świetle
spala skrzydła naiwnych owadów
nie jestem w stanie nad tym panować
chociaż to może być tylko złudzenie
przebywania koło siebie
wydarzeń
zdarzeń
po jutrze zapomnianych
ja pani nie poznaję
niech pani nie kończy
tak jest dobrze
błądzić pod powiekami
może nocami uda nam się dojrzeć
a może
uschnąć dławiąc się łzami
wyciekającymi na słońce
które po przebudzeniu
rozkaże zasnąć
kiedy zasnąć nikt nie może
na tętniącej ziemi
wypełnionej kopytami koni
i rosy
schnącej między polnymi kwiatami
Czapski Tomasz, 4 august 2014
twoja nienawiść do ludzi i umiejętność ranienia
odizolowała moje poczucie bezpieczeństwa
wydrylowałaś słodkie słowa zalewając dziegciem
każdą próbę zrozumienia prowadzonych rozmów
zbyt szczere spojrzenia maślanymi oczami wykipiały
jak przegrzane gwiazdy spadające tuż za hamakiem
na którym uwielbiasz dojrzewać
wówczas smakujesz jak poranek w raju
który prócz kuszenia nie nasyca wygłodniałej wyobraźni
pozostawiając ciała w dotyku wiatru
i życzeń
do których spełnienia nie może dojść z osobna
pamięć wybiórcza dokonuje weryfikacji
rozdziela fragmenty na elementy mini obrazy
zapamiętywanie ich graniczy z bólem powtórzeń
ściekających na dno posmaku
jaki pozostaje w niekończących się pytaniach
wywołane odpowiedzią przemyślenia
ciągle czekają
a ty spokojnie leżysz w bezsenności
szukając snu między rzęsami
oszronionymi niedospaną nocą
i tylko z drzewami potrafisz rozmawiać
nie widząc że jestem obok
wsłuchany myśli
zaczarowany
dziecięcą naiwnością
czemu więc pragnę skoro nie muszę
cierpieniem łatać dziury po gwiazdach
których kruchość mierzyliśmy głębokością odczuć
samo destrukcji
i co mnie tak bardzo pociąga w słowach nasączonych złośliwością skierowaną do uczuć
z tak wielką łatwością przebijasz kolejną
...moją iluzję
Czapski Tomasz, 4 august 2014
skąd bierzesz tyle niepokoju
trochę to za wcześnie jak na jedno spotkanie
miarkowanie uczuć tego potrzeba
bo kochanie
jest jak ogień
pali
gdy zbyt dużo powietrza dostaje się do serca
i nie ma takiej zbroi która pozwoli
przetrwać
burzę emocji
a mi potrzeba wody
mam popękane usta
powracając z samotność odwodniłem duszę
jest jak pustynia
na której piaskowe zamki zasypują człowieka
a pragnienia jak fatamorgana
powiewają
za oknami nieba
i nie można ich otworzyć na przestrzał
choćby ręka dotykała
uśmiechniętego Boga
tu jest zielono
wokół ciebie rozkwita polana
ja na niej chcę zostać to taka moja oaza
tylko pozwól
kochana
żebym trochę odpoczął i wyprostował kolana
zbyt często spowiadałem się przed ludźmi
wyznania
nie prowadzą do szczęścia
mają miękkość iluzji
którą łatwo nagiąć w stronę życia
czyjego ?
tego nie wiem
ty mi to opowiesz kiedy marzeniem
przebudzimy codzienność
zmieniając skrzydła na białe prześcieradła
Czapski Tomasz, 22 july 2014
żeby nie zasnąć przeciągam noc papierosami
z wieczoru na wieczór podwyższając dawkę bezsenności
samo destrukcja i ślepe gapienie się w księżyc
przekreśla plan użyteczności
snu
migawka
zatrzymany czas w kadrze
wizualizacja dymu i nowiu zawarta w przezroczystości kwarcu
pół centymetra dzielące wszechświata od wnętrza pokoju
zmniejszona grawitacja między ścianami
nowe formy
i czasoprzestrzenie ściągnięte zasięgiem obiektywu
głębia kosmosu tonąca w ciemnościach wyobraźni
budzi miraże
migawka
coraz wyraźniejsze wyłaniają się postacie rzeczy
lunatykując skrzypią podłogami
chwilowe przebywanie w rozproszonym świetle lampy
dogasa
umiera gwiazda na oczach fotografa
dwa światy łapią się za ręce i tańczą
panna życie z panem śmiercią
nad krawędzią
piekła
migawka
ubrana w dźwięki komety wije się po niebie
służebność melodii wabi śpiące anioły
podnoszą ociężałe głowy
dzwony
rozpościerają skrzydła naprężając złote pióra
skaczą jeden po drugim
w czarną dziurę
piekła
migawka
starzec nie mogący unieść miecza
staną w obronie strwożonego stada
próżny to trud choć serce waleczne
z łzami opada
zraniona gwiazda
zmącona czerń otwiera wygłodniałe usta
piekła
migawka
wielki wóz nadjechał w ośmiokonnym zaprzęgu
na nim dusze przykute kajdanami
mały karzeł batem smaga po twarzy
jęczą z bólu potępieni
skrzat ruchem ręki koło zatacza
otwiera się otchłań ziejąca pustką
dusze wpadają skomląc w otchłanie
piekła
migawka
zbawienna ręka Boga wyciąga słońce
zatopiona za horyzontem budzi się jasności
czas zamknięty
kołem odnowy odliczanie zaczął
zasypiam czy wstaję
nie wiem
wskazówka zegara stacza myśli
w odmęty
nieba
Czapski Tomasz, 22 july 2014
nie wiem
co ze mną się dzieje
kiedy po spotkaniu mówisz do zobaczenia
a może na razie
może do widzenia
nie jestem pewien nigdy nie słyszę
jestem rozbity
zupełnie inny
jakby ciąg dalszy miał nastąpić przed momentem
dojścia do furtki
przetwarzam w myślach ciąg dalszy
gdybym to…
gdybym tamto…
niekończący ciągi pytań
a może wystarczyło pocałować
dotknąć ręki
objąć
żebyś nie zdążyła
zniknąć
szukając zagubionych kluczy
nie wierzę w przypadkowość
te kwiaty
które mi dałaś pachną coraz mocniej
i nic na to nie poradzę
że z zapachem tym budzę się
co nocy
patrząc czy koło mnie nie wyrosły łąki
twoje łąki
twoje oczy
daj mi jeszcze szansę
żebym naprawił błędy zanim przejdziesz etap dalej
proszę
okaż trochę czułości
przyniosę bukiecik którego nie dałem
zeszłej nocy
nie umiałem a może się bałem
że to wystarczy
żeby...pokochać
jedno skinięcie palcem
a na kolanach będę błagać
o ciąg dalszy
zanim wejdziesz do domu
Czapski Tomasz, 20 july 2014
miłość jest jak lody
czym gorętsza
tym szybciej się rozpuszcza
tylko posmak zostaje
i niedosyt
na zziębniętych ustach
miłość jest jak burza
czym mocniejsza
tym szybciej się wypala
tylko dym zostaje
i popiół
na płonących żalach
miłość jest jak kosmos
czym odleglejsza
tym bardziej nieodkryta
tylko jak dotrwać
i nie zabłądzić
zanim stanie się zbyt zużyta
Czapski Tomasz, 15 july 2014
kocham u kobiet pewną przywarę
która na kolana ścina me zmysły
kiedy włosy wyjmuje spod szala
i na ramieniu układa
odkrytym
a potem gestem przyzwyczajenia
grzywką wabi i płonie rumieńcem
szczególnie zimą kiedy śniegiem
przyprószony kołnierzyk
przytula
gdy wnika wiatru zimnym powiewem
w gorące spojrzenia omdlałych oczu
i niby nie widząc męskiego cierpienia
z ukrycia zerka z uśmiechem
się droczy
by w końcu całą tą chwilę zamienić
w słowa zawisłe nad ogniem świecy
i jeszcze bardziej kusząc szeptem
mężczyznę miłością
wypełnić
kocham u kobiet te zawstydzenia
u wszystkich kochanek żon panienek
które idąc w stronę szczęśliwości
patrząc zalotnie przez okna
kawiarenek
Czapski Tomasz, 15 july 2014
nie mogę się napatrzeć
jak obierasz krewetki
dłonie w wodę wkładasz
zdejmujesz pancerze
i mnie rozbrajasz
kiedy widzę te ręce
ich ruch
ich dotyk
mięknę
na samą myśl co mogła byś…
a jeszcze nie robisz
to wstęp do naszej kolacji
aż strach pomyśleć
co z tego wyniknie
kiedy trochę wina usta przesączą
w przebiegu wydarzeń
wrażeń
prażeń
tego mi potrzeba
a ty gotując czekaniem
nawijasz makaron na uszy
może wytrzymam
zanim w obłędzie wrzenia
nie okiełzam pożądania
sukienka
nie jest zbroją rycerza
a subtelnością damy
więc czemu jeszcze…
czekam
kiedy ty ustami doprawiasz smak
niecierpliwości
Czapski Tomasz, 11 july 2014
przepraszam bardzo
że tak wchodzę w rozmowę
proszę setkę wódki
i cokolwiek
co pomoże ją przełknąć
dzisiaj umarł mój kolega
czyż nie prawda
banalne
człowiek
drzewo
między nimi sznurek
za wysokie niebo
za niska ziemia
i ta cholerna grawitacja
co nigdy nie zawodzi
to chyba alergia
jak zwykle doskwiera latem
pełno pyłu i słońcał
zawię
kurwa po co to zrobił
przecież żyć nie zaczął
a już skończył
kompletny idiota
na ulicy coś opowiadał
tylko te samochody
robią tyle hałasu
niedosłyszałem
wtedy mówił ciszej niż zwykle
jedyne co pamiętam
to dziękował że się ze mną zobaczył
reszty nie powtórzył
może nie chciał
sam nie wiem
za dużo pytań we mnie krąży
wokół braku odpowiedzi
rozstaliśmy się na końcu drogi
przy głównej krzyżówce
jedyna w mieście
ciężko nie znaleźć
zresztą pan tutejszy
nie wiem po co to mówię
chyba nerwy mi puszczają
nie to żebym szukał pocieszenia
nie znajdę
niech pan poleje
jeszcze jedną kolejkę
albo dwie
dla kolegi i dla mnie
Czapski Tomasz, 11 july 2014
jestem jedynie mięsiwem
bezmyślnym kawałkiem wody
zespolonej rzędami komórek
moja nie pokraczność
pokonywania samego siebie
została dopracowana do perfekcji
nie potrafię urzeczywistniać
tego co niby rozumiem
ani odróżniać prawdy od fikcji
odporność którą nabyłem
w drodze leczenia przymusowego
umożliwia dokonywania zabiegów
bez znieczulenia miejscowego
granice jakie wytyczam kształtują
czerń wyrwanych włosów na białym tle
układam z nich klasy i klaszczę
skacząc pod czujnym okiem judasza
jedyne co w zabawie przeszkadza
to długość rękawa łączącego ręce
i tak szóstego dnia zostałem stworzony
na podobieństwo człowieka
siódmego odpoczywałem ze stwórcą
Czapski Tomasz, 9 july 2014
…uwielbiam chodzić boso
po trawie między
zielenią i wodą
naładowany elektronami
czuję że jestem jej całością
chwilą
za którą płynąc między przebłyskami
dotykam gwiazd
i z nimi opadając na przebudzone kwiaty
wtulam się
w przezroczystą przestrzeń ramion
pajęczych sieci
„…mimozami…” śpiewa Niemen
słyszę ten głos
echem przelatuje w myślach
pod pękającym niebem
jedynie muzyka
i wiatr
chodzę
wśród pochylonych soczystością liści
jednym ruchem ręki
strącam perły
a one płyną po skroniach
delikatnie namaszczając wilgocią
przyjemności
bycia
między życiem a śmiercią
tak cudownie oddychać
przestrzenią
oczyszczonego powietrza
po burzy
kołysze się tęcza
Czapski Tomasz, 8 july 2014
cień
ten to się dopiero bawi
kręci
wierci
w słońce gapi
i ni to go grzeje
ni ziębi
do tego
nikt nie widział jego gęby
ma taką moc
skurczybyk jeden
której mu pozazdroszczę
łapy kładzie wszędzie
gdzie ja tylko
spojrzę
i na domiar tego
nie on w pysk dostaje
ja
za niego
Czapski Tomasz, 8 july 2014
są tacy
którzy w myślach malują obrazy
niekończące się sady
pełne ramion obsianych kwiatami
wędrują nocami
zbierając z drzew owoce
głaszczą je
delikatnie układając na miękkim mchu
wyobraźni
malusieńkie mikroświaty pragnień
jakie dojrzały
w przebłyskach szczęśliwości
opadłych chwil
chodzą tam
kiedy świat zatyka uszy
słysząc szumiący w deszczu płacz
zawsze samotnie pełni wzruszeń
wędrowcy marzeń
pośród dróg
czasem przystają
przed rozwidleniem rzeki
widząc następny most biegnący nurt
i nadal nie mogą poczuć
z której strony
bije źródła chłód
Czapski Tomasz, 7 july 2014
jest taki dom
w każdej świadomości człowieka
gdzie ucieka samotnie
otwiera drzwi
często to są sny
lub przypadkowe spotkanie
wtedy zakochanie
wchodzi pierwsze
nie patrząc na tarczę zegara
zgarnia czas pod wycieraczkę
i dojrzewa
spożywając winę
jak dojrzałe czereśnie
potem nie ma
zaraz
wszystko samo dzieje
potokiem spływając po ustach
i nigdy tego nie zapomni
choćby nazwali go głupcem
tak pozostanie
sam
ze wspomnieniami
ogrodzony płotem
Czapski Tomasz, 6 july 2014
na niewiele ostatnio pozwalasz
długość wiersza
to trochę za mało
rozmowa
jej pragnę
patrzeć jak ruszasz wargami
wiesz
jest mi ciężko kiedy piszę
ożywiając kolejną prowokację uczuć
a potem przestaje istnieć
i po raz setny ginę w słowach
żeby zrozumieć
co takiego w sobie ukrywasz
że potrafię czekać
przez długie godziny
na jedno zdanie
głos zastygły w ciszy
to dostaje
po każdym razie
kiedy przeglądam się w słuchawce
nie mogąc zrozumieć co chciałaś powiedzieć
i czemu płaczesz
Czapski Tomasz, 5 july 2014
ty
ja
ona
grupa wsparcia
na niedomkniętych kątach trójkąta
siedzimy równoramiennością wydarzeń
wiem
że nie uda się zrobić z tego koła
zbyt bardzo
rozwarte mamy odczucia
a szkoda
bo mogło by być inaczej
ona
pomiędzy
ja i ty
przy ścianie
***
łączy nas wiele
kobiet
i
różnic
od słowa do słowa
z treścią
pozbawioną kompromisu
docieramy do sedna
ułomności
jaką obdarzyła nas
nigdy nie dokończona miłość
***
pytasz
gdzie byłem tamtej nocy
kiedy nasze telefony nie odpowiadały
szedłem twoim śladem
za jej kobiecością
***
było przemiennie
ale było
w pojedynkę nie ma wojny
do głów przystawiona
miłość
wystrzeliła na trzy fronty
***
Czapski Tomasz, 5 july 2014
nie zamierzałem tego mówić
ani o tym napisać
ale twoje zawstydzenie jest takie urocze
zwłaszcza kiedy kłamiesz
mówiąc
że jednym pocałunkiem nie zawojuje świata
albo dotknięciem
że niby to nie twoje dłonie
i ogólnie cała sytuacja
ma miejsce
po drugiej stronie wszechświata
czemu więc przewracasz oczami
mój mały koliberku
powiekami nie uda się wywołać wiatru
ani go rozdmuchać
między słowami coś powiedziałaś
powtórz
uwielbiam tego słuchać
Czapski Tomasz, 1 july 2014
mieszkam w dolinie
gdzie nie rosną kwiaty
w jej piachach umiera przeznaczenie
a z lodu budowane pałace
topnieją najmniejszym zamysłem
porzuconych pragnień
przenikam między kamienie
na twarzy stając się rzeźbą
kim tak naprawdę jestem ?
pytam
goniąc echem
po szczytach którymi mnie otaczasz
zasłoniłaś milczeniem niebo
zsyłając deszcz zamiast uśmiechu
koszmarne sny
i na cząstki rozpadająca się miłość
a ty w dolinę z lawiną schodzisz
rwąc wszystkie liny
dłonie utopijne skrzydła
w dół opadają nie mogąc z piór wydobyć
właściwego słowa
spójrz
jak szybko znikam
wygnany po za myśli
dławiąc się powietrzem
i tęsknotą
Czapski Tomasz, 1 july 2014
a Pani
to już mnie pewnie nie kocha
spojrzeniem ucieka na boki
to miasto
wiem
nie Paryż
tu miłość wypełnia łąki
kwitną
jak Pani rumieńce
czerwienią spływają po ustach
proszę zobaczyć
liść brzozy
wplątany we włosach
pięknie
oczy się wstydzą
uciekając w niewinne spojrzenie
błękitne
przejrzyste
pożądanie czy pragnienie
podała mi Pani rękę
delikatnie ułożywszy palce
między palcami
czy teraz nie łatwiej
szeptać
wspólnymi ustami
Czapski Tomasz, 30 june 2014
daj mi dziesięć minut
połóż koło siebie
pogłaskaj
przytul
przez te dziesięć minut
obiecuję dorosnę
przyrosnę do stup
i będę je całować
jak tylko rozkażesz
za dziesięć minut
oddaję wszystko
co rozważysz
zanim wyjdziesz
i nie trzaskaj wiatrem
za oknem
grawitacja
zaciąga się ciałem
Czapski Tomasz, 28 june 2014
jeśli posiadasz w sobie piękno
podziel się nim
tyle rąk wyciągniętych
próbuje przebić niebo
nie umiejąc pośród innych żyć
jeśli masz dużo szczęścia
rozdaj je
tyle serc złamanych umiera
kiedyś wróci z powrotem
może w którymś z tych serc
nie opieraj się gdy ktoś prosi
podaj ciepłą dłoń
być może to przyszły przyjaciel
którego szukałeś
wśród stada wygłodniałych wron
bądź po prostu człowiekiem
bo warto ni być
w słowie jest cząstka ciebie
gdy wiesz co powiedzieć
by świat mógł zacząć śnić
Czapski Tomasz, 27 june 2014
...dzisiaj zaśniesz
przy ścianie czy bliżej drzwi
jaką podejmiesz decyzję nad ranem
wspólne śniadanie
czy pośpiech żeby wyjść
twoja kobiecość wielką nieznaną
gorzką czekoladą
polaną stycznością ust
nocną zmianą w deszczowy dzień
potokiem niedosłyszanych słów
małym jestem człowiekiem
żyjącym jedynie we śnie
wybudź mnie proszę w codzienność
tak bardzo poczuć chcę
nowe narodzenie
ten pierwszy raz
kiedy powietrze wypełnia płuca
krzykiem witając świat
przemyć oczy łzami
mieć z kim się śmiać
przy tobie jestem
małym chłopcem wtulonym w ramiona
ty chwilą ulotną szepczącą jak wiatr
przytul na ile potrafisz
najmocniej
zanim znikniesz gdy zasnę
sam
Czapski Tomasz, 27 june 2014
zadzwoń
pięć minut z pięciu lat
nie zabierze dużo czasu
odpalisz papierosa
i zanim zgasisz
będę już milczał
zawsze lubiłem patrzeć jak się zaciągasz
marszczyłaś przy tym usta
puszczając kółka w moją stronę
zbierałem je
kolekcjonowałem jak zdjęcia
które przerywając
podzieliłaś na nierówne połowy
zwłaszcza te na których byłem
opowiesz czego nie zrobiłaś
będąc przy jego boku
jak dzieci odprowadzasz do szkoły
w samotności budując iluzję życia
możemy też pomilczeć
jak w momencie naszego rozstania
siedząc za daleko siebie
żeby cokolwiek usłyszeć
ta cisza
nadal ją pamiętam
na tle okna
po którym przejeżdżające samochody
rozrzucały światła
numeru nie zmieniłem
zostawiłem na wszelki wypadek
gdybyś zadzwoniła w byle jakiej sprawie
choćby z pretensją o alimenty
drugi koniec świata
gdzie mieliśmy być razem
nie jest taki kolorowy
choć kwiaty kwitną całkiem pięknie
lubiłaś mieć zawsze świeże
na stoliku w kuchni
umiałaś je układać łącząc detale i kolory
coraz piękniejsze
być może dlatego
że były już nie z mojej ręki
Czapski Tomasz, 26 june 2014
rozpocząć rozmowę
głos zniżając w niskie tony
przybliżać się coraz bardziej
spowalniać słowa
słuchać oddechu
w którym serce nadaje rytmu
dłoniom i podnieceniu
dotknąć nadgarstka najdelikatniej
w pokorze
by móc ustami po ramionach
dotrzeć bliżej warg
powiek
tam całować
szepcząc pieścić włosy
przelewając je między palcami
a potem uszy
żeby kobiecie przyjemność sprawić
zataczać koła wokół piersi
dążyć do nich
jakby były szczytami
na które wkroczyć można
patrząc jedynie w oczy
spaść
nisko do stóp
i kciukiem masować każdy zmysł
aby nie pominąć żadnego
jakby odrębnym był fragmentem ciała
czekać na pozwolenie
padając na kolana palcami drobić ścieżkę
w krągłościach ud
stamtąd już niedaleko
do krainy snów
z której nie pamięta się nic
oprócz
niekończącej się przyjemności
bycia
w kobiecości
Czapski Tomasz, 26 june 2014
zakochiwać się na pięć minut
w przedziale dla niepalących
uzależnić zaciągane oknem widoki
od jednej co kończy
dla drugiej która zaczyna
usiąść na wysokości oczu
tak by spojrzenie
mogło dotrwać do następnej stacji
i trzema słowami
przesiąść się z osobowego w ekspres
pięć minut wystarczy
żeby nie chcieć wysiąść
i pobiec
na miejsce naszego rozjazdu
Czapski Tomasz, 25 june 2014
wezmę z ciebie przykład
mój drogi Boże
stanę się niewidzialny
wszechmogący
określę plan siedmiodniowy
będę tworzył
pierwszego
zapalę światło
zagłuszę ciemności niepokój
drugiego
zburzę mury
wpuszczając niebo między wrony
trzeciego
rozgarnę ziemię
która nie przebije rośliny solą
czwartego
przeliczę gwiazdy
i nimi spojrzę słońcu w oczy
piątego
rybom pokażę jak pływać
a ptakom podaruję skrzydła
szóstego
zwierzęta nauczę mówić
by ludziom mogły odszczekać
siódmego
wszystko utopię w utopię
by móc odpoczywać
siedząc na ganku
z moją wyrocznią
która właśnie parzy kawę
i czekać
na wschodzącą miłość
w dekalogu zdarzeń
Czapski Tomasz, 25 june 2014
czuję ból
asymiluje każdy skurcz mięśnia
leżę wyprostowany
embrionalnie kiedy ściska
gdzieś w środku
gdzie nie mogę zobaczyć
w czym tkwi przyczyna
pospiesznie sporządzanego zapisu
pani o oczach anioła w białym fartuchu
dotyka czoła
a ja widzę jedynie elfy
ciągnące za prześcieradło
jakby jego fałdy przeszkadzały
płynącej bieli
opaść w dół łóżka
ktoś biega po korytarzu
stukając coś zamyka
może otwiera
echo dociera zbyt późno
żeby usłyszeć napełnianą strzykawkę
w dalszej części
nic nie pamiętam
przykuty wenflonami poczułem się jak Jezus
po lewej stronie coś spisywało arytmię serca
po prawej ktoś zrezygnowany
siadał na krześle
tylko te elfy
ciągnące za uszy
Czapski Tomasz, 24 june 2014
pada drugi dzień
wcześniej nie zwracałem na to uwagi
ptaki
to one dopiero pokazały
jak można zmoknąć
siedzą na kominie
a ja zza szyby próbuję zrozumieć
dlaczego nie noszą parasoli
przykułem się do biurka
i zerkam co chwila
czy powrócił piękny widok na niebo
cumulusy i błękit
to było
to pamiętam
zanim zamyśliłem się nad sobą
teraz jakoś wszystko zgniło
stało się mało strawne
gorzkie w smaku
to pewnie ta dieta którą sobie zadałem
żeby przeczyścić resztkę rozsądku
pozostała kolka
bólu wątroby
którą próbuję utopić w wódce i papierosach
zadręczam pióro mażąc kartki
nadal białe
jedynie dziura pozostała
po wymazanym wyrazie twarzy
i przekreślonych słowach
pada drugi dzień
a mi się nie chce sprawdzić
jaka jutro będzie pogoda
Czapski Tomasz, 23 june 2014
kocham cię
choć tak niewiele wiem o miłości
nie widziałem jej
nawet nie wiem kiedy nadchodzi
czuję czasem przez sen
jak obok siada i patrzy
rozchylam wówczas usta
dociskając powieki
czekam…
wtedy rozkwita
z małego ziarna w kwiat lotosu
kładzie się obok
jakby zawsze tu była
narodzona z głębokiego snu
jakże cudownie tak nad nią krążyć
bez grawitacji
opadając w dół
tak niewiele wiem o miłości
pokochanej ze słów
Czapski Tomasz, 23 june 2014
dokąd idziesz pani
kryjąc twarz pod parasolem
słodko pachniesz perfumami
tą wieczorową porą
wiatr zniewala rąbki sukienki
rozrzucając malowane maki
między kałuże
w których skąpane gwiazdy
ociekają ciemnością
czy pora aby nie za późna
do szukania miłości
wąska alejka parku
nie wiadomo gdzie się kończy
drzewa nieme mają słowa
a krzewy kryją tajemnice
nagie kolana mogą kusić
złe skrzaty w nich ukryte
cienie idące wzdłuż światła
zawróć póki możesz
zanim czas wypali rany
długo będą się bliźnić
na pewno otwierać nocami
posłuchaj mnie rozsądku
szepczę nie mogąc krzyczeć
ciało masz zbyt piękne
by stracić dla niego życie
czerwienią malowała usta
Czapski Tomasz, 17 june 2014
czekam każdym dźwiękiem ulicy
na coś co może się przydarzyć
szaremu człowiekowi który marzy
wydeptując w chodniku ślady
zagubionych miejsc miasta
jak zapomniane imiona i daty
wyławiają skojarzenia
perły z dna minionego czasu
ilekroć wyłania się ciemność
wychodzą za każdego rogu
postacie których kroków nie słychać
na końcu miasta stoi pomnik
wśród wyblakłego światła cieni
jak zwyczajnie bez zmartwień
kamienne wznosi do góry oczy
nieczęsto ktoś tu przechodzi
za banalnie brzmi wśród ludzi
historia co kołem się toczy
stukając podkowami w przeszłość
by otworzyła bramy tajemnic
siadam naprzeciw i patrzę
próbując nawiązać rozmowę
może od sfer astralnych zacznę
wszak niebo gwiazdami płonie
przerwać milczenie jednym słowem
nie jest proste ani kolorowe
stare zdjęcia i teraźniejszość
mają niebo jednakowe
tylko ziemia piachem kiedyś pachnąca
betonem przytula kwiaty
jakże wytłumaczę zaszłe zmiany
tym co zza świtu spoglądają
znam to uczucie jakby moje
na wskroś przeszywa duszę
zamknięty pokój nie te klucze
okno z widokiem na obłęd
na stole rozlany świeży wosk
wróżby zawsze niespełnione
kiedyś wiara dzisiaj los
nic nie zostaje takie samo
co zostawimy wracając do Boga
zamieńmy się na jakiś czas
ty tu usiądziesz ja postoję
opowiesz co robisz od tylu lat
kiedy przebywasz samotnie
czując bijące serce kamienia
i ludzkie zimne spojrzenia
na wszystko czym było twoje życie
zobacz zmienia się świat
gubiąc po drodze własne tradycje
przysiadł się ramieniem objął
jak przyjaciela znanego latami
z oczu płynęła ta stara mądrość
która za wcześnie zawsze odchodzi
przez chwilę milczał zamyślony
jakby szukał dalekiej przeszłości
którą zostawił na kartach historii
oddając w zamian dni radości
rzekł...
„ Wolę łagodne światło szarych dni
niż gwałtowne kontrasty słońca.”
i odszedł w cichą noc
noc zaspanego miasta
Czapski Tomasz, 17 june 2014
bez twoich ust
jestem małą bryłką lodu leżącą na słońcu
kroplą deszczu wyrwaną przez wiatr
garstką oceanu po środku pustyni
mgłą niemogącą wstać
bez twojego dotyku
ja to tylko popiół wypalonych marzeń
dreszcz i pożądanie leżące między kamieniami
ścieżka porośnięta złudzeniami
z echem wysychających łez
jeszcze tylko gdybyś była
rzeczywista nie obrazem bliźniących się snów
przeszczęśliwym byłbym malarzem
splecionym z bukietu słów
pitych co rano dotykiem ust
na granicach tęczowego kubka
przez którego ucho przenikam w zapachu kawy
proszę ta druga dla ciebie
dwie łyżeczki cukru
z dodatkiem śmietanki
jesteś
i to mi wystarczy
Czapski Tomasz, 12 june 2014
zobacz…
łąka ile na niej wyrosło słońca w kolorach zieleni
mieni się bieli
rumiankiem pachnąc delikatnie łaskocze nozdrza
przesiąka przez włosy
z każdym powiewem zaciągniętego powietrza
gęstnieje przymykając oczy
spokojem bijące serca
kołyszą źdźbła machające kwiatostanem
rozrzucona słodycz dokarmia niewidzialne ptaki
śpiewem wyściełają gniazda
w pióra wplatając obłoki przynoszą pisklętom światło
zobacz…
brzozowy lasek chłodnym jęzorem wabi świerszcze
wygrywa na nich szelestem ciszę
tam przysiądziemy wyławiając rosę z głębin mchu
perły uwiecznionej wilgoci
coś dla ust które coraz bardziej przypatrują się sobie
mimowolnie
opadając z dokładnością płynącego czasu
jak ramiączka zawisłe na bladości ciała
ciągną w dół rozkojarzone oczy
zobacz…
wąska ścieżka prowadzi ślady które zostawimy
delikatnie stawiając stopy
tak by nie dotykać ziemi zbyt pięknie utkane kwiaty
zdobią taniec motyli
bądźmy jak one tuż nad przecież też mamy skrzydła
i swoją melodię
wystarczy że dotkniesz szepniesz do ucha słowem
a sukienka którą nosisz stanie się tą łąką
Czapski Tomasz, 3 june 2014
w mojej kobiecości
zobaczyłeś tylko ciało
zostawiając na nim męskie inicjały
tatuaże
których zmyć nie mogę
gdy wyszedłeś
leżę nieruchoma
wzrok zawieszając w martwym punkcie przeczekania
licząc ilość dotknięć którymi kamienowałeś
podarowaną niewinność
zaciągnięta w dymie papierosa
skurczem zamykam się w sobie
chciała bym zniknąć
ale ból rozciągnięty na siniejącej skórze
przyciąga grawitacją dym
zasłaniając światło
zawiesiłeś lustro żebym mogła patrzeć
jak łzy ciekną po poduszce
kiedy ty odczuwasz przyjemność
bycia panem
uściskiem przyduszając pytałeś czy dobrze
i nie czekając na odpowiedź
brałeś
jedyną cnotę jaką zachowałam
trzymam w zaciśniętych pięściach
i choć już ciebie nie ma
ja nadal boję się je otworzyć
wbite kciuki trzymające młodość
krwawią
echem domykanych drzwi hotelowego pokoju
w którym na stoliku zostawiłeś Judasze
soląc moją słodycz
Czapski Tomasz, 3 june 2014
do raju ciebie nie zabiorę
nieba też obiecać nie mogę a w piekle zbyt zimno
jeden pocałunek mało
dam ich setki na milimetr miejsc które wskażesz
uwiedź tylko dotykiem usta
spłyną z wyżyn w doliny wilgocią twojego ciała
zawołaj westchnieniem wiatr
niech włosy rozplecie rozrzuci między palcami
szepcz do skroni i uszu
najbliżej jak możliwe żeby ciepła oddechu nie zgubić
a gdy do szczytu dojdziesz
podaj rękę mocno przytul byśmy razem w dół skoczyli
i znikli w przestworzach
na skrzydłach rozkoszy skradzionej śpiącym aniołom
Czapski Tomasz, 2 june 2014
...miłość
jest dyscypliną
uprawianą przez uczucia
po której zakwasy trzeba rozchodzić
stojąc
człowiek usycha
myśląc w sobie błądzi
pytasz co zrobić
kiedy milczenie wydłuża noce
a świt rozwidnia opuszczone miejsca
po których boisz się chodzić
niemając
kogo trzymać w objęciach
nie wiem
zazwyczaj w takim momencie
unoszę do góry ręce
uwalniając tęskniącą duszę
tak jest wygodniej łaskotać anioły
kiedy wspomnienia
przeszywają kule
Czapski Tomasz, 1 june 2014
mam czterdzieści lat
i coraz mniej czasu na młodość
nocami piszę listy do anioła stróża
odnosząc wrażenie że patrzę w lustro
jest tak podobny
te same rysy zaciśnięte na twarzy
grzechy
których nie można sobie wybaczyć
a oczom nie wystarcza podpowiedź
że to co widzą jest prawdziwe
na tyle by dotknąć
koleją rzeczy nadjeżdżają siwe włosy
wypchany losem
toczę dni Syzyfowymi rękoma
ludzie których imion nie pamiętam
tak wiele przywłaszczyli sobie
z mojego życia
i nawet chiński mur nie obronił
stawiany latami
pokryty betonem dziś
nieznaczącą garstką pyłu
którą przyprawia poranną modlitwę
na ulicach spotykam
tych co jeszcze nie byli narodzeni
kiedy miałem ich lata
podziwiam zgrabność
z jaką potrafią uśmiechem
wierzyć w niezniszczalność świata
za taką ufność łatam dziury
w niestabilnym życiu
a ono wypłaca myśli
na e-konto
mam czterdzieści lat
i coraz mniej czasu na umieranie
jedyne na co mnie stać
to uczucie że każdy poranek
jest chwilą zachwytu
po którym dopijając kawę
mogę siedzieć między promieniami
dzielącymi opadające chmury
od błękitu
widzianego twoimi oczami
Czapski Tomasz, 30 may 2014
miałaś rację to niedojrzała miłość
nie dorosłem przez te wszystkie lata
gdzieś utraciłem sens a życie jak rak
wycięło ze mnie prawdziwego człowieka
już nie uciekam donikąd prowadzą drogi
a na tej właściwej dopalają się mosty
jakże mało potrzeba żeby zrozumieć
co łatwo stracić i czego nie można odzyskać
taka ostatnia wieczerza po której wiadomo
że zmartwychwstanie dotyczy tylko bogów
jedyne co mi zostało to samotne miejsce
na samym dnie duszy w które wstąpiłem
taka mała piwniczka pełna goryczy
z drzwiami których nie wolno było otwierać
Czapski Tomasz, 29 may 2014
pocałuję w szyję
potem w usta
nie zniknę kiedy pokusa wypełni żądze
zabłądzę na Tobie jak Vasco da Gama
szukając portów
przepłynę ocean ciała
powoli
bez pośpiechu
dotykając każdej fali
jaka muśnie mojego okrętu
z rytmem oddechu
zacumuję między dreszczami
na plaży
po której stopami
bez lęku dotkniemy słońca
a konstelacje gwiazd pokażą drogę
i nie będę pytał czy mogę
dotrę
do zaginionego lądu
jestem żeglarzem
Ty pełnią wiatru
spłoszonym dotykiem
na końcu świata
ab ovo
pocałuję w szyję
potem w usta
tak by zatoczyć w koło ciebie siebie
pożądam
co obiecałaś
Czapski Tomasz, 28 may 2014
… żeby spędzić z Tobą taki dzień
po którym wszystko co było ważne
stanie się ulotne i nieodwracalne
dzień nie znający początku ni końca
długi jak wieczność z wolna płynąca
za warkoczami spadających gwiazd
… wierszem kiedy tylko dotykam
Twoich listów dotąd nienapisanych
o których mówiłaś spacerując w snach
za oczami tak niewinnie wpatrzonymi
na kwitnące morze wiosennych traw
kiedy splatałem myślami nasze dłonie
… bo cóż mogę dać więcej jak siebie
czekającego na ławce z kwiatami
i nadzieją na taki czas co nadejdzie
że razem pójdziemy ścieżką do nikąd
po śladach które tak dobrze znamy
my dwie samotności dzielone nocami
Czapski Tomasz, 28 may 2014
nachodzą mnie grzeszne pragnienia
sfera nieprzyzwoitości
w intymności
zdjęcia
za ekranem ukrywasz rozgrzane ciało
dotyk bezprzewodowy
zawsze gotowy
na dane
przekaz wirtualny wydłuża wyobraźnię
masz mnie w okienku
kursor bez lęku
dryfuje
poranna poczta rozmowa kontrolowana
coroczny abonament
nasz remanent
na życie
Czapski Tomasz, 27 may 2014
dla ust
nie jest to łatwe
i milczeć i gwarzyć
jednym słowem napocząć
drugim przeinaczyć
nie jest to łatwe
dla ust
...
...noc
co dalej ?
głębiej iść
czy pozostać
krawędź światłem
przenika szklane oczy
mgliste majaczy
iluzją dobroci
drogi zakręt
co dalej ?
...noc
Czapski Tomasz, 24 may 2014
czuję tę słodycz
kaligrafią
dotykasz głęboko
czytając
widzę jak delikatnie
piórkiem skroń ocierasz
tak do mnie mów…
a ja alfabetem
nazwę każdy fragment
naszej miłości
niech rozkosz maluje
ustami tatuaże
na nagich ciałach
tak do mnie mów…
…moja mała
Czapski Tomasz, 24 may 2014
…
podeszła bagnem pachnąca panna
do narzeczonego byłego
o twarzy bledszej od trupa
pełnej strachu lęku wygłodniałego
usta drżały ledwo łapiąc oddech
jak ciśnienie z bulgoczące wody
wypychały resztki powietrza
przez szczeliny cielesnej powłoki
zimnym potem ociekały skronie
kiedy w tą rozpacz głęboko
martwe spojrzały oczy
zamarły źrenice rozwarte szeroko
pocałowała jakaż to słodycz czuła
z zimnych ust się wylała
jak z przed lat wspomnienie
które młodzieńcu na bagnach dała
przypomniał sobie Jan Złotowłosy
lecz już za późno na żale
Świtezianka do niej idzie
zimnymi dłońmi za gardło szarpie
głosem szorstkim zaklęcia szepcze
patrząc w uchodzącą duszę
panienka na twarzy bladnie
błaga a zło mocniej bez wzruszeń
sine lico nakrywają złociste włosy
ciało martwe mięknie opada
zemsta i czarny środek noc
to cudnie nieziemsko piękna para
…
Czapski Tomasz, 23 may 2014
wstała panna niedoszła żona
po lat dwóch nieistnienia
miała koszmar w oczach
i plan zrodzony z potępienia
przebudzona w nagiej czystości
odziana twarzą szpetną
wyszła z bagien czeluści
niosąc noc jak weselny welon
szła drogą dęby drogowskazem
prowadziły mętność oczu
imieniem wciąż nawołując
płonęła w gęstwinach rozpaczy
dom był jak z bajki przyodziany
w zieleni bluszczów dach
błękitem na przestrzał
modrzewiowe spływały ściany
zawyła panna jak wilki pełnią
martwe serce zadrżało
on stał w okienic obrębie
ściskając się z nową królewną
niebo znikło pokryte ciemnością
las zamilkł a mgły opadły
bagna wciągnęły głębię
jakby piekło otworzyło bramy
z drzwi drzazgi skoble słomki
świece blask postradały
lodowaty chłód wkroczył
w usta wracającej kochanki
odskoczyli on Janek Złotowłosy
i ona z imienia nieznana
na widok Świtezianki
która przyszła po dar kochania
Czapski Tomasz, 22 may 2014
już cię dotykam
nie cieleśnie
a oczodołami
nie przespana noc w pociągu
między krzyżówkami
skończyła swój bieg
co teraz
nadal mnie kochasz
czy jak zawsze
pomiędzy interpunkcjami
muszę odejść
na tor
z którego nie ma odjazdu
Czapski Tomasz, 21 may 2014
choć stopy gołe nie depczcie stokrotek
uderzają siłą kamienia
jeden ich bukiet dany tej jednej osobie
rodzi bezcenne wspomnienia
i gdy już się zdarzy że staniecie przed łąką
gdzie będą tańczyć miłością i wiatrem
sami oceńcie co jest ważniejsze
cielesna rozkosz czy serce otwarte
Czapski Tomasz, 21 may 2014
kiedy pytasz czy odprowadzę do domu
spóźniam się o dzień za wcześnie
mimo to wybaczasz z uśmiechem
mówiąc że na pewno będzie
ten jeden raz po którym nie zechcę wracać
tylko nie wiem czy znajdę tyle odwagi
by zaproponować coś więcej
niż sen w który jestem dla ciebie
odkąd podarowałaś mi kwiaty
nie ma mnie tu jestem wszędzie
tam gdzie próbuję zapomnieć
jak bardzo pachną rumieńce
po ktorych kręci się w głowie
Czapski Tomasz, 19 may 2014
zapleć i zostaw
dla mnie to wystarczy
ten obraz żyje tylko wtedy kiedy się go podziwia
nic nie mów rozmowa trwa dalej
choć słów brakuje
rozumiem każdy odcień wyrazu
kreśląc pędzlem przenikam jak igła
linia za linią
spływa po twarzy łza zmieszana z farbą
nie podchodź zbyt blisko
bo mogę się pomylić dotknąć zbyt czule
a to nierozsądne rozwiązanie
sytuacje
i ludzie języki
są dla siebie przeciwstawne
niech tak zostanie
po prostu bądź gdzieś niedaleko
choćby odbiciem na oszronionej szybie
chcę patrzeć jak wszystko umiera
a obraz dziewczyny z warkoczem
wciąż żyje
Czapski Tomasz, 18 may 2014
znajdziesz mnie
w miejscu gdzie gwiazdy
zasypiają
skrywając swój blask pod lustrem wody
gdzie niebo unosi ziemię
spod kopyt koni
a anioły tańczą
siejąc mgłę skrzydłami
znajdziesz mnie
w miejscu gdzie Bóg
rozwiesza pajęcze sieci
wyłapując dusze płynące do światła
na krawędzi
po której idąc
zamykam oczy
by ciebie zobaczyć
Czapski Tomasz, 14 may 2014
zamieniłem klepsydrę na butelkę wina
teraz to ja w wąskiej szyjce
czas mogę zatrzymać
i poczuć smak cierpkiego doznania
jaki pozostał po zapachu kochania
świat niech idzie dalej ciągnąc za sobą lata
eliksir młodości ze mną zostanie
w kroplach i kwiatach
na drodze ułożę ich soczyste grona
byś znów zabłądziła w moje ramiona
Czapski Tomasz, 14 may 2014
mam jaja i brodę
kobietą być nie mogę
choć piersi rosną od nadwagi
żaden facet nie zwraca uwagi
może zaśpiewam na eurowizji
pokażą to w telewizji
a wtedy rzecz jasna
ma dupa nie będzie ciasna
flesze w nią wjadą dogłębnie
sukienka kupiona nie nadaremnie
sopranem w publikę uderzę
a niech Polacy nabędą wiedzę
że jestem bardziej Europejczykiem
niż cycki słowiańskim wyznacznikiem
Donatan będzie miała zagwozdkę
a Cleo ciekawostkę
że świat dzisiejszy brzytwą cięty
ma ostrzejsze w Unii zakręty
reasumując
brodę noś bo wszom
zrobisz na złość
Czapski Tomasz, 13 may 2014
dlaczego o mnie pytasz
jeszcze tydzień temu
chciałaś zapomnieć
definitywne żegnaj
miało już swój początek i koniec
po co zaczepiasz przyjaciół
oni nie do nas należą
zbyt podzieleni między rozmowy
i Bóg wie jeszcze
o czym niewiedzą
głuche telefony wypełniają ciszę
szczególnie te nocne
kiedy najbardziej nienawidzę
słowa kompromis
mówiłaś że straciłaś wszystko
ciało i nadzieje
że miałaś przeczucie widząc farsę
dając się ponieś emocjom
namoczonych grzechem
wczoraj w nocy dotykałem ramion
była młoda rozkojarzona
ciągle nakręcała na palce włosy
nawet była ciekawa rozmowa
trochę to trwało
zanim ciało przytuliło ciało
mówiła coś o miłości
i spoglądaniu w głąb duszy
udawałem że wierzę
w końcu jej też potrzeba uczuć
wtedy ten moment
kiedy pomyliłem imiona
chyba nie dosłyszała
całowała dalej
robiłem to samo
męskość jest zła
niedoskonała
wiedziałaś o tym
przemilczając słowa
nad ranem
rozłączyły nas obowiązki
machaliśmy idąc w przeciwną stronę
kątem oka widziałem
jak odchodzisz
patrząc na jej kwitnące ramiona
miałem podbiec
nawet ułożyłem początek wiersza
spojrzałem zwieszając głowę
poczułem
ostrze po woli wchodzące
w świadomość
i wielokrotną glupotę
jaką niesie iluzja...
...że ciągle kocham
Czapski Tomasz, 12 may 2014
tam dokąd idę
nie dolatują ptaki
niebo zbyt rzadkie
dla skrzydeł
tam dokąd idę
sny dojrzewają
stając się prawdą
a oczy milkną
tam dokąd idę
nie ma strachu
a szczere serca
nie muszą krzyczeć
tam dokąd idę
kwiaty pachną
wszystkim
tylko nie życiem
Czapski Tomasz, 12 may 2014
przenikam
lustrem i wykrzyknikiem
ja wymaz
sensualistycznych zmysłów
jestem zapiskiem
dymem
korozją
egzystencji myśli
jestem
marnotrawnym synem
odciśniętym
w przezroczystości
Czapski Tomasz, 10 may 2014
jajecznicę posypaną niebemze
skwarkami gór i chlebem
do tego ziemi sól
dębowy stół
na kwiecistym obrusie
najlepiej
wrzos i róże
pół filiżanki kawy
z dodatkiem śmietanki
świeżej porannej
jaką ptaki wyśpiewały
witając zapach milknącej burzy
kawałek sernika
odzianego bakaliami
galaretką
pokropioną brzozowymi listkami
z jaśminem
malinami
do tego kompot
smak gruszek lub jabłek
albo nie
smakiem niech będzie
słodycz pragnień
i uśmiech
na cały dzień
ten najbardziej rozgrzany
kobiecym
dzień dobry
o to poproszę
to moje zamówienie
na dzisiejsze śniadanie
mój drogi Boże
i barmanie
zapłacę później
na zeszyt wezmę
jak będę wracał
to się odezwę
Czapski Tomasz, 10 may 2014
ja pajacyk
patrz jak ładnie skaczę
podnoszę ręce
klaszczę
nogą do czoła dotykam
ogólnie
zginam kręgosłup
chociaż go nie mam
namalowałaś mi włosy
i przeciętny uśmiech
że nie wspomnę
te oczy
przefarbowane
puste
różowe ubranko
trochę wypłowiałe
być może
za długo wisiało
w zdecydowaniu
lubię je
trąci umiarkowaniem
i ma ołowiany kaptur
tyle radości
kiedy splątane sznurki
pozwalają nie tańczyć
przeklinasz drżące palce
a ja
wbijam drzazgi
niebolące
z wyobraźni
zwieszam wtedy głowę
czekając
że się pomylisz
przypadkiem upuścisz
na kolana
styczność drewna i ciała
wywołuje doznania
łaskotania
ja pajacyk
patrz jak skaczę
tyle radości z niezdarności
moja obecność
przy tobie
to jak stanie na głowie
z małym wyciekiem
wrażliwości
Czapski Tomasz, 9 may 2014
jaką dzisiaj opowiesz historię
o sytuacji na końcu świata
czy jak gorące było słońce
a może
o pani z rasowym pieskiem
i dziecku
śmiejącym się do lizaka
o panu
co drzwi otwierając
nie omieszkał urodę pochwalić
pewnie za kolor oczu
dobór torebki
ogólnie całokształt
jakim się syci mężczyzna
patrząc z tak bliska
tutaj wazon z kwiatami
umknął uwadze
w nieładzie jakże mało kolorowe
te skrupulatnie ułożone płatki
fakt
wieczorem są ściśnięte ku sobie
nic nieznacząca wada
jakią natura nie zdążyła naprawić
przed odkryciem słowa
miłość
w takie dni
kiedy zwiastuny pogody
kumulują oceany deszczu
wyczekuję odznaczając daty
że któregoś dnia otworzę okno
i zobaczę
jak budzisz się wiosną
sadząc mnie na swojej łące
Czapski Tomasz, 8 may 2014
pstryk
i
znika
trzask gaszonego słońca
w kontakcie
małe zwarcie
rozwarcie
nogi w kształcie procy
nabierają
mocy
wystrzału
łaskotanie w gardle
smak paznokci
dotyk
ściska skurcz
wyzerowany stan licznika
znika
ponowne odliczanie
góra
dół
zgięte kolana
porcelana uczuć
ściana
cienie
w obrębie podniebienia
zamkniętych dwoje wariatów
placebo
wypełnia koszyk granatów
na każdym z palców
zawleczki
i
pestki
stan podniecenia...
...do nieba poszli
wrócili nad ranem
Czapski Tomasz, 7 may 2014
nawet powieka nie zadrżała
gdy mała
miała w garści ptaka
w drugim ręku rumaka
i podczerwień
wywoływaną rżeniem pastwisk
widzianych kontem
okna
zawieszona
od wschodu po zachód
w nieruchu pająka
czekała
rozkminiała
jak można zadusić w człowieku
człowieka
czym dłużej tym lepiej
głębiej
rozwleklej
choroba zwierzęca
podczas oralnego egzystowania
po niebie
latały samoloty
poranne galopy strącające noce
pod kocem jakże urocze
za dnia pachnące
iluzją wygrzebaną z myśli
słodyczy
tego było trzeba
by nie wychodzić spod cienia piersi
ofiara
z defektem motyla
nadleciała
dalszy ciąg potoczył się ciurkiem
zdziwienie i potępienie
rwało kolory
metafory
jakim stało się życie
naciągnięte na oczy
nie zwlekała
przelała wiadrami koszmary
stając się ogniem
paliła
kończyny
czyny
a jak już tego było mało
kazała ranom wymieść za drzwi
co jeszcze zostało
resztki rozdmuchało słowo
w malachitowym chruśniaku
kwiaty zdobią ciernie
Czapski Tomasz, 5 may 2014
zaciągnij się mną
po woli
i głęboko
żebym poczuł
jak wysysasz ze mnie życie
plącz o korzenie
dzieląc ciał na czynniki pierwsze
nakarm torfem
ostatni oddech zalej stęchlizną
odziej skrzekiem czoło
na oczy połóż węże
natrzyj wilgocią
a wyciągniętym rękom
podaj powietrze
w momencie
kiedy przestanę patrzeć
otwierając sine usta
pocałuj
bym mógł zasnąć
na dnie martwego serca
Czapski Tomasz, 24 april 2014
zabroniłaś przynoszenia kwiatów
że zbyt szybko więdną
a wazon żółknie od wody
nie masz czasu na ciągłe wymiany
zdania z resztą i tak
nie zmienisz
co do dalszego przeciw istnienia
ponoć marnie się staram
zmywarka tłucze naczynia
zbyt dużo rzeczy do prania zalega
i nie tylko o to chodzi
że mijamy się
w drodze do porozumienia
możesz tolerować moją obecność
nic poza tym
skuteczność nabrała wymiaru nieistnienia
że niby ugotuję obidt
tylko po co
jak i tak strawność wychodzi na nie
przesadą popieprzenia
żartowałaś w rozmowie
mówiąc o planie na przyszłość
prozaiczność
przerasta dalekosiężne emocje
może kolację
lepiej nie
noc i tak rozdzieli pokój
na dwoje
a ja
ręcznikiem przesiąkniętym tobą
zmywam grzechy
naprzeciw lustra stojąc
marzę że będziesz mesjaszem
wtulonym
w zmęczone od czekania plecy
i włosy przeczesane
na niewłaściwą stronę
tak o tobie
opowiadam
w rozmowie z Bogiem
Czapski Tomasz, 23 april 2014
…nocą przechodzę
przez głęboki sen
jestem ciemnym lasem
kamieniem
martwą wodą
złamaną ciszą
na dnie przeczekiwania
kłócę się z Bogiem
piję wódkę z Jezusem
łamię chleb
z grzechem zmartwychwstaje
niosąc na plecach krzyż
upadam
pod twoimi stopami
tęsknotą wychodzę
nacierając zmysły
wyprężam żebra
zaciekam deszczem
marznąc gorącem
ociekam
zamieszkuje cienie
pod paznokcie wciskam skórę
rozmazuję dzień
kamasutrą
powtarzam w pamięci
zakręty ciała
jestem wybuchem
niknącym atomem
materią
zgiętą na kolanach
stygnącą stygmatem
wulkanicznej ziemi…
dla ciebie
Czapski Tomasz, 23 april 2014
ubierasz sukienkę
tylko wtedy kiedy masz ochotę na miłość
określasz pozycję szminką
strzał w dziesiątkę
usta
przekręcony zamek
dźwięk beretty odciśnięty na końcu podbródka
wychodzisz
zapach
i wieczór zostawiasz dla mnie
prosząc by nie dzwonił
zbyt wiele stwierdzeń można oddać w słowach
w przeliczeniu na grosze jestem rozliczony
sytuacja gwarantowana
ma smak chińskiej zupki
niska kaloryczność parząca czubek języka
całkiem nieźle wyglądasz
kolana odsłonięte poczuły wiosnę
jak psy gończe tropiące zwierzynę
drażnią oczy
odprowadzające spojrzeniem do rogu ulicy
znikasz za grubością szyby
spływam mimiką twarzy
łokcie wbijając w parapet
krzyżuję przebaczenie
za wszystko
co przyniesiesz jako wytłumaczenie
kładąc na stole
rozrzucone oczka pończochy
Czapski Tomasz, 21 april 2014
może i jestem inaczej skonstruowany
a decyzyjność nie zawsze prawidłowa
wiem że biegam z pustymi myślami
wszędzie tam gdzie mogę się schować
odróżniam kolory zapachy i smaki
zbieram kwiaty i plotę z nich łąki
niewidzialność uważam za cnotę
czas rozciągam jak niebo obłoki
mówię do zwierząt spokojem ciszy
kiedy w słońcu wygrzewają oczy
czasem przysiadam gdzieś nieopodal
dłonie rozkładam trzymając biedronki
kłaniam się drzewom są takie dojrzałe
na liściach można czytać przeszłość
rozwidlenia całego wszechświata
poczuć oddech jak bardzo jest blisko
omijam cienie sinej współczesności
woląc ciepło pulsujące czarną ziemią
nie idę gdzie tłumy wznoszą aplauzy
a człowiek jest tylko górnolotną ideą
prawdą jest że bywają momenty
kiedy za rękę chciało by się potrzymać
wspólnie popuszczać kaczki
zagubić w szumiących trzcinach
pożegnać dzień opadając z ciemnością
mieć kołdrę pachnącą gwiazdami
i lampkę z kołyszącego księżyca
tuż nad przytulonymi głowami
dlatego Bóg stworzył marzenia
dzieląc człowieka na ciało i duszę
jednej części dał żyjące piękno
drugiej kwitnące bukiety wzruszeń
wiem że jestem inaczej skonstruowany
za daleko od domu odszedłem
by wracając szukać w polu wiatru
gubiąc po drodze fragmenty siebie
teraz jest dobrze trochę spokojniej
wszystko ucichnie z mijającym deszczem
rodzi się nowe piękniejsze słońce
nad rozsypanym bezmyślnością życiem